Nie wiem,czy na mistrzach jest tylko upośledzona gimbaza, a admin głąb wrzuca to na główną, ale można być jednocześnie drem hab. i prof. nadzw. Pójdziecie na studia (czego wam nie życzę) to się dowiecie jak to wygląda w praktyce
Nie wiem czy jesteś totalnym ignorantem czy tylko uposledzonym trollem, ale tutaj chodzi o to, że stępień nie jest i nie był dr hab. a tym bardziej prof. Zwyczajnym co sugeruje wpis. A tak chciano go przedstawić
@Akord: Widzę, że nie zalapales, że stępień tak naprawdę nie ma habilitacji i nie jest profesorem... sprawdźcie sobie, polecam wrócić na studia bo czytanie ze zrozumieniem widzę leży i kwiczy, tak jak kultura
@Fishka: Nah, doktorów habilitowanych - samodzielnych pracowników naukowych - często nazywa się kurtuazyjnie profesorami: nawet, gdy nie są profesorami nadzwyczajnymi.
Jak jednak sucharhunter podpowiada, pan, o którym mowa nie ma nawet habilitacji.
@Kajothegreat:
Istnieją szkoły średnie, gdzie kurtuazyjnie każdego z nauczycieli nazywa się profesorem. Cóż to jednak wnosi do tematu?
Z pewnością w relacjach na uczelni prof. Uczelni Łazarskiego (mgr) Jerzy Stępień jest nazywany profesorem.
@Fishka: Nie mam pojęcia, o co ci chodzi. Wyobraź sobie grono akademickie uniwersytetu Bolońskiego... Dyskutują sobie panowie, czy nadać komuś doktorat albo habilitację, czy nie... Jeden pan mówi do drugiego - doktora habilitowanego-kierownika katedry - "Panie profesorze!" Tak, to jest zwyczajna praktyka :).
Tytuł profesora zwyczajnego jest nadawany z nominacji prezydenta. To znaczy: nie jest to już tytuł naukowy za konkretne osiągnięcia naukowe, a już potwierdzenie autorytetu (nie pisze się pracy profesorskiej, a habilitacyjną).
O profesorze Ratzingerze mówiło się raczej: "papież" albo "Benedykt XVI". Czy to ujmuje jego nadzwyczajnej pracy naukowej (a nazywany jest w środowiskach "jedynym prawdziwym intelektualistą na tronie Piotrowym")?
@Kajothegreat:
No dobra, nabazgrałeś trochę tekstu, ale która jego część odnosi się do mojej wypowiedzi? Już przymknę oko na to, że powinna całość, ale wskaż chociaż krótki fragment. :D
@Kajothegreat:
Wystarczyło zapytać, zamiast zbędnie produkować czczy słowotok.
Istnieją sytuacje, gdzie należy schować kurtuazję do kieszeni i tytułować ludzi odpowiednio do zdobytych przez nich stopni i tytułów. Gdyby wydawnictwo wydało publikację autorstwa prof. Uczelni Łazarskiego (mgr) Jerzeego Stępnia, to nie można go nazwać profesorem, bo nim nie jest.
Z kolei kiedy chcemy wskazać na autorytet naukowca w danej dziedzinie, nazwiemy go doktorem nauk prawnych, jeśli nim jest, bo nazwanie go profesorem nauk prawnych będzie kłamstwem.
Ponadto istnieje różnica między zwróceniem się do doktora słowami: "Panie profesorze", a napisanie przed jego nazwiskiem skrótu "prof.", który jednoznacznie wskazuje na tytuł naukowy.
@Fishka: Przecież na studiach mówi się "po tytule" panie magistrze, panie doktorze, panie profesorze. W żadnym razie nie mówi się "panie profesorze" do kogoś o tytule mgr, dr, czy dr hab.
Podobnie jak Kajo nie rozumiem o co Ci właściwie chodzi.
