I tak dobrze, że poszła do weterynarza.
Kilka lat temu trafiło mi się w górach spotkać grupę harcerską. Jedna harcerka opowiadała, jak to w dzieciństwie miała królika miniaturkę. I fajnie, tylko coś się temu królikowi przylepiło do futerka, jakaś guma do żucia czy coś, od strony brzucha. Harcerka - która jeszcze wtedy nie była harcerką - postanowiła mu to odlepić. Królik wyrywał się, piszczał - no, nic, myśli harcerka, pewnie kilka włosów mu też pociągnęłam, to trochę boli. Przystopowała, gdy pojawiła się krew. Dopiero wtedy ruszyła do weterynarza. Weterynarz uświadomił ją, że mało nie wykastrowała królika. Gołymi rękoma...
Następnego dnia żaden kolega nie chciał koło tej harcerki siedzieć przy śniadaniu ;-)
każdy pies kocha swojego pana...
OdpowiedzI tak dobrze, że poszła do weterynarza. Kilka lat temu trafiło mi się w górach spotkać grupę harcerską. Jedna harcerka opowiadała, jak to w dzieciństwie miała królika miniaturkę. I fajnie, tylko coś się temu królikowi przylepiło do futerka, jakaś guma do żucia czy coś, od strony brzucha. Harcerka - która jeszcze wtedy nie była harcerką - postanowiła mu to odlepić. Królik wyrywał się, piszczał - no, nic, myśli harcerka, pewnie kilka włosów mu też pociągnęłam, to trochę boli. Przystopowała, gdy pojawiła się krew. Dopiero wtedy ruszyła do weterynarza. Weterynarz uświadomił ją, że mało nie wykastrowała królika. Gołymi rękoma... Następnego dnia żaden kolega nie chciał koło tej harcerki siedzieć przy śniadaniu ;-)
OdpowiedzNo i pewnie była niezłą suczką :P
Odpowiedz