Znajomy z Wrocławia w podobny sposób chciał uzyskać zgodę na ścięcie drzewa trafionego przez piorun. Drzewo obumarło, groziło przewróceniem na pobliskie parkingi. Ogólnie pismo/wniosek kumpla wędrował po urzędach i departamentach przekazywany coraz to dalej i dalej aż miał więcej pieczątek niż treści (2 razy do niego wrócił). Skończyło się na tym, że po 3 latach drzewo odżyło i już nie wymaga ścięcia. Co się dzieje z wnioskiem? Albo zaginął albo gdzieś krąży by pewnie został zwrócony jako spóźniony.
@Bravo512: Przypomniałem sobie opowiadanie "Kanał Blaumilcha" autorstwa kogoś kto się zwał Ephraim Kishon. Ogólnie jakiś czubek (chyba nawet z psychiatryka uciekł) nagle zaczął kopać na środku ulicy i nikt z tym nic nie zrobił ponieważ w urzędzie po departamentach szukano kto wydał zezwolenie na roboty drogowe oraz kto je nadzoruje. Ogólnie większość opowiadania skupia się na urzędzie. Skończyło się tym, że dokopał się do morza i całe miasto zalało.
@zerco: zdawało mi się, że w przypadku uszkodzenia przez czynniki naturalne i groźbie dalszych zniszczeń nie trzeba załatwiać zezwoleń, tylko jak się ktoś przyczepi przedstawić sytuację itp... Tak przynajmniej było jak sąsiad potrzebował zburzyć stary budynek stojący na placu... (poczekał aż burza uszkodzi dach itp., potem przystąpił na spokojnie do demontażu - nie chciało mu się załatwiać formalności związanych z wyburzeniem, a tak nie musiał)
Klasyczny ping-pong, jak u mnie w pracy :) Tłumaczę: Człowieku, nie zawracaj gitary i chwyć się sam za kosiarkę.
Odpowiedz@Zawszeczujny: a jak mieszkaniec w końcu sam skosi, to okaże się że niszczy zieleń należącą do miasta
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lipca 2016 o 19:03
@lucy_k: Albo trzech instytucji jednocześnie :)
Odpowiedzwątpię żeby takie urzędy porozumiewały się w ten sposób.. jeśli w ogóle się porozumiewają
Odpowiedz@Morit: Ma rację, to z Aszdziennika, fejkowe.
OdpowiedzZnajomy z Wrocławia w podobny sposób chciał uzyskać zgodę na ścięcie drzewa trafionego przez piorun. Drzewo obumarło, groziło przewróceniem na pobliskie parkingi. Ogólnie pismo/wniosek kumpla wędrował po urzędach i departamentach przekazywany coraz to dalej i dalej aż miał więcej pieczątek niż treści (2 razy do niego wrócił). Skończyło się na tym, że po 3 latach drzewo odżyło i już nie wymaga ścięcia. Co się dzieje z wnioskiem? Albo zaginął albo gdzieś krąży by pewnie został zwrócony jako spóźniony.
Odpowiedz@zerco: Chciałem to jakoś skomentować, ale do głowy przychodzi mi tylko słowo: "Polska...".
Odpowiedz@zerco: skoro odżyło, to pewnie niedługo pozwolą je ściąć
Odpowiedz@Bravo512: Przypomniałem sobie opowiadanie "Kanał Blaumilcha" autorstwa kogoś kto się zwał Ephraim Kishon. Ogólnie jakiś czubek (chyba nawet z psychiatryka uciekł) nagle zaczął kopać na środku ulicy i nikt z tym nic nie zrobił ponieważ w urzędzie po departamentach szukano kto wydał zezwolenie na roboty drogowe oraz kto je nadzoruje. Ogólnie większość opowiadania skupia się na urzędzie. Skończyło się tym, że dokopał się do morza i całe miasto zalało.
Odpowiedz@zerco: zdawało mi się, że w przypadku uszkodzenia przez czynniki naturalne i groźbie dalszych zniszczeń nie trzeba załatwiać zezwoleń, tylko jak się ktoś przyczepi przedstawić sytuację itp... Tak przynajmniej było jak sąsiad potrzebował zburzyć stary budynek stojący na placu... (poczekał aż burza uszkodzi dach itp., potem przystąpił na spokojnie do demontażu - nie chciało mu się załatwiać formalności związanych z wyburzeniem, a tak nie musiał)
OdpowiedzI tych można nazwać dopiero prawdziwymi mistrzami :)! Tylko oni tak na poważnie...
OdpowiedzZupełnie jak przy kradzieży dowodu. Policja, Urząd Miasta i Filia odsyłali mnie do siebie wzajemnie.
Odpowiedz@Dawid_M: a ty dalej nie wiedziałeś, komu by go można opchnąć...
Odpowiedzping-pong, bo ping-pong, ale dzisiaj zaczęli coś tam ogarniać :D
Odpowiedz