i co z tego? ludzie nigdy nie dotrą do sąsiedniego układu słonecznego, a podniecają się średnicą drogi mlecznej. zajmijcie się wypatrywaniem i unieszkodliwianiem planetoid i innego kosmicznego ramszu, bo jak uczy nas historia zagłada przyjdzie z kosmosu...
@smuga50: Ekspert się znalazł, "sąsiedniego układu słonecznego" pfy.
Poza tym planetoidy poruszają się po stałych orbitach, i prawie wszystkie pomiędzy Marsem a Jowiszem czyli w ch*j daleko. To nie jest tak że sobie jebitne kamienie latają tam i z powrotem żeby tylko trafić w ziemię.
A cały inny "ramsz" wyjebuje od nas Jowisz i nic nam nie grozi.
@smuga50: Wiesz, fakty są takie że szansa na to że zostaniemy uderzeni przez jakiekolwiek ciało które nie spłonie w atmosferze jest śmiesznie mała. Dinozaury istniały miliony (jak nie setki milionów) lat.
Dużo bardziej prawdopodobny jest rozbłysk gamma którego zauważyć nie można bo porusza się z prędkością światła, a jeżeli trafi w ziemię to pół planety spłonie a drugie pół umrze z głodu i promieniowania.
Jedyny ratunek to lot do innych "układów słonecznych" (lolz).
Poza tym nauka w kierunku lotów międzygwiezdnych mało różni się od obrony przed jakimiś ciałami niebieskimi. I tu i tu potrzeba nam napędu który dostarczy dużo, dużo więcej D-V przy dużo, dużo mniejszym zużyciu paliwa. Aaale to taki szczegół.
@xkenq: Tylko, że planetoidy już w przeszłości uderzały w Ziemię z wiadomym skutkiem, a rozbłysk gamma jakoś do niej nie dotarł (a przynajmniej nic o tym nie świadczy). Więc statystycznie rzecz biorąc, nie masz racji, mądralo...
A co do szukania innej, nowej Ziemi: nie każdy układ słoneczny ma planetę na której występują warunki pozwalające na zaszczepienie życia (grawitacja, temperatura, pory roku, tlen itd). Znalezienie takiej planety jest mniej prawdopodobne od trafienia 6 w lotto. Dodaj do tego równania: czas podróży, szkodliwy wpływ promieniowania kosmicznego na podróżujących, wpływ nieważkości na kości i układ mięśniowo-kardiologiczny, konieczność zabrania niewyobrażalnej ilości tlenu, paliwa, wody i żywności, możliwość uszkodzenia pojazdu przez mikrometeoryty (lub inny ramsz), czy chociażby wystąpienie zwykłej usterki technicznej, której nie uda się naprawić "osadnikom" w czasie podróży, problemy z lądowaniem, z miejscową fauną, florą, wirusami itd itp... Wynikiem równania jest nieprawdopodobnie niski współczynnik powodzenia takiej misji. Już widzę chętnych na udział w takim przedsięwzięciu, gdzie istnieje 0,0000000000000000000000000001% szansy dotarcia w całości na miejsce, gdy w perspektywie pozostałe 99,99999.... z ogonkiem % to bardzo bolesna śmierć, lub powolne męczarnie spowodowane chorobami, brakiem żywności, tlenu, a w końcu może także postradaniem zmysłów.
No ale ty wiesz lepiej, bo obejrzałeś 7 razy wszystkie części Gwiezdnych Wojen, 4 razy Startreka, Obcego, Prometeusza, Wall-e i bógwico czego jeszcze się naoglądałeś i jakich głupot się naczytałeś.
A teraz odpowiedz na moje ostatnie pytanie: jaką wartość będzie miał materiał genetyczny ludzi, roślin, zwierząt, gdyby jakimś cudem (założenie czysto teoretyczne) dotarliby do celu? Tak długie przebywanie w kosmosie MUSI zmienić DNA osadników, którzy na miejscu będą w którymś kolejnym setnym pokoleniu, bo za życia tych którzy wystartowali nie uda się dotrzeć na miejsce. Czy po tylu mutacjach, zmianach w psychice itd to dalej będą ludzie?
