Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Jestem psychologiem, który...

Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar gomezvader
1 1

Ech psychiatrzy(i psychologowie) to mają dobrze w życiu. Siedzą cały dzień w jakimś wygodnym biurze. Przychodzi klient. -Dzień dobry. -100zł. -Za co? -Za wizytę. -No dobra. Proszę pani bo mam tutaj taki odpis od psychologa. To są wyniki jakiegoś testu, którego pisałem 3 godziny i ponoć ma mi pani wypisać leki na podstawie tego. - przekazuje wyniki -A skąd ja mam wiedzieć o co tu chodzi? 100zł. -Co? -Za konsultację. Z czym do tego psychologa byłeś? -Z depresją... chyba. - wypisuje jakąś receptę -Masz tu. 100zł za receptę. -... To nie jest jakaś wymyślona anegdotka tylko streszczenie jednej z moich wizyt u psychiatry. 3 stówy za 5 minutowe spotkanie. I wyszedłem z receptą leku na depresje, który powoduje impotencję.

Odpowiedz
avatar Aberrant
3 3

@gomezvader: tacy ludzie dla mnie są zakałą tego zawodu. Nie dość, że masa ludzi przychodzi tylko po receptę bo "wiedzą lepiej", to nawet kiedy już przyjdzie ktoś rzeczywiście szukający pomocy to tylko oberwie rykoszetem przez lenia. Takich "specjalistów" powinno się szerokim łukiem omijać. Chociaż jakoś wątpię, że gość ze screena jest psychologiem. Dlaczego? Bo w tym zawodzie własna psychoterapia nie jest niczym nadzwyczajnym, o ile nie jesteś tępą dzidą od podpisywania papierków to ten zawód jest ogromnym obciążeniem psychicznym i zwykle przychodzi moment,kiedy TRZEBA zawitać do gabinetu jako pacjent. Dla własnego zdrowia (czasami nawet pracodawcy tego wymagają). I każdy psycholog o tym wie...

Odpowiedz
avatar cavefalcon
1 3

@Aberrant: W czym ci niby może pomóc psychiatra albo psycholog? W niczym. Takie jest moje zdanie i nic go nie zmieni. Żadna terapia a tym bardziej psychotropy nie są w stanie rozwiązać ludzkich problemów.

Odpowiedz
avatar Aberrant
-2 4

@cavefalcon: od rozwiązywania ludzkich problemów to jest ksiądz na parafii. On ci może służyć mądrymi radami. Psycholog ma konkretne zadania, w zależności od obranej ścieżki zawodowej (psychiatra tym bardziej). Z punktu widzenia pacjenta to może wyglądać inaczej - pacjent widzi żelaznego ptaka, który magiczną siłą wzbił się w powietrze. Specjalista widzi maszynę napędzaną silnikami. I on się właśnie tymi wszystkimi mechanizmami zajmuje, o istnieniu których pacjent nie ma pojęcia, a sprawdzono wiele razy, że istnieją i działają. Swoje zdanie możesz mieć i je szanuję. Ale jeśli o czymś nie masz pojęcia, to zostaw swoje zdanie dla siebie (swoją drogą to inny problem psychologii, już sobie wyobrażam jak chirurgowi na stole pacjent pie*doli, że on wie lepiej czego mu potrzeba).

Odpowiedz
avatar ZONTAR
1 3

@cavefalcon: Tak samo środki przeciwbólowe nie są w stanie rozwiązać przyczyny. Rozumiem, że nigdy z nich nie korzystałeś. Kiedyś się rozpisywałem o procesach leczenia i radzenia sobie z depresją, ale nie chce mi się tego powtarzać. W skrócie mówiąc, psychiatra ma znaleźć fizyczną przyczynę problemu (jakiś guz, problemy z hormonami), zalecić odpowiednie leczenie (może być operacja, jakieś leki, a może potrzeba tylko konsultacji psychologa) i ewentualnie podać leki, które wspomogą człowieka w okresie, w którym musi walczyć z depresją. Psycholog znowu bardziej zajmuje się kwestiami społecznymi i rozwojowymi, niż samą chemią. Większość ludzi ma depresję przez jakieś wydarzenia z życia, a więc leczenie głównie polega na zidentyfikowaniu i naprawieniu tej przyczyny. Psychiatra tu zazwyczaj zapewnia właśnie takie środki przeciwbólowe, bez których w skrajnych przypadkach człowiek wpadnie z błędne koło i depresja będzie przyczyną depresji.

