Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Piekło usłane jest...

Dodaj nowy komentarz
avatar CieplySol
11 11

@banda_jednorga: That's the joke.

Odpowiedz
avatar huba13
4 8

Po to papierowa, że dziadek nie ogarnie kodu QR z linkiem jak mu się zdarzy telewizor wymienić na stare lata.

Odpowiedz
avatar ~Fiona
3 5

@huba13: Hehe, dziadek? Ja mam 30+ lat i też bym nie ogarnęła, bo nie używam smartfona, tylko tej nowej nokii 3210 XP Smarfona kiedyś miałam, ale zniechęcił mnie do użytkowania m.in. właśnie brak papierowej instrukcji...

Odpowiedz
avatar pslodo
0 8

@huba13: Dziadek, babcia, czy większość mam papierowej instrukcji też nie ogarnie i będzie dzwonić po syna, wnuka, albo tego dziwnie wyglądającego chłopaka z rzadkim zarostem i przekrwionymi oczami, co mieszka pod szóstką. Ten przyjdzie i skonfiguruje bez zerknięcia w instrukcję. Bo instrukcja nie jest po to by ją czytać, tylko dlatego że prawo tego wymaga. Wyjątkiem są meble z Ikei, ale to nic nie zmienia, bo jeszcze nikt nie złożył nawet taboretu według ich instrukcji. Nigdy nie widziałem, aby jakiś facet czytał instrukcję dołączoną do sprzętu RTV/AGD. Dlatego tak mało facetów ogarnia na przykład pralkę. Piktogramy na pokrętle są niezrozumiałe, bo są tworzone w tajemnym języku kobiet, a facet zwyczajnie gardzi instrukcją. Ostatecznie w szczególnych okolicznościach, facet może przeczytać instrukcję o ile upewni się, że w pobliżu nie ma świadków, poczeka do 3 w nocy i schowany pod kołdrą będzie czytał przy możliwie najsłabszym świetle latarki. Przy czym instrukcji nie można zabrudzić i nie wolno zaginać rogów. Po zaznajomieniu się z treścią, instrukcję należy zapakować do celofanu, tak jak była i nigdy, nikomu się nie przyznawać.

Odpowiedz
avatar huba13
0 4

@„Fiona”: No tak ogólnie rzuciłem pierwszy lepszy przykład z brzegu. Wcale nie twierdzę, że każdy ma obowiązek posiadać smartfona, wręcz przeciwnie, wkurza mnie zmuszanie ludzi do używania smartfonów, fejsbuków i innych takich. @pslodo: Ale jednak są tacy co ogarną bez dzwonienia po kogoś i im się ona przydaje. Dziwi mnie ta legenda na temat instrukcji do mebli z Ikei. Niejeden mebel od nich składałem i nie było problemu :P

Odpowiedz
avatar ~Fiona
0 2

@huba13: Rozumiem, że to był tylko taki przykład; zresztą sama znam osoby znacznie ode mnie starsze, które lepiej ode mnie orientują się w nowinkach technicznych... Fajnie, że technologia wiele ułatwia, ale z przerażeniem czekam na dzień, kiedy techno-analfabeci staną się społecznymi wyrzutkami, bo nie mając smartfona czy innego smart-czegoś nie da się nawet zrobić zakupów albo spuścić wody w klozecie O_o

Odpowiedz
avatar FriendzoneMaster
-1 1

@„Fiona”: Jakiś nowy "zwykły" telefon? Brzmi obiecująco. Właśnie szukam jakiegoś sensownego.

