No ale coś w tym jest. Uwertury do oper są zazwyczaj kapitalne ale jak już zaczną śpiewać... Wyłazi na scenę wielki, gruby dziadyga i drze japę tak, że nie można rozpoznać nawet jednego słowa (co i tak jest bez znaczenia bo opera akurat jest po np. włosku) mniej więcej o tym, że jest młodym, pięknym i hożym zbójem co goni przez las dziewicę, żeby jej zrobić małe co nieco. Ale tak naprawdę jest starym, grubym dziadem we fraku co z byciem zbójem nie ma absolutnie nic wspólnego. Poza tym on jej nie goni bo żeby śpiewać musi stać prosto jak przyspawany. Nareszcie kończy i z wyrazem twarzy sugerującym, że zaraz będzie miał zawał, zwleka się ze sceny .Po czym wyłazi jakaś baba w dziwacznej peruce, tonie tapety na gębie i z cycem większym niż scena i piszczy już totalnie niezrozumiale (albo zrozumiale dla psów i kotów) mniej więcej o tym, że jest młodą, zwiewną, drobną dziewicą, która ucieka przed rzeczonym zbójem. Ale tak naprawdę jest tęga, wielka i tak stara, że dziewicą była może kiedy Mussolini na Rzym maszerował a uciec nie byłaby w stanie absolutnie przed niczym! I tak w kółko przez trzy godziny!
Muzyka klasyczna jest zachwycająca. Uwielbiam symfonie, koncerty... uwertury do oper ale od całej tej operowej stylistyki kompletnie mnie odrzuca.
Odpowiedz
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
16 listopada 2013 o 0:50
Człowieku, w jakiej Ty byłeś operze? Od lat nie widziałem obcojęzycznej opery wystawianej bez polskich napisów na telebimie; śpiew można lubić lub nie, kwestia gustu, ale żeby od razu było to niezrozumiałe? Osobną sprawą jest gruby dziad we fraku, bo jeśli chodzi o kolekcje i jakość strojów to np. Teatr Wielki przewyższa pod tym względem niejeden teatr dramatyczny, a i aktorzy zwykle dobierani są przyzwoicie, szczególnie po ostatniej zmianie dyrektora. Jasne, można powiedzieć, że Aida czy Wesele Figara nie są już aktualne pod względem treści, ale wolę o niebo klasykę traktującą o historii (a tej, w przeciwieństwie do wielu teatrów wciąż w operach nie brakuje) niż nowoczesną sztukę o niczym rodem z krakowskiej Bagateli (jestem jednym z tych, którzy wolą 5ty raz wybrać się do Och Teatru na Zemstę niż obcować z wątpliwej jakości tworami młodych reżyserów).
Tak czy siak - z Twoim podejściem wygodniej jest w życiu, bo bilety do filharmonii są tańsze, a do tego omija Cię dylemat z gatunku "opera czy filharmonia" gdy planujesz sobotni wieczór.
Do oper jak i musicali trzeba mieć jedno - wrażliwość i artystyczną inteligencję (nikt nie mówi, że jesteś głupi czy że ktokolwiek kto tego nie lubi jest głupi. Absolutnie). Chodzi tylko i wyłącznie o odpowiednią interpretacje i zrozumienie tych sfer sztuki. Tam nic nie jest bez sensu. Wiele ludzi uważa " było bez sensu, tylko śpiewali" trzeba umieć odczytać nie tylko przesłanie i libretto ale przede wszystkim zrozumieć co aktor/śpiewak chciał przekazać.
Opery się nie rozumie w taki...prymitywny sposób jak filmu z napisami. Opere się słucha. I czuje.
