@Adraxer: Jest też drugi wariant: wykładowca, który niczego nie potrafi nauczyć i zrobi wszystko, żeby studenci zdali, bo wtedy nikt się nie zorientuje i on sam nie będzie miał problemów.
@Kajothegreat: To po co w ogóle istnieją wykłady i ćwiczenia, skoro wystarczyłoby wysłać linki do materiałów?
No i życzę powodzenia w nauczeniu się w wolnym czasie w 1 semestr jakiegoś wymagającego przedmiotu inżynierskiego (którego jedyny prowadzący mówi w taki sposób, że dosłownie nie da się zrozumieć jego słów, więc z uczelni nie wyniesiesz absolutnie nic), oczywiście mając normalnie inne przedmioty. Da się zapewne. Ale czasu na inne rzeczy to ci raczej nic nie zostanie...
@FriendzoneMaster: Żeby ci powiedzieć, co on oczekuje, byś wiedział.
Na wykładach zresztą często omawiany jest znacznie szerszy kontekst zagadnienia, którego wykładowca oczekuje znajomości. Wykładowca/pracownik naukowy nie jest pedagogiem, nie jest uczony 'technik uczenia'.
@Kajothegreat: Nie wymagam od nich bycia pedagogiem. Wymagam umiejętności mówienia w języku, w którym mają uczyć. I może jeszcze paru innych rzeczy, np. jakiejś wiedzy o danym zagadnieniu. Ale tego pierwszego przede wszystkim.
@Kajothegreat: Czyli mam rozumieć, że w twoim mniemaniu wymaganie od wykładowcy akademickiego znajomości języka prowadzonych wykładów to za dużo? Nie musi mówić po angielsku, żeby prowadzić zajęcia w tym języku? Wiedzieć też nic nie musi na dany temat? Kurde, jakbym wiedział, to może bym jednak poszedł na jakiś doktorat, fajnie mają na tej uczelni (przynajmniej jeśli chodzi o zajęcia, ale wiem że z pracą naukową też ciekawie bywa)...
Miałem jeden przedmiot, dosyć nieprzydatny i zbędny do wkuwania na pamięć na politechnice.
Na egzaminie jednak można było korzystać z notatek i książki. Czasu było jednak na tyle mało, że należało się orientować co gdzie jest w książce, bo szukanie po spisie treści było już zbyt kosztowne. Oceny nie były zbyt wysokie.
A pierwszy sposób również na propsie, robiłem ściągi i nie korzystałem, bo wiedziałem co w nich jest.
Bekę to ja mam z tych wszystkich omnibusów z napuszonym ego. Taki geniusz, a nie przyszło mu do głowy, że każdy inaczej przyswaja wiedzę. Nigdy nie nauczyłem się niczego przepisując, a nawet bardziej mi to przeszkadzało; za to moją metodą były obrazki, skojarzenia i mnemotechnika, ale wiem, że nie każdy działa tak samo
Odpowiedz
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
18 grudnia 2018 o 19:36
Na studiach od czasu do czasu pojawia się wykładowca, który pozwala korzystać ze wszystkiego. Zwykle to oznacza, że tym bardziej nie zdasz.
Odpowiedz@Adraxer: Jest też drugi wariant: wykładowca, który niczego nie potrafi nauczyć i zrobi wszystko, żeby studenci zdali, bo wtedy nikt się nie zorientuje i on sam nie będzie miał problemów.
Odpowiedz@FriendzoneMaster: Wykładowca nie jest od uczenia, a od wskazania materiałów, z których masz się nauczyć.
Odpowiedz@Kajothegreat: To po co w ogóle istnieją wykłady i ćwiczenia, skoro wystarczyłoby wysłać linki do materiałów? No i życzę powodzenia w nauczeniu się w wolnym czasie w 1 semestr jakiegoś wymagającego przedmiotu inżynierskiego (którego jedyny prowadzący mówi w taki sposób, że dosłownie nie da się zrozumieć jego słów, więc z uczelni nie wyniesiesz absolutnie nic), oczywiście mając normalnie inne przedmioty. Da się zapewne. Ale czasu na inne rzeczy to ci raczej nic nie zostanie...
Odpowiedz@FriendzoneMaster: Żeby ci powiedzieć, co on oczekuje, byś wiedział. Na wykładach zresztą często omawiany jest znacznie szerszy kontekst zagadnienia, którego wykładowca oczekuje znajomości. Wykładowca/pracownik naukowy nie jest pedagogiem, nie jest uczony 'technik uczenia'.
Odpowiedz@Kajothegreat: Nie wymagam od nich bycia pedagogiem. Wymagam umiejętności mówienia w języku, w którym mają uczyć. I może jeszcze paru innych rzeczy, np. jakiejś wiedzy o danym zagadnieniu. Ale tego pierwszego przede wszystkim.
Odpowiedz@FriendzoneMaster: A wiedz swoje.
Odpowiedz@Kajothegreat: Czyli mam rozumieć, że w twoim mniemaniu wymaganie od wykładowcy akademickiego znajomości języka prowadzonych wykładów to za dużo? Nie musi mówić po angielsku, żeby prowadzić zajęcia w tym języku? Wiedzieć też nic nie musi na dany temat? Kurde, jakbym wiedział, to może bym jednak poszedł na jakiś doktorat, fajnie mają na tej uczelni (przynajmniej jeśli chodzi o zajęcia, ale wiem że z pracą naukową też ciekawie bywa)...
Odpowiedz@FriendzoneMaster: Tak, rozum co tylko chcesz.
OdpowiedzMiałem jeden przedmiot, dosyć nieprzydatny i zbędny do wkuwania na pamięć na politechnice. Na egzaminie jednak można było korzystać z notatek i książki. Czasu było jednak na tyle mało, że należało się orientować co gdzie jest w książce, bo szukanie po spisie treści było już zbyt kosztowne. Oceny nie były zbyt wysokie. A pierwszy sposób również na propsie, robiłem ściągi i nie korzystałem, bo wiedziałem co w nich jest.
OdpowiedzBekę to ja mam z tych wszystkich omnibusów z napuszonym ego. Taki geniusz, a nie przyszło mu do głowy, że każdy inaczej przyswaja wiedzę. Nigdy nie nauczyłem się niczego przepisując, a nawet bardziej mi to przeszkadzało; za to moją metodą były obrazki, skojarzenia i mnemotechnika, ale wiem, że nie każdy działa tak samo
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 grudnia 2018 o 19:36
Miałem coś napisać ale za dużo ludzi z mensy się wypowiedziało i praktycznie kapsle zostały rzucone :/
Odpowiedz