Odpowiedz
avatar ChiKenn
-3 3

@„Fiona”: no to będą zmuszeni się w końcu nauczyć i tyle... umiejętność czytania i pisania też kiedyś nie była tak powszechna, ale koniec końców przez rozwój cywilizacyjny nie dało się bez tej umiejętności normalnie funkcjonować

Odpowiedz
avatar ~Fiona
1 3

@FriendzoneMaster: Sorki, pomyłeczka - nie 3210, tylko 3310. Z 2017 roku, więc nie taki nowy, ale jeszcze można go dostać w sklepach. Jedyne co mnie boli to to, że po dwóch latach wydajność baterii spadła o połowę (co i tak daje kilka dni działania na jednym ładowaniu), a poza tym komórka działa jak złoto :D @ChiKenn: Samo nauczenie się obsługi to chyba najmniejszy problem. Jak ktoś ma koślawe palce albo słaby wzrok, to na komórce z normalną klawiaturą jest mu o wiele łatwiej niż na ekranie dotykowym. Po drugie - smartfony są droższe i częściej się psują. A po trzecie, smartfony odbierają resztki prywatności... Jak już pisałam, rozwój technologii i cywilizacji jest fajny, ale gdzieś powinna być granica.

Odpowiedz
avatar ChiKenn
-3 3

@„Fiona”: 1. Są specjalne tryby działania telefonu dla osób nie do końca sprawnych wzrokowo czy manualnie - nie wiem niestety na ile są one użyteczne bo nie miałem potrzeby korzystać. Generalnie argument podobny jak z czytaniem czy pisaniem - wszyscy powinni z tego zrezygnować bo osoba z niedowładem rąk nie może pisać jak inni? 2. Smarthphony są coraz to tańsze. Edukacja (umiejętność pisania i czytania) również na początku była kosztowna i dostępna dla elity, potem się rozpowszechniła i staniała - tak jest ze wszystkim. Ja ze swojego korzystam już 4 lata, bateria co prawda już słabo trzyma (często wspomagam się power-bankiem), ale dalej "daje radę" i planuję go wymienić dopiero za rok. Wystarczy tylko umiejętnie z niego korzystać (czyli nie instalować masy śmieciowych aplikacji oraz nie uderzać nim np. o podłogę) i naprawdę nie ma potrzeby wymiany co 2 lata - jak to większość przywykła robić. 3. Prywatność 95% ludzi jest naprawdę nie wiele warta (tylko do wyświetlania bardziej dopasowanych reklam - ja nie widzę w tym nic złego). A te 5%, które rzeczywiście potrzebuje ją chronić to ma wiedzę lub środki, aby tę wiedzę zdobyć - jak to zrobić. Inna sprawa, że zdecydowana większość świadomie udostępnia dużo więcej informacji o osobie, niż jest konieczne w związku z faktem posiadania smarthphona.

Odpowiedz
avatar ~Fiona
0 2

@ChiKenn: 1. Przede wszystkim w żadnym miejscu nie twierdzę, że wszyscy powinni rezygnować ze smartfonów. Mówię tylko, że posiadanie i używanie smartfona nie powinno dzielić ludzi na lepszy i gorszy sort, a tak się już powoli dzieje... 2. Smartfony tanieją, to prawda, ale i tak są mniej trwałe niż normalne komórki. Ja swojej poprzedniej używałam prawie 10 lat i odłożyłam ją do szuflady tylko dlatego, że wkurzało mnie ładowanie co 2-3 dni :) Mówisz "nie uderzać telefonem o podłogę", tak jakby ktoś robił to specjalnie... A co jeśli ktoś jest mniej sprawny manualnie i telefon często wypada mu z ręki? Na to specjalnych trybów działania nie ma... 3. Prywatność ma taką wartość na ile ją sami wycenimy. Nie jestem jakąś paranoiczką, żeby myśleć, że ktoś śledziłby każdy mój krok, ale sama możliwość, że to się da zrobić, jest średnio komfortowa. Co do ochrony danych - tak, możemy je chronić od naszej strony, ale już w żaden sposób nie mamy wpływu na to, jak te dane są chronione w miejscu ich przechowywania; im więcej naszych danych będzie miało postać wirtualną, tym większa szansa, że trafią w niepowołane ręce.

