@afrokosmita:
1. Przyłączył się do strajku głodowego.
2. Oszczędność czasu na przygotowywanie i spożywanie posiłków.
3. Zaoszczędzony czas przeznaczasz na pisanie postów w Internecie.
:)
Straszna jest nagonka na tych ludzi, ze wszyscy widza tylko postulat o zwiekszeniu ich plac, nic to ze jest ostatni a inne sa wazniejsze. Tego nikt nie widzi
@Zlociutki: Nikt też nie widzi, że inne postulaty pośrednio też będą kosztować.
Lub może właśnie widzą i dlatego sprowadzają cały protest do pieniędzy, bo o to ostatecznie chodzi.
Odpowiedz
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
13 października 2017 o 22:54
35. To nie Patryk Vega twierdzi, tylko to powszechnie znany fakt. Pan lekarz nam próbuje wmówić, że praktyka, która istnieje od zawsze i we wszystkich branżach (promowanie produktów przez wykonawcę, w zamian za korzyści) w jednej, jedynej branży medycznej nie istnieje, bo niby branża medyczna jest inna, kryształowa, czysta, etyczna i nastawiona na pomoc ludziom, a nie na zysk? Hahahahaha, bitch please.
@BongMan Jedyne co pan lekarz próbuje "wmówić" to, że koncerny nie opłacają wakacje wszystkim i że to stwierdzenie to generalizacja.
Udowodnij, że to nieprawda
Odpowiedz
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
13 października 2017 o 12:26
Zapomniał o:
1. Zastanawiasz się kim chcesz zostać
2. Myślisz o medycynie
3. Sprawdzasz jak wyglądają realia - okazuje się, że jest zapiernicz i wyzysk
4. Idziesz na studia medyczne
5. Jesteś w szoku, bo okazuje się, że jest zapiernicz i wyzysk.
@NobbyNobbs:
5. Jedziesz do Niemiec i czekasz aż sytuacja chociaż trochę się poprawi
6. Tak samo robi dwie trzecie twoich kolegów
7. Mijają lata
8. Ktoś się wkuwia i nie chce wyjeżdżać. Zaczyna protest
9. Rząd się zastanawia skąd ten nagły kryzys
@nasturcja: to niech jadą. A my ściągnijmy lekarzy z Białorusi, Ukrainy i Rosji. Gdyby magistrzy filozofii zrobili protest jak im ciężko z pracą mimo, że są po studiach to wszyscy by ich śmiechem zabili.
@NobbyNobbs: niestety ci z Białorusi, Ukrainy i Rosji również wyjeżdżają do Niemiec. Jeżeli nie będziemy im płacić więcej niż zarobią u siebie to po co niby mieliby tu przyjeżdżać? Jak i tak muszą wyjeżdżać to raczej my nie jesteśmy ich miejscem docelowym. I zostaniemy w czarnej *****. A tak naprawdę już w niej jesteśmy. I gdzie są ci nasi lekarze ze wschodu? Bo jakoś ich nie widać.
@NobbyNobbs: 6. 90% studentów medycyny nie zastanawiało się, "kim chcę zostać". Są albo synami lekarzy, albo wymarzyło sobie ten zawód jeszcze lata temu.
Bo, wbrew tym wszystkim wyobrażeniom, utyskiwaniom, naprawdę spora część lekarzy zwyczajnie swój fach kocha.
@Kajothegreat: a co mnie obchodzi kto jest czyim synem albo co kocha? Jak ktoś lubi w nosie dłubać to też mu się należy za to kasa "bo on to kocha"? To, że ktoś nie zastanowił się nad swoją przyszłością tylko poszedł w ślady ojca to jego problem.
@nasturcja: nie zostaniemy, prywatne kliniki nadal będą działać. A kierując się swoim doświadczeniem śmiało mogę stwierdzić, że leczenie prywatne jest znacznie tańsze niż to z NFZ. A przez 10 lat jeździłem od lekarza do lekarza więc jakieś tam doświadczenie w tej kwestii mam.
@NobbyNobbs: czyli uważasz, że kryzys w publicznej służbie zdrowie naprawi jej likwidacja? W takim razie możesz rozstrzelać wszystkich staruszków których już teraz ledwo stać na leki. Będą się mniej męczyć. I życzę powodzenia na starość obyś tylko raka nie dostał. Bo coś mi się zdaje, że może cię nie być na niego stać.
@NobbyNobbs: Ty jesteś... Głupi zwyczajnie. Ja ci mówię, jakie są motywacje większości przyszłych lekarzy, w odpowiedzi na twoje kalekie analizy, a ty mi wyjeżdżasz z "co mnie to obchodzi". Umiesz ty czytać?
Nie zmienia to jednak faktu, że zdecydowana większość lekarzy zarabia przynajmniej dwukrotność średniej krajowej [na to trzeba jednak trochę zapracować], część ma finansowane wakacje ze środków firm farmaceutycznych (np. diabetolodzy), do tego część ma także pracę, która ich pasjonuje. I, tak, należy im się: i ze względu na czas, jaki poświęcili na studia, i ze względu na czas, jaki poświęcają pracy.
Odpowiedz
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
13 października 2017 o 16:00
@NobbyNobbs: Każdy zawód jest ciężki, jest zapiernicz i wyzysk... architekci, prawnicy, konstruktorzy... te punkty można idealnie dopasować, a jakoś nikt z nich nie protestuje
@Kajothegreat: a ty bardzo źle wychowany sprawa między tobą a twoimi rodzicami. To im płać skoro się należy. A połowę tego płać studentom filozofii bo też stracili czas na studia.
@nasturcja: po 10 latach męczarni z tymi konowałami odstawiłem kule do szafy. Przez 10 lat truli mnie lekami na chorobę, której nie mam. Dwie prywatne wizyty, miesiąc terapii lekowej i znów mogę chodzić. Na prawdę oczekujesz ode mnie współczucia dla tych miernot?
@NobbyNobbs: Jeżeli być może sądzisz, że sprywatyzowanie całej służby zdrowia gwarantuje poprawę sytuacji, to weź i zapoznaj się z tym, jak wygląda sektor weterynarii...
Tam wszystko jest prywatne i jakoś nie jest tanio, a bardzo rzadko kiedy trafia się lekarz 'z prawdziwego zdarzenia': z wiedzą, doświadczeniem i sumieniem - żeby przejmować się losem zwierzaka i portfelem właściciela.
I pomyśl, że tutaj chodzi o zwierzęta! Ludzie bywają gotowi wydać tysiące na leczenie, bo wet obiecał im, że pupilek wyzdrowieje/pożyje kilka lat dłużej - i większość wetów wykorzystuje to niemiłosiernie. A co by było, gdyby chodziło o ludzi?! Tu dopiero byłoby pole do popisu dla chciwych konowałów, bo przecież zdrowie - nasze własne i naszych bliskich - jest warte każdych pieniędzy.
