Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Czytelnik pyta

Dodaj nowy komentarz
avatar Ascara
0 0

Z jednej strony to prawda, to praca. Każdy ma prawo do wolnego po pracy. Z drugiej jednak - specyficzna praca. Spotkałam się nawet wielokrotnie z określeniem "powołanie" i coś w tym jest. Nie wyobrażam sobie, żeby w przytoczonej sytuacji lekarz uznał, że ma to całkowicie gdzieś. Jeśli z jakichś przyczyn nie może podejść i udzielić chociaż porady (bo z wypisaniem recepty poza pracą różnie bywa), powinien przynajmniej poradzić, gdzie się skierować. Oczywiście w granicach rozsądku, bo pacjenci też potrafią zbyt "upierdliwie" i z każdą bzdurą chodzić do znajomego lekarza (przykład: jak kogoś boli głowa, to bierze apap i idzie się położyć, a nie biegnie od razu na konsultację lekarską klatkę dalej). Nie, nie jestem roszczeniową pacjentką. Dzielą mnie nieco ponad dwa miesiące od uzyskania tytułu zawodowego lekarza. :)

Odpowiedz
avatar parkinson
0 2

@Ascara: To dlatego zostałaś adminem mistrzów, żeby mieć wymówkę od uczenia na studiach medycznych? :D No tak, im lepsza wymówka, tym lepiej ^^

Odpowiedz
avatar Ascara
0 0

@Slawek18: I super! Jak mówię, to coś więcej niż praca. Oczywiście miałby prawo zaprotestować, gdyby tego nadużywała (czytaj, np. "przedłuży mi pan recepty na nadciśnienie, bo nie chce mi się iść do przychodni"). W sytuacji, w której faktycznie potrzebuje pomocy? A już w ogóle jest specjalistą w dziedzinie, więc jest w stanie jej udzielić (bo trudno byłoby mieć ogromne pretensje, że psychiatra, choć niby też lekarz, miałby problem z fachowym zajęciem się skręceniem - po kilku latach niemienia z tym do czynienia umiejętności zanikają, smutna prawda). Oczywiście każdy ma prawo do zniecierpliwienia i chęci odpoczynku po pracy, więc warto wybaczyć, gdyby ten lekarz zareagował czymś w stylu: "matko, znowu?" i o tę wyrozumiałość apeluję - bo każdy może mieć gorszy dzień. Ale odmowa? Bo ja mam dziś wolne? Nie znam konkretnej sytuacji (mamy opis z jednej strony, rodzice mogli podkolorować, a lekarka mogła na przykład właśnie wychodzić w ważnej sprawie), ale jeśli jest, jak opisano, to dla mnie to przykre.

Odpowiedz
avatar Ascara
0 0

@parkinson: Wydało się. :(

Odpowiedz
avatar Rosveen
1 3

@Ascara: Prawda. Zwłaszcza że nie mówimy tu o jakiejś bzdurze, którą sobie wymyśliła sąsiadka, bo nie chce jej się iść normalnie do lekarza - mówimy o nagłej chorobie dziecka. To zwykły, ludzki odruch, żeby pomóc w miarę możliwości.

Odpowiedz
avatar devgru
0 0

@Rosveen: Jak to dobrze, że wiesz jak to było rzeczywiście. Oczywiście nie tylko z punktu widzenia roszczeniowej madki.

Odpowiedz
avatar gomezvader
2 4

Mój sąsiad "siedzi w komputerach"(i system postawi i procka oskalpuje). I przez lata jak miałem jakiś problem to prosiłem go o pomoc. I zawsze takową dostawałem. Ale z drugiej strony nie jesteśmy sąsiadami, którzy sobie czasem burkną pod nosem "dzień dobry". Czasem jakiś grill, przypilnowanie jakiegoś zwierzaka, pożyczenie kilku butelek spirytusu. Więc to raczej kwestia relacji.

Odpowiedz
avatar zpiesciamudotwarzy
4 6

z jednej strony, powinna pomóc, z drugiej, faktycznie jakby się rozniosło po bloku, że można do niej łazić - to by życia nie miała, z trzeciej była sobota więc mogła po prostu być na kacu a wtedy by dopiero aferę zrobili.. z czwartej strony - wpis (zastanaiwainie się czy ktoś MÓGŁ nam czegoś odmówić, w domyśle "a może by tak ją gdzieś zgłosić i ukarać") świadczy o tym że mogą to być ludzie których po prostu się NIE LUBI, i to po prostu im konkretnie nie zamierzała pomagać - dziecka pewnie szkoda, ale na lekarce za wczesnie psów bym nie wieszał, bo wiele powodów mogło być