Odpowiedz
avatar Aberrant
3 3

@ZONTAR: jeszcze jedna mała uwaga z praktyki - pomijając, że depresja to tylko mały wycinek. Masa ludzi idzie do psychiatry wyłącznie po receptę na depresję (i co gorsza, dostają ją od ręki). Podczas gdy...wcale owej nie mają. Bo problem jest zupełnie inny (np. z osobowością), tylko objawy podobne. A to tak jakby migrenę leczyć przy pomocy uderzania młotkiem z całej siły w kolano - no może i głowa boleć przestanie...

Odpowiedz
avatar PMT100
0 0

@Aberrant: Akurat wystawianie recept bez zlecania żadnych badań czy choćby wnikliwego wywiadu dotyczy nie tylko psychiatrów... Ale skoro już o nich i o depresji mowa, to objawy jak w depresji daje np. niedobór witaminy D - i jeszcze nie słyszałam, żeby jakiś psychiatra zlecał badanie poziomu tej witaminy. Sama pozwoliłam się faszerować antydepresantami, co przez 3 lata nic nie zmieniło, aż reklamy w TV podsunęły mi pomysł z wit.D i "depresja" przeszła jak ręką odjął.

Odpowiedz
avatar cavefalcon
0 0

@ZONTAR: Środki przeciwbólowe rozwiązują problem czyli ból fizyczny. Pracowałem w MOPSie więc wiem że żadną terapią nie da się pomóc ludziom bo terapia nie da człowiekowi pracy a psychotropy nie dadzą im pieniędzy a większość problemów psychicznych u człowieka wynika po prostu z biedy. Ci ludzie przyjdą na zajęcia ale tylko dlatego bo się ich do tego zmusza na zasadzie: jak nie przyjdziesz to nie dostaniesz zasiłku. To co ma zrobić 42 latek który 12 lat spędził w więzieniu, ma wykształcenie podstawowe i jest sam na świecie - rodzina zmarła. Jak mu chcesz pomóc terapią? A głupi nie jest, liczyć potrafi i nie da zrobić z siebie niewolnika za 1500 zł żeby wegetował. On też chce żyć. Zapewne nie zdajesz sobie sprawy jak cwani i inteligentni potrafią być tacy ludzie.

Odpowiedz
avatar gomezvader
1 3

@cavefalcon: O kvrwa to żeś doyebał. "większość problemów psychicznych u człowieka wynika po prostu z biedy". Jak człowiek jest biedny to jest smutny, to może być zapijaczony, a przez to jeszcze bardziej smutny. Może ćpać by uciekać od swoich smutków. Ale to nie są choroby psychiczne. MOPS zajmuje się głównie uzależnieniami. Choć są tam(przynajmniej w jeleniogórskim mopsie) osoby, które zajmują się "poyebami" sam tam chodziłem do psychologa(i tam robiłem 3 godzinny test). A na choroby psychiczne najczęściej cierpią osoby w średniej klasie społecznej lub bogacze. Depresja to nie tylko "kvrwa nie stać mnie na ubrania", ale też "kvrwa jakbym chciał to bym kupił adidasa... całego". Miałem "przyjemność" siedzieć trochę w szpitalu psychiatrycznym. I tam jedynie 2 pacjentów(z oddziału otwartego)należała to raczej osób biednych. Ale nie biednych meneli. Tylko po prostu biednych. Większość należała właśnie do klasy średniej. A moi ulubieńcy... Facet bardzo religijny... który ubiegłego roku(w sensie wtedy ubiegłego) machnął sobie podróż dookoła świata. Co rusz się chwalił swoimi zdjęciami pod krzyżami(gdzie tylko je znalazł). Typiara płynnie nawijająca po... nie wiem w jakim języku mówią eskimosi. Ale ona generalnie regularnie jeździ na Grenladię. Nie wiem po co. I najlepszy. Ok 70 letni facet. W udanym związku małżeńskim. Z paroma odchowanymi dorosłymi potomkami, którzy sobie radzą. I do tego typ bogaty w chvj. Jak wychodził na przepustkę to szofer po niego przyjeżdżał. I co gość ma? Klasycznie depresja. A to co ty opisujesz nie ma żadnego związku z chorobami psychicznymi. To kwestia wykorzystywania socjalu.