@NobbyNobbs: Ja widzę inne wyjście - za niekompetencję i olewanie pacjentów powinno się odbierać prawo do wykonywania zawodu.
Prywatyzacja na dłuższą metę nic by nie zmieniła. Teraz prywatnie jest lepiej, bo inaczej nikt by nie chodził prywatnie i nie płacił. Ale jeśli prywaciarze mieliby monopol, byłoby tak samo źle, jak teraz na NFZ...
Czemu ktoś to specjalnie 'podwiesza'? Przeglądam dziś mistrzów trzeci raz i non stop ta wstawka jest na pierwszej stronie (na 2-3 pozycji), a inne normalnie schodzą na drugą/trzecią stronę.
Zabawne bo pewnie większość pracujących młodych ludzi w tym kraju mogłoby się podpisać pod prawie wszystkimi punktami.
Marne zarobki, praca po godzinach, wysypianie się raz na miesiąc (a jak ktoś pracuje i studiuje zaocznie to raczej raz na pół roku), wieczna bieda w miejscu pracy (kupowanie wniosków urlopowych w punktach ksero to norma), patrzenie z zazdrością na kolegów z branży którzy wyjechali za granicę, praca po kilkanaście godzin dziennie nawet będąc chorym bo "nie ma kto robić"...
To w tym kraju norma dla młodych ludzi w prawie każdym zawodzie, różnica jest taka że oni nie mogą sobie strajkować bo z miejsca wylecą z pracy, no chyba że chcą głodować to okej.
Nie jestem przeciwnikiem lekarzy ani ich postulatów ale niestety - nie są pępkiem świata, wszyscy muszą zapieprzać.
@Grajcz: Problem w tym, że my jesteśmy od nich zależni w większym stopniu niż oni od nas bo oni mogą wyjechać a my wszyscy zostaniemy z tym bajzlem. To nie jest tak, że problem dopiero co się pojawił problem narastał przez lata i teraz dalsze ignorowanie go jest samobójstwem dla kraju.
@nasturcja: To samo dotyczy każdej prawie każdej grupy zawodowej - każdy jest może wyjechać i każdy jest potrzebny.
Lekarz wydaje się wyjątkowy bo ma bezpośredni wpływ na życie...ale jakby nie było elektryków, budowlańców, inżynierów to lekarzowi zostanie stetoskop.
Każdy pracujący dokłada swoją cegiełkę do tego że to państwo w ogóle funkcjonuje.
Ale nikt nie panikuje że nam wszyscy energetycy z kraju uciekną i zostaniemy bez prądu.
Lekarze po prostu mają znacznie większe oczekiwania od innych grup zawodowych - coś jak prawnicy.
Zawód prestiżowy więc się każdemu studentowi wydaje że ten zawód to raj na ziemi.
Natomiast większość inżynierów jest świadoma tego że żeby do czegoś dojść to trzeba czasu i ciężkiej pracy, co prawda za granicą mieliby łatwiej ale idąc na swoje studia nie oczekiwali że z miejsca dostaną pracę marzeń i to sprawia że mocniej stąpają po ziemi i nie uciekają za granicę.
Osobiście rozumiem ludzi którzy po prostu wolą łatwiejsze, lepsze życie.
Prawem każdego człowieka jest wolność wyboru i chęć dążenia do szczęścia, pytanie tylko dlaczego wszyscy się na to składamy finansując studia?
Ja jestem albo za likwidacją darmowych studiów albo za obowiązkowym odpracowanie studiów w kraju.
Ktoś powie - likwidacja darmowych studiów ograniczy rozwój ludzi ubogich, może pozbawić nas geniuszy czy wybitnych talentów.
Tylko co nam z tych geniuszy i talentów gdy zwieją po studiach za granicę?
@Grajcz: Niestety problem polega na tym że elektryków, budowlańców, inżynierów nie brakuje w takim stopniu. A polska służba zdrowia osiągnęła już taki poziom że nawet jak się minister zgodzi na 6.8% od następnego roku to i tak może paść trupem. W mniejszych miastach są oddziały gdzie jest 2-4 lekarzy na 30-50 pacjentów, pracują np. po 24h na zmianę we dwóch przez cały miesiąc, albo 3 dni cięgiem. I ciągle ubywa. A, że się tak wyrażę, dwóch budowlańców mostu nie zbuduje. W tym momencie już ginie po kilkanaście tysięcy ludzi rocznie przez błędy medyczne, a będzie ginąć więcej. I będziecie się musieli składać więcej, bo poumierają Wasi rodzice a później Wy. I radziłbym protestować razem z rezydentami bo to bardziej tak po prawdzie w Waszym interesie bardziej niż w naszym jest zwiększenie nakładów na służbę zdrowia. A podwyżki to nawet mam w dupie, bo i tak nie mam kiedy tego hajsu wydać, ale sam nie będę zapie*dalał.
@Grajcz: jakbyśmy mieli tak straszne braki elektryków, budowlańców i inżynierów jakie już mamy braki w lekarzach to byśmy zaczęli panikować. Studia prawnicze są do lekarskich podobne tylko w tym, że też są długie i trudne ale powiedzmy sobie szczerze. Lekarzy nam bardziej potrzeba. Szczególnie teraz. I dlatego chociaż inżynierowie też uciekają nie boli nas to aż tak. Bo zostaje ich wystarczająca ilość. Lekarzy nie zostaje wystarczająca ilość i próba zrobienia ich studiów płatnymi na pewno tego nie naprawi. Bo nikt przy zdrowych zmysłach nie pójdzie na studia których nie będzie miał jak spłacić. A jak rozumiem nie chcesz żeby zarabiali więcej chcesz żeby z tego czego nie mają jeszcze spłacali kredyt.
* Jak to jest być w Polsce lekarzem z kilkunasto-/kilkudziesięcioletnim stażem
25)Przyjmujesz 20 pacjentów na NFZ w 30 minut, po czym udajesz się do swojej prywatnej praktyki i zarabiasz kokosy.
@„Kulfon”: ... bo tych 20 pacjentów może liczyć tylko na taką bylejakość w leczeniu na NFZ, i to po odczekaniu miesięcy w kolejce.
Z dobrym NFZ, leczenie prywatne nie byłoby potrzebne.
@bukimi: Problem w tym, że nigdy nie będzie dobrego NFZ, bo każdy kto się dorwie do koryta, chce się tylko sam dorobić, a nie mądrze zarządzać.
Akurat przypadek sąsiadki przypomniał mi o tym, że wprowadzenie ogólnopolskiego Funduszu miało gwarantować, że "pieniądze idą za pacjentem", czyli tam, gdzie są pacjenci, tam są i środki. Tymczasem sąsiadka chciała zoperować zaćmę i w naszym województwie musiałaby czekać kilka lat w kolejce, ale że miała możliwość, to umówiła się na operację w Bydgoszczy, gdzie zoperowali ją praktycznie od ręki. Czyli to nie tak, że nigdzie nie ma pieniędzy - po prostu w jednych województwach jest ich za dużo, a w innych brakuje.
