To ja też mogę opowiedzieć swoją przygodę z żoną szefa. Dawno temu pracowałem w sezonie wakacyjnym(kilka lat pod rząd) w knajpce nad morzem. To była mała knajpka, oprócz mnie i szefa, pracowały tam jeszcze dwie dziewczyny na kuchni, które miały wyraźnie przykazane od szefa że mają mnie słuchać. To była niewielka firma więc szef zajmował się wszystkim sam a żonka zajmowała się wynajmem pokoi dla turystów i do knajpki miała się nie mieszać. Mieliśmy wszyscy swoje określone obowiązki do wykonania przed otwarciem lokalu. Ja miałem szykować ciasto na pizzę i dodatki a dziewczyny sprzątać salę, zmywać i w międzyczasie pomagać mi na kuchni. Szef z powodów rodzinnych musiał na 1 dzień w samym środku sezonu wyjechać. Przykazał mi żebym wszystkiego pilnować i zarządzał kuchnią pod jego nieobecność - a wiedział że może na mnie polegać bo już wcześniej go skutecznie zastępowałem. Kazałem dziewczynom zająć się obieraniem krojeniem warzyw a sam w tym czasie zająłem się ciastem na pizze(ok godzina roboty z rękami po łokcie w cieście). Kiedy skończyłem, okazało się że dziewczyny nie zrobiły tego co im kazałem a na pytanie dlaczego, padła odpowiedź "bo szefowa kazała nam co innego robić w tym czasie". No to pytam szefową o co chodzi a ta z tekstem "na kuchni to twoja robota, nie będziesz się dziewczynami wysługiwać". Nawet nie chodziło o to że miała dla nich ważniejsze zadanie tylko o "babską solidarność" bo to chłop ma harować a baba pachnieć. Nie ważne że też miałem kupoę swojej roboty, z punktu widzenia otwarcia lokalu, dużo ważniejszej. Zamurowało mnie bo szef wyraźnie kazał dziewczynom mnie słuchać. No ale cóż, nie będę się z żoną szefa kłócić, wziąłem się więc za ich robotę. Jednak z braku składników nie mogliśmy otworzyć knajpy o czasie. Knajpkę otworzyliśmy z prawie godzinnym opóźnieniem i sporym niedoborem składników, przez co wydawanie potraw klientom trwało o wiele za długo bo co chwila musiałem coś kroić na bieżąco. Szef przyjechał w środku dnia, zobaczył jaki jest młyn, spojrzał w zeszyt gdzie zobaczył jak mało dań wydano i wkuwiony zwraca się do mnie z pytaniami "co tu się kwa dzieje?" Opowiedziałem mu o akcji z szefową po czym on się zagotował. Zwołał całą załogę i przy wszystkich zjechał żonę że ma mu się do prowadzenia knajpy nie wcinać jak nie ma pojęcia o prowadzeniu restauracji i po to wyznaczył mnie szefem bo wiedział że ja się znam i wiem co jest potrzebne do otwarcia. Dziewczynom też się oberwało ostro, poleciał im po dniówce, przekazując tą kasę mi, za to że nie posłuchały moich poleceń a w efekcie poleceń samego szefa, który kazał im mnie słuchać. Z żoną się jeszcze przez dobry tydzień kłócili i fochowali na siebie ale dziewczyny już więcej nie kwestionowały moich poleceń. Do mnie się żonka już do końca sezonu nie odzywała bez wielkiej potrzeby
To ja też mogę opowiedzieć swoją przygodę z żoną szefa. Dawno temu pracowałem w sezonie wakacyjnym(kilka lat pod rząd) w knajpce nad morzem. To była mała knajpka, oprócz mnie i szefa, pracowały tam jeszcze dwie dziewczyny na kuchni, które miały wyraźnie przykazane od szefa że mają mnie słuchać. To była niewielka firma więc szef zajmował się wszystkim sam a żonka zajmowała się wynajmem pokoi dla turystów i do knajpki miała się nie mieszać. Mieliśmy wszyscy swoje określone obowiązki do wykonania przed otwarciem lokalu. Ja miałem szykować ciasto na pizzę i dodatki a dziewczyny sprzątać salę, zmywać i w międzyczasie pomagać mi na kuchni. Szef z powodów rodzinnych musiał na 1 dzień w samym środku sezonu wyjechać. Przykazał mi żebym wszystkiego pilnować i zarządzał kuchnią pod jego nieobecność - a wiedział że może na mnie polegać bo już wcześniej go skutecznie zastępowałem. Kazałem dziewczynom zająć się obieraniem krojeniem warzyw a sam w tym czasie zająłem się ciastem na pizze(ok godzina roboty z rękami po łokcie w cieście). Kiedy skończyłem, okazało się że dziewczyny nie zrobiły tego co im kazałem a na pytanie dlaczego, padła odpowiedź "bo szefowa kazała nam co innego robić w tym czasie". No to pytam szefową o co chodzi a ta z tekstem "na kuchni to twoja robota, nie będziesz się dziewczynami wysługiwać". Nawet nie chodziło o to że miała dla nich ważniejsze zadanie tylko o "babską solidarność" bo to chłop ma harować a baba pachnieć. Nie ważne że też miałem kupoę swojej roboty, z punktu widzenia otwarcia lokalu, dużo ważniejszej. Zamurowało mnie bo szef wyraźnie kazał dziewczynom mnie słuchać. No ale cóż, nie będę się z żoną szefa kłócić, wziąłem się więc za ich robotę. Jednak z braku składników nie mogliśmy otworzyć knajpy o czasie. Knajpkę otworzyliśmy z prawie godzinnym opóźnieniem i sporym niedoborem składników, przez co wydawanie potraw klientom trwało o wiele za długo bo co chwila musiałem coś kroić na bieżąco. Szef przyjechał w środku dnia, zobaczył jaki jest młyn, spojrzał w zeszyt gdzie zobaczył jak mało dań wydano i wkuwiony zwraca się do mnie z pytaniami "co tu się kwa dzieje?" Opowiedziałem mu o akcji z szefową po czym on się zagotował. Zwołał całą załogę i przy wszystkich zjechał żonę że ma mu się do prowadzenia knajpy nie wcinać jak nie ma pojęcia o prowadzeniu restauracji i po to wyznaczył mnie szefem bo wiedział że ja się znam i wiem co jest potrzebne do otwarcia. Dziewczynom też się oberwało ostro, poleciał im po dniówce, przekazując tą kasę mi, za to że nie posłuchały moich poleceń a w efekcie poleceń samego szefa, który kazał im mnie słuchać. Z żoną się jeszcze przez dobry tydzień kłócili i fochowali na siebie ale dziewczyny już więcej nie kwestionowały moich poleceń. Do mnie się żonka już do końca sezonu nie odzywała bez wielkiej potrzeby
Odpowiedz