Odpowiedz
avatar ChiKenn
-2 2

@„Fiona”: 1. Tak samo jak kiedyś umiejętność pisania i czytania również dzieliła ludzi na "lepszych" i "gorszych" (a dokładniej - lepiej i gorzej wykształconych). Tak to po prostu działa, tak był, jest i będzie świat skonstruowany i życzeniowe podejście "powinno być inaczej" tego nie zmieni. 2. Trudno - musi w takim razie częściej wydawać pieniądze na zakup kolejnego. Jeśli ktoś jest niezdarą to musi ponosić tego konsekwencje. Zawsze można kupić używany za 300 zł, nie trzeba kupować (brać na raty u operatora GSM) za 2 tyś zł. 3. Jasne, ale nikt nam pistoletu do głowy nie przykłada i nie wymusza podawania tych danych. Wystarczy to robić z głową (świadomie) i tragedii nie będzie :)

Odpowiedz
avatar ~Fiona
1 1

@ChiKenn: 1. Mimo wszystko ten ówczesny podział na "wykształciuchów" i analfabetów przebiegał na znacznie wyższym poziomie. Nie umiałeś pisać, to nie szedłeś pracować do biura, ale nadal mogłeś kopać rowy. Teraz zbliżamy się do sytuacji, że jak nie masz smartfona, to nie kupisz biletu na autobus, żeby móc dojechać do pracy - czy to jest normalne?... Poza tym kiedy umiejętność czytania i pisania stała się praktycznie niezbędna do funkcjonowania w społeczeństwie, to w parze z tym szedł obowiązek nauki, która była darmowa. Jeżeli wymaga się od ludzi posiadania smartfonów, aby załatwić najprostsze sprawy, to analogicznie - smartfony też powinny być darmowe xD Wtedy będzie git :) 2. Oj, znieczulica motzno! Choruję na SM i moja komórka nie raz zaliczyła glebę, bo nagle straciłam czucie w dłoniach... Ale spoko, moja niezdarność - moje konsekwencje do poniesienia. Od dziś zaczynam odkładać kasę na kupowanie kolejnych smartfonów... 3. Póki co przymusu nie ma, ale w tym cały problem, że do takiego przymusu zmierzamy. Aplikacje zastępujące dowód osobisty, dające dostęp do banku itp, itd. A nasza świadomość mimo najlepszych chęci jest wybrakowana, bo jakoś tak zawsze z opóźnieniem dowiadujemy się, że złodzieje mają nowe metody na kradzież naszych danych.

Odpowiedz
avatar ChiKenn
-2 2

@„Fiona”: 1. Trudno mi z tym dyskutować, bo od dobrych 20 lat nie korzystam z komunikacji miejskiej, ale wydaje mi się, że ten argument jest mocno naciągany. Podejrzewam, że jeszcze długo będzie można kupić "klasyczny" bilet, tylko będzie on po prostu droższy i trudniej dostępny (trzeba będzie się np. w tym celu specjalnie udać do siedziby MPK w danym mieście). Nic w tym dziwnego, w końcu ktoś będzie go musiał fizycznie wydrukować i sprzedać - poświęcając dodatkowy czas i zasoby. Obowiązek oraz brak opłat w edukacji jest stosunkowo nie dawno - patrząc na okres czasu, w którym umiejętność czytania czy pisania była przydatna (tak jak teraz umiejętność obsługi komputera czy smarthphona). Po za tym umiejętność obsługi komputera (informatyka) jest w szkołach już od wielu lat, a potrafiąc to robić (absolutne podstawy) można bardzo szybko znaleźć potrzebne informacje w sieci (np. wpisać "podstawy obsługi androida / iphona" na Youtube). Długopisy i zeszyty są darmowe? Nie, nie są. 2. Polecam w takim razie przejrzeć telefony z serii myPhone Hammer. Ewentualnie zaopatrzyć się w porządną obudowę do standardowego smarthphona - jednorazowy wydatek będzie większy, ale podejrzewam że rozwiąże Twój problem. 3. Ja z aplikacji na telefon mojego banku nie korzystam i grzecznie odmawiam na każde tego typu propozycje (np. od Pani z obsługi podczas wizyty w placówce). Moszna? Moszna! ;) Złodzieje mają zawsze te same metody - wykorzystują brak podstawowej wiedzy (dostępnej ZA DARMO w sieci, wystarczy chcieć ją zdobyć) oraz "roztrzepanie" użytkowników. Wystarczy po prostu myśleć co się robi (przykład, sytuacja która mnie ostatnio spotkała: znajomy z FB, z którym nie mam od lat kontaktu nagle zagaduje i prosi i pożyczkę / wysłanie SMSa w konkursie jako głos na jego dziecko - przecież śmierdzi z kilometra!).