Studia medyczne są jednymi z najdroższych do prowadzenia, jeśli nie najdroższe. I nikt nie oczekuje od młodych lekarzy, że na pewno zostaną w kraju i na pewno spłacą dług zaciągnięty na społeczeństwie. I chyba należy powiedzieć: niestety.
Co złego jest w tym, że rezydenci mają mało pieniędzy i że muszą trochę improwizować? Tacy z nich idealiści? To czemu używają sprzętu państwowego w prywatnej praktyce?
Przykłady takich patologii systemu opieki zdrowotnej można mnożyć.
Może należałoby wystawić każdemu młodemu lekarzowi rachunek za studia? Na początek 100 tysięcy. Pracujesz w kraju? OK, jednym ze składników Twojej pensji będzie spłata tego rachunku, np. 2000 miesięcznie. Tak, żeby uświadomić młodym lekarzom, że zaciągnęli pewien koszt na całym społeczeństwie.
Jeśli wyjedziesz za granicę, to całą kwotę musisz spłacić w ciągu pięciu lat, tyle ile trwały studia. Spłacisz, jest w porządku. Nie spłacisz... I tu się tworzy pewna luka, bo przy bezpłatnej edukacji zapewnionej w konstytucji, nie ma sposobu, aby przymusić do spłacenia ceny studiów. Może więc na początek młody lekarz nie powinien otrzymać prawa do wykonywania zawodu poza granicami kraju?
Przedstawiam przykłady rozwiązania problemu, bo nie jest w porządku sytuacja, że beneficjent darmowych studiów wyższych w Polsce ucieka do innego kraju, gdzie wykorzystuje wiedzę nabytą za darmo, żeby w innym państwie otrzymywać wyższe wynagrodzenie dlatego, że oni nie musieli tych pieniędzy wyłożyć na edukację.
Do niedawna ten pomysł by mi nie przeszedł przez gardło, wydawał się tak absurdalny, ale czemu nie? Może najlepiej byłoby zlikwidować uczelnie medyczne i środki przeznaczane na nie przeznaczyć na pensje dla lekarzy rezydentów, żebyśmy ściągnęli lekarzy spoza granic kraju?
@yahoo111: i tak samo zabronić informatykom i inżynierom. Przecież oni też byli na państwowych studiach i ich też nam brakuje. Czy w końcu ci lekarze jednak są bardziej potrzebni i to ich musimy zatrzymać za wszelką cenę?
@nasturcja: Po pierwsze, oczywiście zdajesz sobie sprawę, że studia medyczne kosztują rząd wielkości więcej od innych kierunków?
Po drugie, czy wiesz, że absolwenci innych kierunków zazwyczaj jednak zostają w kraju?
Po trzecie, lekarze w praktyce prywatnej korzystają ze sprzętu zakupionego ze środków publicznych. Czy znasz jakiś inny zawód, którego przedstawiciele czerpią porównywalne korzyści? Nie mówię tu o długopisach, czy nawet komputerach służbowych, ale o sprzęcie kosztującym od kilkuset tysięcy (np. aparaty USG) do kilkudziesięciu milionów (sprzęt MRI) złotych.
Bycie rezydentem to "frycowe", które młodzi lekarze po prostu powinni zaakceptować.
Środowisko medyczne jednomyślnie poparło protest młodych medyków. Ciekawi mnie, jaka byłaby reakcja lekarzy ze stażem, gdyby im powiedziano, że od 2018 roku rezydenci dostaną podwyżki, ale w zeznaniu podatkowym lekarze będą mieli obowiązek uwzględnić ryczałt za korzystanie ze sprzętu zakupionego ze środków publicznych w wysokości wartości podatku PIT od 100% wartości umorzenia (amortyzacji) za czas korzystania. Np. radiolog wykonujący rezonans magnetyczny przez 16 godzin w tygodniu miałby do uiszczenia podatek od 850 tysięcy złotych (150 mln ÷25 lat), czyli 160 tysięcy.
Zdaje mi się, że entuzjazm środowiska medycznego bardzo by ostygł.
@yahoo111: absolutnie każde studia wymagające specjalistycznego sprzętu są kosztowne. Grant dla fizyka na milion złotych wystarczyłby mu "na waciki". Na tym polega technologia. Jednak jeżeli zaczniemy wystawiać rachunki naszym fizykom i chemikom możemy się pożegnać z kolejnymi odkryciami. Myślisz, że grafen został wynaleziony na długopisach? A to jest przecież bardzo rzadkie, że odkrywamy coś niesamowitego a ci bezwstydni studenci korzystają z tych technologii na co dzień. A przecież składamy się na nie jako społeczeństwo więc jakim prawem nie dają nam nic w zamian? Gorzej! Wszyscy w Polsce i w wielu innych państwach Europy składamy się na badania w CERNie i nic z tego nie mamy! Przecież oni wszyscy powinni dostać rachunek za możliwość użytkowania sprzętu za miliardy. Sprawiło by to oczywiście, że absolutnie nikogo nie byłoby na to stać i wszelkie badania by się zatrzymały ale co tam. Przecież CERN nawet nie jest w Polsce więc niby dlaczego się na niego składamy? Jak sądzisz?
A lekarze? Niech jadą. Zatrujmy im życie tak żeby już nikt się nie decydował na medycynę. Bo przecież jak ktoś się zdecyduje to pewnie wyjedzie. Więc należy się ich wszystkich pozbyć. Wtedy nie będziemy mieli żadnego problemu z tym, że edukują się za naszą kasę a my nic z tego nie mamy. Po prostu nic nie będziemy mieć.
@nasturcja: Wiedziałem, że poruszysz ten temat. I już odpowiadam: Naukowcy zatrudnieni na uczelniach i w PAN-ie są pracownikami państwowymi i mają prawo do swoich odkryć, ale to państwo (przez uczelnię zatrudniającą zespół, lub przez instytut, który koordynuje pracę zespołu) decyduje o warunkach ich licencjonowania i także zarabiania na produkcie.
Lekarze rezydenci nie prowadzą pracy naukowej i tylko garstka się nią zajmie. A lekarze ze specjalizacją praktycznie nigdy nie prowadzą i nie przyczyniają się do żadnych badań (owszem, znam takich pasjonatów, którzy zatrudnili się w przychodni jako lekarz pierwszego kontaktu na dwa lata po to, żeby zebrać dane statystyczne, ale to ilości efemeryczne).
I jeszcze jedno: Podaj mi przykład tego, jak jakiś fizyk czy chemik wykorzystywał państwowy sprzęt do prowadzenia prywatnej działalności zarobkowej i nie został za to ukarany dyscyplinarnie. Mówię o specjalistycznym i drogim sprzęcie.
