Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Rozkminy

Dodaj nowy komentarz
avatar yahoo111
-4 6

To samo dotyczy wynajmujących mieszkania. Po ogłoszeniu pandemii niektórzy stracili źródło utrzymania i groziła im eksmisja. Oczywiście pojawił się zarzut do nich, że trzeba było się przygotować na taką ewentualność i zabezpieczyć środki na wynajem. To ja odpowiem z drugiej strony: dlaczego to najemca ma się przygotować, a wynajmujący już nie? Czemu 100% ryzyka ma ciążyć na najemcy, a wynajmujący ma tylko liczyć z interesu pieniądze? -- Jak wszystko na tym świecie, sprawa rozbija się o to, kto posiada — pieniądze, nieruchomości, środki, władzę. I jeśli w ciągu najbliższych 25 lat głodni nie zjedzą bogatych, to będzie to wyłącznie dlatego, że ktoś w porę załapał, że nachapanie się na dojeniu reszty społeczeństwa to prosta droga do rewolucji.

Odpowiedz
avatar Fishka
5 7

@yahoo111: Że co? Jeśli nie stać Cię na benzynę, to stacja benzynowa ma ponosić tego koszty i pozwolić Ci tankować za darmo? Co to za kretynizmy? Najemca ma mieć pieniądze, by zapłacić za wynajem. Jeśli nie ma, nie opłaca się mu dłużej wynajmować mieszkania. Wynajmujący ponosi ryzyko, kiedy nie jest w stanie wynająć nieruchomości. Znam przypadek, kiedy to nie ma chętnych od końca lutego, aż do teraz. Jesteś w stanie obliczyć stratę? A może ostatni najemca powinien dalej opłacać czynsz, żeby solidarnie ponieść z nim koszty? :D

Odpowiedz
avatar yahoo111
-4 4

@Fishka: Czym innym jest działalność produkcyjna, czym innym rentierstwo. Najwidoczniej w XXI wieku rentier jest synonimem kapitalisty. Jak wybuchnie rewolucja będziesz pierwszy pod murem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 października 2020 o 19:43

avatar Fishka
4 6

@yahoo111: Co się porobiło z tym światem. Człowiek ciężko pracował, by odłożyć pieniądze, poczynić inwestycje, by w przyszłości nie musieć już ciężko pracować i nie być uzależnionym od jednego źródła dochodu, to przyjdzie ci taki i mówi: "daj mnie za darmo, a jak nie, to rewolucja". 500+ jest znacznie bardziej szkodliwe, niż początkowo sądziłem.

Odpowiedz
avatar yahoo111
-1 1

@Fishka: A wiesz, co w tym wszystkim jest najzabawniejsze? Że 100% wyznawców Korwina udzielających się na portalach takich, jak mistrzowie, wykop, jbzdy, itd., jest przekonanych, że gdyby korwinowe mrzonki zostały zrealizowane, to oni byliby tymi, którzy są na szczycie. Są przekonani, że to im by się poszczęściło. Otóż nie. Nie poszczęściłoby się wam. Zostalibyście z niczym, z płacą poniżej obecnej minimalnej, bez nawet tej marnej państwowej opieki zdrowotnej, bez żadnych świadczeń, a wkrótce i bez żadnej własności, bo byście ją w swojej nieskrępowanej wolności — a jakże! – przy pierwszej anginie przehandlowali za wizytę lekarską i antybiotyki.