Odpowiedz
avatar ~Fiona
1 1

@ChiKenn: 1. Nie tak mocno naciągany jak myślisz. W obrębie katowickiej metropolii już zlikwidowano papierowe bilety okresowe - teraz jest tylko apka albo specjalnie wyrobiona karta, z którą trzeba iść do jednego z paru punktów w mieście, żeby wykupić abonament na przejazdy (wcześniej bilety miesięczne były niemal w każdym kiosku). Najgorsze, że nie zawsze można wykupić ten abonament, bo system ma częste awarie i wtedy trzeba dokupywać bilety jednorazowe albo ryzykować jazdę bez ważnego biletu. Apka zresztą też zawodzi, bo widywałam w necie skargi ludzi, którzy byli przekonani, że skasowali bilet telefonem, a przy kontroli okazywało się, że coś nie pykło i mandacik gotowy. Patrząc na okres czasu, w którym pisanie i czytanie jest prawie niezbędne, to nadal jest stosunkowo dużo ludzi, którzy tych umiejętności nie opanowali, a mimo to żyją i radzą sobie w życiu. Nie trzeba daleko szukać - wielu uchodźców nie zna języka kraju, w którym się znajdują (zatem praktycznie nie potrafią czytać ani pisać), a też sobie radzą... Natomiast jeśli smartfon stanie się nieodzowny do załatwienia najprostszych spraw, to albo będzie się miało tego smartfona, albo będzie się wyrzutkiem. Długopisy i zeszyty są odrobinę tańsze od smartfonów, a jeśli gdzieś musisz wypełnić jakiś formularz, to dostajesz go za darmo i własnego długopisu też zwykle nie musisz posiadać. Jeśli do załatwienia sprawy w urzędzie będzie konieczny smartfon, to koszty spadną na petenta - większe koszty niż obecnie kosztuje wyrobienie dowodu osobistego raz na 10 lat. 2. Moja mama miała myPhone'a dla seniora... gówno popsuło się po pół roku, a było używane tylko do sporadycznych rozmów i smsów, tak że ta firma jest u mnie skreślona. Obudowa mogłaby rozwiązać problem rozbicia telefonu, ale nie pomoże mi w sytuacji, jeśli nagle oślepnę (już raz mi się tak zdarzyło) i na ekranie dotykowym nie wymacam klawiatury, żeby zadzwonić po pomoc. Z tradycyjną komórką czuję się bezpieczniej. 3. Moszna, moszna, bo jeszcze jest wybór. A jak banki uznają, że nie opłaca im się produkować kart płatniczych? Albo jak zrezygnują z smsów do autoryzacji transakcji i zastąpią je kodami dostępnymi tylko przez apkę?... Zapominasz o metodach wynikających z technologii. Bezprzewodowym terminalem można ściągnąć komuś forsę z konta i ofiara nawet się nie zorientuje. Programy do hakowania telefonów też istnieją - przed tym zdrowy rozsądek nas nie ustrzeże. Myślę, że wystarczy już tej dyskusji, bo do konsensusu i tak nie dojdziemy. Technologia jest fajna, ale całkowite uzależnienie się od niej jest niebezpieczne - szkoda, że najczęściej zaczynamy to rozumieć dopiero wtedy, gdy lekkomyślne łykanie wszystkich nowinek odbije nam się czkawką.

