Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Urozmaicenie 2

Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar ~Anonymous
2 2

Się weźcie nie zesrajcie! Zanim zaistniał przemysł produkujący karmy dla psów, to przez całe wieki domowe psy były karmione resztkami ze stołu i dobrze było, a psy w świetnym zdrowiu dożywały późnej starości. Teraz wielkie hurr-durr, jak to 'ludzkie' jedzenie jest szkodliwe dla psów i że jak nie kupujesz psu super-hiper-specjalistycznej karmy z jagnięciną i łososiem, to znaczy, że nie kochasz swojego pupila... Tylko popatrzcie na stan zdrowia współczesnych czworonogów. Mój własny pies, karmiony karmą Royal, musiał być uśpiony w wieku 10 lat, bo wysiadły mu nerki. Amstafka znajomych miała niewydolność tarczycy. Znam dwa psy chorujące na cukrzycę i cztery, które miały jakieś nowotwory (3 udało się z sukcesem zoperować, ale czwarty miał raka kości z przerzutami do płuc... ;_; ) Tymczasem psy na wsiach nadal często są karmione byle czym i - przynajmniej według mojej wiedzy - aż takich koszmarnych problemów ze zdrowiem nie mają. Nie twierdzę, że choroby psów to wina karmy - psy chorują dokładnie tak samo jak ludzie, bo niestety wszyscy żyjemy w zasyfionym środowisku, oddychamy zanieczyszczonym powietrzem i zjadamy pożywienie pełne chemii (tak, nawet produkty bio są zanieczyszczone, bo rosną na zanieczyszczonej glebie i pada na nie zanieczyszczony deszcz!) Ale nie dajmy sobie wmawiać, że psia karma jest taka super ekstra - chociażby z racji tego, że każdy producent deklaruje, iż jego produkt zapewnia zbilansowaną dietę... czyli nie powinno być różnicy, czy dajemy psu karmę po 1zł/kg czy 15zł/kg - każda wg producenta jest doskonała. Moim skromnym zdaniem jest wręcz odwrotnie - wszystkie karmy to podobny syf zrobiony z resztek, które nie nadają się dla ludzi i na dłuższą metę nie ma znaczenia, czy dajemy psu karmę czy resztki z własnego talerza - o ile oczywiście zachowamy rozsądny umiar tak jak w przypadku własnej diety.

Odpowiedz
avatar Piwarium
1 1

@„Anonymous”: To co napiszę ma co prawda formę anegdoty, ale daje do myślenia. U moich rodziców zwierzęta były zawsze karmione resztkami ze stołu i dożywały swojej starości niemal za każdym razem. Przez całe swoje życie nie miały styczności z weterynarzem. Psy dożywały 20 lat, a koty 15. Kot siostry - żywiony w sposób niezalecany przez weterynarza (surowe nerki, obierki z warzyw i inne rzeczy, które po prostu mu smakowały) - 17 lat. Z kolei zwierzęta moich znajomych, które są pielęgnowane, jedzą tylko "zdrowe" karmy i mają ściśle określone przez specjalistów warunki życia, rzadko kiedy żyją więcej niż 10 lat. Swojego kota staram się karmić w zdrowy sposób. W większości przypadków gardzi ludzkim jedzeniem, zauważyłem jednak, że ona po prostu nie chce jeść niczego co zawiera sztuczne składniki.

Odpowiedz
Udostępnij