To nie tak działa, że od razu na pewno fałszują wyniki.
Możliwe, że epidemia dopiero do nich dochodzi (nie są tak mobilni jak Europejczycy i Amerykanie). 500 przypadków to zaniżona liczba, ale niekoniecznie muszą od razu fałszować - może faktycznie im tyle wyszło. A w przypadku epidemii chodzi w rzeczywistości o wprowadzenie restrykcji na tyle szybko, żeby ograniczyć rozprzestrzenienie się wirusa. Przy bardzo długim (nawet 14-dniowym) okresie inkubacji trzeba pamiętać, że przez kolejne 14 dni od wprowadzenia ograniczeń wzrost będzie wciąż wykładniczy. Gdy się wprowadzi przy 500 przypadkach i skończy załóżmy na 50000, to znaczy, że zwlekanie z ograniczeniami do pojawienia się 1000 przypadków zwiastowałoby na koniec 100000 zachorowań (chodzi mi o skalę, nie o dokładne liczby). Nie mówiąc o czekaniu do 10000, bo wtedy mieliby włoską masakrę na dużo większą skalę.
Więc wprowadzenie ograniczeń dla miliarda ludzi nawet przy 500 przypadkach jest jak najbardziej sensowne, a wyniki nie muszą być fałszywe.
Odpowiedz
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
1 kwietnia 2020 o 9:31
@cczeslaww
Ty serio wierzysz, że oni znają dokładną liczbę zarażonych? 1,3mld ludzi z czego połowa żyje w skrajnej nędzy, a lekarza nie widziała nawet przy porodzie.
Szacowanie takich liczb polega na tym ile się premierowi krów przyśniło w nocy... to jest większa losowość niż Lotto...
@KAktuss:
O to chodzi, że nikt tu niczego nie szacuje... To jest jedynie stwierdzenie - z testów które wykonaliśmy tyle okazało się pozytywnych. Nikt nie twierdzi, że to jest faktyczna liczba zarażonych. Można by zapytać - po co w takim razie podawać takie dane? Cóż, jeżeli założymy, że ilość wykonanych testów utrzymuje się na podobnym poziomie, to możemy w ten sposób mierzyć tempo rozprzestrzeniania się wirusa, mimo że dalej nie znamy faktycznej skali problemu.
@Dloohi Ok, masz racje, można mierzyć tempo rozprzestrzeniania się wirusa. Ale czy testy są robione u ludzi w całym przekroju społeczeństwa: od najbogatszych po tych, którzy ledwo zamykają miesiąc? (nie mówię tu o bezdomnych) Bo jakoś ciężko mi uwierzyć, ze ktoś kogo nie stać na opiekę medyczną inną niż „znachor” nagle ma robiony test bo jest podejrzenie, ze jest zarażony.
Testy są w dalszym ciągu robione u określonej grupy społecznej wiec tylko w niej można śledzić rozchodzenie się wirusa, a to jak jest w tej nieobjętej opieką medyczną grupie dalej jest wróżbiarstwem.
W Wenecji kanal sie oczyszcza. Ganges trzyma fason. Korona nie korona jak srac to do rzeki!
OdpowiedzTo nie tak działa, że od razu na pewno fałszują wyniki. Możliwe, że epidemia dopiero do nich dochodzi (nie są tak mobilni jak Europejczycy i Amerykanie). 500 przypadków to zaniżona liczba, ale niekoniecznie muszą od razu fałszować - może faktycznie im tyle wyszło. A w przypadku epidemii chodzi w rzeczywistości o wprowadzenie restrykcji na tyle szybko, żeby ograniczyć rozprzestrzenienie się wirusa. Przy bardzo długim (nawet 14-dniowym) okresie inkubacji trzeba pamiętać, że przez kolejne 14 dni od wprowadzenia ograniczeń wzrost będzie wciąż wykładniczy. Gdy się wprowadzi przy 500 przypadkach i skończy załóżmy na 50000, to znaczy, że zwlekanie z ograniczeniami do pojawienia się 1000 przypadków zwiastowałoby na koniec 100000 zachorowań (chodzi mi o skalę, nie o dokładne liczby). Nie mówiąc o czekaniu do 10000, bo wtedy mieliby włoską masakrę na dużo większą skalę. Więc wprowadzenie ograniczeń dla miliarda ludzi nawet przy 500 przypadkach jest jak najbardziej sensowne, a wyniki nie muszą być fałszywe.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 kwietnia 2020 o 9:31
@cczeslaww Ty serio wierzysz, że oni znają dokładną liczbę zarażonych? 1,3mld ludzi z czego połowa żyje w skrajnej nędzy, a lekarza nie widziała nawet przy porodzie. Szacowanie takich liczb polega na tym ile się premierowi krów przyśniło w nocy... to jest większa losowość niż Lotto...
Odpowiedz@KAktuss: O to chodzi, że nikt tu niczego nie szacuje... To jest jedynie stwierdzenie - z testów które wykonaliśmy tyle okazało się pozytywnych. Nikt nie twierdzi, że to jest faktyczna liczba zarażonych. Można by zapytać - po co w takim razie podawać takie dane? Cóż, jeżeli założymy, że ilość wykonanych testów utrzymuje się na podobnym poziomie, to możemy w ten sposób mierzyć tempo rozprzestrzeniania się wirusa, mimo że dalej nie znamy faktycznej skali problemu.
Odpowiedz@Dloohi Ok, masz racje, można mierzyć tempo rozprzestrzeniania się wirusa. Ale czy testy są robione u ludzi w całym przekroju społeczeństwa: od najbogatszych po tych, którzy ledwo zamykają miesiąc? (nie mówię tu o bezdomnych) Bo jakoś ciężko mi uwierzyć, ze ktoś kogo nie stać na opiekę medyczną inną niż „znachor” nagle ma robiony test bo jest podejrzenie, ze jest zarażony. Testy są w dalszym ciągu robione u określonej grupy społecznej wiec tylko w niej można śledzić rozchodzenie się wirusa, a to jak jest w tej nieobjętej opieką medyczną grupie dalej jest wróżbiarstwem.
Odpowiedzbo nawet indie przy polsce to wzor czystosci i kultury
Odpowiedz