Odpowiedz
avatar ~ET
0 0

To o czym napisał @cavefalcon to jest właśnie klasyczne błędne podejście i niewiedza na czym polega psychologia. Ludziom się wydaje, że jak ktoś ma problem z samopoczuciem, to wystarczy wizyta u psychologa, który pomacha magiczną różdżką i wyleczy pacjenta... a potem narasta niechęć do psychologów, kiedy 'cudowne wyleczenie' nie następuje. To prawda, że wiele osób ma objawy depresji wynikające z chvjowego życia - i takim osobom nie potrzeba psychologa, ale grupy wsparcia, gdzie otrzymają pomoc jakiej im potrzeba. PS. Jeśli ból bierze się np. z zepsutego zęba, to tabsy przeciwbólowe nie rozwiązują problemu, tylko chwilowo niwelują objaw, a ząb trzeba i tak wyleczyć albo usunąć ;)

Odpowiedz
avatar cavefalcon
-5 5

@gomezvader: @„ET”: Pierd. tak że rzygać się chce. Według waszej "logiki" to samobójcy zabijają się bo im się z tego dobrobytu w (.) poprzewracało. MOPS zajmuje się głównie uzależnieniami. To jedno zdanie pokazuje że w (.) byłeś i g. widziałeś skoro dla ciebie MOPS = menel, ćpun i pijak. A twój "ulubieniec religijny" to po prosty zwykły pierd. ze zbyt niskim IQ aby mógł myśleć samodzielnie. Niestety takie jednostki jedyne co potrafią to właśnie wszelkimi często moralnie złymi metodami dorobić się majątku a jak już go mają to nie wiedzą co ze sobą zrobić i potem "mają depresję".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 listopada 2018 o 9:41

avatar gomezvader
2 2

@cavefalcon: Ale ty pieprzysz. Najpierw uogólnienia potem ekstrema by poprzeć swoje racje. I zwyzywanie osób postronnych... bo tak? Znam osobiście 3 niedoszłych samobójców. Wszyscy po próbach samobójczych, a nie na zasadzie, że jednak się rozmyślił. Jeden to nawet parę razy próbował się otruć. Żadna z tych osób nie ma problemów finansowych, ani problemów z uzależnieniami. I 2 z tych osób nie ma problematycznej sytuacji rodzinnej. A jeszcze bym zapomniał. Jest taka jedna gałąź mojej rodziny... tzn nie wiem czy dalej jest czy wszyscy już się zabili. Normalna rodzina, średnio majętna, bez żadnej patologii ani poyebanej przeszłości. W ciągu 20 lat powiesiło się tam chyba 7 osób. Ty pewnie masz jakieś światłe wytłumaczenie zahaczające i bluzgi, IQ i wyznanie.

Odpowiedz
avatar gomezvader
2 2

@gomezvader: A jeszcze w kwestii MOPSu żeby nie było, że coś wymyślam. Bla bla bla "zgłoś się jeśli dotknęło cię ubóstwo, bezrobocie, bezdomność, długotrwała lub ciężka choroba, przemoc w rodzinie, alkoholizm lub narkomania." Czyli patologia(bo nie chce ci się pracować), patologia(bo nie chce ci się szukać pracy), patologia(bo nie chce ci się szukać pracy/pracować)[znam kilku bezdomnych i nie są bezdomni bo świat jest niesprawiedliwy tylko dlatego, że oni są zyebani], choroba na której leczenie cię nie stać, patologia(przemoc), patologia(używki), patologia(używki). Wniosek? MOPS zajmuje się patologiami, które często łączą się lub są wynikiem uzależnień.

Odpowiedz
avatar ~ET
0 0

@cavefalcon: WOW, dobrze wiedzieć, że pierd;olę, bo się z Tobą zgadzam, że na takie problemy z jakimi ludzie przychodzą do MOPSu to psycholog nic nie pomoże. Dzięki. To dopierd;olę jeszcze, że też mam czasem takie wrażenie, że ludziom odbija od życiowego sukcesu. W sensie, jest od groma ludzi w ciężkiej, wręcz beznadziejnej sytuacji, którym samobójstwo nie przyszłoby do głowy, a z drugiej strony mamy samobójców, którzy mają kochające rodziny, dobrych znajomych, zdrowie i zabezpieczenie materialne, a jednak jakaś jedna porażka czy coś popycha ich do odebrania sobie życia. Nie wiem jak to tłumaczy nauka, ale dla mnie to jest niepojęte i poyebane.

