Nie rozumiem tej całej otoczki i legendy wokół czegoś, co Amerykanie zdecydowali się nazwać friendzone. Jeśli źle mu jako kolega panny, to niech zerwie z nią kontakt, a jeśli chce czegoś więcej, to niech wyraźniej da jej to do zrozumienia albo powie wprost. Nie to żebym był mistrzem uwodzenia albo "dawania do zrozumienia", ale taki stan rzeczy jest żałosny.
Z drugiej strony panna jak widzi, że koleś coś się ślini, to może go wziąć na rozmowę, albo zasugerować, że nic z tego nie będzie, a nie widłami go ściągać z powrotem "do friendzone" i mieć z tego niezły ubaw. Swoją drogą, gdyby ludzie bardziej dojrzale do siebie podchodzili, nie byłoby takich modeli, pojęć, archetypów.
Było miliony razy. Spadówa.
OdpowiedzNie rozumiem tej całej otoczki i legendy wokół czegoś, co Amerykanie zdecydowali się nazwać friendzone. Jeśli źle mu jako kolega panny, to niech zerwie z nią kontakt, a jeśli chce czegoś więcej, to niech wyraźniej da jej to do zrozumienia albo powie wprost. Nie to żebym był mistrzem uwodzenia albo "dawania do zrozumienia", ale taki stan rzeczy jest żałosny. Z drugiej strony panna jak widzi, że koleś coś się ślini, to może go wziąć na rozmowę, albo zasugerować, że nic z tego nie będzie, a nie widłami go ściągać z powrotem "do friendzone" i mieć z tego niezły ubaw. Swoją drogą, gdyby ludzie bardziej dojrzale do siebie podchodzili, nie byłoby takich modeli, pojęć, archetypów.
Odpowiedz