@sucharhunter: Dzięki za zwrócenie uwagi, sprawdziłem w internecie i faktycznie masz rację. :)
@Bravo512:
W skrócie dla Ciebie: chodzi o to, by profesorów nazywać ich faktycznymi stopniami i tytułami naukowymi, bo przenikanie kurtuazji poza jej pierwotne funkcje jest złe. I tłumaczenie, iż "przecież kurtuazyjnie można go nazwać profesorem, chociaż jest tylko magistrem" w przypadku m. in. artykułów medialnych jest błędne. :P
@Fishka: Po pierwsze: publikacje naukowe zwykle wydaje się pod imieniem i nazwiskiem, nie tytułem i nazwiskiem.
Po drugie: magistrów nie nazywa się profesorami. Magistrom daleko do doktorów habilitowanych :). Z kolei profesor to już tytuł, jeszcze raz przypomnę, nadawany zewnętrznie - toteż i doktorów habilitowanych zwykło nazywać się profesorami w gronie akademickim, nie zwyczajnymi doktorami.
Odpowiedz
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
9 sierpnia 2016 o 17:09
@Kajothegreat:
Powtórzę - istnieją szkoły średnie, zwłaszcza te określające się jako szkoły renomowane oraz z tradycjami - w których wszyscy nauczyciele są nazywani profesorami. Z grzeczności i tradycji. Napisz im krytyczny list, wskazując, iż przecież daleko im do choćby doktorów habilitowanych. :D
A możesz wskazać jakieś wiarygodne źródło na to, iż doktorów nazywa się doktorami, a po habilitacji są oni automatycznie nazywani profesorami, nawet nie piastując stanowiska profesora?
@Fishka: Cholera, nic, a nic nie jestem w stanie ciebie zrozumieć - przede wszystkim cel twoich postów jest jakby dla mnie zakryty :). Odnoszę wrażenie, że piszesz jedynie po to, by mieć się z kim kłócić. Pokój więc z tobą: jest dokładnie tak, jak myślisz, że jest!
@Akord: Z tego, co wiem, tytułowanie profesora nadzwyczajnego "profesorem" nie powinno wychodzić poza uczelnię, na której dostał taką funkcję. Tutaj jest informacja poza uczelniana, bo ogólnokrajowa. Część pracowników akademickich (w tym wykładowców), zwłaszcza na kierunkach technicznych gani lub wyśmiewa za nazywanie ich "profesorem" i przypomina, że studia to już nie liceum. Wymogi na "prawdziwego" profesora i sposób nabycia tego tytułu są zdecydowanie bardzo elitarne.
@przemko:
Można wiedzieć, skąd informacja, iż na sam tytuł dr. hab. można używać lub używa się sformułowania 'profesor'? Aby poprawnie używać sformułowania 'profesor' należy zostać profesorem. Nie ma innej drogi. :D
@przemko: Można być też profesorem nadzwyczajnym, wtedy na dobrą sprawę nie trzeba nawet magistra jak prof. Bartoszewski. Land niemiecki który dał mu profesurę później po protestach ją odebrał, to w Polsce nie przeszkadzało PWN w jedenej ze swych książek dać mu habilitacje.
@kieniek: Tytuł Bartoszewskiego również jest tytułem grzecznościowym. Cóż, wykładał w KULu i gdzieś w Niemczech historię najnowszą, której sam był częścią: a to znaczy - i ekspertem. Kiedyś - na początku XX wieku - ktoś, kto był kierownikiem katedry, z automatu stawał się profesorem (można było zostać profesorem bez doktoratu). Dokładnie ta sama tradycja nadała Bartoszewskiemu zwyczajowy tytuł.
@Kajothegreat: Dam tu dobry przykład: Ludwig Wittgenstein nie miał ani doktoratu, ani habilitacji, a wykładał na Oxfordzie: i to jako wielka figura - na zaproszenie samego Russelia.
