Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

System

Dodaj nowy komentarz
avatar patipapa
5 7

Prywatyzacja służby zdrowia znacznie skróciłaby kolejki... ponieważ mało kogo byłoby stać na wizytę u lekarza, pobyt w szpitalu czy długotrwałe leczenie. Uzasadnienie: - opieka weterynaryjna - całkowicie prywatna, kolejek w zasadzie nie ma (przynajmniej w randomowych lecznicach), ale koszty leczenia bywają tak kosmiczne, że przerastają możliwości niezamożnego Kowalskiego - stomatologia - sprywatyzowana częściowo, kolejki są krótsze niż u dentystów na NFZ, ale na widok cennika w prywatnym gabinecie włos się może zjeżyć na głowie. Sama wolałam wyrwać bolącego trzonowca niż wydać 600 zł na leczenie i kolejne kilka stówek na koronę, żeby martwy ząb nie rozpadł się w ciągu roku. O kosztach stomatologii estetycznej lepiej w ogóle nie wspominać. I nie ma się co czarować, że konkurencja na rynku pociągnęłaby za sobą spadek cen. Dowodem na to ponownie są weterynaria i stomatologia. Nikt nie będzie pracował za bezcen, aby przyciągnąć więcej pacjentów, skoro można zarobić tyle samo pracując mniej. Obecnie ceny w prywatnej służbie zdrowia są jako tako przystępne, ponieważ istnieje "darmowa" alternatywa. Gdyby tej alternatywy zabrakło, nic nie stałoby na przeszkodzie, by wizyta u specjalisty kosztowała nie 100 a 1000 zł. Jeśli ludzie są w stanie tyle zapłacić za leczenie pieska albo kotka, to nie zapłacą tyle za leczenie dziecka lub samych siebie? Oczywiście, można się ubezpieczyć, żeby nie pokrywać kosztów leczenia z własnej kieszeni... Ale jak to wygląda w USA? Im szerszy zakres ubezpieczenia, tym wyższe składki, więc znów przeciętnego obywatela nie stać na ubezpieczenie się od wszystkiego. A kiedy pochodzisz z rodziny ze skłonnościami np. do chorób serca czy nowotworów, to chcąc ubezpieczyć się na te konkretne schorzenia, musisz bulić jak za zboże... Z dwojga złego wolę już tę naszą służbę zdrowia niż prywatną wyłącznie dla zdrowych i bogatych.

Odpowiedz
avatar Kajothegreat
0 2

@patipapa: Trzeba jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że ta sama usługa nawet prywatnie jest w USA o średnio 200% droższa.

Odpowiedz
avatar Aberrant
4 6

@patipapa: cóż, Korwin głupi nie jest. Genialnie wykorzystuje fakt, że młodzi dorośli mają już prawa wyborcze, ale jeszcze dominuje myślenie formalne (logiczne), co oznacza, że taka osoba jest w stanie przyjąć tylko jedno, poprawne rozwiązanie. Idealny obiekt manipulacji. I to właśnie Korwin robi - proste rozwiązania złożonych problemów. Dlatego wdając się w jakąkolwiek polemikę, przyznając, że może się mylić - straci całe poparcie, nie może sobie pozwolić na żaden relatywizm. Człowiek ograniczony do myślenia formalnego mylić się nie może, bo dobre rozwiązanie jest tylko jedno, i oczywiście on je zawsze zna. A ludzie o innych poglądach są głupi, są wynaturzeniem, abominacją i powinno się ich zutylizować. Korwinizm jest fajny, póki to rodzice odpowiadają za twoje życie. Prywatna opieka - póki za nią nie płacisz. Prywatna edukacja, póki za nią nie płacisz. No, ale statystyki są ładne. A o zadłużeniu obywateli to nie mówmy, bo w końcu wiadomo, że Amerykanie do debile i my sobie z tym poradzimy bo jesteśmy mądrzejsi.

Odpowiedz
avatar zpiesciamudotwarzy
2 2

@patipapa: dodałbym jeszcze że za tą "publiczną" słuzbe zdrowia i tak już płacisz z podatków - więc roziązanie jest genialne - z podatków zabierzemy ci za słuzbe zdorwia ale jak chcesz sie leczyc to idź prywatnie - ale czego oczekiwać od kraju w którym oficjalnie ogłasza się że rząd ukradnie ci 15% emerytury dlatego że do tej pory tyle kradł i to by było NIESPRAWIEDLIWE wobec poprzednio okradzionych że ciebie by nie okradł

