Pracuję jako kierowca w piekarni, jeżdżę samochodem ciężarowym zazwyczaj bardzo wcześnie rozwoze bułki i chleby po sklepach więc nie wiem o ch*j tu chodzi
@gomezvader @Grekos: Samochód ciężarowy to tylko kategoria pojazdu i może być nim nawet Fiat Panda.
Cały ból dupy powstał przez sposób narzucenia i przestrzegania przepisów.
Samochody ciężarowe powyżej 3,5t DMC mają obniżone limity prędkości. O ile takim Transitem czy innym Iveco można depnąć więcej i mało kto się przyczepi (wyglądają często tak samo jak wersje do 3,5t) o tyle ciągniki siodłowe w zestawie zawsze przekraczają tą masę i mają założony kaganiec. To oznacza tyle, że nie tylko są w stanie jechać najwyżej z maksymalną dozwoloną prędkością, ale właśnie w trakcie wyprzedzania nie mogą chwilowo jej przekroczyć aby płynnie kogoś wyprzedzić. Znowu nie da się ustawić kagańca u wszystkich tak samo, niektórzy mają 91, inni mają 89, jeszcze innym ktoś ustawił bliżej 95. Do tego ciśnienie w oponach, wysokość bieżnika i stopień ich zużycia zmienia nieco maksymalną prędkość. Prowadzi to do sytuacji, gdzie jeden może jechać 2km/h szybciej od drugiego i jadąc w 10h trasę chciałby na autostradzie nadrobić te 10-12 km. Tu znowu kłania się tacho i kary za przekraczanie czasu jazdy. Wybił limit, masz 10km do bazy i mógłbyś się kimnąć w domu, ale przepisy za bardzo nie pozwalają. Tu można nieco naciągnąć czas, odnotować dojazd do bezpiecznego miejsca postoju (nie pamiętam już w jakich tam ramach można tak zrobić) i będzie w porządku. Nie wszyscy tak robią, ale więcej osób myśli w drugą stronę. Jak im zostanie 30-50km to nie naciągną tego. Nadgonią na trasie nawet te 10-15 km i już łatwiej będzie zaliczyć to jako dojazd na parking.
To wszystko nijak się ma do kierowców wszelakich ciężarówek, które rozwożą towar lokalnie. Zwykle nie osiągają limitów prędkości, często ich nie mają, mogą swobodnie wyprzedzać i często też nie obowiązuje ich tacho, a w domu nocują codziennie. To ta grupa dowozi bułki do piekarni i nijak się ma do całej awantury. Ciekawy kiedy ten wypowiadający się w radiu kierowca (zakładając, że jeździ zestawem na trasach) wiózł bułki.
Te różnice w czasie będące skutkiem "strajku" nijak nie wpłyną na konsumenta. Towary i tak dojadą, a różnica nawet kilku godzin nie będzie miała znaczenia. Szczerze mówiąc, to wszystko może ostatecznie zadziałać na ich korzyść. Będą jeździć wolniej, spokojniej, bez spinania się przy wyprzedzaniu, na drogach będzie bezpieczniej, a logistyka siłą rzeczy będzie musiała uwzględnić różnice. Bardzo prawdopodobne, że czasy nie ulegną zmianie jakoś znacznie, a spadnie spalanie. W ostatecznym rozrachunku może to wyjść na rękę nawet firmom transportowym. Jeśli firmy się dostosują i będą planować luźniejsze trasy to dla kierowców wyjdzie na plus. No chyba, że mają płacone od kilometra, wtedy i tak będą Janusze, które chca wycisnąć jak najwięcej się da żeby zarobić kilka szekli wincyj i dojechać do domu dzień wcześniej przed planowanym dojazdem.
Do biedry ciagnikiem z naczepa przywoza bulki jakby niepatrzec..... wogole zainteresowani niech sobie skrot TIR wygoogluja bo teraz w shengen TIRow malutko
@bike_power: Argumentem są świeże produkty przywożone z samego rana aby były dostępne w sklepie. Oni często mają rozładunek w ciągu dnia a nawet wieczorem, a te "świeże" produkty i tak są przygotowywane na miejscu (chociażby z przywiezionych dzień wcześniej materiałów). Jakby nie patrzeć, nawet kilka godzin spóźnienia niewiele zmieni nie mówiąc już o tym, że te towary nie jadą przez pół europy i nie zaoszczędzą za wiele na wyprzedzaniu, zwykle i tak są kompletowane w którymś z magazynów i daleko nie jadą do sklepu. Znowu zaopatrzenie magazynu jest gromadzone z dużym wyprzedzeniem i też wydłużenie przejazdu nawet o 5-10% nie wpłynie na dostępność produktów.
Kiedy ja słyszałem w radiu te wypowiedź to zastanawiałem się czy to nie ten koleś, który do mojego sklepu pieczywo dowozi. Bo głos podobny tylko jedyne słowa jakie z nim zamieniłem to 'dzień dobry'. Chyba się zapytam.
Jakie to w ogóle ma znaczenie, co oni wożą w tych tirach? Nie są karetkami ani żadnymi innymi pojazdami uprzywilejowanymi, więc obowiązują ich przepisy. Niech to by nawet były "świeże bułeczki" — to nie jest warte stwarzania zagrożenia w ruchu drogowym.
Pracuję jako kierowca w piekarni, jeżdżę samochodem ciężarowym zazwyczaj bardzo wcześnie rozwoze bułki i chleby po sklepach więc nie wiem o ch*j tu chodzi
Odpowiedz@Grekos: Samochodem ciężarowym czy dostawczakiem?