Nie wiem,czy na mistrzach jest tylko upośledzona gimbaza, a admin głąb wrzuca to na główną, ale można być jednocześnie drem hab. i prof. nadzw. Pójdziecie na studia (czego wam nie życzę) to się dowiecie jak to wygląda w praktyce
Odpowiedz@Akord: Jasne, że można, ale istnieją określone zasady zapisu tytułów naukowych oraz stanowisk. Uważałbyś na tych swoich studiach, to byś wiedział. :D
OdpowiedzNie wiem czy jesteś totalnym ignorantem czy tylko uposledzonym trollem, ale tutaj chodzi o to, że stępień nie jest i nie był dr hab. a tym bardziej prof. Zwyczajnym co sugeruje wpis. A tak chciano go przedstawić
Odpowiedz@Akord: Widzę, że nie zalapales, że stępień tak naprawdę nie ma habilitacji i nie jest profesorem... sprawdźcie sobie, polecam wrócić na studia bo czytanie ze zrozumieniem widzę leży i kwiczy, tak jak kultura
Odpowiedz@Fishka: Nah, doktorów habilitowanych - samodzielnych pracowników naukowych - często nazywa się kurtuazyjnie profesorami: nawet, gdy nie są profesorami nadzwyczajnymi. Jak jednak sucharhunter podpowiada, pan, o którym mowa nie ma nawet habilitacji.
Odpowiedz@Kajothegreat: Istnieją szkoły średnie, gdzie kurtuazyjnie każdego z nauczycieli nazywa się profesorem. Cóż to jednak wnosi do tematu? Z pewnością w relacjach na uczelni prof. Uczelni Łazarskiego (mgr) Jerzy Stępień jest nazywany profesorem.
Odpowiedz@Fishka: Nie mam pojęcia, o co ci chodzi. Wyobraź sobie grono akademickie uniwersytetu Bolońskiego... Dyskutują sobie panowie, czy nadać komuś doktorat albo habilitację, czy nie... Jeden pan mówi do drugiego - doktora habilitowanego-kierownika katedry - "Panie profesorze!" Tak, to jest zwyczajna praktyka :). Tytuł profesora zwyczajnego jest nadawany z nominacji prezydenta. To znaczy: nie jest to już tytuł naukowy za konkretne osiągnięcia naukowe, a już potwierdzenie autorytetu (nie pisze się pracy profesorskiej, a habilitacyjną). O profesorze Ratzingerze mówiło się raczej: "papież" albo "Benedykt XVI". Czy to ujmuje jego nadzwyczajnej pracy naukowej (a nazywany jest w środowiskach "jedynym prawdziwym intelektualistą na tronie Piotrowym")?
Odpowiedz@Kajothegreat: No dobra, nabazgrałeś trochę tekstu, ale która jego część odnosi się do mojej wypowiedzi? Już przymknę oko na to, że powinna całość, ale wskaż chociaż krótki fragment. :D
Odpowiedz@Fishka: No, nie gniewaj się na mnie: już na samym wstępie postu zaznaczyłem, że nie rozumiem, o co ci chodzi :).
Odpowiedz@Kajothegreat: Wystarczyło zapytać, zamiast zbędnie produkować czczy słowotok. Istnieją sytuacje, gdzie należy schować kurtuazję do kieszeni i tytułować ludzi odpowiednio do zdobytych przez nich stopni i tytułów. Gdyby wydawnictwo wydało publikację autorstwa prof. Uczelni Łazarskiego (mgr) Jerzeego Stępnia, to nie można go nazwać profesorem, bo nim nie jest. Z kolei kiedy chcemy wskazać na autorytet naukowca w danej dziedzinie, nazwiemy go doktorem nauk prawnych, jeśli nim jest, bo nazwanie go profesorem nauk prawnych będzie kłamstwem. Ponadto istnieje różnica między zwróceniem się do doktora słowami: "Panie profesorze", a napisanie przed jego nazwiskiem skrótu "prof.", który jednoznacznie wskazuje na tytuł naukowy.
