@BongMan: Jeden pies, głównie ci chodzi o to, że przepłacają, bo według Ciebie iPhone'y nie są tyle warte za ile je sprzedają. Ale jednak ludzie kupują. Bo wartość jest w pewnym stopniu subiektywna, czyli towar faktycznie jest warty tyle za ile ktoś zechce go kupić, bo tyle jest warty DLA TEGO KOGOŚ. Czyli twoi "gimnazjalni znawcy ekonomii" mają rację.
@BongMan: Widzę argument na poziomie. Żadnych kontrprzykładów ani nic. To ja jeszcze zacytuję pewien komentarz, który na ten temat przeczytałem o tym stwierdzeniu: "Po doprecyzowaniu wychodzi ze zdania tautologia, więc nie ma co się z nią kłócić, ani o nią walczyć".
Inaczej to też można ująć, że rynek weryfikuje wartość towaru. Apple wycenia nowe iPhone'y na 3 000 zł i skoro ludzie kupują, to znaczy, że rynek zweryfikował cenę i nowy iPhone faktycznie jest wart 3 000 zł. Jakby prawie nikt nie kupował, to by w końcu spuścili ceny do np. 2 000 zł i rynek by znowu weryfikował, czy iPhone jest wart 2 000 zł.
Inna sprawa to licytacje, gdzie dosłownie klient decyduje o wartości towaru na podstawie tego ile jest gotów za towar dać.
@jedyny360: jezu, kolejny gimnazjalny ekonomista. Zwykle z wami nie gadam bo to grochem o ścianę, ale jak już zaczęliśmy to coś ci rozrysuje, postaram się żebyś zrozumiał. W dużym uproszczeniu.
Wartość towaru = koszt materiałów + koszt produkcji.
Cena sprzedazy = wartość towaru + koszt dystrybucji + zysk producenta + zysk dystrybutora + zysk finalnego sprzedawcy.
WARTOŚĆ TOWARU =/= CENA SPRZEDAŻY.
Gimboekonomiści w swoich fekalnych mądrościach zapominają o rzeczach oczywistych i mylą pojęcia.
@BongMan: No, można było tak od razu. Dziękuję. Czyli posługując się nomenklaturą ekonomiczną, cena towaru zależy od tego za ile ktoś chce go kupić. Dla przeciętnego człowieka brzmi tak samo ¯\_(ツ)_/¯.
@BongMan: Chociaż z tej definicji wartości wynika, że produkt, za którego produkcję producent przepłacił jest wart więcej niż ten sam produkt, który powstał taniej. Dziura, którą ktoś wykopał, zakopał i znów odkopał jest warta więcej niż dziura raz wykopana. Deska dębowa z drewna sprowadzanego z Kanady jest wart więcej niż ta sama deska z rodzimego dębu. Cholera, może te wersalki były sprowadzone z Australii to cena za wynajem jest uzasadniona. Tylko kto ci teraz kupi produkt za który przepłaciłeś?
z tego co rozumiem to jest cena za całe mieszkanie gdzie są 3 pokoje ?:-)
OdpowiedzJak by nie było wersalek, to też można by było się turlać od ściany od ściany :)
OdpowiedzNo cóż ;) jak to mówią gimnazjalni znawcy ekonomii, towar jest wart tyle ile ktoś chce za niego zapłacić.
Odpowiedz@BongMan: Powiedział ten co uważa kupujących produkty Apple'a za idiotów.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 września 2017 o 16:40
@jedyny360: tylko srajfony. Innych produktów Apple nie znam (w sensie nie miałem, nie używałem), więc się na ich temat nie wypowiadam.
Odpowiedz@BongMan: Jeden pies, głównie ci chodzi o to, że przepłacają, bo według Ciebie iPhone'y nie są tyle warte za ile je sprzedają. Ale jednak ludzie kupują. Bo wartość jest w pewnym stopniu subiektywna, czyli towar faktycznie jest warty tyle za ile ktoś zechce go kupić, bo tyle jest warty DLA TEGO KOGOŚ. Czyli twoi "gimnazjalni znawcy ekonomii" mają rację.
Odpowiedz@jedyny360: gówno mają, nie rację.
Odpowiedz@BongMan: Widzę argument na poziomie. Żadnych kontrprzykładów ani nic. To ja jeszcze zacytuję pewien komentarz, który na ten temat przeczytałem o tym stwierdzeniu: "Po doprecyzowaniu wychodzi ze zdania tautologia, więc nie ma co się z nią kłócić, ani o nią walczyć". Inaczej to też można ująć, że rynek weryfikuje wartość towaru. Apple wycenia nowe iPhone'y na 3 000 zł i skoro ludzie kupują, to znaczy, że rynek zweryfikował cenę i nowy iPhone faktycznie jest wart 3 000 zł. Jakby prawie nikt nie kupował, to by w końcu spuścili ceny do np. 2 000 zł i rynek by znowu weryfikował, czy iPhone jest wart 2 000 zł. Inna sprawa to licytacje, gdzie dosłownie klient decyduje o wartości towaru na podstawie tego ile jest gotów za towar dać.
Odpowiedz@jedyny360: jezu, kolejny gimnazjalny ekonomista. Zwykle z wami nie gadam bo to grochem o ścianę, ale jak już zaczęliśmy to coś ci rozrysuje, postaram się żebyś zrozumiał. W dużym uproszczeniu. Wartość towaru = koszt materiałów + koszt produkcji. Cena sprzedazy = wartość towaru + koszt dystrybucji + zysk producenta + zysk dystrybutora + zysk finalnego sprzedawcy. WARTOŚĆ TOWARU =/= CENA SPRZEDAŻY. Gimboekonomiści w swoich fekalnych mądrościach zapominają o rzeczach oczywistych i mylą pojęcia.
Odpowiedz@BongMan: No, można było tak od razu. Dziękuję. Czyli posługując się nomenklaturą ekonomiczną, cena towaru zależy od tego za ile ktoś chce go kupić. Dla przeciętnego człowieka brzmi tak samo ¯\_(ツ)_/¯.
Odpowiedz@BongMan: Chociaż z tej definicji wartości wynika, że produkt, za którego produkcję producent przepłacił jest wart więcej niż ten sam produkt, który powstał taniej. Dziura, którą ktoś wykopał, zakopał i znów odkopał jest warta więcej niż dziura raz wykopana. Deska dębowa z drewna sprowadzanego z Kanady jest wart więcej niż ta sama deska z rodzimego dębu. Cholera, może te wersalki były sprowadzone z Australii to cena za wynajem jest uzasadniona. Tylko kto ci teraz kupi produkt za który przepłaciłeś?
Odpowiedzhaha, ale frajer z wynajmującego, na kanapach mogą spać po dwie osoby, i mieć półdarmo!
Odpowiedz