miny ppiech MAJĄ URYWAĆ JAJA I KOŃCZYNY więc komentarz jest trochę niezgodny z prawdą. Za to jesli trafisz na radziecką minę ppanc to rzeczywiście; one mają gdzieś czy trafią na człowieka czy na czołg, za to wysadzą w powietrze obu.
Wróćmy do rzeczywistości, kto ma minę jakąkolwiek w mieszkaniu na dywanie? Dla mnie klocek lego był bolesnym koszmarem z dzieciństwa, jednak po tym jak w nocy wstałem na siku i wdepnąłem (bosą stopą) w sraczkę i rzygi mojego kota (poszło mu z dwururki bo zeżarł pół kilo wołowiny nieopatrznie zostawionej przeze mnie w kuchni, chyba jak bekał to mu zwieracz pod ogonem puszczał) to już wiem, że chyba lepiej deptać klocki lego, czy cokolwiek innego.
@CoJaPaczacz:
Sorki, dawno mnie nie było. Nie podchodź matematycznie licząc odległość od pyszczka do odbytu kota. Jeśli on z obu dziur bryznął z rozpryskiem, nawet stopa chinki-geiszy spokojnie zaliczyłaby duala ;)
@Bravo512:
Rozumiem, ale masz łatwiej, rzygać po przeczytaniu komentarza a rzygać po wdepnięciu w to mokro ciepło zimno lepkie coś to co innego, uwierz :)
@OrdynarnyOrdynansOrdynata:
Dlaczego tak się zamykać na kota. Pies też może się zesr*ć, tarantula wyjść z terrarium, rybki rozbić akwarium i zalać mieszkanie. Kwestia kalkulacji zysków i strat :)
Co ta młodzież ma z tymi lego? Nigdy nie byli na plaży obok lasu iglastego?
Szyszka, to jest dopiero rozpierdzielator. Czasami jak nimi nasypało to trzeba było skakać jakby się szło do kibla, a nie do wody. A klocka lego to lubię nawet czasami nadepnąć, poprawia krążenie :)
Po minie nie umrzesz. Większość min lądowych jest robiona w taki sposób, że wyrwie ci np. nogę do kolana i wyrzuci w powietrze na dwa metry, ale i tak przeżyjesz. Ranny żołnierz jest znacznie większym problemem niż martwy, ponieważ trzeba po niego wejść na pole minowe, a później targać go i jego ekwipunek przez następne kilka kilometrów.
miny ppiech MAJĄ URYWAĆ JAJA I KOŃCZYNY więc komentarz jest trochę niezgodny z prawdą. Za to jesli trafisz na radziecką minę ppanc to rzeczywiście; one mają gdzieś czy trafią na człowieka czy na czołg, za to wysadzą w powietrze obu.
OdpowiedzPowiem tak, komentarz Kokoszki dupy nie urywa.
OdpowiedzNogi tym bardziej.
OdpowiedzWróćmy do rzeczywistości, kto ma minę jakąkolwiek w mieszkaniu na dywanie? Dla mnie klocek lego był bolesnym koszmarem z dzieciństwa, jednak po tym jak w nocy wstałem na siku i wdepnąłem (bosą stopą) w sraczkę i rzygi mojego kota (poszło mu z dwururki bo zeżarł pół kilo wołowiny nieopatrznie zostawionej przeze mnie w kuchni, chyba jak bekał to mu zwieracz pod ogonem puszczał) to już wiem, że chyba lepiej deptać klocki lego, czy cokolwiek innego.
Odpowiedz@gimp77: A jeszcze lepiej nie mieć kota.
Odpowiedz@gimp77: Chciałem to skomentować, ale nie dam rady, chyba zaraz też bębę rzygał... Może tylko nie na dywan..
Odpowiedz@gimp77: albo masz małego (krótkiego) kota, albo bardzo dużą stopę, że tak wdepnąłeś w obie niespodzianki jednocześnie ;)
Odpowiedz@CoJaPaczacz: Sorki, dawno mnie nie było. Nie podchodź matematycznie licząc odległość od pyszczka do odbytu kota. Jeśli on z obu dziur bryznął z rozpryskiem, nawet stopa chinki-geiszy spokojnie zaliczyłaby duala ;)
Odpowiedz@Bravo512: Rozumiem, ale masz łatwiej, rzygać po przeczytaniu komentarza a rzygać po wdepnięciu w to mokro ciepło zimno lepkie coś to co innego, uwierz :)
Odpowiedz@OrdynarnyOrdynansOrdynata: Dlaczego tak się zamykać na kota. Pies też może się zesr*ć, tarantula wyjść z terrarium, rybki rozbić akwarium i zalać mieszkanie. Kwestia kalkulacji zysków i strat :)
OdpowiedzCo ta młodzież ma z tymi lego? Nigdy nie byli na plaży obok lasu iglastego? Szyszka, to jest dopiero rozpierdzielator. Czasami jak nimi nasypało to trzeba było skakać jakby się szło do kibla, a nie do wody. A klocka lego to lubię nawet czasami nadepnąć, poprawia krążenie :)
OdpowiedzByło mina przeciwpiechotna.
OdpowiedzZależy jaka to mina. Bo mina sama w sobie miała kaleczyć wroga, a nie go zabijać.
OdpowiedzWdepnąłem w klocek lego nie raz i to nie boli, sprawdzę jak to jest z tą miną i dam znać jutro :D
OdpowiedzPo minie nie umrzesz. Większość min lądowych jest robiona w taki sposób, że wyrwie ci np. nogę do kolana i wyrzuci w powietrze na dwa metry, ale i tak przeżyjesz. Ranny żołnierz jest znacznie większym problemem niż martwy, ponieważ trzeba po niego wejść na pole minowe, a później targać go i jego ekwipunek przez następne kilka kilometrów.
Odpowiedz