Odpowiedz
avatar Aberrant
0 0

@„ET”: z tym, że z problemami z jakimi przychodzą ludzie do MOPSU nie dostaną pomocy, to się do końca nie zgodzę. Tzn z problemami, jakich są świadomi - owszem. Ale częściej owe problemy są wynikiem innych problemów, o których ta osoba sama nie wie. Tutaj dobry specjalista by pomógł. Ale dobrego psychologa ciężko znaleźć nawet prywatnie. A mówimy tu o miejscu, gdzie ludzie pracują za śmieszne pieniądze, zwykle nawet nie na cały etat. Eksperta bym tu nie oczekiwał. Więc mamy jeden wielki teatrzyk, który nie służy nikomu oprócz polityków, którzy mogą się pochwalić przed wyborami, że zapewnili opiekę. Co do drugiego pytania - przyczyn może być wiele, a sama nauka to setki badań. Z kwestiami finansowymi nie ma to absolutnie nic wspólnego (poza tym, że pieniądze stają się problemem, bo zmienia się podejście otoczenia w stosunku do ciebie). Można być szczęśliwym biedakiem, i można być rozpaczającym bogaczem. Z resztą każdy, kto w praktyce zajmuje się takimi sprawami wie, że depresja to bardzo nieprecyzyjne określenie, które może oznaczać zupełnie różne problemy. Ale depresja jako jednostka chorobowa - to choroba. Równie dobrze możesz powiedzieć, że jak ktoś jest bogaty to nie może złamać nogi albo dostać raka. Pieniądze szczęścia nie dają. Chociaż ich brak też nie pomaga.

Odpowiedz
avatar ~ET
0 0

@Aberrant: No mi chodziło o to, że - jak pisał cavefalcon - psycholog nie da człowiekowi po odsiadce pracy czy pieniędzy, ani nic nie da "terapia" człowiekowi, który nie ma problemów psychicznych, ale został skierowany do psychologa jako warunek otrzymania zasiłku. Brak specjalistów-psychologów w tych warunkach to druga sprawa. Tak że rozumiem, skąd cavefalcon nabawił się tego sceptycyzmu do psychologii. W drugiej kwestii pieniądze były tylko jednym z czynników - za ważniejsze uważam rodzinę, znajomych i zdrowie :) Nie podważam, że depresja to choroba, i nie podeszłabym do chorego na depresję z gadką "weź się ogarnij, inni mają gorzej", ale jednak uważam to za dziwne, że depresja tak często dopada ludzi w dobrej sytuacji życiowej. A może jednak istnieje związek - że życiowy sukces pozbawia człowieka odporności na życiowe porażki?

Odpowiedz
avatar Aberrant
0 0

@„ET”: co do pierwszego - człowiekowi po odsiadce nie da pracy ani pieniędzy, ale pomoże skutecznie wrócić do społeczeństwa, normalnie funkcjonować. Takie osoby mają szereg "zaburzeń" (nie wdając się w szczegóły), których osoba bez wiedzy nawet nie zauważy. Podobnie w drugim przypadku - jak ktoś nie może znaleźć pracy to nie dlatego, że cały świat się na niego uwziął, ani niekoniecznie dlatego, że nie chce. Problem w tym, że takie osoby na terapię bywają dość oporne. Zwłaszcza, jeśli nie idą z własnej woli. Nie znam człowieka, którego by ktokolwiek mógł uszczęśliwić na siłę. Co do drugiej kwestii - ile ludzi tyle przyczyn (zależy kogo zapytasz, ja jestem bardziej zwolennikiem podejścia humanistycznego i pokrewnych, czyli nie wrzucam wszystkich do jednego wora nigdy). Czy związek istnieje? Czasami. Ale to nadal wątek poboczny. Naprawdę długi temat. Nawet same pieniądze mogą powodować szereg przyczyn takiego stanu - czasami w pogoni za pieniędzmi człowiek zatraca poczucie własnej tożsamości (a problemy z osobowością występują częściej niż depresja, ale są z nią mylone), czasami pieniądze oznaczają fałszywych ludzi wokół co po uświadomieniu sobie jest szokiem, czasami pieniądze to odpowiedzialność, a dana osoba może nie być gotowa na nią, do tego zdarzają się błędy wychowawcze, czasami cechy osobowości, które pomagają w zdobyciu pieniędzy są jednocześnie problemem w innych kontekstach życiowych... Temat rzeka. Ale w każdym przypadku pieniądze są tylko wątkiem pobocznym. Współwystępują. Czyli korelacja jest. Ale związku przyczynowo-skutkowego nie ma tak bezpośrednio.