Odpowiedz
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
15 października 2017 o 23:34
@yahoo111: zyskami jakie mamy z lekarzy nie są ich badania, ani ich pieniądze tylko ich praca. Leczą oni ludzi i w ten sposób spłacają swój dług, że wykorzystują umiejętności jakie pozyskali. Również umiejętności korzystania z drogich sprzętów które do nich nie należą. Również przyjmując pacjentów "prywatnie" czyli mając podpisaną umowę na korzystanie z danego sprzętu z NFZ. W przeciwnym wypadku w momencie w którym NFZ-owi skończy się "pula" na wykorzystanie sprzętu i finansowanie godzin jego użytkownika sprzęt do ratowania życia kurzyłby się i nie korzystałby z niego ani ten kto płaci (bo by nie mógł) ani ten co idzie na NFZ (bo na NFZ zapiszesz się na za 2 lata kiedy NFZ będzie miał na to kasę). A dlaczego nie wystarczy kasy na diagnostykę ludzi idących na NFZ? Bo mamy najniższe nakłady na służbę zdrowia w europie i o to właśnie jest ten protest. To tak jakbyś kupił tym fizykom maszynę za 4 miliardy ale dał kasę na wykorzystywanie jej tylko w każdą pierwszą środę miesiąca i zabronił wynajmować ją prywatnie przez resztę czasu. Nawet z wykorzystaniem "komercyjnym" maszyny się marnują a ludzie czekają na diagnostykę latami. Bo nie wystarczy nam lekarzy nawet tych obsługujących wyłącznie prywatnie. I ta sytuacja narastała przez lata i kolejne władze obiecywały, że się tym zajmą i kolejne kompletnie ucinały ten temat kiedy już doszły do władzy. Obecna szła do wyborów z hasłami, że zlikwiduje kolejki a nie wydarzyło się nic. Rezydenci przychodzą do niej z propozycją a ci udają, że problem sam zniknął. Poprzednia władza bezczelnie próbuje zbić na tym kapitał jakby zapomnieli, że kiedy mogli to nie kiwnęli palcem. Mamy tragiczną sytuację która dorastała do tego stanu tak długo, że psioczenie na jedynych ludzi którzy próbują coś naprawić uważam za nieprzyzwoite.
@yahoo111: O przepraszam "Lekarze rezydenci nie prowadzą pracy naukowej i tylko garstka się nią zajmie. A lekarze ze specjalizacją praktycznie nigdy nie prowadzą i nie przyczyniają się do żadnych badań" - jak MNIE zbadają i wykryją coś ważnego i jeszcze dodadzą jak to wyleczyć, to uważam ich badania za znacznie ważniejsze niż grafen i cała fizyka razem wzięta.
"Badania naukowe" każdy lekarz prowadzi za każdym razem, gdy jego próg przekracza kolejny pacjent. Tylko, że od "odkrycia" tego lekarza zależy życie tych ludzi. Jak fizykowi nie wyjdzie eksperyment lub zgubi wyniki, ot tak może sobie wykonać go od nowa lub zrobić inny... Czujesz tę różnicę w odpowiedzialności?
@nasturcja: Eeech... Ale tylko, jeśli zostają w Polsce, a cały temat wyszedł od tego...
@bukimi: Oczywiście. Dlatego rozumiem potrzebę zwiększania nakładów na służbę zdrowia i rozumiem także podwyżki. Ale jednocześnie młodzi lekarze to grupa, która najmniej się poczuwa do: a) pozostania w kraju, b) zrozumienia, że mają do odpracowania "frycowe" i że już minęła ich młodość, c) przyjęcia do wiadomości, że są jeszcze młodzi i niedoświadczeni, dlatego ich regułą ma być zamknij się i słuchaj.
@yahoo111:
Nie można komuś kazać zostać w kraju, ot tak, bo był na studiach. Mawia się, że lekarze tak masowo emigrują, ale swego czasu (nadal?) taki odpływ dotyczy większości wykształconych grup zawodowych: informatyków, naukowców (tutaj różnica w warunkach płacowych jest jeszcze większa niż w przypadku lekarzy). I nikt nie kłóci się, by "oddawali za wykształcenie" mimo, że dobry informatyk (także bez doświadczenia) zarabia znacznie więcej niż lekarz z doświadczeniem.
Równie dobrze możesz "kazać" ludziom wracać z emigracji do Polski. Słowa nic tu nie znaczą - trzeba tak poprawić warunki w zawodzie, w całej służbie zdrowia, by na propozycję wyjazdu lekarz mówił: "a po co? dobrze mi tu".
@yahoo111:
A jak masz zamiar to sprawdzać lub egzekwować?
I czemu ograniczenie ma dotyczyć tylko studiów? Jak np. taki spawacz dostanie pracę za granicą to ma oddać pieniądze za ukończoną zawodówkę? W końcu też zajął czas, zużył materiały, został przyuczony do zawodu i bezczelnie opuścił kraj.
Można zawsze zabronić jakiegokolwiek przepływu ludzi - zamknąć granice na amen i masz rozwiązany problem i imigrantów, i wypływu pracowników :)
Typ co to pisał to odrabiał może wojsko jako pielęgniarz. Studia są trudne, długie, co, niespodzianka? zarobki poczatkowo kijowe, nie każdy staje się od razu doktorem Szczytem. Zaczynasz, budujesz doświadczenie, itp. A nie, skończylem akademie medyczna w bialymstoku i usunalem fantomowi plastikowy woreczek, a potem nerke kotu. Jasne, lekarz powinien zarabiać dużo, w zamian za swoją wiedzę, doświadczenie, co się nabywa z czasem. Ale jak ci po krojeniu żaby na biologii, sypnie się wąs, to nie pieprz, że jesteś lekarzem rezydentem.
-3. Podatnik finansuje w ciul drogie studia medyczne.
-2. Zaraz po obronie dyplomu część świeżo upieczonych lekarzy spierdziela za granicę (jak koleżanka do Szkocji).
-1. Zostaje tylko część ludzi do pracy.
0. Obwiniaj ministra, że nie ma lekarzy w kraju.
0,5. Brak profitu.
I kiedy on miał czas na napisanie tego?
Odpowiedz@afrokosmita: 1. Przyłączył się do strajku głodowego. 2. Oszczędność czasu na przygotowywanie i spożywanie posiłków. 3. Zaoszczędzony czas przeznaczasz na pisanie postów w Internecie. :)
OdpowiedzKiedyś się obawiałem, że lekarze pismo lekarza nie będzie trudne do rozczytania, bo wejdą komputery. Teraz widzę jak bardzo się myliłem. tl&dr
OdpowiedzA co było w punkcie 8? Coś niewygodnego i cenzura zadziałała ;) ?
