Się weźcie nie zesrajcie!
Zanim zaistniał przemysł produkujący karmy dla psów, to przez całe wieki domowe psy były karmione resztkami ze stołu i dobrze było, a psy w świetnym zdrowiu dożywały późnej starości.
Teraz wielkie hurr-durr, jak to 'ludzkie' jedzenie jest szkodliwe dla psów i że jak nie kupujesz psu super-hiper-specjalistycznej karmy z jagnięciną i łososiem, to znaczy, że nie kochasz swojego pupila...
Tylko popatrzcie na stan zdrowia współczesnych czworonogów. Mój własny pies, karmiony karmą Royal, musiał być uśpiony w wieku 10 lat, bo wysiadły mu nerki. Amstafka znajomych miała niewydolność tarczycy. Znam dwa psy chorujące na cukrzycę i cztery, które miały jakieś nowotwory (3 udało się z sukcesem zoperować, ale czwarty miał raka kości z przerzutami do płuc... ;_; ) Tymczasem psy na wsiach nadal często są karmione byle czym i - przynajmniej według mojej wiedzy - aż takich koszmarnych problemów ze zdrowiem nie mają.
Nie twierdzę, że choroby psów to wina karmy - psy chorują dokładnie tak samo jak ludzie, bo niestety wszyscy żyjemy w zasyfionym środowisku, oddychamy zanieczyszczonym powietrzem i zjadamy pożywienie pełne chemii (tak, nawet produkty bio są zanieczyszczone, bo rosną na zanieczyszczonej glebie i pada na nie zanieczyszczony deszcz!)
Ale nie dajmy sobie wmawiać, że psia karma jest taka super ekstra - chociażby z racji tego, że każdy producent deklaruje, iż jego produkt zapewnia zbilansowaną dietę... czyli nie powinno być różnicy, czy dajemy psu karmę po 1zł/kg czy 15zł/kg - każda wg producenta jest doskonała.
Moim skromnym zdaniem jest wręcz odwrotnie - wszystkie karmy to podobny syf zrobiony z resztek, które nie nadają się dla ludzi i na dłuższą metę nie ma znaczenia, czy dajemy psu karmę czy resztki z własnego talerza - o ile oczywiście zachowamy rozsądny umiar tak jak w przypadku własnej diety.
@„Anonymous”: To co napiszę ma co prawda formę anegdoty, ale daje do myślenia. U moich rodziców zwierzęta były zawsze karmione resztkami ze stołu i dożywały swojej starości niemal za każdym razem. Przez całe swoje życie nie miały styczności z weterynarzem. Psy dożywały 20 lat, a koty 15. Kot siostry - żywiony w sposób niezalecany przez weterynarza (surowe nerki, obierki z warzyw i inne rzeczy, które po prostu mu smakowały) - 17 lat. Z kolei zwierzęta moich znajomych, które są pielęgnowane, jedzą tylko "zdrowe" karmy i mają ściśle określone przez specjalistów warunki życia, rzadko kiedy żyją więcej niż 10 lat.
Swojego kota staram się karmić w zdrowy sposób. W większości przypadków gardzi ludzkim jedzeniem, zauważyłem jednak, że ona po prostu nie chce jeść niczego co zawiera sztuczne składniki.
Się weźcie nie zesrajcie! Zanim zaistniał przemysł produkujący karmy dla psów, to przez całe wieki domowe psy były karmione resztkami ze stołu i dobrze było, a psy w świetnym zdrowiu dożywały późnej starości. Teraz wielkie hurr-durr, jak to 'ludzkie' jedzenie jest szkodliwe dla psów i że jak nie kupujesz psu super-hiper-specjalistycznej karmy z jagnięciną i łososiem, to znaczy, że nie kochasz swojego pupila... Tylko popatrzcie na stan zdrowia współczesnych czworonogów. Mój własny pies, karmiony karmą Royal, musiał być uśpiony w wieku 10 lat, bo wysiadły mu nerki. Amstafka znajomych miała niewydolność tarczycy. Znam dwa psy chorujące na cukrzycę i cztery, które miały jakieś nowotwory (3 udało się z sukcesem zoperować, ale czwarty miał raka kości z przerzutami do płuc... ;_; ) Tymczasem psy na wsiach nadal często są karmione byle czym i - przynajmniej według mojej wiedzy - aż takich koszmarnych problemów ze zdrowiem nie mają. Nie twierdzę, że choroby psów to wina karmy - psy chorują dokładnie tak samo jak ludzie, bo niestety wszyscy żyjemy w zasyfionym środowisku, oddychamy zanieczyszczonym powietrzem i zjadamy pożywienie pełne chemii (tak, nawet produkty bio są zanieczyszczone, bo rosną na zanieczyszczonej glebie i pada na nie zanieczyszczony deszcz!) Ale nie dajmy sobie wmawiać, że psia karma jest taka super ekstra - chociażby z racji tego, że każdy producent deklaruje, iż jego produkt zapewnia zbilansowaną dietę... czyli nie powinno być różnicy, czy dajemy psu karmę po 1zł/kg czy 15zł/kg - każda wg producenta jest doskonała. Moim skromnym zdaniem jest wręcz odwrotnie - wszystkie karmy to podobny syf zrobiony z resztek, które nie nadają się dla ludzi i na dłuższą metę nie ma znaczenia, czy dajemy psu karmę czy resztki z własnego talerza - o ile oczywiście zachowamy rozsądny umiar tak jak w przypadku własnej diety.
Odpowiedz@„Anonymous”: To co napiszę ma co prawda formę anegdoty, ale daje do myślenia. U moich rodziców zwierzęta były zawsze karmione resztkami ze stołu i dożywały swojej starości niemal za każdym razem. Przez całe swoje życie nie miały styczności z weterynarzem. Psy dożywały 20 lat, a koty 15. Kot siostry - żywiony w sposób niezalecany przez weterynarza (surowe nerki, obierki z warzyw i inne rzeczy, które po prostu mu smakowały) - 17 lat. Z kolei zwierzęta moich znajomych, które są pielęgnowane, jedzą tylko "zdrowe" karmy i mają ściśle określone przez specjalistów warunki życia, rzadko kiedy żyją więcej niż 10 lat. Swojego kota staram się karmić w zdrowy sposób. W większości przypadków gardzi ludzkim jedzeniem, zauważyłem jednak, że ona po prostu nie chce jeść niczego co zawiera sztuczne składniki.
Odpowiedz