Może więc lepiej skupić się na ratowaniu naszej planety, pozostawieniu przyszłym pokoleniom czegoś więcej niż zatrutych: ziemi, wody i powietrza, bez surowców naturalnych i bez ochrony przed oberwaniem "dużym" kamykiem, który definitywnie zakończy życie na Ziemi.
A może lepiej, żeby coś pi@gnęło i Wszechświat pozbędzie się pasożyta jakim jest ludzkość, skoro zamiast dbać o naszą karmicielkę, zachowujemy się jak wirus, niszczący swojego nosiciela...
@smuga50: Jeżeli istniałoby jakiekolwiek ciało które mogłoby w nas uderzyć, wykrylibyśmy je na długo wcześniej. Na tyle, by bez problemu można było zmienić jego trajektorię (nie zniszczyć, to niemożliwe). Dodatkowo budowany jest całkiem mocny teleskop który w ciągu, jak dobrze pamiętam, doby, będzie ciągle badał całe niebo, bo jest taki zajebisty szeroki i się obraca.
Czas podróży może być śmiesznie mały przy odpowiedniej technologii, promieniowanie kosmiczne jakoś nie zabija ludzi na ISS. Mimo że oczywiście wiatr międzygwiezdny jest dużo mocniejszy od tego słonecznego, to budując więcej osłon, a na dodatek trzymając zapasy wody (i szczochów) która świetnie chroni przed promieniowaniem w ścianach, spokojnie dolecieliby bez zostania mutantami. Lol.
Nie jest udowodnione by stan nieważkości jakkolwiek działał na organizm. Poza tym, nawet jeżeli to prawda, łatwo da się to zniwelować po prostu ćwicząc.
Produkcja tlenu jest już możliwa, paliwo to własnie główny problem, ale przecież o to mi właśnie chodzi- by wynaleźć jakiś zajebisty napęd co będzie zapier*alał bez jakiejś dużej ilości paliwa. Np. na ciemną energię.
Z wodą jest śmieszna sprawa bo jest to jeden z najczęstszych elementów wszechświata.
Ze śmieciami kosmicznymi nie ma problemu. Kosmos to w miażdżącej większości nicość. Jak taki golas twojego pokroju słyszy "pas planetoid" to myśli sobie że to jest takie miejsce gdzie wszędzie, dosłownie wszędzie są latające kamienie. Nie. Dzieli je miliony kilometrów.
Obecnie planując misje do Jowisza, czyli za pas planetoid, nawet nie bierze się pod uwagę możliwości kolizji.
W kosmosie nie ma za bardzo co się psuć, tym bardziej na tyle by człowiek nie mógł tego naprawić.
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie "bardzo bolesnej śmierci" w kosmosie.
Tlen, jak już mówiłem, można samemu produkować. I to nie są jakieś jaja. Już w misji na Marsa będzie to konieczne.
A czy, biorąc pod uwagę postęp na ziemi, za 100 pokoleń- czy to będą ci sami ludzie? Nie, nie będą.
Ale z ciebie typowo nieambitny osobnik. Pewnie, lepiej się powstrzymywać przed zdobywaniem wszechświata bo trzeba dbać o swój latający kosmiczny pyłek.
W ogóle to świetna samoocena. Kochasz bezosobowy wszechświat który na każdym kroku chce nas zabić, a siebie uważasz za pasożyta.
Może powinniśmy wrócić do buszu?
Do minusujących: naoglądali się filmów pseudodokumentalnych o śmiercionośnych kamykach, czarnych dziurach i innych obcych, przeznaczonych tak na prawdę dla zdebilałych amerykanów, to minusują bo przecież nie zgadza się to z ich wizją wszechświata.
Na każdym kroku w historii ludzkości pojawiały się jednostki wybitne- "TO DA SIĘ ZROBIĆ" i zdebilali pesymiści czy inni ekolodzy- "STUJ DURNIU PRZECIERZ JESZCZE ZIEMIA WYBUHNIE HEHE"
Jeszcze raz odnosząc się do tych twoich kosmicznych kamyków, i powtarzając co mówiłem- loty międzygwiezdne i obrona przed kamykami idą w parze. Ale ty tego nie rozumiesz.
A, i na dodatek już wykryto wiele potencjalnych kandytatów na planetę do zamieszkania. A wykryjemy jeszcze więcej dzięki zbliżającemu się JWST który będzie normalnie widział zawartość atmosfery planet, taki będzie bajerancki.
