Znacznie ciężej to jest utrzymać majątek, który nagle się otrzymało. Tak jak nagła sława. Dużo osób skończyło wtedy gorzej, niż przy życiu od początku na niskim, średnim czy wysokim poziomie. Dzieci osób majętnych powinny być wychowywane na spadkobierców majątku, ale w rzeczywistości różnie to wychodzi.
Dość toporna argumentacja. Analogicznie łatwiej jest spiąć domowy budżet mieszkając pod mostem i żywiąc się odpadkami, więc autor - w myśl swojej rady - powinien rozpocząć takie życie.
Jeśli wychowując się w bogatej rodzinie nie potrafisz ogarniać pieniędzy i obrotu nimi to winę ponosi wychowanie, a nie pieniądze.
Ja się wychowywałem w rodzinie, która nigdy biedy nie zaznała, a nieraz zaznała luksusu. Ale bogatymi to nas nazwać nie można było tym bardziej, że do 11 roku(mojego) życia tułałem się z rodzicami po stancjach. Szacunek do pracy i pieniądza tak został mi wpojony, że jak ostatnio byłem na wczasach w niemczech u rozwiedzionej matki to zawsze marudziłem jak kupowała mi jakieś słodycze. Lubić lubię, ale to wywalanie pieniędzy w chwilowe przyjemności, a można by je spożytkować na coś potrzebniejszego do życia. Ser, wędliny, może makrela, albo assassins creed origins.
Znacznie ciężej to jest utrzymać majątek, który nagle się otrzymało. Tak jak nagła sława. Dużo osób skończyło wtedy gorzej, niż przy życiu od początku na niskim, średnim czy wysokim poziomie. Dzieci osób majętnych powinny być wychowywane na spadkobierców majątku, ale w rzeczywistości różnie to wychodzi.
OdpowiedzDość toporna argumentacja. Analogicznie łatwiej jest spiąć domowy budżet mieszkając pod mostem i żywiąc się odpadkami, więc autor - w myśl swojej rady - powinien rozpocząć takie życie.
OdpowiedzOdkrył jeden dziwny sposób na banalnie proste rozkręcenie biznesu, Wystarczy tylko...[czytaj dalej]
OdpowiedzJeśli wychowując się w bogatej rodzinie nie potrafisz ogarniać pieniędzy i obrotu nimi to winę ponosi wychowanie, a nie pieniądze. Ja się wychowywałem w rodzinie, która nigdy biedy nie zaznała, a nieraz zaznała luksusu. Ale bogatymi to nas nazwać nie można było tym bardziej, że do 11 roku(mojego) życia tułałem się z rodzicami po stancjach. Szacunek do pracy i pieniądza tak został mi wpojony, że jak ostatnio byłem na wczasach w niemczech u rozwiedzionej matki to zawsze marudziłem jak kupowała mi jakieś słodycze. Lubić lubię, ale to wywalanie pieniędzy w chwilowe przyjemności, a można by je spożytkować na coś potrzebniejszego do życia. Ser, wędliny, może makrela, albo assassins creed origins.
Odpowiedz