Odpowiedz
avatar FriendzoneMaster
0 0

@yahoo111: Śmiem twierdzić, że nie. Większość wyznawców Korwina nie uważa się za "tych, którzy byliby na szczycie". Po prostu uważają, że gdyby państwo mniej ingerowało w biznes (i życie obywateli), to ogólny poziom życia by wzrósł, więc ludziom którzy są w jakimkolwiek stopniu rozgarnięci żyłoby się lepiej, a biedowaliby tylko ci, którzy obecnie żerują na socjalu. Jest to dość utopijna wizja, w rzeczywistości nie ma tak dobrze, ale sporo racji w tym jednak jest. 100% wyznawców Korwina uważa po prostu, że jest na tyle ogarnięta, by poradzić sobie bez przymusowej "pomocy" państwa. Bo np. dobry programista i bez minimalnej krajowej będzie zarabiał dobrze - a wręcz dzięki jej brakowi będzie zarabiał lepiej, bo państwo nie pochłonie 60% tego, co wykłada na niego pracodawca. Z całą pewnością nie należę do wyznawców Korwina, ale zadałem sobie trochę trudu, żeby zrozumieć ich punkt widzenia. I - wychodząc z miejsca w którym jesteśmy dzisiaj - jeszcze przez jakiś czas mam z nimi po drodze. Może nie aż do ich utopijnego braku ingerencji państwa w cokolwiek, ale jednak solidny kawałek od obecnego socjalizmu.

Odpowiedz
avatar yahoo111
0 0

@FriendzoneMaster: Tylko że w pewnym momencie pojawia się problem, co robić z dziećmi tej grupy ludzi, która nie jest na tyle ogarnięta, żeby zapewnić im opiekę zdrowotną i edukację. Prywatyzowanie tych sfer, w przeciwieństwie do liberalnych mrzonek, nie przynosi oszczędności. Bo na przykład nakłady poniesione na nabycie uniwersytetu czy szpitala są tak duże, że muszą się dość szybko zwrócić. Dlatego tnie się koszty gdzie się da, ale nie przenosi się oszczędności na klientów. A potem koszty i tak rosną, a klientom każe się płacić więcej. A gdy pojawia się wsparcie ze strony państwa, to koszty rosną o tyle, o ile państwo więcej dopłaca. Ostatecznie nie jest taniej i nie jest lepiej, jest drożej i przyzwoicie tylko dla garstki najzamożniejszych klientów. A problem z dziećmi byłby ogromny i tylko nawarstwiałby się w kolejnych pokoleniach.

Odpowiedz
avatar yahoo111
0 0

@Fishka: Odnośnie wynajmujących. U nas nie ma takiej patologii, ale w USA państwo wypłacało właścicielom pieniądze gdy nie mogli znaleźć najemców, a miasto i county zawieszało pobór czynszu i podatków. Mamy dopłaty do czynszów, które przynajmniej teoretycznie pomagają obu stronom i miejmy nadzieję, że nie przerodzą się one w okazję do podniesienia czynszu, „bo państwo i tak pomoże”.

Odpowiedz
avatar Samien344
1 1

A ja dalej nie mogę zrozumieć na czym polega ekologiczne konto bankowe (była jakiś czas temu taka reklama, jak się zaczynał ten konkretny boom na ekologię w tv). Ktoś potrafi mi to wytłumaczyć?

Odpowiedz
avatar Andrzej445
5 5

@Samien344: Nie wiem jakie to ekologiczne konto bankowe, ale wiem jakie to nieekologiczne - swoje pierwsze konto bankowe założyłem w banku PKO BP, nie mam go już chyba od 8 lat a oni ciągle wysyłają mi do domu grube koperty ze stosem kartek papieru z jakimiś zmianami regulaminu czy cennikiem opłat.

Odpowiedz
avatar kenzol
-1 1

To dobrze że produkty w sklepie są w plastikowych opakowaniach. Plastik można przetwarzać w nieskończoność. Problemem jest to co się robi z odpadami. Jeśli trafiają do pieca albo do oceanu to nie jest dobrze. Jeśli są w prawidłowy sposób przetwarzane, to nie ma żadnego problemu. To w czym autor chciałby żeby były pakowane produkty w sklepie? W papier, który można przetwarzać skończoną ilość razy i do produkcji którego trzeba w końcu ściąć drzewo? Co za durna trend nastąpił, że wbija się ludziom do głowy że papier jest eko, a plastik nie...