Odpowiedz
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
16 marca 2015 o 12:57
@xkenq: A w sumie to co tam, jeszcze cię domasakruję:
Wymieranie ordowickie (jedno z największych w historii) spowodowane było najpewniej właśnie rozbłyskiem gamma. Możliwe też że 1300 lat temu w ziemię uderzył taki rozbłysk, na szczęście już dosyć słaby- nie spowodował wielkich szkód.
@xkenq: To co piszesz to brednie jakiegoś gimnazjalisty i to niedouczonego. Czegoś ty się naoglądał/napił/naćpał?
1. Obecnie jesteśmy w stanie (mam na myśli ...my = wszystkie obserwatoria na Ziemi) obserwować mniej niż 0,2% nieba. Meteoryt czelabiński również nie został zauważony, ponieważ był... za mały - miał zaledwie 17m. Wiesz, że gdyby wszedł w atmosferę pod większym kątem, eksplodowałby sporo niżej nad ziemią i zniszczenia byłyby nieporównywalnie większe? Wiesz, że gdyby miał średnicę około 200m również nie zostałby zauważony, a jedyna różnica jest taka, że nie eksplodowałby w atmosferze, ale dotarłby do powierzchni Ziemi? Zapytaj mamy, co może 200m kamyk uderzający w ziemi z prędkością 19km/s (to jakieś 64.000km/h ? 200m meteor to pyłek w kosmosie i prawdopodobnie również nie zostanie wykryty na czas...
2. Aby zmienić trajektorię takiego meteoru lub planetoidy, trzeba:
a) zauważyć go na tyle wcześnie, aby zdążyć zareagować, a jak wiadomo... zresztą patrz p.1.
b) mieć czas i sprzęt aby go przechwycić i zmienić trajektorię na tyle, aby minął Ziemię w bezpiecznej odległości i najlepiej nie wrócił (skierować go na trajektorię pozwalającą opuścić nasz układ słoneczny, w ostateczności skierować na kolizyjną ze: Słońcem, Jowiszem, Saturnem...). Z tego co wiem, nie mamy floty pojazdów zdolnych do przechwytywania i "przesuwania" takich obiektów, no ale może ty wiesz coś więcej?
c) pojazdy zdolne do takich "wyczynów", musiałyby być rozmieszczone w znacznej odległości od Ziemi, z odpowiednim zapasem paliwa, o mocy umożliwiającej zmianę trajektorii potencjalnie niebezpiecznych obiektów, żeby to nie wyglądało jak dmuchanie na lecący w twoim kierunku pocisk z magnum... Jak rozumiem, masz już plany takiego pojazdu, a być może już pierwsze prototypy złożyłeś w swoim garażu czy piwnicy? (błagam - napisz, że masz!),
d) posiadać niezawodną i dalekosiężną łączność z tymi pojazdami, oby móc je odpowiednio wcześnie zaprogramować do przechwycenia. Pojazdy musiałyby mieć pewną autonomiczność działania, gdyż na tak dużych odległościach łączność radiowa me opóźnienia...
e)... i wiele innych podobnych, które w tej chwili nawet mi nie przychodzą do głowy...
2. Podaj jakiś link lub więcej informacji na temat tego teleskopu, który ma być aż tak "zajebisty"... Z tego co wiem, jest coś w fazie wyznaczania teoretycznych założeń, co taki teleskop miałby mieć, ale bardzo daleko do rozpoczęcia budowy tegoż. No i na pewno nie całe niebo z przyczyn oczywistych.
3. Oczywiście posiadasz już choćby teoretyczne założenia do budowy super-hiper-ultra wydajnych silników o których wspomniałeś, a jeśli nie ty, to chociaż twój brat (ostatecznie tata)?.
4. Oczywiście, taka misja zostanie uratowana przy pomocy moczu, chociaż ten raczej będzie przetwarzany ponownie na wodę (obieg zamknięty wody). Ale; chylę czoło - wiesz lepiej... 5. Równie dobrze orientujesz się w powikłaniach zdrowotnych kosmonautów i astronautów powracających na Ziemię, a szczególnie Walerija Polakowa, który przebywał na orbicie zaledwie 14 miesięcy. Po powrocie nie mógł samodzielnie chodzić: zanik mięśni, osteoporoza, problemy z oddychaniem, układem limfatycznym i z sercem. Zaznaczmy, że Poliakow praktycznie cały czas ćwiczył, to by Sowietskij Czełowiek (czyli gniotsa, nie łamiotsa...), a do tego był... lekarzem.
