Pamiętam jak szedłem do pracy w miejscu gdzie było kilka bloków dokoła. W tym dniu akurat trochę zaspałem więc z językiem na brodzie pędziłem żeby się nie spóźnić. I na mojej drodze stanął kot. Okrągły jak piłka do koszykówki. Patrzył na mnie i miauczał a ja w wolnym tłumaczeniu zrozumiałem "daj no kierowniku 2 zł na whiskasa". Najzwyczajniej w świecie zrobiło mi się go szkoda, a raczej jej bo spore rozmiary brzucha wskazywały na zaawansowaną kotociąże. Poleciałem więc do sklepu,kupiłem saszetkę Whiskasa, i widząc jak kot się tym zajada z taką radością, miałem gdzieś czy się spóźnie do pracy,ten widok szczęśliwego,nakarmionego kota był warty wszystkiego. Aż nagle zza pleców wyłoniła się starsza pani i rechocze mi za uchem "hihihi burek znowu kogoś nabrał". Ja nie wiedząc o co chodzi,zapytałem czy ten kot jest bezdomny, usłyszałem w odpowiedzi,że mieszka w jednym z bloków i jest karmiony przez lokatorów także z pozostałych bloków. Okazało się,że ten włochaty,gruby sku*wiel, to nie była ona tylko on, brzuch nie był ciążowy tylko z żarcia, a ja stałem się kolejną ofiarą,która nabrała się na to "głodowe miauczenie". Burek jak się okazało zjadł tego dnia z moich rąk już siódme śniadanie. Czaicie to k*rwa? Ja przez cały miesiąc nie miałem tylu śniadań co ta przebiegła siarść jednego dnia.Menelstwo wśród kotów się szerzy, nie dajcie się nabrać.
U mnie w mieście odbywa się swoisty wyścig zbrojeń, jeśli chodzi o sposoby żebrania. Kiedy gołębie nauczyły się kuśtykać a koty żałośnie miauczeć żeby dostać żarcie, cyganie nie mieli wyjścia i zaczęli udawać że nie mają nóg, szlochają i jęczą żałośnie, mamrocząc coś co przypomina inkantację do wezwania Cthulhu, Nyarlahothepa albo innego Dagona.
U mnie w okolicy jest kocur inwalida, w sumie najgrubszy jakiego tutaj widziałem. Skubany wydaje się też mieć trochę latek. Kuleje na przednią łapę. Jak jest głodny to przychodzi pod sklep siedzieć, bez żebrania (miauczenia).
Pamiętam jak szedłem do pracy w miejscu gdzie było kilka bloków dokoła. W tym dniu akurat trochę zaspałem więc z językiem na brodzie pędziłem żeby się nie spóźnić. I na mojej drodze stanął kot. Okrągły jak piłka do koszykówki. Patrzył na mnie i miauczał a ja w wolnym tłumaczeniu zrozumiałem "daj no kierowniku 2 zł na whiskasa". Najzwyczajniej w świecie zrobiło mi się go szkoda, a raczej jej bo spore rozmiary brzucha wskazywały na zaawansowaną kotociąże. Poleciałem więc do sklepu,kupiłem saszetkę Whiskasa, i widząc jak kot się tym zajada z taką radością, miałem gdzieś czy się spóźnie do pracy,ten widok szczęśliwego,nakarmionego kota był warty wszystkiego. Aż nagle zza pleców wyłoniła się starsza pani i rechocze mi za uchem "hihihi burek znowu kogoś nabrał". Ja nie wiedząc o co chodzi,zapytałem czy ten kot jest bezdomny, usłyszałem w odpowiedzi,że mieszka w jednym z bloków i jest karmiony przez lokatorów także z pozostałych bloków. Okazało się,że ten włochaty,gruby sku*wiel, to nie była ona tylko on, brzuch nie był ciążowy tylko z żarcia, a ja stałem się kolejną ofiarą,która nabrała się na to "głodowe miauczenie". Burek jak się okazało zjadł tego dnia z moich rąk już siódme śniadanie. Czaicie to k*rwa? Ja przez cały miesiąc nie miałem tylu śniadań co ta przebiegła siarść jednego dnia.Menelstwo wśród kotów się szerzy, nie dajcie się nabrać.
OdpowiedzU mnie w mieście odbywa się swoisty wyścig zbrojeń, jeśli chodzi o sposoby żebrania. Kiedy gołębie nauczyły się kuśtykać a koty żałośnie miauczeć żeby dostać żarcie, cyganie nie mieli wyjścia i zaczęli udawać że nie mają nóg, szlochają i jęczą żałośnie, mamrocząc coś co przypomina inkantację do wezwania Cthulhu, Nyarlahothepa albo innego Dagona.
OdpowiedzHEJ! znowu ktoś mnie dodał na mistrzów :)
OdpowiedzCiszej, bo studenci podłapią
OdpowiedzU mnie w okolicy jest kocur inwalida, w sumie najgrubszy jakiego tutaj widziałem. Skubany wydaje się też mieć trochę latek. Kuleje na przednią łapę. Jak jest głodny to przychodzi pod sklep siedzieć, bez żebrania (miauczenia).
Odpowiedz