Odpowiedz
avatar cassper
3 3

@kenzol: Papier można wyprodukować z odpadów, nie tylko papierowych, również starych ubrań itp. Papier w glebie rozkłada się kila lat do związków prostych, które dla gleby będą stanowiły nawóz. Nawet jeśli potrzeba wytworzyć nowy papier częściej niż plastik, to nie potrzeba wcale do tego ścinać drzewa. Są dostępne technologie produkcji papieru ze słomy, z siana, z konopi, kukurydzy, z glonów itp. To już nie te czasu ze do produkcji papieru ścinało się drzewa. Tymczasem plastik nie jest przetwarzalny w nieskończoność, również ten materiał się zużywa i po którymś cyklu nie nadaje się już do ponownego przetworzenia. Koszt energetyczny przetworzenia plastiku jest wyższy niż wyprodukowanie nowego, dlatego mało kto się bawi w jego przetwarzanie. A to oznacza ze góry plastiku albo leżą i zanieczyszczają glebę i wody albo są utylizowane w spalarni, emitując do atmosfery chmury toksycznych gazów. Plastik rozkłada się tysiące lat i nie mówię tu tylko o np butelce ale przede wszystkim o mikrocząsteczkach plastiku, które są wszechobecne w wodach, również oceanów. I na koniec - sama produkcja ale i przetwarzanie plastiku, to bardzo brudne procesy generujące masę odpadów i zużywające masę energii.

Odpowiedz
avatar cczeslaww
3 3

@kenzol: Masz częściowo rację, ale co do plastiku to @cassper się nie myli. "Plastik można przetwarzać w nieskończoność" - nie wiem, gdzie to wyczytałeś, ale to utopia. Są wprawdzie na rynku materiały mogące zostać wytworzone w 100% z surowców pochodzących z recyklingu, ale ich jakość jest daleka od tych wyprowadzonych ze świeżych surowców. Poza tym stanowią niewielki procent rynku. Nawet w najnowocześniejszych firmach przetwarzających odpady na nowe opakowania większość produkcji to materiały, w których surowce z recyklingu stanowią na przykład 30%, 50% czy 70% całej masy użytej do produkcji. Reszta to mieszanka prosto z innej fabryki. I rzewczywiście papier robi się z drzew tylko w marginalnym procencie przypadków. Teraz papierowe lub pseudopapierowe opakowania są naprawdę ekologiczne i to nie jest mit. Chodzi zarówno o pochodzenie surowców, jak i czas biodegradacji. Ale zgadzam się że problemem jest gospodarka odpadami i - w sumie - kapitalizm. Wygrywa to, co tańsze, a nie to, co ekologiczne. A opakowania zrobione w wyniku przetworzenia śmieci raczej nigdy nie będą tańsze niż wytworzone w wyniku wielkoskalowych syntez polimerów. I tak to się powoli zalewamy wytworami własnej technologii. Problemem jest też to, że niemal wszystkie plastikowe opakowania są jednorazowe przy jednoczesnym ogromnym okresie biodegradacji. Na masową skalę produkujemy przedmioty, które są przydatne tylko jeden jedyny raz przez krótką chwilę, a następnie przez setki lat będą niepotrzebne. Od strony ekologicznej to bardzo głupie, ale oczywiście w świecie skierowanym w stronę pragmaytzmu decydują wygoda i cena.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 października 2020 o 1:27

avatar yahoo111
0 0

@cczeslaww: Tylko że plastik można bardzo łatwo i szybko przetworzyć w energię cieplną. W kogeneracji także w elektryczną. Przy zastosowaniu odpowiednio wysokich temperatur i ciśnienia spalania nie wytwarzają się niepożądane produkty spalania (zmora kopciuchów, czyli cząstki stałe, WWA i LZO). Spalarnia w Igołomii pod Krakowem jest w stanie spalać tak duże ilości odpadów, że radzi sobie ze 100% dostarczanych śmieci (w tym tworzyw sztucznych nienadających się do dalszego przetworzenia) i ciągle nie ma wystarczającego obciążenia, dlatego przyjmuje nawet śmieci sortowane przeznaczone do przetworzenia, na które nie ma chętnych. Notabene, to jest podstawowy powód, dla którego recykling jest drogi. Logistyka. Nie ma opracowanego żadnego sensownego łańcucha dostaw. Nie da się zagwarantować określonej ilości surowca w określonym czasie. Po posortowaniu (które kosztuje) tworzywa są wystawiane na sprzedaż, a jeśli nie ma chętnych, to zalegają. Jeśli stoją wystawione na działanie słońca, to promieniowanie UV doprowadzi do ich powolnego i nieuniknionego rozkładu i mogą przestać się nadawać do przetworzenia. Podobnie deszcz i idące z deszczem zanieczyszczenia z powietrza.