6. Nawet nie chce mi się wymieniać rodzajów bardzo bolesnych śmierci, poczytaj sam, a jeśli nie potrafisz, niech poczyta ci siostra lub brat...
7. Kamyki rozrzucone miliony kilometrów od siebie tworzą "pasy planetoid"... Cóż, zważywszy na to, że odległość Księżyca od Ziemi, to zaledwie 9 długości równika Ziemi, czyli niecałe 400.000km, to zaiste "pas" ten wygląda raczej jak obłok, niemniej niebezpieczny jest nawet "pyłek" o średnicy 1cm, który jest w stanie uszkodzić statek, a ty masz na myśli odległości dzielące największe kamyki w takim pasie. Drobiazg poniżej 1000m średnicy to oczywiście jakieś paprochy, prawda?
8. Masz rację, w kosmosie awarie się nie zdarzają, nic się nie zużywa, nicze
@smuga50: cd
8. Masz rację, w kosmosie awarie się nie zdarzają, nic się nie zużywa, niczego nie trzeba naprawiać, bo to próżnia, a tam jak u twojej mamusi pod pierzynką. I co ci tam będą marudzić, że w cieniu temperatura spada prawie do zera bezwzględnego, a słoneczne promieniowanie nagrzewa przedmioty do ponad 300°C? Jakieś brednie...
Jedyną znaną nam ciemną materią, jest jak na razie głupota ludzka. I teraz nie wiemy (ty chyba tego także nie odkryjesz), czy jesteś tylko "niedouczonym" produktem obecnej edukacji, czy jakże "zajebiście-zajebistym" wioskowym głupkiem, ale za to (w bonusie) od urodzenia?
Nadal uważam, że ludzkość to pasożyt wszechświata. Pasożyt wysysa krew lub soki ze swojego żywiciela nie dając w zamian nic, a często jeszcze zatruwając żywiciela i nierzadko doprowadza do śmierci nosiciela. Później szuka innego - nowej ofiary, z którym zrobi dokładnie to samo, lub ginie nie znajdując nowego. Nazywam po prostu sprawy po imieniu. A ty co - łudzisz się, że twoja zajebistość ciebie i nas zbawi?
Twoje mrzonki o podróżach w kosmos do innych planet to łabędzi śpiew, to nawet nie kwestia przyszłości. To po prostu niemożliwe, bo zanim technika umożliwiłaby nam dotarcie do choćby krańca naszego układu, to zabraknie nam środków, paliw, żywych lub choćby zdrowych pasażerów.
W opcji oczywiście jest także to, że na Ziemi zapanuje islam, a wtedy w ogóle wrócimy do średniowiecza i będziemy paść kozy zamiast latać w kosmos.
Czy jestem pesymistą? Nie, raczej realistą. Twój optymizm natomiast graniczy z głupotą. Wiem, że wynalazki są często dziełem przypadku, ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć: podróże w czasie, wykorzystanie "czarnej energii" czy zaginanie czasoprzestrzeni do podróżowania, bo choć teoretycznie (tu: wg obliczeń) jest to możliwe, to nie mamy ani wiedzy, ani możliwości, ale przede wszystkim nie mamy dostępu do energii umożliwiającej nam realizację tychże.
Twój ostatni akapit brzmi jak przemówienie Gomółki: odkryliśmy nowe planety i będziemy odkrywać ich więcej, a nasza wydajność podniosła się o 5 coma 4% i będzie jeszcze wyższa, a w ogóle będzie nam tak zajebiście, że normalnie... wieczny i nieustający orgazm i impreza.
W twoim awatarze widzę Rambo? Wiesz, że te filmy o jego "przygodach" to tylko fikcja, a nie dokument z wojny w Wietnamie? Tak tylko pytam...
Ceny mieszkań spadna gdy tylko zlikwidujemy większość podatków przez co koszt budowy mieszkań będzie mniejszy.
