Ależ to bardzo przemyślana strategia!
Między weekendem 20-21.12 a 15-dniową przerwą świąteczną jest jeden dzień wykładów. Jeden. A zatem:
1. Kto jest lepszy w pracach fizycznych (nie mylić z laborkami z fizyki) niż umysłowych - jedzie do domu 19.12 po południu.
2. Kto ma gdzieś wiedzę, a studia to dla niego głównie melanże - jedzie jak wyżej.
Obie grupy, czyli jakieś 95-99% uczelni, tłoczą się w pociągu, w którym przez 5 godzin nie usiądzie i się nie wysika (kibel zamknięty/zajęty przez tych bez biletu.
A pozostali?
a) zadzwonią do domu i zatroskanym głosem powiedzą, że z braku wolnego przyjadą dopiero 23.12. Oczywiście - wtedy już rodzina dom wysprząta i większość potraw przygotuje. Ci studenci ograniczą wysiłek do ubrania choinki,
b) pójdą spokojnie na wykład. Profesorowie i wykładowcy, mając w grupie 2 osoby, będą mogli wreszcie przekazać wiedzę, przeprowadzić intelektualną rozmowę, ba! może nawet dysputę, popracować wspólnie nad projektem - a nie tłuc taśmówkę jak przez cały semestr,
c) ucieszeni profesorowi zachowają we wdzięcznej pamięci pilnych studentów, z którymi można porozmawiać, nie jak z resztą hołoty - i pamięć ta wdzięcznie podsunie im pomysł wyższej oceny podczas zaliczenia/ustnego egzaminu (sami wszak sprawdzili, że studenci pilni są),
d) Studenci wrócą sobie do domu spokojnie pustym pociągiem, wygodnie, 23.12. I spokojnie, nieprzemęczeni podróżą i domową robotą, ze świadomością zapunktowania u wykładowców - będą chlać od sylwestra do 05.01.
I to jest, proszę państwa, ta elita, która dostanie stypendium i po studiach dobrą pracę. A reszta będzie zarzynać się na śmieciówkach.
Ta kobieta wie gdzie jej miejsce
OdpowiedzTylko 15 dni wolnegpo, biedni studenci.
OdpowiedzAleż to bardzo przemyślana strategia! Między weekendem 20-21.12 a 15-dniową przerwą świąteczną jest jeden dzień wykładów. Jeden. A zatem: 1. Kto jest lepszy w pracach fizycznych (nie mylić z laborkami z fizyki) niż umysłowych - jedzie do domu 19.12 po południu. 2. Kto ma gdzieś wiedzę, a studia to dla niego głównie melanże - jedzie jak wyżej. Obie grupy, czyli jakieś 95-99% uczelni, tłoczą się w pociągu, w którym przez 5 godzin nie usiądzie i się nie wysika (kibel zamknięty/zajęty przez tych bez biletu. A pozostali? a) zadzwonią do domu i zatroskanym głosem powiedzą, że z braku wolnego przyjadą dopiero 23.12. Oczywiście - wtedy już rodzina dom wysprząta i większość potraw przygotuje. Ci studenci ograniczą wysiłek do ubrania choinki, b) pójdą spokojnie na wykład. Profesorowie i wykładowcy, mając w grupie 2 osoby, będą mogli wreszcie przekazać wiedzę, przeprowadzić intelektualną rozmowę, ba! może nawet dysputę, popracować wspólnie nad projektem - a nie tłuc taśmówkę jak przez cały semestr, c) ucieszeni profesorowi zachowają we wdzięcznej pamięci pilnych studentów, z którymi można porozmawiać, nie jak z resztą hołoty - i pamięć ta wdzięcznie podsunie im pomysł wyższej oceny podczas zaliczenia/ustnego egzaminu (sami wszak sprawdzili, że studenci pilni są), d) Studenci wrócą sobie do domu spokojnie pustym pociągiem, wygodnie, 23.12. I spokojnie, nieprzemęczeni podróżą i domową robotą, ze świadomością zapunktowania u wykładowców - będą chlać od sylwestra do 05.01. I to jest, proszę państwa, ta elita, która dostanie stypendium i po studiach dobrą pracę. A reszta będzie zarzynać się na śmieciówkach.
OdpowiedzA trzeźwieje się po sylwestrze a jie przed świętami.
OdpowiedzKtoś tu jest niezłym archeologiem dodając post z 2014 roku. Albo ma po prostu Explorera.
OdpowiedzNo tak, bo jak wszystkim wiadomo w takie dni jak 22. grudnia studenci chłoną wiedzę jak gąbki
OdpowiedzW którym roku oni żyją? Bo napewno nie w 2017.
Odpowiedz