Odpowiedz
avatar ZONTAR
-1 3

@patipapa: Problem finansowania wynika z dwóch rzeczy. Przede wszystkim prywatna opieka zdrowotna zakłada, że każdy płaci za to, co leczy niezależnie od stanu majątkowego. Ubezpieczenia podobnie, prywatne ubezpieczenie jest zwykle stałe, ewentualnie może zmieniać się przez czynniki zewnętrzne (alkohol, fajki, ryzykowna praca czy sporty ekstremalne). Głowy nie dam, ale ubezpieczenia zwykle nie zależą od skłonności genetycznych czy historii chorób w rodzinie. Zależą od chorób przewlekłych jeśli w momencie wykrycia choroby ktoś nie miał ubezpieczenia. To jest zabezpieczenie przed cwaniakami, którzy po wykryciu chociazby raka wykupią sobie pełny pakiet i będą chcieli skorzystać. Nie ma tak łatwo. Jak w momencie wykrycia nie masz ubezpieczenia, to po ptokach. Podpisując umowę warunkiem jest poinformowanie o wszystkich aktualnych przypadłościach, a ukrycie jakiejś rozwiązuje umowę. To znaczy tyle, że ucierpią na tym najbiedniejsi, dla większości ludzi nie będzie dużej różnicy w kosztach, a bogatsi odetchną z ulgą. Obecnie już dobry programista w Polsce płaci więcej na NFZ niż za najlepsze dostępne ubezpieczenie w USA (nadal zarabiając 1/3 tego, co mógłby zarobić w USA). Druga kwestia to stan polskiej gospodarki i tu jest spory problem. Wszelaki sprzęt medyczny czy różne medykamenty kosztują na globalnym rynku praktycznie tyle samo. Nie ważne, czy leczysz szwajcara, czy polaka, koszt leków i sprzętu będzie zbliżony. Stąd nawet przy niższych kosztach pracy służba zdrowia będzie w Polsce droga tak samo jak samochody są drogie w porównaniu do przeciętnych dochodów. W USA praktycznie masz trzy typy ubezpieczenia. Albo ubezpieczasz się tylko w jednej placówce zdrowotnej (zwykle chodzi o całą sieć), albo ubezpieczasz się na tą placówkę z finansowaniem leczenia w innych sieciach/prywatnie, albo bierzesz ogólne ubezpieczenie niezależne od sieci. Różnice masz głównie we wkładzie własnym (każde ubezpieczenie wkracza po przekroczeniu danej kwoty per choroba lub rocznej). Ja chociażby mam tańsze ubezpieczenie z dużym wkładem własnym. Stała stawka za wizytę u lekarza (chyba $25 za rodzinnego, $40 za specjalistę) i leki o ile pamiętam do $10 (coś jak refundowane, mam gwarancję, że więcej nie zapłacę za leki zalecone przez lekarza). Poza tym mam większą stawkę rzędu kilku stów w roku, powyżej której wkracza ubezpieczenie. Normalnie nie skorzystam z niego za bardzo, ale w razie wypadku czy pilnej operacji mam kryty tyłek i nie zbankrutuję. Polska służba zdrowia to śmiech na sali. Kiedyś już opisywałem moje przygody i nie chce mi się powtarzać. Ogólnie płacąc blisko tysiaka na NFZ miesięcznie jedyne co mogli mi zaoferować, to najbardziej prymitywną operację z 20% ryzykiem nawrotu i długim okresem rehabilitacji. A no i za jakieś 3-4 miesiące jak dobrze pójdzie bez opcji zwolnienia. Wcześniejszy termin dopiero jak trafię na sor, ale nie ma się co martwić, na sor bym trafił w ciągu najwyżej kilku tygodni. To jest właśnie służba zdrowia dla zdrowych lub bogatych. Ostatecznie sam opłaciłem sobie cała operację i po niecałych 3 miesiącach wróciłem do pracy. Na NFZ nadal bym czekał. Usługi w USA są droższe, nawet powiedziałbym, że potrafią mieć 3-4 krotną przebitkę. Ale wiecie co? Pensje też tą 3-4x wyższe. Dla przeciętnego zjadacza chleba ubezpieczenie zdrowotne to coś rzędu 5% dochodu, u uboższych lub chcąc ubezpieczyć całą rodzinę na wysoki standard, to może sięgnąć nawet 10-15% dochodów jednej osoby. Trzeba jednak pamiętać, że większość rodzin ma dwie osoby pracujące, a ubezpieczenie płaci zwykle jedna z nich (lub się dzielą). Ubezpieczenia dla osób pracujących są znacznie niższe i praktycznie każdy szanujący się pracodawca zapewnia ubezpieczenia pokrywane w dużej części przez niego. No jest jeszcze FICA, podatek socjalny opłacający ubezpieczenie tym, którzy z przyczyn losowych nie są w stanie o siebie zadbać. I żeby było jasne, próbowali w USA wprowadzić socjalną opiekę zdrowotną. Obama dupnął system, który miał chronić cały naród kosztem bogatsz

