Znam ten ból. Emeryt przy stoisku mięsnym to horror. Mendzi taka/taki pół godziny, kwęka, nosem kręci, wybiera, przebiera, maca, wącha, degustuje, zwraca, ekspedientkę wysyła po nową szynkę na zaplecze, bo ta już pokrojona "śjakaś taka nietaka" a na koniec i tak bierze tylko 10 deko "sopockiej" po 12 zł za kilo. Szczęście jak się tylko taka/taki jedna trafiła. Pracowałem na Żoliborzu, gdzie jest emeryckie zagłębie. Każde wyjście do pobliskiego sklepu po śniadanie, na przerwie, to była gehenna, właśnie przez takie stare, upierdliwe ramole. Od tej pory nie znoszę staruchów.
Skradzione z piekielnych.
OdpowiedzZnam ten ból. Emeryt przy stoisku mięsnym to horror. Mendzi taka/taki pół godziny, kwęka, nosem kręci, wybiera, przebiera, maca, wącha, degustuje, zwraca, ekspedientkę wysyła po nową szynkę na zaplecze, bo ta już pokrojona "śjakaś taka nietaka" a na koniec i tak bierze tylko 10 deko "sopockiej" po 12 zł za kilo. Szczęście jak się tylko taka/taki jedna trafiła. Pracowałem na Żoliborzu, gdzie jest emeryckie zagłębie. Każde wyjście do pobliskiego sklepu po śniadanie, na przerwie, to była gehenna, właśnie przez takie stare, upierdliwe ramole. Od tej pory nie znoszę staruchów.
Odpowiedz