Odpowiedz@brombulec12 Koncerny farmaceutyczne zasponsorowały wyjazd na safari ;)
OdpowiedzStraszna jest nagonka na tych ludzi, ze wszyscy widza tylko postulat o zwiekszeniu ich plac, nic to ze jest ostatni a inne sa wazniejsze. Tego nikt nie widzi
Odpowiedz@Zlociutki: Nikt też nie widzi, że inne postulaty pośrednio też będą kosztować. Lub może właśnie widzą i dlatego sprowadzają cały protest do pieniędzy, bo o to ostatecznie chodzi.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 października 2017 o 22:54
35. To nie Patryk Vega twierdzi, tylko to powszechnie znany fakt. Pan lekarz nam próbuje wmówić, że praktyka, która istnieje od zawsze i we wszystkich branżach (promowanie produktów przez wykonawcę, w zamian za korzyści) w jednej, jedynej branży medycznej nie istnieje, bo niby branża medyczna jest inna, kryształowa, czysta, etyczna i nastawiona na pomoc ludziom, a nie na zysk? Hahahahaha, bitch please.
OdpowiedzPS. Nawet taki stary kawał jest. - Panie doktorze, na co te tabletki? - Na Bahamy. Jeszcze tylko 16 recept...
Odpowiedz@BongMan Jedyne co pan lekarz próbuje "wmówić" to, że koncerny nie opłacają wakacje wszystkim i że to stwierdzenie to generalizacja. Udowodnij, że to nieprawda
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 października 2017 o 12:26
@jedyny360: wszystkim nie. Niemniej jednak zjawisko istnieje.
OdpowiedzZapomniał o: 1. Zastanawiasz się kim chcesz zostać 2. Myślisz o medycynie 3. Sprawdzasz jak wyglądają realia - okazuje się, że jest zapiernicz i wyzysk 4. Idziesz na studia medyczne 5. Jesteś w szoku, bo okazuje się, że jest zapiernicz i wyzysk.
Odpowiedz@NobbyNobbs: 5. Jedziesz do Niemiec i czekasz aż sytuacja chociaż trochę się poprawi 6. Tak samo robi dwie trzecie twoich kolegów 7. Mijają lata 8. Ktoś się wkuwia i nie chce wyjeżdżać. Zaczyna protest 9. Rząd się zastanawia skąd ten nagły kryzys
Odpowiedz@nasturcja: to niech jadą. A my ściągnijmy lekarzy z Białorusi, Ukrainy i Rosji. Gdyby magistrzy filozofii zrobili protest jak im ciężko z pracą mimo, że są po studiach to wszyscy by ich śmiechem zabili.
Odpowiedz@NobbyNobbs: niestety ci z Białorusi, Ukrainy i Rosji również wyjeżdżają do Niemiec. Jeżeli nie będziemy im płacić więcej niż zarobią u siebie to po co niby mieliby tu przyjeżdżać? Jak i tak muszą wyjeżdżać to raczej my nie jesteśmy ich miejscem docelowym. I zostaniemy w czarnej *****. A tak naprawdę już w niej jesteśmy. I gdzie są ci nasi lekarze ze wschodu? Bo jakoś ich nie widać.
Odpowiedz@NobbyNobbs: 6. 90% studentów medycyny nie zastanawiało się, "kim chcę zostać". Są albo synami lekarzy, albo wymarzyło sobie ten zawód jeszcze lata temu. Bo, wbrew tym wszystkim wyobrażeniom, utyskiwaniom, naprawdę spora część lekarzy zwyczajnie swój fach kocha.
Odpowiedz@Kajothegreat: a co mnie obchodzi kto jest czyim synem albo co kocha? Jak ktoś lubi w nosie dłubać to też mu się należy za to kasa "bo on to kocha"? To, że ktoś nie zastanowił się nad swoją przyszłością tylko poszedł w ślady ojca to jego problem. @nasturcja: nie zostaniemy, prywatne kliniki nadal będą działać. A kierując się swoim doświadczeniem śmiało mogę stwierdzić, że leczenie prywatne jest znacznie tańsze niż to z NFZ. A przez 10 lat jeździłem od lekarza do lekarza więc jakieś tam doświadczenie w tej kwestii mam.
Odpowiedz@NobbyNobbs: czyli uważasz, że kryzys w publicznej służbie zdrowie naprawi jej likwidacja? W takim razie możesz rozstrzelać wszystkich staruszków których już teraz ledwo stać na leki. Będą się mniej męczyć. I życzę powodzenia na starość obyś tylko raka nie dostał. Bo coś mi się zdaje, że może cię nie być na niego stać.
Odpowiedz@NobbyNobbs: Ty jesteś... Głupi zwyczajnie. Ja ci mówię, jakie są motywacje większości przyszłych lekarzy, w odpowiedzi na twoje kalekie analizy, a ty mi wyjeżdżasz z "co mnie to obchodzi". Umiesz ty czytać? Nie zmienia to jednak faktu, że zdecydowana większość lekarzy zarabia przynajmniej dwukrotność średniej krajowej [na to trzeba jednak trochę zapracować], część ma finansowane wakacje ze środków firm farmaceutycznych (np. diabetolodzy), do tego część ma także pracę, która ich pasjonuje. I, tak, należy im się: i ze względu na czas, jaki poświęcili na studia, i ze względu na czas, jaki poświęcają pracy.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 13 października 2017 o 16:00
@NobbyNobbs: Każdy zawód jest ciężki, jest zapiernicz i wyzysk... architekci, prawnicy, konstruktorzy... te punkty można idealnie dopasować, a jakoś nikt z nich nie protestuje
Odpowiedz@Kajothegreat: a ty bardzo źle wychowany sprawa między tobą a twoimi rodzicami. To im płać skoro się należy. A połowę tego płać studentom filozofii bo też stracili czas na studia. @nasturcja: po 10 latach męczarni z tymi konowałami odstawiłem kule do szafy. Przez 10 lat truli mnie lekami na chorobę, której nie mam. Dwie prywatne wizyty, miesiąc terapii lekowej i znów mogę chodzić. Na prawdę oczekujesz ode mnie współczucia dla tych miernot?
Odpowiedz@NobbyNobbs: Jeżeli być może sądzisz, że sprywatyzowanie całej służby zdrowia gwarantuje poprawę sytuacji, to weź i zapoznaj się z tym, jak wygląda sektor weterynarii... Tam wszystko jest prywatne i jakoś nie jest tanio, a bardzo rzadko kiedy trafia się lekarz 'z prawdziwego zdarzenia': z wiedzą, doświadczeniem i sumieniem - żeby przejmować się losem zwierzaka i portfelem właściciela. I pomyśl, że tutaj chodzi o zwierzęta! Ludzie bywają gotowi wydać tysiące na leczenie, bo wet obiecał im, że pupilek wyzdrowieje/pożyje kilka lat dłużej - i większość wetów wykorzystuje to niemiłosiernie. A co by było, gdyby chodziło o ludzi?! Tu dopiero byłoby pole do popisu dla chciwych konowałów, bo przecież zdrowie - nasze własne i naszych bliskich - jest warte każdych pieniędzy.
Odpowiedz@„Fiona”: ja nie chcę prywatyzacji, ale skoro im się nie podoba praca to nie widzę innego wyjścia.