Odpowiedz@gomezvader @Grekos: Samochód ciężarowy to tylko kategoria pojazdu i może być nim nawet Fiat Panda. Cały ból dupy powstał przez sposób narzucenia i przestrzegania przepisów. Samochody ciężarowe powyżej 3,5t DMC mają obniżone limity prędkości. O ile takim Transitem czy innym Iveco można depnąć więcej i mało kto się przyczepi (wyglądają często tak samo jak wersje do 3,5t) o tyle ciągniki siodłowe w zestawie zawsze przekraczają tą masę i mają założony kaganiec. To oznacza tyle, że nie tylko są w stanie jechać najwyżej z maksymalną dozwoloną prędkością, ale właśnie w trakcie wyprzedzania nie mogą chwilowo jej przekroczyć aby płynnie kogoś wyprzedzić. Znowu nie da się ustawić kagańca u wszystkich tak samo, niektórzy mają 91, inni mają 89, jeszcze innym ktoś ustawił bliżej 95. Do tego ciśnienie w oponach, wysokość bieżnika i stopień ich zużycia zmienia nieco maksymalną prędkość. Prowadzi to do sytuacji, gdzie jeden może jechać 2km/h szybciej od drugiego i jadąc w 10h trasę chciałby na autostradzie nadrobić te 10-12 km. Tu znowu kłania się tacho i kary za przekraczanie czasu jazdy. Wybił limit, masz 10km do bazy i mógłbyś się kimnąć w domu, ale przepisy za bardzo nie pozwalają. Tu można nieco naciągnąć czas, odnotować dojazd do bezpiecznego miejsca postoju (nie pamiętam już w jakich tam ramach można tak zrobić) i będzie w porządku. Nie wszyscy tak robią, ale więcej osób myśli w drugą stronę. Jak im zostanie 30-50km to nie naciągną tego. Nadgonią na trasie nawet te 10-15 km i już łatwiej będzie zaliczyć to jako dojazd na parking. To wszystko nijak się ma do kierowców wszelakich ciężarówek, które rozwożą towar lokalnie. Zwykle nie osiągają limitów prędkości, często ich nie mają, mogą swobodnie wyprzedzać i często też nie obowiązuje ich tacho, a w domu nocują codziennie. To ta grupa dowozi bułki do piekarni i nijak się ma do całej awantury. Ciekawy kiedy ten wypowiadający się w radiu kierowca (zakładając, że jeździ zestawem na trasach) wiózł bułki. Te różnice w czasie będące skutkiem "strajku" nijak nie wpłyną na konsumenta. Towary i tak dojadą, a różnica nawet kilku godzin nie będzie miała znaczenia. Szczerze mówiąc, to wszystko może ostatecznie zadziałać na ich korzyść. Będą jeździć wolniej, spokojniej, bez spinania się przy wyprzedzaniu, na drogach będzie bezpieczniej, a logistyka siłą rzeczy będzie musiała uwzględnić różnice. Bardzo prawdopodobne, że czasy nie ulegną zmianie jakoś znacznie, a spadnie spalanie. W ostatecznym rozrachunku może to wyjść na rękę nawet firmom transportowym. Jeśli firmy się dostosują i będą planować luźniejsze trasy to dla kierowców wyjdzie na plus. No chyba, że mają płacone od kilometra, wtedy i tak będą Janusze, które chca wycisnąć jak najwięcej się da żeby zarobić kilka szekli wincyj i dojechać do domu dzień wcześniej przed planowanym dojazdem.
OdpowiedzDo biedry ciagnikiem z naczepa przywoza bulki jakby niepatrzec..... wogole zainteresowani niech sobie skrot TIR wygoogluja bo teraz w shengen TIRow malutko
Odpowiedz@bike_power: Argumentem są świeże produkty przywożone z samego rana aby były dostępne w sklepie. Oni często mają rozładunek w ciągu dnia a nawet wieczorem, a te "świeże" produkty i tak są przygotowywane na miejscu (chociażby z przywiezionych dzień wcześniej materiałów). Jakby nie patrzeć, nawet kilka godzin spóźnienia niewiele zmieni nie mówiąc już o tym, że te towary nie jadą przez pół europy i nie zaoszczędzą za wiele na wyprzedzaniu, zwykle i tak są kompletowane w którymś z magazynów i daleko nie jadą do sklepu. Znowu zaopatrzenie magazynu jest gromadzone z dużym wyprzedzeniem i też wydłużenie przejazdu nawet o 5-10% nie wpłynie na dostępność produktów.
Odpowiedzświeże pieczywo - dobre :D świeżo rozmrożone to by brzmiało prawdopodobniej.
Odpowiedz@not2pun: Wtedy to nawet jeszcze pieczywem nie można nazwać.
OdpowiedzKiedy ja słyszałem w radiu te wypowiedź to zastanawiałem się czy to nie ten koleś, który do mojego sklepu pieczywo dowozi. Bo głos podobny tylko jedyne słowa jakie z nim zamieniłem to 'dzień dobry'. Chyba się zapytam.
OdpowiedzJakie to w ogóle ma znaczenie, co oni wożą w tych tirach? Nie są karetkami ani żadnymi innymi pojazdami uprzywilejowanymi, więc obowiązują ich przepisy. Niech to by nawet były "świeże bułeczki" — to nie jest warte stwarzania zagrożenia w ruchu drogowym.
Odpowiedz