Odpowiedz
avatar ~ET
0 0

@Aberrant: Sorry, ale jak wygląda "normalne funkcjonowanie w społeczeństwie", jeśli nie masz pieniędzy na życie? Piramida Maslowa się kłania - najpierw trzeba zaspokoić fizyczne potrzeby, a później można iść wyżej. Tak że gościu po odsiadce wpierw potrzebuje pomocy w znalezieniu pracy, bo pracodawca patrzy na kartotekę, a nie na zdrowie psychiczne. W drugim przypadku pomijasz moje założenie, że osoba NIE MA psychicznych problemów (okej, jak dobrze poszukać to z każdym jest coś nie tak xD); sama byłam wysłana do psychologa w PUPie, gdy po dwóch latach bezrobocia nadal nie znalazłam pracy (a byłam w tym czasie na prawie 50 rozmowach kwalifikacyjnych) - i jak mi psycholog "pomógł"? Zapytał, czy rodzina i znajomi nie mogliby mi pomóc znaleźć roboty... No, przydał mi się ten psycholog niesamowicie! Ja też staram się nie uogólniać, ale jak raz za razem czytam, że na depresję chorują ludzie, którym z pozoru nic do szczęścia nie brakuje, to wniosek sam się nasuwa... I znowu koncentrujesz się na pieniądzach, a ja jeszcze raz podkreślę, że chodzi mi o ogólne powodzenie w życiu, którego pieniądze są tylko jednym z elementów (i nie mówię o bogactwie, które powoduje problemy o których piszesz - mam na myśli minimum, które pozwala nie martwić się jutrem). Taki przykład: dziecko wychowane w atmosferze 'jesteś naj naj naj' idzie do szkoły, a tam okazuje się, że nie jest najwspanialsze i wyjątkowe, tylko całkiem przeciętne, a zasłużona krytyka wpędza to dziecko w depresję, bo wcześniej nigdy nie było krytykowane. Takie rzeczy się zdarzają. Stąd przypuszczam, że u dorosłych może działać podobny mechanizm, chociaż bardziej skomplikowany ze względu na większą ilość doświadczeń.

Odpowiedz
avatar Aberrant
0 0

@„ET”: piramida Maslowa, chociaż spopularyzowana bardzo mocno, jest nic nie warta bez znajomości całej teorii (pomijając fakt, że teoria bywa często krytykowana). Ale pozostając w nurcie humanistycznym, na prostszym przykładzie - opartym na teorii Rogersa - napiszę, jakie zadanie ma psycholog w PUP. W skrócie: Rogers wyróżnia 3 komponenty osobowości: obraz Ja (to, jaki uważam, że jestem; co wiem o sobie), samoocenę (w domyślnym rozumieniu) i Ja idealne (to, jaki chcę być, również jakim postrzegają mnie inni). Zmiana w jednym z tych obszarów automatycznie wywołuje reakcję w innym. I tutaj jest zadanie dla takiego psychologa: zmienić postrzeganie siebie przez klienta. Dzięki tej zmianie postrzegania siebie w domyśle ma on zacząć podejmować takie działania, które pozwolą mu znaleźć wreszcie pracę - a to z kolei pozwoli się dalej rozwijać. To wszystko działa na bardziej złożonym poziomie i w oparciu o zupełnie inne koncepcje, ale chciałem, żeby było zrozumiałe. A o tym, dlaczego psycholog w twoim wypadku dał plamę - pisałem wyżej. To nie jest taki łatwy zawód jak wygląda patrząc z boku. Trzeba wiedzy i umiejętności, które z tysięcy produkowanych "psychologów" posiada może 10%. Ale tacy nie idą pracować do PUP za minimalną na pół etatu, tylko otwierają własny biznes, bo klientów im brakować nie będzie. To tak jakbyś poszła do Zdziśka złotej rączki i potem się dziwiła, że kafelki masz krzywo położone. No coś tam tematu liznął, coś tam potrafi, ale nie na tyle, żeby podołać każdej sytuacji, bo zwyczajnie brakuje wiedzy i umiejętności. I nie, nie czepiłem się pieniędzy. To należy traktować jako przykład, w konkretnej sytuacji. Staram się wskazać na rozległość problemu - nie ma tak, że u każdego działa to w jeden sposób. Możesz wziąć 10 osób z depresją, a u każdej źródło problemu będzie inne, czego innego im potrzeba. To jest właśnie powód, dla którego naukowcy w ścisłym rozumieniu tego słowa nie chcą psychologii uznać za naukę - nie dlatego, że ona nic nie wnosi, niczego nie odkrywa - bo tak nie jest. Tylko właśnie dlatego, że każdy przypadek jest inny, i można charakteryzować grupę ludzi (grupę, którą łączy jakaś cecha, ale nadal to są zupełnie różne osoby), ale nie da się zbadać człowieka tak po prostu jako człowieka. W twoim przykładzie też takie zderzenie może wywołać zupełnie różne reakcje. Tak, twoje przypuszczenia są zasadne. Taki mechanizm może się uruchomić. Ale to tylko jeden z wielu możliwych. Psycholog może się ze mną nie zgodzić, ale biorąc pod uwagę praktykę uważam, że w przypadku nauki może i takie nomotetyczne podejście ma sens, natomiast w przypadku terapii podejście personalne (czyli pomagamy osobie, nie człowiekowi) jest jedynym skutecznym. Z resztą diagnoza rzeczywistego źródła problemu i poźniej dobór odpowiedniej metody to dwa najtrudniejsze etapy psychoterapii - jeśli dobrze trafisz to potem jest już z górki.