Odpowiedz@NobbyNobbs: Ja widzę inne wyjście - za niekompetencję i olewanie pacjentów powinno się odbierać prawo do wykonywania zawodu. Prywatyzacja na dłuższą metę nic by nie zmieniła. Teraz prywatnie jest lepiej, bo inaczej nikt by nie chodził prywatnie i nie płacił. Ale jeśli prywaciarze mieliby monopol, byłoby tak samo źle, jak teraz na NFZ...
OdpowiedzCzemu ktoś to specjalnie 'podwiesza'? Przeglądam dziś mistrzów trzeci raz i non stop ta wstawka jest na pierwszej stronie (na 2-3 pozycji), a inne normalnie schodzą na drugą/trzecią stronę.
Odpowiedz@cozakraj7: Bo jest na topie, bieżąca sprawa.
OdpowiedzZabawne bo pewnie większość pracujących młodych ludzi w tym kraju mogłoby się podpisać pod prawie wszystkimi punktami. Marne zarobki, praca po godzinach, wysypianie się raz na miesiąc (a jak ktoś pracuje i studiuje zaocznie to raczej raz na pół roku), wieczna bieda w miejscu pracy (kupowanie wniosków urlopowych w punktach ksero to norma), patrzenie z zazdrością na kolegów z branży którzy wyjechali za granicę, praca po kilkanaście godzin dziennie nawet będąc chorym bo "nie ma kto robić"... To w tym kraju norma dla młodych ludzi w prawie każdym zawodzie, różnica jest taka że oni nie mogą sobie strajkować bo z miejsca wylecą z pracy, no chyba że chcą głodować to okej. Nie jestem przeciwnikiem lekarzy ani ich postulatów ale niestety - nie są pępkiem świata, wszyscy muszą zapieprzać.
Odpowiedz@Grajcz: Problem w tym, że my jesteśmy od nich zależni w większym stopniu niż oni od nas bo oni mogą wyjechać a my wszyscy zostaniemy z tym bajzlem. To nie jest tak, że problem dopiero co się pojawił problem narastał przez lata i teraz dalsze ignorowanie go jest samobójstwem dla kraju.
Odpowiedz@nasturcja: To samo dotyczy każdej prawie każdej grupy zawodowej - każdy jest może wyjechać i każdy jest potrzebny. Lekarz wydaje się wyjątkowy bo ma bezpośredni wpływ na życie...ale jakby nie było elektryków, budowlańców, inżynierów to lekarzowi zostanie stetoskop. Każdy pracujący dokłada swoją cegiełkę do tego że to państwo w ogóle funkcjonuje. Ale nikt nie panikuje że nam wszyscy energetycy z kraju uciekną i zostaniemy bez prądu. Lekarze po prostu mają znacznie większe oczekiwania od innych grup zawodowych - coś jak prawnicy. Zawód prestiżowy więc się każdemu studentowi wydaje że ten zawód to raj na ziemi. Natomiast większość inżynierów jest świadoma tego że żeby do czegoś dojść to trzeba czasu i ciężkiej pracy, co prawda za granicą mieliby łatwiej ale idąc na swoje studia nie oczekiwali że z miejsca dostaną pracę marzeń i to sprawia że mocniej stąpają po ziemi i nie uciekają za granicę. Osobiście rozumiem ludzi którzy po prostu wolą łatwiejsze, lepsze życie. Prawem każdego człowieka jest wolność wyboru i chęć dążenia do szczęścia, pytanie tylko dlaczego wszyscy się na to składamy finansując studia? Ja jestem albo za likwidacją darmowych studiów albo za obowiązkowym odpracowanie studiów w kraju. Ktoś powie - likwidacja darmowych studiów ograniczy rozwój ludzi ubogich, może pozbawić nas geniuszy czy wybitnych talentów. Tylko co nam z tych geniuszy i talentów gdy zwieją po studiach za granicę?
Odpowiedz@Grajcz: Niestety problem polega na tym że elektryków, budowlańców, inżynierów nie brakuje w takim stopniu. A polska służba zdrowia osiągnęła już taki poziom że nawet jak się minister zgodzi na 6.8% od następnego roku to i tak może paść trupem. W mniejszych miastach są oddziały gdzie jest 2-4 lekarzy na 30-50 pacjentów, pracują np. po 24h na zmianę we dwóch przez cały miesiąc, albo 3 dni cięgiem. I ciągle ubywa. A, że się tak wyrażę, dwóch budowlańców mostu nie zbuduje. W tym momencie już ginie po kilkanaście tysięcy ludzi rocznie przez błędy medyczne, a będzie ginąć więcej. I będziecie się musieli składać więcej, bo poumierają Wasi rodzice a później Wy. I radziłbym protestować razem z rezydentami bo to bardziej tak po prawdzie w Waszym interesie bardziej niż w naszym jest zwiększenie nakładów na służbę zdrowia. A podwyżki to nawet mam w dupie, bo i tak nie mam kiedy tego hajsu wydać, ale sam nie będę zapie*dalał.
Odpowiedz@Grajcz: jakbyśmy mieli tak straszne braki elektryków, budowlańców i inżynierów jakie już mamy braki w lekarzach to byśmy zaczęli panikować. Studia prawnicze są do lekarskich podobne tylko w tym, że też są długie i trudne ale powiedzmy sobie szczerze. Lekarzy nam bardziej potrzeba. Szczególnie teraz. I dlatego chociaż inżynierowie też uciekają nie boli nas to aż tak. Bo zostaje ich wystarczająca ilość. Lekarzy nie zostaje wystarczająca ilość i próba zrobienia ich studiów płatnymi na pewno tego nie naprawi. Bo nikt przy zdrowych zmysłach nie pójdzie na studia których nie będzie miał jak spłacić. A jak rozumiem nie chcesz żeby zarabiali więcej chcesz żeby z tego czego nie mają jeszcze spłacali kredyt.
Odpowiedz8. Tak się spieszysz z robieniem listy że zapomniałeś dodać punkt 8.
Odpowiedzod dzisiaj częściej będę mówić lekarzom "dziękuję za pomoc"
Odpowiedz* Jak to jest być w Polsce lekarzem z kilkunasto-/kilkudziesięcioletnim stażem 25)Przyjmujesz 20 pacjentów na NFZ w 30 minut, po czym udajesz się do swojej prywatnej praktyki i zarabiasz kokosy.
Odpowiedz@„Kulfon”: ... bo tych 20 pacjentów może liczyć tylko na taką bylejakość w leczeniu na NFZ, i to po odczekaniu miesięcy w kolejce. Z dobrym NFZ, leczenie prywatne nie byłoby potrzebne.