Odpowiedz
avatar ChiKenn
-2 2

@„Fiona”: 1. Trudno, żeby bilety były w prawie każdym kiosku, skoro kiosków już prawie nigdzie nie ma - witamy w 2019 roku. Są karty, do kart nie potrzeba aplikacji na smarthphona - czyli sama siebie pogrążyłaś tym argumentem :D No widzisz, obcokrajowcy jakoś sobie radzę - tak samo poradzą sobie ludzie bez wiedzy na temat obsługi smartphona. Będzie im trudniej (tak jak jest obcokrajowcom bez znajomości języka), ale jakoś to ogarną. Jasne, że długopisy są tańsze - ale Ty zasugerowałaś, że są darmowe. Podejrzewam, że 300 czy 500 lat temu pióro do pisania miało wartość zbliżoną do smarthphona dzisiaj - poczekamy jeszcze kilkanaście lat i podobnie będzie z najprostszymi modelami smarthonów - ich cena będzie symboliczna jak dzisiaj długopisu. 2. Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś miała oba urządzenia. Klasyczny telefon niech pełni funkcję tylko telefonu, a smarthphone wszystkiego innego. Taki telefon to jednorazowy koszt 100 zł i wytrzyma pewnie z 5, albo 10 lat. Odnoszę wrażenie, że zamiast pomyśleć i po prostu samemu rozwiązać swoje problemy to oczekujesz, że wszyscy inni muszą zostać w tyle, aby się do Ciebie dostosować. 3. Jeśli bank zmusi mnie do takich działań to wtedy oni będą musieli brać prawną odpowiedzialność za bezpieczeństwo takiej aplikacji na moim telefonie. W innym przypadku zarówno ja jak i wielu innych klientów po prostu zrezygnuje z ich usług. Wyobraź sobie, że bank nie może funkcjonować bez klientów :) Nie twierdzę, że przyszłość kart płatniczych jest pewna, ale jeśli się to zmieni - to dopiero wtedy gdy będzie inna, bezpieczna alternatywa (czyli nie aplikacja na smarthphonie). Co do końcówki - mam rozumieć, że jesteś przygotowana na życie bez prądu, ogrzewania, bieżącej wody i możliwości korzystania z transportu innego niż własne nogi? Widzisz, wszystko to jest TECHNOLOGIA, od której przecież nie możesz być uzależniona :D Gdzie ja pisałem o lekkomyślnym łykaniu każdej nowinki?

