Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Powiedz "tak" nauce

Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar cczeslaww
2 4

Podobnie z rozpuszczalnikami. "Ja nie wiem, jak te ćpuny mogą pić albo wąchać rozpuszczalnik. Ja bym nigdy tego nie zrobił". Otóż alkohol też jest rozpuszczalnikiem, w dodatku bardzo szeroko stosowanym. Dla abstynentów też coś się znajdzie - woda! Jest świetnym rozpuszczalnikiem. Składamy się głównie z rozpuszczalnika...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 8

E nie jest oznaką szkodliwości owszem, ale cyfra obok E stojąca może jak najbardziej to oznaczać. Co ciekawe producenci w przypadku witamin i innych niezbędnych składników odżywczych zwykle nie korzystają z tego typu oznaczeń, a stosują go praktycznie tylko przy sztucznie otrzymanych barwnikach, przeciwutleniaczach, konserwantach i tym podobnych tworach. Stąd jeśli mamy produkt, którego skład jest rozmiaru małego wypracowania i dominują w nim literki E, to w 99% przypadków nie są to witaminki.

Odpowiedz
avatar go1
3 5

@Trokopotaka: Tym bardziej powinniśmy się tego douczyć,czy to chodzi o witaminy czy o sztuczne rzeczy,warto po prostu to wiedzieć. Ale to tylko moje zdanie,zwykłego kolesia z internetu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 9

@go1: Warto wiedzieć owszem, ale trzeba mieć umysł będący w stanie zapamiętać co kryje się pod ciągami podobnych liczb (bo tych E jest naprawdę dużo, obejmują praktycznie wszystkie substancje, jakie mogą wystąpić w jedzeniu). Jak ktoś uwielbiał zapamiętywać daty na lekcjach historii, to pewnie może wykuć i wyrecytować obudzony w nocy z pamięci co to jest np. E187. Ale! Na szczęście nie musimy, bo producenci nas w tym wyręczają. Jak to? A no prosto. Producent chce sprzedać swój produkt. A zatem jego produkt musi być atrakcyjny. Średnio zorientowany producent żywności wie, że randomowa Grażyna przeczytała w Przyjaciółce albo w internetach, żeby unikać produktów zawierających E albo długie nazwy trudnych związków chemicznych, dlatego też będzie unikać takiego nazewnictwa na etykietach w przypadku naturalnych, korzystnych dla zdrowia składników. Dlaczego tak? Bo jak producent napisze kwas askorbinowy, to powiedzą "łooo panie, sama chemia!", jak producent napisze E300, to powiedzą "łooo panie, zatruć nas chcom!", ale jak producent już napisze Witamina C, to powiedzą "o pacz synek to to masz zdrowe" i kupią chętniej. Dlatego większość producentów wyręcza nas w identyfikacji, bo jeżeli chce pochwalić się, że ich produkt jest bogaty w cenne składniki odżywcze, to będzie je opisywał jak najbardziej zrozumiałymi dla przeciętnego Janusza nazwami, a pełne nazwy związków chemicznych albo oznaczenia E zostawi dla pozostałych dodatków.

Odpowiedz
avatar zpiesciamudotwarzy
2 10

@Trokopotaka: czyli dochodzimy jednak do wniosku - że jeżeli coś ma w składzie E, to raczej na pewno jest to E szkodliwe - bo gdyby było nie szkodliwe to by było podane z nazwy.. Swoją drogą, jeszcze apropo konserwantów - często gęsto widuje się soki z wielkim napisem "bez konserwantów" a zaraz obok - "z super hiper dawką witaminy C" - ot taki fajny chwyt marketingowy, dla tych co nie wiedzą że witamina C to konserwant :)

Odpowiedz
avatar panisko
0 0

bo ten ktos ma jednak jakas tam racje, chodzi o benzoesany glutaminiany i inna sztuczne goowno, a sol jest jednak i naturalna i niezbedna m.in do prawidlowego fukncjonowania mozgu

Odpowiedz
Udostępnij