Odpowiedz@bukimi: Problem w tym, że nigdy nie będzie dobrego NFZ, bo każdy kto się dorwie do koryta, chce się tylko sam dorobić, a nie mądrze zarządzać. Akurat przypadek sąsiadki przypomniał mi o tym, że wprowadzenie ogólnopolskiego Funduszu miało gwarantować, że "pieniądze idą za pacjentem", czyli tam, gdzie są pacjenci, tam są i środki. Tymczasem sąsiadka chciała zoperować zaćmę i w naszym województwie musiałaby czekać kilka lat w kolejce, ale że miała możliwość, to umówiła się na operację w Bydgoszczy, gdzie zoperowali ją praktycznie od ręki. Czyli to nie tak, że nigdzie nie ma pieniędzy - po prostu w jednych województwach jest ich za dużo, a w innych brakuje.
OdpowiedzStudia medyczne są jednymi z najdroższych do prowadzenia, jeśli nie najdroższe. I nikt nie oczekuje od młodych lekarzy, że na pewno zostaną w kraju i na pewno spłacą dług zaciągnięty na społeczeństwie. I chyba należy powiedzieć: niestety. Co złego jest w tym, że rezydenci mają mało pieniędzy i że muszą trochę improwizować? Tacy z nich idealiści? To czemu używają sprzętu państwowego w prywatnej praktyce? Przykłady takich patologii systemu opieki zdrowotnej można mnożyć. Może należałoby wystawić każdemu młodemu lekarzowi rachunek za studia? Na początek 100 tysięcy. Pracujesz w kraju? OK, jednym ze składników Twojej pensji będzie spłata tego rachunku, np. 2000 miesięcznie. Tak, żeby uświadomić młodym lekarzom, że zaciągnęli pewien koszt na całym społeczeństwie. Jeśli wyjedziesz za granicę, to całą kwotę musisz spłacić w ciągu pięciu lat, tyle ile trwały studia. Spłacisz, jest w porządku. Nie spłacisz... I tu się tworzy pewna luka, bo przy bezpłatnej edukacji zapewnionej w konstytucji, nie ma sposobu, aby przymusić do spłacenia ceny studiów. Może więc na początek młody lekarz nie powinien otrzymać prawa do wykonywania zawodu poza granicami kraju? Przedstawiam przykłady rozwiązania problemu, bo nie jest w porządku sytuacja, że beneficjent darmowych studiów wyższych w Polsce ucieka do innego kraju, gdzie wykorzystuje wiedzę nabytą za darmo, żeby w innym państwie otrzymywać wyższe wynagrodzenie dlatego, że oni nie musieli tych pieniędzy wyłożyć na edukację. Do niedawna ten pomysł by mi nie przeszedł przez gardło, wydawał się tak absurdalny, ale czemu nie? Może najlepiej byłoby zlikwidować uczelnie medyczne i środki przeznaczane na nie przeznaczyć na pensje dla lekarzy rezydentów, żebyśmy ściągnęli lekarzy spoza granic kraju?
Odpowiedz@yahoo111: i tak samo zabronić informatykom i inżynierom. Przecież oni też byli na państwowych studiach i ich też nam brakuje. Czy w końcu ci lekarze jednak są bardziej potrzebni i to ich musimy zatrzymać za wszelką cenę?
Odpowiedz@nasturcja: Po pierwsze, oczywiście zdajesz sobie sprawę, że studia medyczne kosztują rząd wielkości więcej od innych kierunków? Po drugie, czy wiesz, że absolwenci innych kierunków zazwyczaj jednak zostają w kraju? Po trzecie, lekarze w praktyce prywatnej korzystają ze sprzętu zakupionego ze środków publicznych. Czy znasz jakiś inny zawód, którego przedstawiciele czerpią porównywalne korzyści? Nie mówię tu o długopisach, czy nawet komputerach służbowych, ale o sprzęcie kosztującym od kilkuset tysięcy (np. aparaty USG) do kilkudziesięciu milionów (sprzęt MRI) złotych. Bycie rezydentem to "frycowe", które młodzi lekarze po prostu powinni zaakceptować. Środowisko medyczne jednomyślnie poparło protest młodych medyków. Ciekawi mnie, jaka byłaby reakcja lekarzy ze stażem, gdyby im powiedziano, że od 2018 roku rezydenci dostaną podwyżki, ale w zeznaniu podatkowym lekarze będą mieli obowiązek uwzględnić ryczałt za korzystanie ze sprzętu zakupionego ze środków publicznych w wysokości wartości podatku PIT od 100% wartości umorzenia (amortyzacji) za czas korzystania. Np. radiolog wykonujący rezonans magnetyczny przez 16 godzin w tygodniu miałby do uiszczenia podatek od 850 tysięcy złotych (150 mln ÷25 lat), czyli 160 tysięcy. Zdaje mi się, że entuzjazm środowiska medycznego bardzo by ostygł.
Odpowiedz@yahoo111: absolutnie każde studia wymagające specjalistycznego sprzętu są kosztowne. Grant dla fizyka na milion złotych wystarczyłby mu "na waciki". Na tym polega technologia. Jednak jeżeli zaczniemy wystawiać rachunki naszym fizykom i chemikom możemy się pożegnać z kolejnymi odkryciami. Myślisz, że grafen został wynaleziony na długopisach? A to jest przecież bardzo rzadkie, że odkrywamy coś niesamowitego a ci bezwstydni studenci korzystają z tych technologii na co dzień. A przecież składamy się na nie jako społeczeństwo więc jakim prawem nie dają nam nic w zamian? Gorzej! Wszyscy w Polsce i w wielu innych państwach Europy składamy się na badania w CERNie i nic z tego nie mamy! Przecież oni wszyscy powinni dostać rachunek za możliwość użytkowania sprzętu za miliardy. Sprawiło by to oczywiście, że absolutnie nikogo nie byłoby na to stać i wszelkie badania by się zatrzymały ale co tam. Przecież CERN nawet nie jest w Polsce więc niby dlaczego się na niego składamy? Jak sądzisz? A lekarze? Niech jadą. Zatrujmy im życie tak żeby już nikt się nie decydował na medycynę. Bo przecież jak ktoś się zdecyduje to pewnie wyjedzie. Więc należy się ich wszystkich pozbyć. Wtedy nie będziemy mieli żadnego problemu z tym, że edukują się za naszą kasę a my nic z tego nie mamy. Po prostu nic nie będziemy mieć.