Odpowiedz
avatar ~Fiona
1 1

@ChiKenn: 1. W moim mieście jest całkiem dużo kiosków, a bilety można było też kupić w Żabkach czy na poczcie. Wcale nie czuję się pogrążona - wycofanie biletów papierowych na rzecz kart i apki to pierwszy krok do tego, aby z kart też zrezygnować i wówczas tylko apka zostanie. O taak, wierzę, że bez wiedzy na temat obsługi smartfona będzie można sobie poradzić. Sęk w tym, że jeśli smartfon zastąpi dowód osobisty, to będzie PRZYMUS posiadania smartfona, bo inaczej człowiek znajdzie się poza systemem. Obcokrajowcy nie mają przymusu posiadania umiejętności językowych. Nie wiem jak jeszcze mogę wytłumaczyć na czym polega różnica. Nie tylko sugerowałam, ale wręcz napisałam wyraźnie - kiedy masz podpisać coś w urzędzie czy gdziekolwiek, to używasz ichniego długopisu za darmo. Pamiętajmy też o tym, że koszt smartfona to nie tylko cena urządzenia, ale też koszt utrzymania numeru i prądu do ładowania. Może to nie są wielkie sumy, ale i tak znacznie przewyższają zakup długopisu. 2. Skąd Ty możesz wiedzieć co mi stoi na przeszkodzie, a co nie? Naprawdę uwielbiam, kiedy ktoś, kto niczego o mnie nie wie, próbuje mi mówić jak mam żyć. Odnoszę wrażenie, że teraz kłócisz się już dla samej kłótni, byle tylko nie przyznać mi racji, bo - jak pokazuje Twój pkt 3 - sam nie palisz się do tego, czemu ja jestem przeciwna. 3. Nawet jeśli odpowiedzialność prawna spadnie na instytucje, to kłopot z uporządkowaniem sprawy spadnie na szarego obywatela. Akurat wczoraj słuchałam opowieści o Estonii, jak tam skutki ataku hakerów na administrację publiczną odczuła POŁOWA mieszkańców kraju, którzy musieli pofatygować się do urzędów, żeby wyprostować zaistniały chaos - czy "odpowiedzialność prawna" obejmuje zrekompensowanie stresu i zmarnowanego czasu?... Haha, zrezygnujesz z usług banku i dokąd pójdziesz, jeśli wszystkie banki będą działać na tych samych warunkach? :) Chciałabym wierzyć, że "bezpieczniejsza alternatywa" jest realna, ale póki co widzę tylko, że w cyfrowym świecie 100% bezpieczeństwa nie jest możliwe. Hmm, co roku spędzam 2 miesiące w chacie na wsi - bez prądu, z wodą w studni, z piecem opalanym drewnem i z wychodkiem na dworze, a 3 km do sklepu idę pieszo lub jadę rowerem. Tak że całkiem dobrze radzę sobie bez technologii i z pewnością przetrwałabym bez niej dłużej niż techno-entuzjaści, którzy bez smartfona nie potrafią trafić sobie palcem do tyłka. Naprawdę muszę tłumaczyć jak krowie przy rowie, że pisałam OGÓLNIE o podejściu ludzi do całej tej techno-rewolucji? To już jest ostateczny znak, że pora kończyć, bo łapanie się za słówka nie ma najmniejszego sensu. Dziękuję i pozdrawiam :)

Odpowiedz
avatar ChiKenn
-1 1

@„Fiona”: 1. Jeśli już smarthphone będzie miał zastąpić dowód osobisty to na pewno nie stanie się to nagle i bez długoletniego okresu przejściowego, w którym obywatel sam będzie mógł wybierać czy chce posługiwać się jedna czy drugą opcją. Pamiętaj, że to w głównej mierze klienci / obywatele decydują swoimi wyborami w jaki sposób są świadczone usługi (firmy prywatne) / administracja (urzędy itp). Jeśli spora grupa osób będzie oczekiwała korzystania z konkretnych rozwiązań to komuś po prostu będzi się opłacało te potrzeby realizować. 2. Dobre. Czyli Ty się nie chcesz dostosować (nikt mi nie będzie mówił jak mam żyć), ale oczekujesz że wszyscy inni (a przynajmniej zdecydowana większość) dostosują się do Ciebie? :O Staram się znaleźć sensowne i mało kłopotliwe rozwiązanie Twojego problemu, ale Ty wszystko negujesz na zasadzie "nie bo nie", oczekując że cały świat się dostosuje do Twoich potrzeb i problemów. 3. OK. Czyli w ramach oszczędzania nerwów i czasu lepiej nie korzystać w ogóle z ułatwień jakie daje nam technologia? Zamiast odwiedzać urząd raz na kilka miesięcy czy lat (gdy jest problem techniczny) lepiej to robić 3 razy w miesiącu - tak jak to robili nasi rodzice i dziadkowie? No świetnie. Polecam też zrezygnować z opieki medycznej - w końcu od czasu do czasu lekarz może się pomylić z diagnozą i bardziej zaszkodzić niż pomóc. Z tych autobusów też zrezygnuj całkowicie - w końcu czasami się spóźniają :D 100% bezpieczeństwa nie jest możliwe nigdy i nigdzie. Kładąc się wieczorem spać nie masz 100% pewności, że się rano obudzisz... nawet wybijane kilka wieków temu złote monety jako środek płatniczy były podrabiane. To super, że pisałaś OGÓLNIE, ale tutaj nie dyskutujesz z ogółem tylko ze mną, więc nie możesz przypisywać uśrednionych zachowań, potrzeb czy poglądów ogółu mojej osobie.

