Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Komuś się nudzi

Dodaj nowy komentarz
avatar FriendzoneMaster
1 3

Czy to nie podpada przypadkiem pod paragraf o niszczeniu polskiego środka płatniczego?

Odpowiedz
avatar wroblitz
0 0

@FriendzoneMaster: A istnieje taki paragraf? Bo mnie wiadomo jedynie o istnieniu art. 310 kk, który odnosi się wyłącznie do "podrabiania lub przerabiania polskiego albo obcego pieniądza". Z tego, co się orientuję - niszczenie pieniędzy w domowym zaciszu (tym bardziej takie, jak przedstawione na zdjęciu) nie spełnia też znamion art. 137 (publiczne niszczenie godła, znaku państwowego i temu podobnych). Bądź więc łaskaw określić, o jaki to konkretnie paragraf Ci chodzi.

Odpowiedz
avatar FriendzoneMaster
0 0

@wroblitz: Nie jestem studentem prawa, więc niestety nie przytoczę konkretnego paragrafu, ale jestem prawie pewny że było coś takiego... No ale cóż, jeśli mnie ktoś nie poratuje, to nic w tej kwestii nie zdziałam. Ale akurat "przerabianie (...) pieniądza" brzmi dokładnie jak to co zostało tu zrobione (nawet jeśli nie o to chodziło autorom paragrafu)...

Odpowiedz
avatar wroblitz
-2 2

@FriendzoneMaster: Aha... czyli podsumowując: sugerujesz, że podchodzi to pod "paragraf o niszczeniu polskiego środka płatniczego", a jednocześnie nie znasz (nie potrafisz przytoczyć) takiego paragrafu? Przyznasz chyba, że to dość absurdalna i nielogiczna postawa. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko żałować, że owe "nie bycie studentem prawa" zwalnia Cię jedynie z konieczności jakiegokolwiek merytorycznego dowodzenia swoich twierdzeń, ale już nie powstrzymuje przed ich publicznym wygłaszaniem, bo wówczas zapewne owy fakt nikomu by nie wadził. Gdybyś tylko w kwestii prawa dopuszczał jakieś inne autorytety poza swoim własnym, to być może natknąłbyś się kiedyś na jakiś komentarz do kodeksu karnego (jakby co, to polecam ten prof. Zolla), zapoznał dzięki temu z tym, czym jest przerabianie pieniędzy i tym samym oszczędził mi teraz sugerowania, że jest nim wepchnięcie 10-groszówki w środek 5-złotówki... abstrahując już od faktu, że do sporu na temat tego, czy istnieje przepis zabraniający niszczyć pieniądze, ma się to tak, jak przytaczanie rekordów Małysza w dyskusji na temat przepisów o spalonym.

Odpowiedz
avatar robiczek
0 2

@wroblitz weź wyluzuj, rozluźnij poślad. I goosfraba..

Odpowiedz
avatar FriendzoneMaster
0 0

@wroblitz: Powiem tak: nie znam też paragrafu zakazującego w Polsce zabójstw, ale jestem dość mocno przekonany, że istnieje. Powiem też więcej: 99% ludzi w Polsce nie zna tego paragrafu, ale raczej mało kto ma jakieś wątpliwości co do jego istnienia. Co do dalszej części wypowiedzi: w którym niby miejscu uznaję siebie za jakikolwiek autorytet w tej kwestii (nie mówiąc już o "nie dopuszczaniu innych autorytetów poza własnym")? W drugim zdaniu nawet sam wykluczyłem się z dyskusji, chyba że ktoś poratowałby mnie takowym paragrafem (albo - jak się okazało - ktoś napisałby coś tak absurdalnego, że czułbym się zmuszony odpowiedzieć, co też właśnie czynię). Wygłosiłem swoje twierdzenie, które wydawało mi się prawdziwe, korzystając z prawa do wygłaszania opinii (wybacz, znów nie przytoczę tu żadnego paragrafu). Odpowiedziałeś kontr-twierdzeniem, którego nie byłem w stanie obalić (z braku specjalistycznej wiedzy), więc wyraziłem jedynie swoją opinię (niepopartą znanymi mi dowodami za lub przeciw) i wycofałem się z dyskusji. Na co ty z kolei eskalowałeś w kosmos i niemalże zabroniłeś mi wypowiedzi. Przy okazji wspomnę, że ty żadnych dowodów na poparcie swojej wypowiedzi też w pierwszym komentarzu nie podałeś, uznając się widocznie za absolutny autorytet, którego słowa nie mogą być kwestionowane... ;) PS w całej tej dyskusji zdecydowanie najsłuszniejszy był komentarz @robiczek - jego poradzie nie można w zasadzie nic zarzucić.