Odpowiedz@nasturcja: Wiedziałem, że poruszysz ten temat. I już odpowiadam: Naukowcy zatrudnieni na uczelniach i w PAN-ie są pracownikami państwowymi i mają prawo do swoich odkryć, ale to państwo (przez uczelnię zatrudniającą zespół, lub przez instytut, który koordynuje pracę zespołu) decyduje o warunkach ich licencjonowania i także zarabiania na produkcie. Lekarze rezydenci nie prowadzą pracy naukowej i tylko garstka się nią zajmie. A lekarze ze specjalizacją praktycznie nigdy nie prowadzą i nie przyczyniają się do żadnych badań (owszem, znam takich pasjonatów, którzy zatrudnili się w przychodni jako lekarz pierwszego kontaktu na dwa lata po to, żeby zebrać dane statystyczne, ale to ilości efemeryczne). I jeszcze jedno: Podaj mi przykład tego, jak jakiś fizyk czy chemik wykorzystywał państwowy sprzęt do prowadzenia prywatnej działalności zarobkowej i nie został za to ukarany dyscyplinarnie. Mówię o specjalistycznym i drogim sprzęcie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 października 2017 o 23:34
@yahoo111: zyskami jakie mamy z lekarzy nie są ich badania, ani ich pieniądze tylko ich praca. Leczą oni ludzi i w ten sposób spłacają swój dług, że wykorzystują umiejętności jakie pozyskali. Również umiejętności korzystania z drogich sprzętów które do nich nie należą. Również przyjmując pacjentów "prywatnie" czyli mając podpisaną umowę na korzystanie z danego sprzętu z NFZ. W przeciwnym wypadku w momencie w którym NFZ-owi skończy się "pula" na wykorzystanie sprzętu i finansowanie godzin jego użytkownika sprzęt do ratowania życia kurzyłby się i nie korzystałby z niego ani ten kto płaci (bo by nie mógł) ani ten co idzie na NFZ (bo na NFZ zapiszesz się na za 2 lata kiedy NFZ będzie miał na to kasę). A dlaczego nie wystarczy kasy na diagnostykę ludzi idących na NFZ? Bo mamy najniższe nakłady na służbę zdrowia w europie i o to właśnie jest ten protest. To tak jakbyś kupił tym fizykom maszynę za 4 miliardy ale dał kasę na wykorzystywanie jej tylko w każdą pierwszą środę miesiąca i zabronił wynajmować ją prywatnie przez resztę czasu. Nawet z wykorzystaniem "komercyjnym" maszyny się marnują a ludzie czekają na diagnostykę latami. Bo nie wystarczy nam lekarzy nawet tych obsługujących wyłącznie prywatnie. I ta sytuacja narastała przez lata i kolejne władze obiecywały, że się tym zajmą i kolejne kompletnie ucinały ten temat kiedy już doszły do władzy. Obecna szła do wyborów z hasłami, że zlikwiduje kolejki a nie wydarzyło się nic. Rezydenci przychodzą do niej z propozycją a ci udają, że problem sam zniknął. Poprzednia władza bezczelnie próbuje zbić na tym kapitał jakby zapomnieli, że kiedy mogli to nie kiwnęli palcem. Mamy tragiczną sytuację która dorastała do tego stanu tak długo, że psioczenie na jedynych ludzi którzy próbują coś naprawić uważam za nieprzyzwoite.
Odpowiedz@yahoo111: O przepraszam "Lekarze rezydenci nie prowadzą pracy naukowej i tylko garstka się nią zajmie. A lekarze ze specjalizacją praktycznie nigdy nie prowadzą i nie przyczyniają się do żadnych badań" - jak MNIE zbadają i wykryją coś ważnego i jeszcze dodadzą jak to wyleczyć, to uważam ich badania za znacznie ważniejsze niż grafen i cała fizyka razem wzięta. "Badania naukowe" każdy lekarz prowadzi za każdym razem, gdy jego próg przekracza kolejny pacjent. Tylko, że od "odkrycia" tego lekarza zależy życie tych ludzi. Jak fizykowi nie wyjdzie eksperyment lub zgubi wyniki, ot tak może sobie wykonać go od nowa lub zrobić inny... Czujesz tę różnicę w odpowiedzialności?
Odpowiedz@nasturcja: Eeech... Ale tylko, jeśli zostają w Polsce, a cały temat wyszedł od tego... @bukimi: Oczywiście. Dlatego rozumiem potrzebę zwiększania nakładów na służbę zdrowia i rozumiem także podwyżki. Ale jednocześnie młodzi lekarze to grupa, która najmniej się poczuwa do: a) pozostania w kraju, b) zrozumienia, że mają do odpracowania "frycowe" i że już minęła ich młodość, c) przyjęcia do wiadomości, że są jeszcze młodzi i niedoświadczeni, dlatego ich regułą ma być zamknij się i słuchaj.
Odpowiedz@yahoo111: Nie można komuś kazać zostać w kraju, ot tak, bo był na studiach. Mawia się, że lekarze tak masowo emigrują, ale swego czasu (nadal?) taki odpływ dotyczy większości wykształconych grup zawodowych: informatyków, naukowców (tutaj różnica w warunkach płacowych jest jeszcze większa niż w przypadku lekarzy). I nikt nie kłóci się, by "oddawali za wykształcenie" mimo, że dobry informatyk (także bez doświadczenia) zarabia znacznie więcej niż lekarz z doświadczeniem. Równie dobrze możesz "kazać" ludziom wracać z emigracji do Polski. Słowa nic tu nie znaczą - trzeba tak poprawić warunki w zawodzie, w całej służbie zdrowia, by na propozycję wyjazdu lekarz mówił: "a po co? dobrze mi tu".
Odpowiedz@bukimi: To może odwrotnie? Może zatem nie puszczać na studia osób, które zamierzają po wszystkim wyemigrować?
Odpowiedz@yahoo111: A jak masz zamiar to sprawdzać lub egzekwować? I czemu ograniczenie ma dotyczyć tylko studiów? Jak np. taki spawacz dostanie pracę za granicą to ma oddać pieniądze za ukończoną zawodówkę? W końcu też zajął czas, zużył materiały, został przyuczony do zawodu i bezczelnie opuścił kraj. Można zawsze zabronić jakiegokolwiek przepływu ludzi - zamknąć granice na amen i masz rozwiązany problem i imigrantów, i wypływu pracowników :)
Odpowiedz7) i potem powstają "prącie leminga (...) o, jezioro"
OdpowiedzTeraz poproszę o podobną listę: jak być pacjentem w Polsce.
OdpowiedzPierwszy raz widzę taką merytoryczną wymianę komentarzy na mistrzach :0
OdpowiedzTyp co to pisał to odrabiał może wojsko jako pielęgniarz. Studia są trudne, długie, co, niespodzianka? zarobki poczatkowo kijowe, nie każdy staje się od razu doktorem Szczytem. Zaczynasz, budujesz doświadczenie, itp. A nie, skończylem akademie medyczna w bialymstoku i usunalem fantomowi plastikowy woreczek, a potem nerke kotu. Jasne, lekarz powinien zarabiać dużo, w zamian za swoją wiedzę, doświadczenie, co się nabywa z czasem. Ale jak ci po krojeniu żaby na biologii, sypnie się wąs, to nie pieprz, że jesteś lekarzem rezydentem.
Odpowiedz-3. Podatnik finansuje w ciul drogie studia medyczne. -2. Zaraz po obronie dyplomu część świeżo upieczonych lekarzy spierdziela za granicę (jak koleżanka do Szkocji). -1. Zostaje tylko część ludzi do pracy. 0. Obwiniaj ministra, że nie ma lekarzy w kraju. 0,5. Brak profitu.
Odpowiedz