Odpowiedz
avatar Shas
1 1

@zpiesciamudotwarzy: Moze kiedys komus tak pomogla a potem byly pretensje. Ciotka byla dentystka i ktos sie do niej w niedziele wieczor dobijal z bolem i opuchnieta geba. Otworzyla specjalnie gabinet, 2h to wszystko trwalo, bo narzedzia trzeba bylo wyciagnac, potem wlozyc do sterylizatora itd wyleczyla ale musiala dac tylko tymczasowe wypelnienie, ktore potem trzeba bylo potem wymienic. Jest to w niektorych przypadkach standardowa procedura. Tylko ow pacjent tak to sobie zinterpretowal ze zrobila byle jak i jeszcze na nia opowiadal. Nastepnym razem jak przyszedl w weekend bo go w tygodniu nie bolalo i myslal ze znow dostanie za darmo to go pogonila na cztery wiatry i tez byla wielka obraza. Wkurzaja mnie takie historie w ktorych widac tylko jedna strone opowiesci.

Odpowiedz
avatar haw
1 1

pieluchowe zapalenie mozgu u madki to bardzo powazna sprawa, nie ma co czekac, tu sie liczy kazda minuta! a tak powazniej: sa zawody i zawody - nie wyobrazam sobie zeby strazak przechodzac obok plonacego smietnika powiedzial: a ch** mnie to obchodzi, przeciez mam wolne. podobnie policjant na widok uciekajacego bandyty.

Odpowiedz
avatar blackhood
2 2

Ja to tak widzę: Kobiecie nie chciało się podjechać na pogotowie z dzieckiem i czekać w kolejce, wolała pomęczyć sąsiadkę. Nie udało się, więc wyżaliła się w internecie. Nie wiem jak ktoś może uważać, że to lekarka zachowała się niewłaściwie.

Odpowiedz
avatar Longwai
1 1

Zacznijmy od rzeczy podstawowej, ból ucha i gorączka to nie jest stan bezpośredniego zagrożenia życia. A każdy stan, który nie jest zdrowiem, każda infekcja, choćby błaha, może potencjalnie przerodzić się w coś bardziej poważnego i realnie zacząć stanowić stan zagrożenia zdrowia i życia. W ten sposób w każdej sytuacji, jak ktoś się uprze, można doszukiwać się potencjalnej utraty zdrowia, może rzadziej życia. Nie widzę problemu, aby podpiąć sytuację do dziecka i wielkie oburzenie, że lekarz/lekarka nie pomogli… Sprawa kolejna: była sobota, a w każdym większym mieście jest nocna i świąteczna opieka zdrowotna, która pełni funkcję Podstawowej Opieki Zdrowotnej. Innymi słowy, w dniu powszednim rodzice z opisanej sytuacji poszliby z dzieckiem do swojego lekarza rodzinnego i nie nachodziliby lekarki. Ale była sobota, więc ich lekarz nie był dostępny, bo POZy pozamykane, ale pomoc medyczną - fachową, z możliwością do wykonania badań różnej maści mieli, trzeba było skorzystać jak wszyscy Ci, którzy się tam pojawiają. Tego nikt nie napisał, że Pani doktor mogła być choćby po dyżurze, a dyżury potrafią być bardzo obciążające. Na dodatek mogła być PRZED KOLEJNYM dyżurem, bo pediatrów brakuje do dyżurów i nie jeden oddział w tym kraju ma problem z zamknięciem list dyżurowych. Może po prostu odsypiała dyżur, żeby na kolejnym z powodu zmęczenia nie zrobić komuś krzywdy albo nie chciała jej zrobić opisanemu dziecku. (Proszę się wczuć w sytuację tutaj.) Ci, którzy są wyspani, nie pracują nocami, nie mają na swoich barkach gigantycznej odpowiedzialności za ludzkie (dziecięce) życie i zdrowie, nie zrozumie reakcji Pani doktor. O wszystkim innym zostało już w zasadzie napisane. Zaznaczę jeszcze, że badanie lekarskie to nie jest 5 minut, jeżeli ma być profesjonalne. Należy sporządzić i zachować dokumentację medyczną przez lata. Gdyby potem dziecku coś się stało, cokolwiek, rodzice mogliby z pełną premedytacją pozwać Panią doktor do sądu za niedochowanie należytej staranności – co ma nawet często miejsce w obecnych czasach. Ci państwo nie byli bez wyjścia i źródeł pomocy. Zamiast nachodzić lekarza w jego własnym domu, kiedy ktoś nie umiera i nie wymaga pilnego ratunku, dajmy takim ludziom odpocząć, bo nie raz pracują po 340-380 godzin w miesiącu (większość nie z pazerności, a niedoborów kadrowych), dniami i nocami, i nie raz za tę morderczą pracę zostają opluci, obrażeni przez pacjenta lub jego rodziców.

Odpowiedz
Udostępnij