Odpowiedz
avatar huba13
0 0

@ChiKenn: Akurat jej "uśrednione zachowania" pasują częściowo i do tego co mi pasuje :P Ad 1. Banki już nie oferują zdrapek, które wielu ludziom do tej pory pasowały, bo nie wiem, bankom się nie chce, albo klientom, ale są tacy, którzy nadal by z tego korzystali, a na chwilę obecną, na chama wręcz, wpychają akceptację transakcji przez zatwierdzenie przez aplikację, co mi bardzo nie pasuje. Nie znaczy to, że wybór będzie dostępny, co próbujesz zasugerować. Nie znaczy to też, że wybór będzie uzależniony od klienta/obywatela, bo akurat firmy/urzędy przyjmują rozwiązania dla nich wygodne i wiedzą, że ludzie się dostosują, bo muszą, niestety. Co do reszty nie chce mi się w ogóle dyskutować, nie ma to sensu. "Pianola" mi się przypomina jak Was czytam.

Odpowiedz
avatar ChiKenn
0 0

@huba13: a to ciekawe, bo jakoś nadal nie mam zainstalowanej aplikacji na telefon komórkowy... :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Czytam takie kreatywne pomysły i łapię się za głowę. Naprawdę trzeba to tłumaczyć? Odpowiedź dlaczego instrukcja występuje w 30stu językach naraz zamiast w jednym jest oczywista: Bo jest taniej. Taniej wychodzi zużyć 30x więcej papieru i tuszu drukując masowo jednakową instrukcję i wysłać produkt gdziekolwiek (szczególnie, że te instrukcje są małym drukiem pisane i zwykle dużo nie zajmują), zamiast robić segregację na poszczególne kraje i tworzyć 30 różnych zestawów, a potem ogarniać to logistycznie by przypadkiem ktoś w Niemczech nie dostał w kartonie z francuskim nadrukiem i instrukcją po słowacku.

Odpowiedz
avatar ChiKenn
1 1

@Trokopotaka: taką argumentacją można położyć praktycznie wszystkie pro-ekologiczne działania... w skrócie: nie ma sensu, bo się nie opłaca <- tylko to chyba nie o to chodzi, co? :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@ChiKenn: No właśnie nie można argumentacją "nie opłaca się" położyć wszystkich pro-ekologicznych działań, bo ta tzw. ekologia ma się bardzo dobrze tam, gdzie się opłaca i można na niej dobrze zarobić. Idąc za naszym przykładem. Gdyby producenci sprzętu RTV mogli nie dawać instrukcji papierowej wcale, tylko właśnie np. (jak na propozycji ze skrina) dawać kod QR albo linka do instrukcji na małej nalepce, momentalnie by z tego skorzystali, bo by to była dla nich czysta oszczędność. Przy okazji wydali by też zaraz grubą kasę na szeroko zakrojoną akcję marketingową, by pokazać jacy są PRO-EKO bo oto nie "mordujom" już dających tlen drzew drukując instrukcje, których nikt nie czyta, tylko są firmą postępową, troszczącą się o dobro planety. Wszystkie ich kartony by były zaraz obrzygane nadrukiem zielonych listków, drzewek itp. Problem w tym, że nie mogą tego zrobić, bo jeżeli ich produkt zakupi osoba, która udowodni w sądzie, że z dowolnych powodów (nawet skrajnie absurdalnych) nie miała dostępu do instrukcji i przez to uszkodziła sprzęt, albo jej trzyletnie dziecko zjadło śrubki do mocowania podstawy, bo nie było w instrukcji z ostrzeżeniem, że śrubki są małe i mogą zostać zjedzone przez dziecko, będzie się to wiązało z kosztami dla nich. Stąd w każdym kartonie jest instrukcja w 30 językach, żeby nikt nie mógł mieć na nich takiego haka. Zatem jak widzisz (NIESTETY) właśnie o to chodzi. Ekologię promuje się przede wszystkim tam, gdzie się to opłaca. Jest to jeden z najbardziej zakłamanych obecnie terminów, zaraz obok równości, tolerancji i im podobnych.

