Sytuacja kilka lat temu, wracam z roboty tramwajem czy autobusem, godzina po dwudziestej, nagle przysiada się obok pan żul z browarem. Mówię pan, bo taki w miarę zadbany, nie śmierdzący, trzeba docenić chłopa. Pyta się mnie, czy mu nie dorzucę złotóweczki na następne piwko, hehe, a ja mu odpowiadam klasykiem, że wszędzie płacę kartą i nie noszę żadnej gotówki. W tym momencie się lekko wkurzył, zaczął psioczyć co to za miasto, że jego noga już tu nigdy nie postanie, że na następnym wysiada i jedzie prosto na dworzec, że nigdzie tak jak w Łodzi nie miał takich problemów z żebraniem.
Sytuacja kilka lat temu, wracam z roboty tramwajem czy autobusem, godzina po dwudziestej, nagle przysiada się obok pan żul z browarem. Mówię pan, bo taki w miarę zadbany, nie śmierdzący, trzeba docenić chłopa. Pyta się mnie, czy mu nie dorzucę złotóweczki na następne piwko, hehe, a ja mu odpowiadam klasykiem, że wszędzie płacę kartą i nie noszę żadnej gotówki. W tym momencie się lekko wkurzył, zaczął psioczyć co to za miasto, że jego noga już tu nigdy nie postanie, że na następnym wysiada i jedzie prosto na dworzec, że nigdzie tak jak w Łodzi nie miał takich problemów z żebraniem.
Odpowiedz