Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Wątpliwa hipoteza

by cczeslaww
Dodaj nowy komentarz
avatar zpiesciamudotwarzy
-3 3

to wszystko kwestia odpowiednio zrobionych badań.. to trochę tak jak z dodatkami do żywności - nie mogło by ich być w jedzeniu gdyby odpowiednie badania nie potwierdzały że są nieszkodliwe - rzecz w tym że jeżeli w badaniach wyszło że po zjedzeiu pizzy człowiek dostawał raka, to rozwiązali tyn problem dodając notatkę "sugerowana porcja to jeden kawałek" w domyśle jeden kawałek na tydzien czy miesiąc (bo z innych badan wynika że taką pizze człowiek je raz na miesiąc (uwzględnili mieszakncow afryki) dzięki czemu tak obliczona dawka ulepszacza smaku nie jest bezawarunkowo szkodliwa.. Oczywiście inną kwestią jest że nikt nigdy nie jest "sugerowanej porcji" a przede wszystkim że ten sam szkodliwy konserwant jest we wszystkich pozostałych produktach.. w efekcie czego jemy go znacznie więcej niż dopuszczalna norma, a jednoczesnie "badania wykazują że nie jest szkodliwy"

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@zpiesciamudotwarzy: Dlatego się wybiera produkty, gdzie tych tak zwanych "E" jest jak najmniej. Co prawda czasem pod symbolem z literką E kryje się naturalny dodatek, a czasem zamiast tego symbolu mamy nazwę związku. Generalnie najlepiej pamiętać o 2 zasadach. Po pierwsze kolejność składników oznacza ich ilościowe proporcje - pierwszego jest najwięcej, ostatniego najmniej, wybieramy więc takie produkty, które nie składają się przede wszystkim z tłuszczu, soli czy cukru (no chyba, że kupujemy masło, sól albo cukier). Po drugie celujemy w jak najprostszy skład - jeżeli w składzie jest dużo symboli E, dużo dziwnych wyrazów po których aż chce się dodać "EEEE MAKARENA!" i ogólnie skład prostego produktu wygląda jak esej na stronę A4, nawet nie tykamy tego. Obecnie wybór w jedzenia w sklepach jest tak duży, że nie stanowi to problemu. Ponadto można kupić składniki i samemu coś sobie zrobić, internety aż pękają od przepisów.

Odpowiedz
avatar zpiesciamudotwarzy
0 2

@Trokopotaka: chodziło mi o coś innego. O spór pomiędzy tym, czy można wierzyć "badaniom naukowym" czy trzeba jednak być paranoikiem który nie wierzy "autorytetom" - Większość myślących (bo o nie myślących to w ogóle szkoda gadać) ludzi uważa podobnie jak ty - że trzeba czytać co jest na etykiecie, bo jedzenie może być szkodliwe, a jednocześnie ufa autorytetom i "badaniom naukowym".. Problem w tym, że każde jedzenie żeby być dopuszczone do sprzedaży musi przejść "badania naukowe".. i tu rodzi się dysonans którego większość nie zauważa albo ignoruje.. otóż badania są robione tendencyjne po to żeby dopuścić czesto szkodliwe jedzenie do obrotu - zwalamy to na zachłannych producentów jedzenia, ale zapominamy, że ktoś musiał to dopuścić, że ci sami naukowcy którzy zatwierdzają szczepionki, leki na raka i decydują o normach promieniowania, zatwierdzają także naciągane normy co do chemii w jedzeniu - mając głęboko w d**pie potężne konsekwencje dla zdrowia i życia ludzi którzy to jedzą. Problemem jest właśnie to że żyjemy w takim dwójmyśleniu - nie ufamy etykietom na jedzeniu, a ufamy etykietom na lekach, nie ufamy sprzedawcy Manty, a ufamy sprzedawcy polpharmy, nie ufamy politykom z po a ufamy z pis-u... A jedynym argumentem który za tym dziwnym defektem myślenia stoi jest ten typu: "nie można nikomu nie ufać"... ale to trochę tak jakby jakaś gazela na sawannie stwierdziła że podejdzie do stada lwów, bo nie chce wyjść na paranoiczkę co nikomu nie ufa..

Odpowiedz
avatar gomezvader
0 2

@Trokopotaka: Ja mam łatwiejszego tipa. Nie wpyerdalaj regularnie oczywistych niezdrowych rzeczy jak np fast foody czy rtęć z termometrów i jedz co ci smakuje będąc zdrowym jak kvrwa wszyscy normalnie jedzący ludzie. Nie wyobrażam sobie, żebym robiąc zakupy czytał skład szukając co znaczą poszczególne skróty "E", albo porównując proporcje składników, albo jeszcze lepiej. Liczył kalorie. Nie trzeba kończyć "wyższej szkoły bezrobocia i influencji" by wiedzieć jak zdrowo jeść. A te wszystkie "eee makareniaste" składniki... ojciec ostatnio chcąc mi pokazać ile chemii spożywamy przeczytał mi skład jakiegoś bodajże napoju gazowanego. Nie więcej jak 10 min zajęło mi znalezienie innych bardziej przyjaznych niż trinitrotoluen nazw oraz właściwości poszczególnych składników i wyszło, że najbardziej szkodliwym składnikiem był kvrwa cukier. A co do przykładu z "rakotwórczą pizzą w odpowiednich ilościach". Wiecie co jest zayebiście toksyczne? Marchewki. W odpowiedniej ilości. Pij 5 litrów naturalnego soku marchwiowego dziennie to nie dożyjesz końca tygodnia. A wiecie co jest najbardziej toksyczną substancją jaką każdy człowiek spożywa regularnie? Woda. A wiecie co jest najlepsze? Zatrucia wodą praktycznie nie da się wyleczyć. To jest pewna śmierć. Bo w celach uratowania człowieka zatrutego wodą trzeba by mu zrobić transfuzję(wymianę raczej) CAŁEJ krwi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@gomezvader: Tu dochodzimy do słynnego cytatu człowieka, który dał początek toksykologii "wszystko w odpowiedniej dawce może być trucizną" - czy jak to leciało. I jasne, że nie musisz znać symboli wszystkich E, ani analizować etykiet, ale jeśli bierzesz do ręki dżem i masz w składzie np: "Zagęszczone owoce, cukier, woda, barwnik - sok z buraków, regulator kwasowości - kwas cytrynowy" A na dżemorze obok jest: "Zagęszczone owoce (10%), wyciąg z owoców, syrop dwupierdzianowy, woda, zagęszczacz - guma latexowodwufibrynowa, przeciwutleniacze - nadtlenek superaktywnego wodoru z doopy, trzyheskoczterouran potasu, aromaty - E123456 i Etysioncpińsetstodziewińćset, barwniki - czerwnień siarczanopotasowa i farba śnieżka, wypełniacz - cement i wapno gaszone ksantanowe 6, regulator kwasowości - kryptonit z planety Krypton 17" To każdy człowiek, który minimum dba o to co je, nie tknie tego drugiego. I przy okazji wybierając ten pierwszy nie zje też naraz całego słoika, bo 1/3 tam to cukier.