Odpowiedzi co z tego? ludzie nigdy nie dotrą do sąsiedniego układu słonecznego, a podniecają się średnicą drogi mlecznej. zajmijcie się wypatrywaniem i unieszkodliwianiem planetoid i innego kosmicznego ramszu, bo jak uczy nas historia zagłada przyjdzie z kosmosu...
Odpowiedz@smuga50: a ja myslalem ze z Rosji
Odpowiedz@savage44: Ja to bardziej bałbym się muslimów niż Rosji...
Odpowiedz@savage44: mam na myśli globalne zagrożenie...
Odpowiedz@smuga50: Ekspert się znalazł, "sąsiedniego układu słonecznego" pfy. Poza tym planetoidy poruszają się po stałych orbitach, i prawie wszystkie pomiędzy Marsem a Jowiszem czyli w ch*j daleko. To nie jest tak że sobie jebitne kamienie latają tam i z powrotem żeby tylko trafić w ziemię. A cały inny "ramsz" wyjebuje od nas Jowisz i nic nam nie grozi.
Odpowiedz@xkenq: dinozaury też się nie przejmowały...
Odpowiedz@smuga50: Wiesz, fakty są takie że szansa na to że zostaniemy uderzeni przez jakiekolwiek ciało które nie spłonie w atmosferze jest śmiesznie mała. Dinozaury istniały miliony (jak nie setki milionów) lat. Dużo bardziej prawdopodobny jest rozbłysk gamma którego zauważyć nie można bo porusza się z prędkością światła, a jeżeli trafi w ziemię to pół planety spłonie a drugie pół umrze z głodu i promieniowania. Jedyny ratunek to lot do innych "układów słonecznych" (lolz). Poza tym nauka w kierunku lotów międzygwiezdnych mało różni się od obrony przed jakimiś ciałami niebieskimi. I tu i tu potrzeba nam napędu który dostarczy dużo, dużo więcej D-V przy dużo, dużo mniejszym zużyciu paliwa. Aaale to taki szczegół.
Odpowiedz@xkenq: Tylko, że planetoidy już w przeszłości uderzały w Ziemię z wiadomym skutkiem, a rozbłysk gamma jakoś do niej nie dotarł (a przynajmniej nic o tym nie świadczy). Więc statystycznie rzecz biorąc, nie masz racji, mądralo... A co do szukania innej, nowej Ziemi: nie każdy układ słoneczny ma planetę na której występują warunki pozwalające na zaszczepienie życia (grawitacja, temperatura, pory roku, tlen itd). Znalezienie takiej planety jest mniej prawdopodobne od trafienia 6 w lotto. Dodaj do tego równania: czas podróży, szkodliwy wpływ promieniowania kosmicznego na podróżujących, wpływ nieważkości na kości i układ mięśniowo-kardiologiczny, konieczność zabrania niewyobrażalnej ilości tlenu, paliwa, wody i żywności, możliwość uszkodzenia pojazdu przez mikrometeoryty (lub inny ramsz), czy chociażby wystąpienie zwykłej usterki technicznej, której nie uda się naprawić "osadnikom" w czasie podróży, problemy z lądowaniem, z miejscową fauną, florą, wirusami itd itp... Wynikiem równania jest nieprawdopodobnie niski współczynnik powodzenia takiej misji. Już widzę chętnych na udział w takim przedsięwzięciu, gdzie istnieje 0,0000000000000000000000000001% szansy dotarcia w całości na miejsce, gdy w perspektywie pozostałe 99,99999.... z ogonkiem % to bardzo bolesna śmierć, lub powolne męczarnie spowodowane chorobami, brakiem żywności, tlenu, a w końcu może także postradaniem zmysłów. No ale ty wiesz lepiej, bo obejrzałeś 7 razy wszystkie części Gwiezdnych Wojen, 4 razy Startreka, Obcego, Prometeusza, Wall-e i bógwico czego jeszcze się naoglądałeś i jakich głupot się naczytałeś. A teraz odpowiedz na moje ostatnie pytanie: jaką wartość będzie miał materiał genetyczny ludzi, roślin, zwierząt, gdyby jakimś cudem (założenie czysto teoretyczne) dotarliby do celu? Tak długie przebywanie w kosmosie MUSI zmienić DNA osadników, którzy na miejscu będą w którymś kolejnym setnym pokoleniu, bo za życia tych którzy wystartowali nie uda się dotrzeć na miejsce. Czy po tylu mutacjach, zmianach w psychice itd to dalej będą ludzie? Może więc lepiej skupić się na ratowaniu naszej planety, pozostawieniu przyszłym pokoleniom czegoś więcej niż zatrutych: ziemi, wody i powietrza, bez surowców naturalnych i bez ochrony przed oberwaniem "dużym" kamykiem, który definitywnie zakończy życie na Ziemi. A może lepiej, żeby coś pi@gnęło i Wszechświat pozbędzie się pasożyta jakim jest ludzkość, skoro zamiast dbać o naszą karmicielkę, zachowujemy się jak wirus, niszczący swojego nosiciela...
