Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Wiosenny lockdown

Dodaj nowy komentarz
avatar ZONTAR
2 2

Nikt normalny w trakcie telekonferencji nie używa kamery, a mikrofon należy włączać tylko, gdy mamy zamiar coś powiedzieć. Niestety lockdown sprawił, że do technologii zasiadła masa osób z nią nieoswojonych i podchodzą do tego tak, jak niegdyś chłopi na widok pani gadającej z pudełka. Jesteś nauczycielem, zajęcia prowadzisz w formie prezentacji - sam masz głos i sam prezentuje aż, a reszta słucha i ogląda. Jak rozwiazujesz zadania z innymi osobami, to wtedy im udzielasz głosu, a w razie potrzeby chociażby udostępnienia pracy - mogą aktywować kamerkę lub udostępnić swój ekran. Tak to powinno wyglądać, a nie 30 gęb w okienkach ślepo patrzących w ekran aby nauczyciel nie czuł się nieswojo przy innym modelu pracy. To jest porażka systemu, ci ludzie nie potrafią się dostosować do prostych zmian.

Odpowiedz
avatar pawli
1 1

@ZONTAR: To tak często wygląda jak opisujesz. Niestety są głównie nauczycielki, które wymagają włączonej kamerki. Swoją drogą te młodsze dzieci trzeba dość często kontrolować więc przynajmniej włączony mikrofon jest potrzebny. To nie jest porażka systemu tylko polityków, którzy przez pół roku nie potrafili wdrożyć jakichś ustaleń, chociażby na jakiej platformie nauka powinna się odbywać i rozesłać jakieś oficjalne instrukcje jak korzystać z platformy. W efekcie każda szkoła inaczej prowadzi zajęcia.

Odpowiedz
avatar ZONTAR
0 0

@pawli: Nie sądzę, żeby rząd musiał w to ingerować. Każda szkoła indywidualnie decyduje się na korzystanie z różnego oprogramowania takich firm jak Vulcan. Podobnie wydawnictwa są różne i szkoły lub nauczyciele decydują się na korzystanie z określonych podręczników. Dokładnie tak samo powinno być z oprogramowaniem konferencyjnym. Szkoły powinny mieć odpowiednich informatyków, którzy skonfigurują co trzeba i zapewnią wsparcie przy korzystaniu z wybranego systemu. Od początku nauki zdalnej minęło już grubo ponad pół roku i były po drodze wakacje. Nie mieli czasu się zorganizować? Jak najbardziej mogli coś w tym kierunku zrobić, ale jak zwykle nikt nie bierze za to odpowiedzialności. Tu dla czystej wygody szkoła powinna zarządzać platformą, zintegrować ją z systemem szkolnym (a praktycznie każda szkoła obecnie ma elektroniczny system dzienników i każdy uczeń ma konto) i pokazać wszystkim jak mają z tego korzystać. Co jednak ważniejsze, forma prowadzenia zajęć zależy od nauczyciela i nikt nie powinien mu narzucać jak ma je prowadzić - czy korzysta z tablicy w domu, czy udostępnia ekran z tableta i na nim rysuje, czy korzysta z programów matematycznych, czy robi to w formie gotowej prezentacji, czy może ma kamerkę skierowaną na kartkę. Jego sprawa. Za to wymogi aktywacji kamer przez wszystkich jest złym pomysłem chociażby ze względu na obciażanie łącza. Zamiast oglądać jedną prezentację, to jednocześnie odbierasz 30 strumieni wideo i przy ograniczonej przepustowości jakość spadnie. Do tego nie powinno być wymogu udostępniania widoku z kamery w swoim domu wszystkim użytkownikom, najwyżej udostepnianie tego nauczycielowi na co najczęściej żadna platforma nie zezwala. Po prostu brakuje systemu, który byłby zaprojektowany pod taki model prowadzenia konferencji. Ja pracuję zdalnie od samego początku i nigdy nie używałem kamery. Właściwie przez ostatnie 5 lat codziennie biorę udział w spotkaniach zdalnych i nigdy nie używałem kamery, a dosyć często zdarza mi się także coś prezentować. Trzeba ludzi z tym oswoić jak najszybciej i nauczyć ich efektywnego modelu pracy, a nie szukać winowajcy i udawać, że problem nie zależy od nas.

Odpowiedz
avatar Sinecode
0 0

@ZONTAR: Problem jest taki że żeby to pracowało na jednej platformie, to znając nasze realia- trzeba zorganizować przetarg, wyłonić kogoś kto dostarczy najlepsze rozwiązanie, potem je wdrożyć i kolejny okres użerać się z problemami technicznymi, aktywowaniem licencji, synchronizacją, stawianiem ewentualnych serwerów, zabezpieczeniami żeby nikt niepożądany przy tym nie majstrował, bo wiadomo- kamerka, wizerunek, RODO i te sprawy. I takim sposobem przedupcy się masę kasy, system będzie kulał do ostatnich swoich dni a zanim uzyska dojrzałość to dzieciaki już dawno wrócą do szkół. Widząc z praktyki- każdy radzi sobie jak może, najprościej i najszybciej przez Skype albo Facebooka.

