Dawno temu, gdzieś w połowie lat 90tych na jakiejś rodzinnej imprezie mój chrzestny grał z innym moim wujkiem w szachy wódką. Położyli na stole w kuchni ceratę w jakieś pstrokate kwadraty, mieli 2 rodzaje kieliszków i trochę fikuśnych szklanek- wystarczyło podzielić i rozlać. Kieliszki były pionkami- te na stópce były "białymi" te bez "czarnymi". Różne szklanki do drinków z powtykanymi palemkami i obwiązane wstążeczkami robiły za laufry, wieże i konie a królowymi były 2 szklanki kuchenne, jedna dla odróżnienia w koszyczku. I we wszystkim tym bylo polane do pełna czyściochy. Oczywiście kto zbił figurę ten wypijał ją i zdejmował pusty kielon z planszy. A królami były 2 półlitrówki wódki. Oczywiście w tych okolicznościach żaden z graczy nie silił się na wyrafinowane taktyki tylko od razu poszła ofensywa i cios za cios. Nie dotrwali więc do mata ale chrzestny został uznany za moralnego zwycięzcę bo drugi wujek po zbiciu i wypiciu mu drugiej wieży poddał partię zsuwając się z krzesła... Widziałem tylko przygotowania do gry bo potem rodzice kazali mi, szczylowi wtedy, iść spać i się nie plątać (jakby się dało zasnąć przy imprezowym hałasie...) ale choć minęło 20 lat to ciotka tego drugiego wujka jak przy jakiejś okazji za bardzo jej zdaniem daje w palnik złorzeczy mu: "co? Nosi cię? W szachy chcesz grać?"
Pora na morał: szachy to gra szlachetna czyli jednak nawet z nadmiarem alkoholu da się bawić kulturalnie.
-Tylko tknij moją królową to wysadzę ci obie wieże
OdpowiedzDawno temu, gdzieś w połowie lat 90tych na jakiejś rodzinnej imprezie mój chrzestny grał z innym moim wujkiem w szachy wódką. Położyli na stole w kuchni ceratę w jakieś pstrokate kwadraty, mieli 2 rodzaje kieliszków i trochę fikuśnych szklanek- wystarczyło podzielić i rozlać. Kieliszki były pionkami- te na stópce były "białymi" te bez "czarnymi". Różne szklanki do drinków z powtykanymi palemkami i obwiązane wstążeczkami robiły za laufry, wieże i konie a królowymi były 2 szklanki kuchenne, jedna dla odróżnienia w koszyczku. I we wszystkim tym bylo polane do pełna czyściochy. Oczywiście kto zbił figurę ten wypijał ją i zdejmował pusty kielon z planszy. A królami były 2 półlitrówki wódki. Oczywiście w tych okolicznościach żaden z graczy nie silił się na wyrafinowane taktyki tylko od razu poszła ofensywa i cios za cios. Nie dotrwali więc do mata ale chrzestny został uznany za moralnego zwycięzcę bo drugi wujek po zbiciu i wypiciu mu drugiej wieży poddał partię zsuwając się z krzesła... Widziałem tylko przygotowania do gry bo potem rodzice kazali mi, szczylowi wtedy, iść spać i się nie plątać (jakby się dało zasnąć przy imprezowym hałasie...) ale choć minęło 20 lat to ciotka tego drugiego wujka jak przy jakiejś okazji za bardzo jej zdaniem daje w palnik złorzeczy mu: "co? Nosi cię? W szachy chcesz grać?" Pora na morał: szachy to gra szlachetna czyli jednak nawet z nadmiarem alkoholu da się bawić kulturalnie.
OdpowiedzZ damy dla odróżnienia wyjmujemy zawleczkę
Odpowiedz