Odpowiedz@smuga50: Jeżeli istniałoby jakiekolwiek ciało które mogłoby w nas uderzyć, wykrylibyśmy je na długo wcześniej. Na tyle, by bez problemu można było zmienić jego trajektorię (nie zniszczyć, to niemożliwe). Dodatkowo budowany jest całkiem mocny teleskop który w ciągu, jak dobrze pamiętam, doby, będzie ciągle badał całe niebo, bo jest taki zajebisty szeroki i się obraca. Czas podróży może być śmiesznie mały przy odpowiedniej technologii, promieniowanie kosmiczne jakoś nie zabija ludzi na ISS. Mimo że oczywiście wiatr międzygwiezdny jest dużo mocniejszy od tego słonecznego, to budując więcej osłon, a na dodatek trzymając zapasy wody (i szczochów) która świetnie chroni przed promieniowaniem w ścianach, spokojnie dolecieliby bez zostania mutantami. Lol. Nie jest udowodnione by stan nieważkości jakkolwiek działał na organizm. Poza tym, nawet jeżeli to prawda, łatwo da się to zniwelować po prostu ćwicząc. Produkcja tlenu jest już możliwa, paliwo to własnie główny problem, ale przecież o to mi właśnie chodzi- by wynaleźć jakiś zajebisty napęd co będzie zapier*alał bez jakiejś dużej ilości paliwa. Np. na ciemną energię. Z wodą jest śmieszna sprawa bo jest to jeden z najczęstszych elementów wszechświata. Ze śmieciami kosmicznymi nie ma problemu. Kosmos to w miażdżącej większości nicość. Jak taki golas twojego pokroju słyszy "pas planetoid" to myśli sobie że to jest takie miejsce gdzie wszędzie, dosłownie wszędzie są latające kamienie. Nie. Dzieli je miliony kilometrów. Obecnie planując misje do Jowisza, czyli za pas planetoid, nawet nie bierze się pod uwagę możliwości kolizji. W kosmosie nie ma za bardzo co się psuć, tym bardziej na tyle by człowiek nie mógł tego naprawić. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie "bardzo bolesnej śmierci" w kosmosie. Tlen, jak już mówiłem, można samemu produkować. I to nie są jakieś jaja. Już w misji na Marsa będzie to konieczne. A czy, biorąc pod uwagę postęp na ziemi, za 100 pokoleń- czy to będą ci sami ludzie? Nie, nie będą. Ale z ciebie typowo nieambitny osobnik. Pewnie, lepiej się powstrzymywać przed zdobywaniem wszechświata bo trzeba dbać o swój latający kosmiczny pyłek. W ogóle to świetna samoocena. Kochasz bezosobowy wszechświat który na każdym kroku chce nas zabić, a siebie uważasz za pasożyta. Może powinniśmy wrócić do buszu? Do minusujących: naoglądali się filmów pseudodokumentalnych o śmiercionośnych kamykach, czarnych dziurach i innych obcych, przeznaczonych tak na prawdę dla zdebilałych amerykanów, to minusują bo przecież nie zgadza się to z ich wizją wszechświata. Na każdym kroku w historii ludzkości pojawiały się jednostki wybitne- "TO DA SIĘ ZROBIĆ" i zdebilali pesymiści czy inni ekolodzy- "STUJ DURNIU PRZECIERZ JESZCZE ZIEMIA WYBUHNIE HEHE" Jeszcze raz odnosząc się do tych twoich kosmicznych kamyków, i powtarzając co mówiłem- loty międzygwiezdne i obrona przed kamykami idą w parze. Ale ty tego nie rozumiesz. A, i na dodatek już wykryto wiele potencjalnych kandytatów na planetę do zamieszkania. A wykryjemy jeszcze więcej dzięki zbliżającemu się JWST który będzie normalnie widział zawartość atmosfery planet, taki będzie bajerancki.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 16 marca 2015 o 12:57
@smuga50: tez to mialem na mysli
Odpowiedz@xkenq: A w sumie to co tam, jeszcze cię domasakruję: Wymieranie ordowickie (jedno z największych w historii) spowodowane było najpewniej właśnie rozbłyskiem gamma. Możliwe też że 1300 lat temu w ziemię uderzył taki rozbłysk, na szczęście już dosyć słaby- nie spowodował wielkich szkód.
