Pamiętam, jak mój szef kilkanaście lat temu, podróżując samochodem po Europie, włączył sobie w telefonie nawigację. Niestety bidulek nie ogarnął, że mapy muszą się wczytywać i naciągnęło mu internetu, dodatkowo jeszcze w roamingu (takie zamierzchłe czasy). Po powrocie, to myślałem, że na zawał zejdzie jak rachunek do firmy przyszedł. Wyszło drugie tyle, co za wakacje zapłacił.
Ja nadal używam ograniczoną ilość słów i nie używam Polskich znaków. Internet też włączam tylko jak jest darmowe wifi w pobliżu. Raz się człowiek nauczył i teraz nie ryzykuje.
najlepsze były bramki sms z internetu można było wysyłać całe książki i odbiorca dostawał po nad 100 smsów :D
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 2 września 2020 o 13:39
Pamiętam, jak mój szef kilkanaście lat temu, podróżując samochodem po Europie, włączył sobie w telefonie nawigację. Niestety bidulek nie ogarnął, że mapy muszą się wczytywać i naciągnęło mu internetu, dodatkowo jeszcze w roamingu (takie zamierzchłe czasy). Po powrocie, to myślałem, że na zawał zejdzie jak rachunek do firmy przyszedł. Wyszło drugie tyle, co za wakacje zapłacił.
OdpowiedzJa nadal używam ograniczoną ilość słów i nie używam Polskich znaków. Internet też włączam tylko jak jest darmowe wifi w pobliżu. Raz się człowiek nauczył i teraz nie ryzykuje.
OdpowiedzA ja pamiętam, jak SMS-a wysyłało się na poczcie i płaciło od każdego słowa. Nazywało się to "telegram". Ja to dopiero muszę być stary!
OdpowiedzSMSy nauczyły mnie nie korzystać z polskich znaków. Te cholerstwa były warte kilka znaków...
Odpowiedz