Odpowiedz@Fishka: Przecież na studiach mówi się "po tytule" panie magistrze, panie doktorze, panie profesorze. W żadnym razie nie mówi się "panie profesorze" do kogoś o tytule mgr, dr, czy dr hab. Podobnie jak Kajo nie rozumiem o co Ci właściwie chodzi. @sucharhunter: Dzięki za zwrócenie uwagi, sprawdziłem w internecie i faktycznie masz rację. :)
Odpowiedz@Bravo512: W skrócie dla Ciebie: chodzi o to, by profesorów nazywać ich faktycznymi stopniami i tytułami naukowymi, bo przenikanie kurtuazji poza jej pierwotne funkcje jest złe. I tłumaczenie, iż "przecież kurtuazyjnie można go nazwać profesorem, chociaż jest tylko magistrem" w przypadku m. in. artykułów medialnych jest błędne. :P
Odpowiedz@Fishka: Po pierwsze: publikacje naukowe zwykle wydaje się pod imieniem i nazwiskiem, nie tytułem i nazwiskiem. Po drugie: magistrów nie nazywa się profesorami. Magistrom daleko do doktorów habilitowanych :). Z kolei profesor to już tytuł, jeszcze raz przypomnę, nadawany zewnętrznie - toteż i doktorów habilitowanych zwykło nazywać się profesorami w gronie akademickim, nie zwyczajnymi doktorami.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 sierpnia 2016 o 17:09
@Kajothegreat: Powtórzę - istnieją szkoły średnie, zwłaszcza te określające się jako szkoły renomowane oraz z tradycjami - w których wszyscy nauczyciele są nazywani profesorami. Z grzeczności i tradycji. Napisz im krytyczny list, wskazując, iż przecież daleko im do choćby doktorów habilitowanych. :D A możesz wskazać jakieś wiarygodne źródło na to, iż doktorów nazywa się doktorami, a po habilitacji są oni automatycznie nazywani profesorami, nawet nie piastując stanowiska profesora?
Odpowiedz@Fishka: Cholera, nic, a nic nie jestem w stanie ciebie zrozumieć - przede wszystkim cel twoich postów jest jakby dla mnie zakryty :). Odnoszę wrażenie, że piszesz jedynie po to, by mieć się z kim kłócić. Pokój więc z tobą: jest dokładnie tak, jak myślisz, że jest!
Odpowiedz@Akord: Z tego, co wiem, tytułowanie profesora nadzwyczajnego "profesorem" nie powinno wychodzić poza uczelnię, na której dostał taką funkcję. Tutaj jest informacja poza uczelniana, bo ogólnokrajowa. Część pracowników akademickich (w tym wykładowców), zwłaszcza na kierunkach technicznych gani lub wyśmiewa za nazywanie ich "profesorem" i przypomina, że studia to już nie liceum. Wymogi na "prawdziwego" profesora i sposób nabycia tego tytułu są zdecydowanie bardzo elitarne.
OdpowiedzProfesor jest Doktorem Habilitowanym. Można używać przemiennie prof. z dr hab. Na sam tytuł dr hab. używa się sformułowania prof.
Odpowiedz@przemko: Można wiedzieć, skąd informacja, iż na sam tytuł dr. hab. można używać lub używa się sformułowania 'profesor'? Aby poprawnie używać sformułowania 'profesor' należy zostać profesorem. Nie ma innej drogi. :D
Odpowiedz@przemko: Można być też profesorem nadzwyczajnym, wtedy na dobrą sprawę nie trzeba nawet magistra jak prof. Bartoszewski. Land niemiecki który dał mu profesurę później po protestach ją odebrał, to w Polsce nie przeszkadzało PWN w jedenej ze swych książek dać mu habilitacje.
Odpowiedz@kieniek: Tytuł Bartoszewskiego również jest tytułem grzecznościowym. Cóż, wykładał w KULu i gdzieś w Niemczech historię najnowszą, której sam był częścią: a to znaczy - i ekspertem. Kiedyś - na początku XX wieku - ktoś, kto był kierownikiem katedry, z automatu stawał się profesorem (można było zostać profesorem bez doktoratu). Dokładnie ta sama tradycja nadała Bartoszewskiemu zwyczajowy tytuł.
Odpowiedz@Kajothegreat: Dam tu dobry przykład: Ludwig Wittgenstein nie miał ani doktoratu, ani habilitacji, a wykładał na Oxfordzie: i to jako wielka figura - na zaproszenie samego Russelia.
OdpowiedzStępień to zastępcą komendanta był o ile dobrze pamiętam.
Odpowiedz