On pewnie szukał jakiegoś fachowca który by mu nóż naostrzył. To tak jak ci biedni, uznawani za terrorystów kolesie, którzy niby grożą i strzelają do ludzi, a którzy tak naprawdę szukają rusznikarza który by im zacięte zamki w karabinach i pistoletach naprawił, tyle że nie potrafią się dogadać bo nie znają języka i muszą się uciekać do komunikacji niewerbalnej i pokazania o co chodzi. Albo ofiary braku aktualizacji GPS-a akcydentalnie wjeżdżający w tłumy świętujących Franzcuzów w Nicei, albo klientów jarmarku świątecznego w Berlinie.
Ostatecznie okazało się, że służby zwyczajnie nie zrozumiały języka ki-suahili, którym posługiwał się uprzejmy podróżny.
OdpowiedzOn pewnie szukał jakiegoś fachowca który by mu nóż naostrzył. To tak jak ci biedni, uznawani za terrorystów kolesie, którzy niby grożą i strzelają do ludzi, a którzy tak naprawdę szukają rusznikarza który by im zacięte zamki w karabinach i pistoletach naprawił, tyle że nie potrafią się dogadać bo nie znają języka i muszą się uciekać do komunikacji niewerbalnej i pokazania o co chodzi. Albo ofiary braku aktualizacji GPS-a akcydentalnie wjeżdżający w tłumy świętujących Franzcuzów w Nicei, albo klientów jarmarku świątecznego w Berlinie.
OdpowiedzTo był Manuel - i smarował kanapkę
Odpowiedz