Odpowiedz@xkenq: To co piszesz to brednie jakiegoś gimnazjalisty i to niedouczonego. Czegoś ty się naoglądał/napił/naćpał? 1. Obecnie jesteśmy w stanie (mam na myśli ...my = wszystkie obserwatoria na Ziemi) obserwować mniej niż 0,2% nieba. Meteoryt czelabiński również nie został zauważony, ponieważ był... za mały - miał zaledwie 17m. Wiesz, że gdyby wszedł w atmosferę pod większym kątem, eksplodowałby sporo niżej nad ziemią i zniszczenia byłyby nieporównywalnie większe? Wiesz, że gdyby miał średnicę około 200m również nie zostałby zauważony, a jedyna różnica jest taka, że nie eksplodowałby w atmosferze, ale dotarłby do powierzchni Ziemi? Zapytaj mamy, co może 200m kamyk uderzający w ziemi z prędkością 19km/s (to jakieś 64.000km/h ? 200m meteor to pyłek w kosmosie i prawdopodobnie również nie zostanie wykryty na czas... 2. Aby zmienić trajektorię takiego meteoru lub planetoidy, trzeba: a) zauważyć go na tyle wcześnie, aby zdążyć zareagować, a jak wiadomo... zresztą patrz p.1. b) mieć czas i sprzęt aby go przechwycić i zmienić trajektorię na tyle, aby minął Ziemię w bezpiecznej odległości i najlepiej nie wrócił (skierować go na trajektorię pozwalającą opuścić nasz układ słoneczny, w ostateczności skierować na kolizyjną ze: Słońcem, Jowiszem, Saturnem...). Z tego co wiem, nie mamy floty pojazdów zdolnych do przechwytywania i "przesuwania" takich obiektów, no ale może ty wiesz coś więcej? c) pojazdy zdolne do takich "wyczynów", musiałyby być rozmieszczone w znacznej odległości od Ziemi, z odpowiednim zapasem paliwa, o mocy umożliwiającej zmianę trajektorii potencjalnie niebezpiecznych obiektów, żeby to nie wyglądało jak dmuchanie na lecący w twoim kierunku pocisk z magnum... Jak rozumiem, masz już plany takiego pojazdu, a być może już pierwsze prototypy złożyłeś w swoim garażu czy piwnicy? (błagam - napisz, że masz!), d) posiadać niezawodną i dalekosiężną łączność z tymi pojazdami, oby móc je odpowiednio wcześnie zaprogramować do przechwycenia. Pojazdy musiałyby mieć pewną autonomiczność działania, gdyż na tak dużych odległościach łączność radiowa me opóźnienia... e)... i wiele innych podobnych, które w tej chwili nawet mi nie przychodzą do głowy... 2. Podaj jakiś link lub więcej informacji na temat tego teleskopu, który ma być aż tak "zajebisty"... Z tego co wiem, jest coś w fazie wyznaczania teoretycznych założeń, co taki teleskop miałby mieć, ale bardzo daleko do rozpoczęcia budowy tegoż. No i na pewno nie całe niebo z przyczyn oczywistych. 3. Oczywiście posiadasz już choćby teoretyczne założenia do budowy super-hiper-ultra wydajnych silników o których wspomniałeś, a jeśli nie ty, to chociaż twój brat (ostatecznie tata)?. 4. Oczywiście, taka misja zostanie uratowana przy pomocy moczu, chociaż ten raczej będzie przetwarzany ponownie na wodę (obieg zamknięty wody). Ale; chylę czoło - wiesz lepiej... 5. Równie dobrze orientujesz się w powikłaniach zdrowotnych kosmonautów i astronautów powracających na Ziemię, a szczególnie Walerija Polakowa, który przebywał na orbicie zaledwie 14 miesięcy. Po powrocie nie mógł samodzielnie chodzić: zanik mięśni, osteoporoza, problemy z oddychaniem, układem limfatycznym i z sercem. Zaznaczmy, że Poliakow praktycznie cały czas ćwiczył, to by Sowietskij Czełowiek (czyli gniotsa, nie łamiotsa...), a do tego był... lekarzem. 