Odpowiedz
avatar wroblitz
0 0

@FriendzoneMaster: Fundamentalna różnica między przytoczonym przez Ciebie przykładem (zabójstwa), a tym, na który powołałeś się w swoim komentarzu jest taka, że ten przytoczony teraz istnieje. To niestety ryzyko, jakie niesie za sobą takie strzelanie w ciemno na zasadzie "Wydaje mi się, że coś takiego istnieje" w opozycji do "Wiem i potrafie dowieść, że coś takiego istnieje" - w przypadku rzeczy banalnych się sprawdzi, w przypadku mniej oczywistych już niekoniecznie (o czym mogłeś się przekonać). Nie łudzę się, że skorzystasz z mojej rady, ale może właśnie powinieneś się ograniczyć do stwierdzania takich prawnych truizmów pokroju: "Istnieje przepis zabraniający zabijania", "Istnieją sądy", "Jest Konstytucja, bo widziałem koszulki z takim napisem", "Karę odsiaduje się w więzieniu", "Sędzia sądzi" itp, a jeżeli już koniecznie chcesz wypływać poza mieliznę prawnego truizmu, to warto byłoby uprzednio przejść jakiś (choćby przyspieszony) kurs pływania po tych wodach lub chociaż zabezpieczyć się rękawkami w postaci szybkiego zweryfikowania tego, co zamierzasz napisać. W braku wątpliwości co do istnienia czegoś nie ma nic złego... aczkolwiek tylko tak długo, jak owa rzecz rzeczywiście istnieje, bo w przeciwnym razie zaczyna się szkodzenie (którego to skądinąd jesteś zarówno sprawcą, jak i ofiarą - wszak gdzieś musiałeś uprzednio przeczytać, że niszczenie pieniędzy jest karalne, skoro teraz to powtarzasz). I być może rzeczywiście reaguję na to zbyt alergicznie, a już na pewno nie sprawi to, że dzięki temu z internetu znikną wszelkie głupoty pokroju: "Koleś poszedł siedzieć za zjedzenie cukierka w sklepie", "Dostał dożywocie, a za 5 lat wyjdzie za dobre sprawowanie", "Pedofila skazano na 3 lata w zawieszeniu na rok", ale może chociaż uda mi się uchronić moje własne oczy przed krwawieniem przy codziennym przeglądaniu ulubionego portalu. Poza tym zwyczajnie nie potrafię przejść obojętnie obok takich rzeczy. Jak według Ciebie mogłbym dowieść tego, że artykuł, o którym wspominasz nie istnieje? Jak w ogóle można dowieść nieistnienia jakiegoś konkretnego fragmentu w danej całości? W jaki sposób, na ten przykład, miałbym dowieść tego, że w książce "W pustyni i w puszczy" nie ma nic na temat polowania na albatrosy? Chyba tylko prezentując jej całość. Czy zatem miałem wkleić ci cały Kodeks karny, Kodeks wykroczeń, Kodeks karny skarbowy (których to i tak byś nie przeczytał) i sam miłosierny Dziennik Ustaw raczy wiedzieć co jeszcze, żebyś poczuł sie ukontentowany i łaskawie uznał, że dowiodłem nieistnienia takiego przepisu? Podałem artykuł, z którym najprawdopodobniej pomyliłeś ten swój i jeszcze jeden (raczej mocno pokrewny) i już nawet oszczedzę sobie rzucania łaciną (Ei incumbit probatio, qui dicit, non qui negat). Za autorytet - naturalnie - w mojej opinii uznajesz się w miejscu, w którym to autorytatywnie stwierdzasz istnienie takiego paragrafu, jakkolwiek pragnę zwrócić Twoją uwagę na sarkastyczny charakter tamtego zdania. A teraz już rozluźniam poślad w nadziei, że jednak na coś ta nasza dysputa się zdała i za parę dni znów mi się on nie napnie na widok podobnego wpisu Twojego autorstwa. Dzięki za kulturalną i merytoryczną dyskusję.

Odpowiedz
avatar wroblitz
-1 1

Okrągła suma.

Odpowiedz
Udostępnij