Odpowiedz
avatar patipapa
1 5

@Aberrant: Święta racja, sama kiedyś głosowałam na Korwina... a później wejście w samodzielne życie zweryfikowało moje poglądy :) @zpiesciamudotwarzy: Nie zawsze jest tak, że lecząc się "prywatnie" nie korzystasz z publicznej opieki i swoich składek. Recepty od prywatnych lekarzy też są refundowane, ze skierowaniem od prywaciarza można zrobić badania na NFZ, a nawet dostać się na zabieg czy do szpitala. Kolega z pracy miał taką sytuację, że lek. rodzinny odesłał go do neurologa z podejrzeniem zespołu cieśni nadgarstka. Neurolog na NFZ - pół roku oczekiwania albo pierwsza wizyta prywatnie od ręki i kolejne na NFZ, + badanie w ciągu 2 tygodni i zabieg po miesiącu. W sumie niezły deal - 150zł za pierwszą wizytę, a resztę leczenia pokrywał Fundusz... prawie jakby w dawnych czasach dał w łapę za przeskoczenie kolejki. @ZONTAR: Z tego co wiem od znajomych zza oceanu, to ubezpieczalnie właśnie często pytają o obciążenia rodzinne, bo ubezpieczyciele nie lubią klientów "wysokiego ryzyka". Może to tylko takie pogłoski, ale nie znam osobiście nikogo, kto by chwalił amerykański system.

Odpowiedz
avatar ZONTAR
0 0

@patipapa: To raczej zależy, czy ubezpieczasz się prywatnie, czy z pracy. W Polsce kupując ubezpieczenie na życie czy dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne musisz też się wyspowiadać ze wszystkiego. Ubezpieczenia u pracodawcy są podobne jak NFZ z tą różnicą, że dostajesz kilka planów do wyboru i możesz całkiem z tego zrezygnować.

Odpowiedz
avatar cavefalcon
4 6

Prywatyzacja wg Korwina: każdy płaci za leczenie prywatne. Nie stać cię? A to szkoda - umierasz. Przy okazji rozwiązuje się problem kolejek bo jakieś 90% Polaków byłoby stać jedynie na lekarza rodzinnego i może raz na miesiąc do specjalisty. Operacja ratująca życie? Takie tam marne 50 000 zł, możemy panu\pani na raty rozłożyć. To jak "funkcjonuje" prywatna służba zdrowia dla przeciętnego obywatela najlepiej pokazuje film: Mściciel z Wall Street .

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 listopada 2019 o 11:30

avatar Pioter202
2 2

Gdybyśmy mieli złą opiekę medyczną, to ludzie nie ustawialiby się w kolejkach do lekarzy!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

Prywatna służba zdrowia jest fajna i dobrze się sprawdza póki ktoś jest w miarę zdrowy i nie zachoruje na coś, czego leczenie wielokrotnie przekracza jego zarobki. Wystarczy wejść na stronę jakiejś fundacji charytatywnej (np. Caritasu) i poczytać ile wynoszą kwoty zbiórki na różne terapie i zabiegi, których nie refunduje NFZ. Generalnie socjalizm jest kiepskim rozwiązaniem, jednak służba zdrowia powinna tu być pewnym (przynajmniej częściowym) wyjątkiem, bo trudno by za leczenie zapłacił ktoś, komu stan zdrowia nie pozwala na zebranie pieniędzy na to. To nie to samo co leżenie z 0,7 w ręce i życie na zasiłku bo wygodniej. Na wszystkim innym można oszczędzać. Nie stać cię na auto, jeździsz busem, nie stać cię na restauracje, jesz w tanich knajpach albo gotujesz sam, nie stać cię na francuski ser z 3-kolorową pleśnią dojrzewający 4 lata, jesz zwykły ser topiony... Ale jak nie stać cię na wyleczenie choroby, której nie zamawiałeś i o którą nie prosiłeś, to pojawia się problem. Oczywiście zawsze możesz próbować ludowych metod leczenia i wcinać czosnek z ziółkami, ale gdyby to było skuteczne, to nikt by do apteki nie chodził po drogie leki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 listopada 2019 o 13:27

avatar lifter67
0 2

Stan służby zdrowia jest fatalny, ale może być gorszy. Np. po prywatyzacji. JKM chce, żebyśmy też wzywali ubera (w USA przejazd jakieś 50 dolców) zamiast karetki pogotowia (w USA jakieś 5000 dolców)?

Odpowiedz
avatar Kajothegreat
3 3

Korwin zapomniał wspomnieć, że mamy jedne z najniższych udziałów PKB w stosunku do wydatków na służbę zdrowia w Europie.

Odpowiedz
avatar cavefalcon
-2 6

@Kajothegreat: A w czym nie mamy najniższych nakładów? Chyba tylko w finansowaniu sekty czarnych sukienkowców.

Odpowiedz
avatar Kajothegreat
0 0

@cavefalcon: Mamy jeden z najwyższych nakładów w stosunku do pkb na wojsko w Europie.

Odpowiedz
Udostępnij