@mefisto_682: Tańsze firmy często wynajmują sprzęt komukolwiek kto zapłaci i nawet nie patrzą, czy potrafi to obsługiwać. Są całe kompilacje takich wpadek i najczęściej jest to ewidentny błąd operatora. Źle przygotowane podłoże, nieodpowiedni balast, za długie ramię do ciężaru itp. Wiatru też nikt nie uwzględnia, a potrafi sporo zmienić.
Jakiś czas temu oglądałem dokument o wymianie taboru w metrze w Londynie. Jedna z nitek nie ma wjazdu serwisowego i wagony musieli opuszczać przez szyb serwisowy. Wydawało się łatwe, ale po zbadaniu podłoża okazało się, że musieli użyć ogromnego dźwigu stojącego dosyć daleko - linie kanalizacyjne i droga "wiaduktowa" (z pustką pod spodem) uniemożliwiły bliski dostęp. Samo planowanie zajęło sporo czasu.
Koleś, który gada przez telefon:
-no, dzień dobry szefie! pamięta pan jak nam mówił, że jak znów wywalimy dźwig to go będziemy sami podnosili?
-tak..?
-no właśnie, a ten, nie przysłałby pan nam kogoś do pomocy?
Podpory wsunięte, pewnie nie były zabezpieczone, no i bez balastu... oni chyba ogrodnika na ten dźwig wsadzili.
Odpowiedz@mefisto_682: Tańsze firmy często wynajmują sprzęt komukolwiek kto zapłaci i nawet nie patrzą, czy potrafi to obsługiwać. Są całe kompilacje takich wpadek i najczęściej jest to ewidentny błąd operatora. Źle przygotowane podłoże, nieodpowiedni balast, za długie ramię do ciężaru itp. Wiatru też nikt nie uwzględnia, a potrafi sporo zmienić. Jakiś czas temu oglądałem dokument o wymianie taboru w metrze w Londynie. Jedna z nitek nie ma wjazdu serwisowego i wagony musieli opuszczać przez szyb serwisowy. Wydawało się łatwe, ale po zbadaniu podłoża okazało się, że musieli użyć ogromnego dźwigu stojącego dosyć daleko - linie kanalizacyjne i droga "wiaduktowa" (z pustką pod spodem) uniemożliwiły bliski dostęp. Samo planowanie zajęło sporo czasu.
Odpowiedzoperator dźwigu już trafił do domu
OdpowiedzKoleś, który gada przez telefon: -no, dzień dobry szefie! pamięta pan jak nam mówił, że jak znów wywalimy dźwig to go będziemy sami podnosili? -tak..? -no właśnie, a ten, nie przysłałby pan nam kogoś do pomocy?
Odpowiedz