Odpowiedz
avatar ZONTAR
0 0

@Sinecode: Dlatego jak wspomniałem - to nie ma być sprawa rządowa, a sprawa indywidualna szkoły. Zamówienie specjalnego systemu obsługującego szkoły w kraju to gruba sprawa i musi się odbywać w formie przetargu. Zakup licencji na oprogramowanie przez poszczególne szkoły będzie dużo tańszy i często nie będzie kwalifikował się do wymogów przetargów publicznych - szkoła będzie mogła wybrać ofertę jaką chce i zakupić licencje. Jednocześnie to by nie wyglądało jak zakup systemów państwowych, gdzie jakiś podmiot musi wykonać produkt specjalnie na potrzeby państwa. Tu po prostu kupujesz licencję na istniejący produkt tak, jakbyś kupował licencje na windowsa czy pakiet office. Do tego dzięki takiemu rozdrobnieniu wiele firm może stworzyć takie produkty i oferować je szkołom, zmiana dostawcy oprogramowania będzie łatwa, bo chociażby wykupujesz licencję tylko na jeden rok szkolny i możesz zmienić jak nie spełni wymagań lub znajdzie się lepsza oferta. Producentom też będzie wtedy zależało utrzymanie kosztów zakupu licencji na stosunkowo niskim poziomie aby mogli zaprezentować włodarzom szkół swój produkt i im go sprzedać bez potrzeby przechodzenia procesu przetargowego. Obecnie tak samo wygląda kwestia systemów obsługujących szkoły. Nie ma państwowego systemu, nikt im nie narzuca co i jak robić. Mogą nadal po staremu trzymać papierowe dzienniki, ale dla wygody większość przechodzi na systemy cyfrowe, a każda szkoła sama wybiera sobie produkt, który zakupią. Nie musisz się też bawić w żadne spawy techniczne, takie usługi też można zakupić. Obecnie używają różnych darmowych platform, ale często decyzję o używanej platformie podejmują nauczyciele, a nie władze szkolne wprowadzając chaos, do tego nie ma żadnego wsparcia z ich strony. Są chociażby usługi dla biznesu jak MS Teams czy biznesowy pakiet Google, które zawierają większość pospolitych narzędzi w formie przystosowanej dla organizacji. Tak chociażby zamiast stawiać serwer mailowy możesz kupić usługę Google i korzystać GMaila. Masz dostęp do konfiguracji kont użytkowników, masz ich bazę i masz własną domenę, ale korzystasz z dobrego i sprawdzonego systemu zarządzanego przez Google. Taka forma jednak pozwoli na zakup produktów, które inne firmy mogą stworzyć dokładnie na potrzeby nauczania z różnymi dodatkowymi opcjami i o to właśnie chodzi. Nauczyciele nie mają budżetu na zakup oprogramowania, tym bardziej uczniowie. Państwa w to nie mieszajmy, bo wyjdzie bigos. Najlepszym decydentem są tu władze szkoły, które moją zakupić oprogramowania dopasowane do ich potrzeb i jednocześnie są na tyle dużym klientem, że różne firmy będą zachęcone do stworzenia rozwiązań na ich potrzeby. Założę się, że firmy typu Vulcan by to szybko podłapały i stworzyły kolejny zestaw narzędzi, który ładnie się zepnie z ich systemami obecnymi w masie szkół. Nikt też nie mówi, że wszyscy muszą wracać do szkół. Teraz mamy najlepszy moment na rozmyślanie o przyszłych rozwiązaniach. Jak uczeń jest chory, to dlaczego miałby nie mieć możliwości udziału w lekcji z domu, nawet tylko jako obserwator? Lepsze to niż być na zwolnieniu i później nadrabiać zaległości spisując od kolegów. Z małymi dzieciakami może być trudniej, ale dla starszych takie rzeczy mogą być przydatne. Przez całe studia zadawałem sobie to pytanie - po co człowiek musi się przebijać przez miasto i siedzieć dwie godziny na sali wykładowej obserwując z daleka co tam profesor skrobie na tablicy, skoro można dokładnie to samo zrobić z domu. Ba, można nawet to nagrać i pozwolić uczniom powtórzyć lekcję jak coś przeoczyli. Byłeś u lekarza? Nie ma problemu, w domu wchodzisz na lekcję X i możesz sobie zobaczyć co tam było.

Odpowiedz
Udostępnij