Być może kluczem do zgłebienia tej logiki jest zrozumienie, że te 2 400 zł (nie wnikam w zasadność i sposób wyliczenia tej kwoty) wydaje się na zakupy, a maskotkę dostaje niejako w prezencie.
@gomezvader: No jak ktoś jest bogaty, to może sobie kupować pod takim kątem. A jak ja idę do biedry po srajtaśmę(16zł), kawę(2x7,50zł), chleb, parówki i jabłka(w sumie ~10zł) - to dostanę 3 naklejki i nie kupiłam niczego niepotrzebnego. Fakt, że z powodu tych maskotek czasami kupuję więcej niż potrzebuję na już, ale to nie znaczy, że coś się zmarnuje - jakoś nie czuję się oszukana, mając pluszaka za darmo i zapas srajtaśmy na pół roku :D
@„Fiona”: No może ale jak widzę kolesia przy kasie który na szybko próbuje dozbierać jakieś losowe rzecz aby kwota wystarczyła na dodatkową naklejkę to wydaje mi się to co najmniej dziwne
@Frogy0: Bez przesady, jak tam brakuje 2 zł, można sobie wziąć batona. Ja zbieram na te pluszaki tylko dlatego, że matka mnie gania po duże zakupy, jak tylko samochodem w gości przyjedziemy. Zresztą, jak się ma kartę i bierze jakiś owoc czy warzywo, to nie 2400 tylko 800 złotych.
Jak się kupuje nie to, co biedronka chce i się kombinuje albo wcina ich mierne owocki czy warzywka, to maskotkę można mieć za wydanie 800zł, jak się wydaje przynajmniej co czwartą złotówkę na to, co biedra chce to można za wydanie 600zł.
Jednak niech ktoś na z dwudziestu zakupach dobierze coś zbędnego, to taniej tą maskotkę kupić ot tak.
W sumie jeśli ta kobieta uznała, że warto było wydać 50zł, żeby wywołać buldupy madek, to chyba faktycznie jest bogata. Przecież za 5 dych można kupić fajniejsze maskotki w pierwszym z brzegu markecie... Tu oczywiście pozostaje problem dziecka, które żąda właśnie pluszaka z biedronki, bo "inne dzieci mają". Ech, nie zazdroszczę współczesnym rodzicom.
@cczeslaww: Dokładnie. Zresztą samo tłumaczenie już jest utrudnieniem, którego moi rodzice nie znali, bo dzieciaki w tamtych czasach nie przynosiły do przedszkoli własnych zabawek, więc nie miałam czego zazdrościć i sępić od rodziców.
Być może kluczem do zgłebienia tej logiki jest zrozumienie, że te 2 400 zł (nie wnikam w zasadność i sposób wyliczenia tej kwoty) wydaje się na zakupy, a maskotkę dostaje niejako w prezencie.
Odpowiedz@wroblitz: Ale zakupy robi się pod kątem tych maskotek, a nie dlatego, że coś jest potrzebne.
Odpowiedz@gomezvader: No jak ktoś jest bogaty, to może sobie kupować pod takim kątem. A jak ja idę do biedry po srajtaśmę(16zł), kawę(2x7,50zł), chleb, parówki i jabłka(w sumie ~10zł) - to dostanę 3 naklejki i nie kupiłam niczego niepotrzebnego. Fakt, że z powodu tych maskotek czasami kupuję więcej niż potrzebuję na już, ale to nie znaczy, że coś się zmarnuje - jakoś nie czuję się oszukana, mając pluszaka za darmo i zapas srajtaśmy na pół roku :D
Odpowiedz@„Fiona”: No może ale jak widzę kolesia przy kasie który na szybko próbuje dozbierać jakieś losowe rzecz aby kwota wystarczyła na dodatkową naklejkę to wydaje mi się to co najmniej dziwne
Odpowiedz@Frogy0: Bez przesady, jak tam brakuje 2 zł, można sobie wziąć batona. Ja zbieram na te pluszaki tylko dlatego, że matka mnie gania po duże zakupy, jak tylko samochodem w gości przyjedziemy. Zresztą, jak się ma kartę i bierze jakiś owoc czy warzywo, to nie 2400 tylko 800 złotych.
Odpowiedzhttp://mistrzowie.org//uimages/services/mistrzowie/i18n/pl_PL/comments/0d26/0d26798dfbf80bf84210de808484cd63.jpeg Jak widac na obrazku tez kupilem bo sie mala niemiala czym bawic.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 października 2018 o 9:11
Jak się kupuje nie to, co biedronka chce i się kombinuje albo wcina ich mierne owocki czy warzywka, to maskotkę można mieć za wydanie 800zł, jak się wydaje przynajmniej co czwartą złotówkę na to, co biedra chce to można za wydanie 600zł. Jednak niech ktoś na z dwudziestu zakupach dobierze coś zbędnego, to taniej tą maskotkę kupić ot tak.
OdpowiedzW sumie jeśli ta kobieta uznała, że warto było wydać 50zł, żeby wywołać buldupy madek, to chyba faktycznie jest bogata. Przecież za 5 dych można kupić fajniejsze maskotki w pierwszym z brzegu markecie... Tu oczywiście pozostaje problem dziecka, które żąda właśnie pluszaka z biedronki, bo "inne dzieci mają". Ech, nie zazdroszczę współczesnym rodzicom.
Odpowiedz@„Fiona”: "Nie zazdroszczę współczesnym rodzicom" przecież to ich wina, że pozwalają, żeby durne maskotki nimi manimupowały...
Odpowiedz@ikiiki614: Niby tak. Ale jak to wytłumaczyć czterolatkowi? Asertywność poziom 100 może tutaj nie wystarczyć ;)
Odpowiedz@cczeslaww: Dokładnie. Zresztą samo tłumaczenie już jest utrudnieniem, którego moi rodzice nie znali, bo dzieciaki w tamtych czasach nie przynosiły do przedszkoli własnych zabawek, więc nie miałam czego zazdrościć i sępić od rodziców.
OdpowiedzJa pier*ole, kłótnie i spiny o maskotki z biedry i że kobita wydała całe 50zł na maskotke, gdzie ja żyję...
Odpowiedz