Odpowiedz
avatar ~ET
0 0

@Aberrant: Fakt, piramida Maslowa nie jest odpowiedzią na wszystko, ale faktem jest też, że bez dachu nad głową i z pustym żołądkiem większość ludzi nie myśli o poprawie stanu swojej psyche. Nie ma też nic złożonego w sytuacji, gdy większość pracodawców nie chce zatrudniać osób karanych - klient może zmienić swoje postrzeganie siebie, ale to nie wymaże lat za kratkami z jego CV. Przy okazji, byłam też na grupowych warsztatach z psychologiem w PUP. Dostaliśmy do wypełnienia dwa testy, które miały nam powiedzieć, jakiej pracy się nadajemy. Jeden test odwoływał się do naszych doświadczeń, drugi do naszych życzeń odnośnie pracy. Z pierwszego testu mi wyszło, że powinnam pracować z ludźmi - z drugiego, że kontaktu z ludźmi powinnam unikać. I znowu, nie wiem czemu te warsztaty miały służyć, bo ani wynik testów nic mi nie powiedział, ani nie miało to wpływu na to na jakie rozmowy kwalifikacyjne byłam później wysyłana. W sumie to się pogubiłam nad czym my tutaj debatujemy. Przecież zgadzamy się co do tego, że funkcja psychologa w państwowych instytucjach nie działa - bo ani nie ma tam specjalistów, ani ludzie nie są skorzy do terapii z różnych przyczyn. A jeśli tą przyczyną jest brak możliwości zaspokojenia potrzeb fizycznych, to - korzystając z tego przykładowego Zdziśka - ktoś, kto nie ma gdzie mieszkać, nie szuka specjalisty od kładzenia płytek :) A że depresja czy inne zaburzenia są rozległym problemem o różnym podłożu i wymagają indywidualnego podejścia, to ja doskonale wiem. Tylko że jesteśmy tutaj, a nie w gabinecie, więc jedynie wyraziłam swoją laicką opinię.

Odpowiedz
avatar ~ET
2 2

Ależ to śmierdzi fejkiem :D Jeśli facet jest psychologiem, który pomaga pacjentom, to podejrzewam, że jest jakimś psychoterapeutą - a psychoterapeuci MUSZĄ przed podjęciem pracy przejść własną psychoterapię, żeby własnych problemów nie przekazywać pacjentom, to raz. A dwa, że psychoterapeuci mają OBOWIĄZEK spotykania się ze swoim superwizorem, który m.in. czuwa nad stanem psychicznym takiego psychoterapeuty. Plus, studia studiami, ale żeby pracować w zawodzie psychologa trzeba jeszcze pokończyć różne (odpłatne) kursy, więc to zwykłe pieprzenie, że facet jest psychologiem, bo akurat na żadne inne studia się nie dostał.

Odpowiedz
avatar gramin
-3 5

Fejk, na dodatek strasznie nieudolnie wymyślony. Psychologia zawsze była dość obleganym kierunkiem i wcale nie jest tak łatwo się na nią dostać. Poza tym leszcz, który wymyślił tę fałszywkę nawet nie wie jaka jest różnica między psychologiem a psychoterapeutą. Skończone studia psychologiczne wcale nie dają uprawnień do wykonywania zawodu terapeuty. Wygląda na to, że po raz kolejny jakiś zakompleksiony nastolatek próbuje się nieudolnie dowartościować zamieszczając jakieś bzdurne historyjki w internecie.

Odpowiedz
Udostępnij