Odpowiedz
avatar tomangelo2
0 0

@Trokopotaka: Wybór w sklepach jest z jednej strony duży, ale z drugiej nieraz ograniczony zarobkami.

Odpowiedz
avatar gomezvader
0 0

@Trokopotaka: Oczywiście, że nie muszę znać nazw składników i porównywać składów. Bo w jednym u drugim dżemie jest dokładnie to samo. Tylko inaczej opisane. Mam wrażenie, że nie wiele osób zdaje sobie z tego sprawę... ale nie można tak po prostu wejść na rynek sprzedając kiełbasę z czarnobylskich kóz doprawianych arszenikiem nie przechodząc żadnych kontroli. A nawet jeśli do zwykłej zdrowej kaszanki zacznie się dosypywać uran to zaraz cię doyebią prawnie jak wyjdzie, że po twoim produkcie rosną dodatkowe kończyny.

Odpowiedz
avatar cczeslaww
1 1

@gomezvader: Nie w każdym dżemie jest dokładnie to samo. Istnieje cała masa metod produkcji różnych artykułów spożywczych. Masz różnych dostawców, produkujesz z różnych składników i w różny sposób, co oznacza, że również w różny sposób musisz nadawać swoim produktom pożądane cechy. A to oznacza inne dodatki do żywności aplikowane w innym stężeniu. Składy na etykiecie nie różnią się z powodu semantyki, tylko m.in. z powodu jakości produktu. Oczywiście problem ukrywania dodatków do żywności istnieje, ale nie jest powszechny. Pewnie Cię zaskoczę, ale można wejść na rynek dosypując arszenik do kiełbasy. Długo nie pociągniesz i resztę życia spędzisz za kratami, ale obstawiałbym, że dałbyś radę wejść na rynek z czymś takim. W Polsce (ani nawet w żadnym cywilizowanym kraju) nie istnieją żadne kontrole, które pozwoliłyby na ugaszenie w zarodku takiego zagrożenia. Wygląda to tak: jak chcesz otworzyć zakład, składasz mnóstwo papierów i po uzyskaniu pozwolenia budujesz sobie fabrykę/restaurację/browar/co chcesz. Gdy jesteś gotowy, przyjeżdża do Ciebie kilka kontroli w zależności od rodzaju działalności i wszystko dokładnie sprawdzają (na sucho, bez produkcji!). Jeśli dosypywanie arszeniku do kiełbasy nie wymaga innego sprzętu niż produkcja kiełbasy bez arszeniku, to NIKT Cię nie zatrzyma. Po prostu do gara z mięchem dosypujesz parę fioleczek i voila. Służby przyjdą dopiero po pierwszych zatruciach, czyli prawdopodobnie dość szybko :) Nie istnieje jednak mechanizm, który pozwoliłby na wykrycie czegoś takiego ZANIM zaczniesz produkować. A to oznacza, że wejść na rynek możesz ze wszystkim. System prawny wychodzi ze słusznego założenia, że istnieją dużo prostsze, skuteczniejsze i trudniejsze do wykrycia sposoby na ubicie wielu ludzi niż otwieranie fabryki kiełbasy z arszenikiem. W dodatku taka fabryka zabija ludzi przypadkowych, na czym mogłoby zależeć tylko kompletnemu szaleńcowi.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 kwietnia 2019 o 10:46

avatar zpiesciamudotwarzy
-2 2

@gomezvader: czyli jesteś książkowym przykładem tego o czym mówiłem - czyli ludzia, który zakłąda że skoro coś jest w sklepie to nie jest trujące (i pewnie jak chcesz coś lepszego to wybierasz to droższe, bo skoro droższe to musi być lepsze).. a za parę lat siedząc na onkologii będziesz myślał że to taki pech i wyrok boski

Odpowiedz
avatar gomezvader
-1 1

@zpiesciamudotwarzy: Wszystko co spożywasz jest trujące typie. Po prostu zanegowałem twój pizzowy argument o zbyt dużej dawce bo cokolwiek w zbyt dużej dawce jest śmiertelne. Nawet głupie przejedzenie może cię zabić. I mogę cię zapewnić, że za parę lat będę tak samo zdrowy jak dziś bo kvrwa umiejętność poprawnego, normalnego jedzenia to tajemna technika przekazywana w moim klanie od pokoleń. A przynajmniej od babci.

Odpowiedz
Udostępnij