Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Kiedyś chodziłem do...

Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
0 0

Miałem podobnie, ale ja się nie miałem zacięcia ;)

Odpowiedz
avatar Elanator
2 4

ja byłam najlepsza z angielskiego. z góry przepraszam moja nauczycielkę, że miałam książkę że sprawdzianami przez cały okres szkoły średniej.

Odpowiedz
avatar FriendzoneMaster
3 3

@Elanator: Jak "z góry", jak dopiero po czasie?

Odpowiedz
avatar kajus44
2 2

@FriendzoneMaster: Z polskiego też oszukiwała ;)

Odpowiedz
avatar ZONTAR
1 1

Miałem kilku nauczycieli, którzy faktycznie nadawali jakiś sens zadaniom domowym. Przerabiasz temat, dostajesz listę zadań, na kolejnej lekcji masz umieć je wykonać. Jak poświęcisz czas w domu i zrobisz, to dobrze. Jak zerkniesz i olejesz, bo dobrze znasz temat, to też dobrze. Jak nie potrafisz zrobić w domu i zapytasz na lekcji, to nauczyciel dodatkowo objaśni, a najczęściej poprosi kogoś innego o wyjaśnienie własnymi słowami czy pokazanie jak on to zrobi. Jedynie jak nie zrobisz zadań, nie umiesz ich zrobić i ukrywasz ten fakt, to możesz dostać niższą ocenę. Nie tyle za brak wiedzy, co za brak zaangażowania w naukę. Praktycznie nigdy nie miałem zadań z fizyki, matematyki czy angielskiego. Zawsze zerknąłem na zadania i jak potrafiłem je rozwiązać, to olewałem. Było kilka wyjątków, których zrobić od ręki nie potrafiłem, a wtedy chwila z książką wystarczyła aby uzupełnić braki w wiedzy. Zadania domowe mają służyć uczniowi w weryfikacji jego wiedzy. Bardzo często zadań mieliśmy na kilka stron, czasem przekraczało setkę. Wszyscy dobrzy z danego przedmiotu olewali temat. Potrafię zrobić to działanie w kilku wariantach, czy potrafię stosować tą formę wypowiedzi w tym języku. Nie muszę pisać 40 zdań i rozwiązywać 60 równań aby sobie to udowodnić. Jak zapytają mnie na lekcji, to zrobię przykład. Znowu jak ktoś był słaby z przedmiotu i chciał mieć dobre oceny, to najczęściej robił wszystko aby nie mieć niespodzianek na lekcji. Czasem i z tego się coś zapamięta. Najbardziej pasowało mi podejście nauczyciela od matematyki. Początek lekcji i pada pytanie - czy ktoś miał problemy ze zrozumieniem lub zrobieniem zadania domowego? Czasem ktoś się zgłosił i nauczyciel dodatkowo objaśniał temat. Jak nie było więcej pytań, to brał losową osobę do tablicy i podrzucał losowe zadanie czasem nawet zmieniając wartości. Nie ważne, co masz zrobione w zeszycie. Ważne, czy potrafisz to teraz powtórzyć z innymi danymi. Sporo "wzorowych" uczniów nie potrafiło przy tablicy zrobić czegoś, co w zeszycie mieli rozwiązane. Jest z resztą wiele rzeczy, które w szkole mi nie pasowały. Wszelkie wypracowania, eseje i inne formy pisane w trakcie lekcji? Jak najbardziej. Jedna czy dwie godziny lekcyjne, napisałem co miałem napisać i zwykle miałem całkiem dobrą ocenę. Dopracowałem lanie wody do perfekcji. Wypracowanie czy esej zadany do domu? Taki uj. Nie będę marnował czasu w domu na coś, co powinno być robione w szkole. Tym bardziej, że najczęściej nauczycielka polskiego albo w ogóle nie sprawdziła tego, co pisaliśmy, albo brała tylko kilka losowych wypracować do sprawdzenia. Na mnie trafiło może raz czy dwa. Czasem robiłem to na przerwie czy w wolnym czasie na lekcji (często były zbierane pod koniec lekcji), a jak już nie miałem, to zawsze można było poprawić i oddać na kolejnej odejmując 1 od oceny. Mała cena jak za spokój ducha. Tak bardziej w temacie. Koleżanka na lekcji czytałą swoje wypracowanie. W trakcie zmieniła temat i zaczęła gadać o swoim psie, później wróciła do tematu. Może dwie osoby w klasie faktycznie słuchały i to wyłapały. Reszta łącznie z nauczycielką nie słuchały.

Odpowiedz
avatar panich
1 1

Kto nigdy nie czytał pustej kartki, niech pierwszy rzuci się na kamienie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 października 2019 o 10:10

Udostępnij