No ale coś w tym jest. Uwertury do oper są zazwyczaj kapitalne ale jak już zaczną śpiewać... Wyłazi na scenę wielki, gruby dziadyga i drze japę tak, że nie można rozpoznać nawet jednego słowa (co i tak jest bez znaczenia bo opera akurat jest po np. włosku) mniej więcej o tym, że jest młodym, pięknym i hożym zbójem co goni przez las dziewicę, żeby jej zrobić małe co nieco. Ale tak naprawdę jest starym, grubym dziadem we fraku co z byciem zbójem nie ma absolutnie nic wspólnego. Poza tym on jej nie goni bo żeby śpiewać musi stać prosto jak przyspawany. Nareszcie kończy i z wyrazem twarzy sugerującym, że zaraz będzie miał zawał, zwleka się ze sceny .Po czym wyłazi jakaś baba w dziwacznej peruce, tonie tapety na gębie i z cycem większym niż scena i piszczy już totalnie niezrozumiale (albo zrozumiale dla psów i kotów) mniej więcej o tym, że jest młodą, zwiewną, drobną dziewicą, która ucieka przed rzeczonym zbójem. Ale tak naprawdę jest tęga, wielka i tak stara, że dziewicą była może kiedy Mussolini na Rzym maszerował a uciec nie byłaby w stanie absolutnie przed niczym! I tak w kółko przez trzy godziny! Muzyka klasyczna jest zachwycająca. Uwielbiam symfonie, koncerty... uwertury do oper ale od całej tej operowej stylistyki kompletnie mnie odrzuca.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 listopada 2013 o 0:50
Człowieku, w jakiej Ty byłeś operze? Od lat nie widziałem obcojęzycznej opery wystawianej bez polskich napisów na telebimie; śpiew można lubić lub nie, kwestia gustu, ale żeby od razu było to niezrozumiałe? Osobną sprawą jest gruby dziad we fraku, bo jeśli chodzi o kolekcje i jakość strojów to np. Teatr Wielki przewyższa pod tym względem niejeden teatr dramatyczny, a i aktorzy zwykle dobierani są przyzwoicie, szczególnie po ostatniej zmianie dyrektora. Jasne, można powiedzieć, że Aida czy Wesele Figara nie są już aktualne pod względem treści, ale wolę o niebo klasykę traktującą o historii (a tej, w przeciwieństwie do wielu teatrów wciąż w operach nie brakuje) niż nowoczesną sztukę o niczym rodem z krakowskiej Bagateli (jestem jednym z tych, którzy wolą 5ty raz wybrać się do Och Teatru na Zemstę niż obcować z wątpliwej jakości tworami młodych reżyserów). Tak czy siak - z Twoim podejściem wygodniej jest w życiu, bo bilety do filharmonii są tańsze, a do tego omija Cię dylemat z gatunku "opera czy filharmonia" gdy planujesz sobotni wieczór.
Odpowiedz@rhaston wóda czy browar- największy dylemat sobotniego wieczoru
OdpowiedzDo oper jak i musicali trzeba mieć jedno - wrażliwość i artystyczną inteligencję (nikt nie mówi, że jesteś głupi czy że ktokolwiek kto tego nie lubi jest głupi. Absolutnie). Chodzi tylko i wyłącznie o odpowiednią interpretacje i zrozumienie tych sfer sztuki. Tam nic nie jest bez sensu. Wiele ludzi uważa " było bez sensu, tylko śpiewali" trzeba umieć odczytać nie tylko przesłanie i libretto ale przede wszystkim zrozumieć co aktor/śpiewak chciał przekazać. Opery się nie rozumie w taki...prymitywny sposób jak filmu z napisami. Opere się słucha. I czuje.
OdpowiedzJuż nawet nie wspomnę, że tusza śpiewaka operowego to stereotyp...
Odpowiedz@JankielKindybalista85 Mam nieodparte wrażenie, że cała twoja wiedza na temat opery wywodzi się z kreskówek.
Odpowiedz@KubaLechita uwierz - oboje mamy takie wrażenie. Chyba, że jedyna opera jaką widział to Halka. Ale i tam nie można powiedzieć aby tenor był gruby
OdpowiedzZ serii: zanik kultury w XXI wieku
OdpowiedzGdzie te czasy kiedy co drugi screen tak śmieszył :)
OdpowiedzPowoli mistrzowie są coraz mniej śmieszni. Musimy działać, albo zmienimy się w demoty :D
OdpowiedzNo nie wiem, ja tam akurat uwielbiam opery i musicale :)
OdpowiedzMusicale? Pedał Uwaga, tu dodaję buźkę - :) - żeby zaznaczyć ironię komentarza
OdpowiedzJa też uwielbiam musicale i opery
OdpowiedzZboczeniec
OdpowiedzBracie? -,-`
Odpowiedz