6. Nawet nie chce mi się wymieniać rodzajów bardzo bolesnych śmierci, poczytaj sam, a jeśli nie potrafisz, niech poczyta ci siostra lub brat... 7. Kamyki rozrzucone miliony kilometrów od siebie tworzą "pasy planetoid"... Cóż, zważywszy na to, że odległość Księżyca od Ziemi, to zaledwie 9 długości równika Ziemi, czyli niecałe 400.000km, to zaiste "pas" ten wygląda raczej jak obłok, niemniej niebezpieczny jest nawet "pyłek" o średnicy 1cm, który jest w stanie uszkodzić statek, a ty masz na myśli odległości dzielące największe kamyki w takim pasie. Drobiazg poniżej 1000m średnicy to oczywiście jakieś paprochy, prawda? 8. Masz rację, w kosmosie awarie się nie zdarzają, nic się nie zużywa, nicze
Odpowiedz@smuga50: cd 8. Masz rację, w kosmosie awarie się nie zdarzają, nic się nie zużywa, niczego nie trzeba naprawiać, bo to próżnia, a tam jak u twojej mamusi pod pierzynką. I co ci tam będą marudzić, że w cieniu temperatura spada prawie do zera bezwzględnego, a słoneczne promieniowanie nagrzewa przedmioty do ponad 300°C? Jakieś brednie... Jedyną znaną nam ciemną materią, jest jak na razie głupota ludzka. I teraz nie wiemy (ty chyba tego także nie odkryjesz), czy jesteś tylko "niedouczonym" produktem obecnej edukacji, czy jakże "zajebiście-zajebistym" wioskowym głupkiem, ale za to (w bonusie) od urodzenia? Nadal uważam, że ludzkość to pasożyt wszechświata. Pasożyt wysysa krew lub soki ze swojego żywiciela nie dając w zamian nic, a często jeszcze zatruwając żywiciela i nierzadko doprowadza do śmierci nosiciela. Później szuka innego - nowej ofiary, z którym zrobi dokładnie to samo, lub ginie nie znajdując nowego. Nazywam po prostu sprawy po imieniu. A ty co - łudzisz się, że twoja zajebistość ciebie i nas zbawi? Twoje mrzonki o podróżach w kosmos do innych planet to łabędzi śpiew, to nawet nie kwestia przyszłości. To po prostu niemożliwe, bo zanim technika umożliwiłaby nam dotarcie do choćby krańca naszego układu, to zabraknie nam środków, paliw, żywych lub choćby zdrowych pasażerów. W opcji oczywiście jest także to, że na Ziemi zapanuje islam, a wtedy w ogóle wrócimy do średniowiecza i będziemy paść kozy zamiast latać w kosmos. Czy jestem pesymistą? Nie, raczej realistą. Twój optymizm natomiast graniczy z głupotą. Wiem, że wynalazki są często dziełem przypadku, ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć: podróże w czasie, wykorzystanie "czarnej energii" czy zaginanie czasoprzestrzeni do podróżowania, bo choć teoretycznie (tu: wg obliczeń) jest to możliwe, to nie mamy ani wiedzy, ani możliwości, ale przede wszystkim nie mamy dostępu do energii umożliwiającej nam realizację tychże. Twój ostatni akapit brzmi jak przemówienie Gomółki: odkryliśmy nowe planety i będziemy odkrywać ich więcej, a nasza wydajność podniosła się o 5 coma 4% i będzie jeszcze wyższa, a w ogóle będzie nam tak zajebiście, że normalnie... wieczny i nieustający orgazm i impreza. W twoim awatarze widzę Rambo? Wiesz, że te filmy o jego "przygodach" to tylko fikcja, a nie dokument z wojny w Wietnamie? Tak tylko pytam...
Odpowiedzniezły tekst muszę przyznać :)
Odpowiedz