Sraty-taty, prawo to jedno, a praktyka - drugie.
Pracowałam w takiej cwaniackiej firmie, oczywiście na umowę zlecenie. Ktoś firmę zgłosił do PiP-u. Przyszła kontrola, zbierali zeznania pracowników, których akurat zastali. Według 'pana inspektora' sprawa nadawała się do sądu pracy - o zmianę statusu zatrudnienia z umowy zlecenie na umowę o pracę - i mieliśmy ją z marszu wygrać, bo:
pracowaliśmy w pełnym wymiarze godzin
musieliśmy się stawiać w miejscu pracy o określonych porach (a nie np. pracować z domu)
praca polegała na stałym wypełnianiu obowiązków, a nie na wykonaniu konkretnego zlecenia
byliśmy kontrolowani w czasie pracy
- a powyższe warunki odpowiadają zatrudnieniu na umowę o pracę, a nie zlecenie.
No i co? I nic - jakimś cudem postępowanie umorzono. Tylko pracowników, którzy zeznawali, zwolniono, a na ich miejsce przyjęto studentów, rencistów i emerytów. Tak się ma prawna teoria do praktyki.
@richie117: U mnie w firmie to kontrole są zapowiedziane:)
Zawsze przed wizytą PiP, Sanepidu czy jakiejkolwiek innej kontroli firma wie o tym wcześniej.
I dzień wcześniej mamy przestać pracować i zacząć sprzątać, wietrzyć (żeby zmniejszyć stężenie szkodliwych substancji), etc.
Chociaż tyle że u nas nikogo nie zwolnią bo firma nie wyrabia się ze zleceniami, nie ma kto pracować i przynajmniej póki co nikogo nie wywalą.
@Grajcz: uprzedzenie o kontroli to jedno, ale jest jeszcze inna sprawa. Duże firmy spokojnie dają umowę o pracę. A polski właściciel już niezbyt chętnie. Bo i po co? Załóżmy, że nawet coś ta kontrola wyłapie. Koleś ma w garażu 5-6 aut po kilkaset tysiecy za sztuke, kilka mieszkan i ogolnie zyje jak krol. Co to na takiego rzucic kilka czy kilkadziesiat tysiecy lapowki? Na niego to jak mandat zaplacic a spokoj ma na dluzszy czas. Z kolei dla takiego urzednika to spory zastrzyk gotowki - oni tez milionow nie zarabiaja. Z kolei malych firm nikt sie nie czepia, bo sa male.
@Aberrant: Mam znajomą. Nie wiem, gdzie dokładnie pracuje, ale zajmuje się m.in. sprawami poszkodowanych pracowników. Od niej się dowiedziałem, że jak inspekcja pracy nałoży karę na pracodawcę np. za niewypłacanie pensji w terminie, to zapłacenie tej kary jest dla pracodawcy i tak bardziej opłacalne niż przestrzeganie prawa pracy. Tak że no... czy kary, czy łapówki - i tak nie poprawia to sytuacji pracowników :/
Sraty-taty, prawo to jedno, a praktyka - drugie. Pracowałam w takiej cwaniackiej firmie, oczywiście na umowę zlecenie. Ktoś firmę zgłosił do PiP-u. Przyszła kontrola, zbierali zeznania pracowników, których akurat zastali. Według 'pana inspektora' sprawa nadawała się do sądu pracy - o zmianę statusu zatrudnienia z umowy zlecenie na umowę o pracę - i mieliśmy ją z marszu wygrać, bo: pracowaliśmy w pełnym wymiarze godzin musieliśmy się stawiać w miejscu pracy o określonych porach (a nie np. pracować z domu) praca polegała na stałym wypełnianiu obowiązków, a nie na wykonaniu konkretnego zlecenia byliśmy kontrolowani w czasie pracy - a powyższe warunki odpowiadają zatrudnieniu na umowę o pracę, a nie zlecenie. No i co? I nic - jakimś cudem postępowanie umorzono. Tylko pracowników, którzy zeznawali, zwolniono, a na ich miejsce przyjęto studentów, rencistów i emerytów. Tak się ma prawna teoria do praktyki.
Odpowiedz@richie117: Bo tak jest że na wojnie giną tylko zwykli szeregowi ;/
Odpowiedz@richie117: U mnie w firmie to kontrole są zapowiedziane:) Zawsze przed wizytą PiP, Sanepidu czy jakiejkolwiek innej kontroli firma wie o tym wcześniej. I dzień wcześniej mamy przestać pracować i zacząć sprzątać, wietrzyć (żeby zmniejszyć stężenie szkodliwych substancji), etc. Chociaż tyle że u nas nikogo nie zwolnią bo firma nie wyrabia się ze zleceniami, nie ma kto pracować i przynajmniej póki co nikogo nie wywalą.
Odpowiedz@Grajcz: uprzedzenie o kontroli to jedno, ale jest jeszcze inna sprawa. Duże firmy spokojnie dają umowę o pracę. A polski właściciel już niezbyt chętnie. Bo i po co? Załóżmy, że nawet coś ta kontrola wyłapie. Koleś ma w garażu 5-6 aut po kilkaset tysiecy za sztuke, kilka mieszkan i ogolnie zyje jak krol. Co to na takiego rzucic kilka czy kilkadziesiat tysiecy lapowki? Na niego to jak mandat zaplacic a spokoj ma na dluzszy czas. Z kolei dla takiego urzednika to spory zastrzyk gotowki - oni tez milionow nie zarabiaja. Z kolei malych firm nikt sie nie czepia, bo sa male.
Odpowiedz@Aberrant: Mam znajomą. Nie wiem, gdzie dokładnie pracuje, ale zajmuje się m.in. sprawami poszkodowanych pracowników. Od niej się dowiedziałem, że jak inspekcja pracy nałoży karę na pracodawcę np. za niewypłacanie pensji w terminie, to zapłacenie tej kary jest dla pracodawcy i tak bardziej opłacalne niż przestrzeganie prawa pracy. Tak że no... czy kary, czy łapówki - i tak nie poprawia to sytuacji pracowników :/
OdpowiedzCV prosimy przesyłać na adres: lawstudentgaycrossfit@gmail.com
Odpowiedz