Odpowiedz
avatar ChiKenn
1 1

@Trokopotaka: według mnie jeśli jakieś działania się opłacają to jest to już po prostu biznes (a ekologia jest tylko przy okazji) - nie ma tym oczywiście nic złego. Nie o to mi chodziło pisząc o działaniach pro-ekologicznych. Z kwestią tego, że często to przepisy prawa wymuszają wiele nie-ekologicznych rozwiązań nie dyskutuje, bo się z tym jak najbardziej zgadzam :)

Odpowiedz
avatar allahuwonsz
0 4

Po co telefonem cyknąć w sekundę slajd na uczelni i słuchać gadania wykładowcy, skoro można bezmyślnie godzinę przepisywać i tylko udawać, że się jej słucha? Same marnotrawstwo czasu i papieru... Znaczy można cyknąć fotę, ale wtedy zapewne stare k^rwisko będzie jaśnie oburzone, że jak tak można skoro ona sama kiedyś musiała pisać ręcznie?! Bezczelny brak szacunku do reszty studentów, do wykładowcy i do papieża!

Odpowiedz
avatar huba13
2 2

@allahuwonsz: Bezmyślne przepisywanie jednak powoduje, że coś w głowie z tego zostaje. Więcej niż przy jednokrotnym przeczytaniu slajdu z cykniętej fotki, a na pewno więcej niż przy tylko bezmyślnym cyknięciu fotki.

Odpowiedz
avatar ChiKenn
-2 2

@huba13: rozumiem, że Ty w szkole, aby się jakiegoś materiału na egzamin to go 5 razy przepisywałeś z kartki na kartę?

Odpowiedz
avatar huba13
1 3

@ChiKenn: Oczywiście, że nie, ale kiedy robiłem notatki na wykładach, to później tak na dobrą sprawę wystarczało mi sobie przypomnieć materiał, bo większość pamiętałem, gdzieś tam w głowie siedziała. Z kolei z wykładów, na których nic nie robiłem, a potem miałem slajdy, niewiele pamiętałem i dużo więcej pracy wymagało przyswojenie materiału.

Odpowiedz
avatar ~Fiona
1 1

@ChiKenn: A ja w szkole i na studiach pisałam w brudnopisie i w domu przepisywałam notatki do zeszytów. Dzięki temu praktycznie nie musiałam się więcej uczyć, bo od samego pisania materiał zostawał mi w głowie (a moi koledzy na tym korzystali, bo mieli piękne, uporządkowane notatki do kserowania). Za to jak musiałam się nauczyć wiersza na pamieć albo prezentacji maturalnej, to faktycznie do oporu przepisywałam tekst do wyuczenia, bo żadną inną metodą nie umiałam takich rzeczy dokładnie zapamiętać xp

Odpowiedz
avatar FriendzoneMaster
1 1

Naprawdę trzeba ludzi edukować w kwestii tego mitu "drzewa to tlen". Otóż nie. Przez większość swego życia drzewa produkują tlen jedynie na własne potrzeby, tj. (w uproszczeniu) nocą zużywają to, co w dzień wyprodukują. Ogromna większość tlenu jest produkowana przez żyjątka w oceanach.

Odpowiedz
Udostępnij