Odpowiedz
avatar Statler
0 2

Śmieci z Europy nie trafiają do Afryki (drogi transport) tylko do kraju tępych cwaniaczków tnących gałąź, na której siedzą

Odpowiedz
avatar cczeslaww
5 5

Tak samo jest z rybami. Lubię ryby, więc trochę się interesowałem tematem i istnieje oficjalna lista WHO, których ryb nie warto spożywać ze względów ekologicznych (głównie chodzi o to, że jest ich mało w wyniku przełowienia). I tak dowiedziałem się, że nie powinienem jeść tuńczyka, dorsza, tilapii, morszczuka i paru innych. To skoro jest przełowienie tych gatunków, to pytam się, czy nie można tego wyregulować odpowiednimi przepisami dotyczącymi PRODUCENTÓW? Wprowadzić odpowiednie procedury dotyczące zarybiania mórz we właściwy sposób? Bo są podejmowane działania dotyczące uświadamiania KONSUMENTÓW, ale to przecież nie zadziała. 90% konsumentów nawet się o te działania nie otrze, a spośród całej reszty wszyscy mają pełne prawo mieć to w głębokim poważaniu. Legalne jest jedzenie morszczuka codziennie do każdego posiłku. Jakim cudem ktoś myśli, że takie podejście ma prawo zadziałać? Według mnie - tak jak i z plastikowymi opakowaniami - ludzie odpowiedzialni za temat kierują problem na niewłaściwe tory (być może chodzi o niemożność dotarcia do właściwych osób z wysokich sfer, być może gdzieś na górze lobbyści nie pozwalają na potrzebne zmiany - nie wiem). Jeśli dobro planety ma zależeć od konsumentów, to już dziś możemy powoli się żegnać z Ziemią, jaką znaliśmy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 października 2020 o 1:42

avatar cassper
2 4

@cczeslaww: Zgadzam się z tym co napisałeś ale jest jak zawsze jedno ale. Piszesz o przepisach i regulacjach, które miały by poprawić sytuację. A nie bierzesz poprawki, że spora część marnotrawionych zasobów(ergo, produkowanych odpadów) jest własnie z powodu regulacji, na przykład sanitarnych. Knajpom, zwłaszcza nad morzem, bardziej opłaca się wydawać posiłki na plastikach, z plastikowymi sztućcami, bo dzięki temu mają z głowy sanepid i wszelkie wymagania co do czystości naczyń. Wszelkie regulacje mają korelacje z innymi i tak tworzy się labirynt przepisów, których kolejne nie rozwiążą. To też oczekiwania klientów, zarówno co do "sterylności" posiłku, jak i jego składu - a więc, w ich mniemaniu najlepszej rybki. Zamiast tworzyć regulacje, należało by zmniejszyć biurokrację, żeby mniejsi, lokalni producenci, np ryb, mogli konkurować z wielkimi korporacjami, które odpowiadają za przetrzebianie łowisk. Małe lokalne firmy, mogą też np tworzyć naczynia i sztućce z drewna czy masy celulozowej. Takich firm jest już sporo na rynku i oferują świetne produkty ale nie stać ich na marketing i konkurencję cenową z tanim plastikiem. A wszystko znów rozbija się o regulacje, bo takie naczynia np muszą spełniać wyżyłowane normy, co znacznie zwiększa koszt produkcji a także płacić lokalnie, nie małe, podatki, podczas gdy wielkie korpo produkujące plastik, podatki płacą na kajmanach. Dlatego zamiast regulacji, proponuję zwiększanie świadomości konsumenckiej, tak żeby to konsumenci wymagali na przedsiębiorcach stosowanie produktów ekologicznych. W wolnym kraju, wolny rynek takie sprawy reguluje ale Polska ani nie jest wolna ani tym bardziej wolnego rynku nie ma.

Odpowiedz
Udostępnij