Pracowałem w DINO w Łebie na sezonie, zaraz po otwarciu sklepu. Nie powiem, płacili ładnie. Niestety pomimo obietnic pracy na stałe, zwolnili mnie zaraz po końcu umowy. Stałym pracownikom też tak uwalili pensje, że ze starego składu po 3 latach zostały dwie osoby - pracownica z grupą która nie dostanie pracy gdzie indziej i kierowniczka z przerostem ego która za kierownicze stanowisko byłaby nawet kierownikiem kibla na na CPNie.
Opowiem o czymś magicznym. Na sieciach sklepów (Netta, Biedronki, itd.) wiszą ogłoszenia o pracę, w sieci są ogłoszenia. Ale jak ludzie się zgłaszają i zgadzają na wszystko, to albo nie są przyjmowani, albo mówi im się, że żadnych pracowników nie potrzebują.
@Dawid_M: Najgorsze co może być to polskie sieci handlowe. Kandydowałem na stanowisko operator wprowadzania danych. Właściwie to z nudów i dlatego że na miejscu więc odpadają dojazdy.
Koleś przeprowadzający rozmowę był zadowolony bo jako jedyny miałem kwalifikacje spośród osób które kandydowały.
Co mnie rozj.? Dali lapa i rób. Zgrzałem się bo nienawidzę tych laptopowych klawiatur a touchpada to już absolutnie nie uznaję. Nie po to ktoś wymyślił mysz żeby się użerać z czymś tak niewygodnym jak touchpad. Zażyczyłem sobie więc myszki i o dziwo zorganizowali ją.
I wszystko byłoby już w porządku gdyby nie dwie kwestie.
Pierwsza: nie miałem badań sanitarno-epidemiologicznych czym pracodawca bardzo był rozczarowany chociaż w ogłoszeniu nie było o nich mowy. Zresztą k. czy ja kandyduję na sprzedawcę w dziale mięsnym czy do obsługi komputera? I takie też pytanie zadałem. Dostałem odpowiedź że to stanowisko pracy wymaga też poruszania się po całej placówce więc badania są potrzebne. Odpowiedziałem: a jak do sklepu przychodzi klient i łazi po całym sklepie to też musi mieć badania?
Do tego takie badania robi się raz w życiu więc są bezwartościowe i powinien za nie zapłacić pracodawca. Jak widać polskiemu dziadowi januszowi biznesu żal nawet 150 zł na badania.
Na koniec została kwestia wynagrodzenia o którym zostałem poinformowany bardzo niechętnie tak jakby pracodawca się wstydził czyli "na początek" minimalna.
Tak właśnie wygląda ten kraj: dla 90% zawodów proponowana jest stawka minimalna. I ch. że coś tam umiesz/potrafisz dostajesz pensje ciecia który ma tylko siedzieć i patrzeć w monitor. A na ciecie kandydować się nie da bo bym musiał sobie rękę albo nogę uciąć bo chcą tylko z grupą.
Pracowałem w DINO w Łebie na sezonie, zaraz po otwarciu sklepu. Nie powiem, płacili ładnie. Niestety pomimo obietnic pracy na stałe, zwolnili mnie zaraz po końcu umowy. Stałym pracownikom też tak uwalili pensje, że ze starego składu po 3 latach zostały dwie osoby - pracownica z grupą która nie dostanie pracy gdzie indziej i kierowniczka z przerostem ego która za kierownicze stanowisko byłaby nawet kierownikiem kibla na na CPNie.
OdpowiedzOpowiem o czymś magicznym. Na sieciach sklepów (Netta, Biedronki, itd.) wiszą ogłoszenia o pracę, w sieci są ogłoszenia. Ale jak ludzie się zgłaszają i zgadzają na wszystko, to albo nie są przyjmowani, albo mówi im się, że żadnych pracowników nie potrzebują.
Odpowiedz@Dawid_M: pewnie często takie ogłoszenia wiszą nie w celu rekrutacji tylko w celu mobilizacji już zatrudnionych pracowników.
Odpowiedz@Dawid_M: Najgorsze co może być to polskie sieci handlowe. Kandydowałem na stanowisko operator wprowadzania danych. Właściwie to z nudów i dlatego że na miejscu więc odpadają dojazdy. Koleś przeprowadzający rozmowę był zadowolony bo jako jedyny miałem kwalifikacje spośród osób które kandydowały. Co mnie rozj.? Dali lapa i rób. Zgrzałem się bo nienawidzę tych laptopowych klawiatur a touchpada to już absolutnie nie uznaję. Nie po to ktoś wymyślił mysz żeby się użerać z czymś tak niewygodnym jak touchpad. Zażyczyłem sobie więc myszki i o dziwo zorganizowali ją. I wszystko byłoby już w porządku gdyby nie dwie kwestie. Pierwsza: nie miałem badań sanitarno-epidemiologicznych czym pracodawca bardzo był rozczarowany chociaż w ogłoszeniu nie było o nich mowy. Zresztą k. czy ja kandyduję na sprzedawcę w dziale mięsnym czy do obsługi komputera? I takie też pytanie zadałem. Dostałem odpowiedź że to stanowisko pracy wymaga też poruszania się po całej placówce więc badania są potrzebne. Odpowiedziałem: a jak do sklepu przychodzi klient i łazi po całym sklepie to też musi mieć badania? Do tego takie badania robi się raz w życiu więc są bezwartościowe i powinien za nie zapłacić pracodawca. Jak widać polskiemu dziadowi januszowi biznesu żal nawet 150 zł na badania. Na koniec została kwestia wynagrodzenia o którym zostałem poinformowany bardzo niechętnie tak jakby pracodawca się wstydził czyli "na początek" minimalna. Tak właśnie wygląda ten kraj: dla 90% zawodów proponowana jest stawka minimalna. I ch. że coś tam umiesz/potrafisz dostajesz pensje ciecia który ma tylko siedzieć i patrzeć w monitor. A na ciecie kandydować się nie da bo bym musiał sobie rękę albo nogę uciąć bo chcą tylko z grupą.
OdpowiedzAlbo inni pracodawcy do których składałem podania: Jesteś dobrym pracownikiem,to wiemy ale cię nie zatrudnimy bo takie mamy widzimisie...
Odpowiedz