Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Farmaceuci

Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar biela206
0 0

Jak ktoś lubi jeść krem do stóp to życzę smacznego.

Odpowiedz
avatar wroblitz
1 1

Osoba, która nabywa jakiś produkt w punkcie, który zajmuje się ich sprzedażą jest klientem / konsumentem, a nie pacjentem. Gdyby było inaczej, to pacjentami byliby też klienci stacji benzynowych, którzy wpadają na nie po Apap czy Grypex.

Odpowiedz
avatar ZONTAR
0 0

@wroblitz: Przy czym farmaceuci mają stopień medyczny i zazwyczaj mogą przypisywać leki w przypadku kontynuacji leczenia lub zagrożenia życia/zdrowia. Jak chociażby pójdziesz do apteki po leki na cukrzycę wydawane na receptę i jakoś potwierdzisz ich przyjmowanie, to farmaceuta może sam wystawić na nie receptę i je wydać. Bardzo przydatne jak w tym chorym systemie do specjalisty można czekać miesiącami i leki potrafią się skończyć przed kolejną wizytą.

Odpowiedz
avatar wroblitz
1 1

@ZONTAR: Ale ja nie twierdzę, że tak nie jest, a tym bardziej nie podważam praktyczności tego typu rozwiązań. W żaden sposób jednak nie zmienia to faktu, że zdecydowana większość osób wchodzących do apteki (i zapewne mówimy tu o procencie bliskim 100) idzie tam, mówi co chce, płaci i wychodzi. Dla mnie to relacja czysto konsumencka i dziwnym wydaje mi się podział, podług którego robiąc to w aptece jestem pacjentem, a w Rossmannie klientem. Pacjentem - zgodnie ze słownikową definicją tego słowa - jest "chora osoba zwracająca się o poradę do lekarza, będąca pod opieką lekarza" - jak widzisz nie ma w niej nic o farmaceutach. Analogicznie kasjerzy pracujący na stacjach benzynowych mogliby się tytułowałować doradcami / ekspertami motoryzacyjnymi, bo przecież jeden na tysiąc klientów przychodzi do nich zapytać o coś tytułem oleju, który chce kupić. Nigdy jednak się nie spotkałem z takim zachowaniem ze strony tej grupy zawodowej, natomiast u farmaceutów jest to aż nader częste, co dla mnie osobiście jest przejawem jakichś kompleksów (podobnie zresztą, jak tytułowanie się "Pan(i) magister").

Odpowiedz
avatar ZONTAR
0 0

@wroblitz: Oj, zdziwiłbyś się. Masa ludzi idąc do apteki podaje dolegliwości albo po prostu co chcą osiągnąć. Coś na pękąjącą skórę, coś uspokajającego, coś na katar itd. To już kwestia nazewnictwa. Jeśli pacjentem jest jedynie osoba badana osobiście, to faktycznie nie są pacjentami. Sęk w tym, że w takim razie teleporady też nie są relacją lekarza i pacjenta, bo w końcu tak samo podajesz jedynie dolegliwości i lekarz nikogo nie bada. Jak wpadniesz do apteki po Saridon, to jesteś klientem. Jak wpadniesz po coś na ból zatok, to już jesteś klientem i pacjentem jeśli przyjąć, że dobranie leku do dolegliwości się kwalifikuje. Poza tym jak rozumieć sporządzanie leków? O tym w symie mowa w tym wątku, farmaceuci przygotowują różne receptury na zalecenie lekarza, więc w sumie relacja jest tu podobna jak w przypadku pielęgniarki i pacjenta. Najlepiej chyba określić, czy dana czynność jest wykonywalna przez dowolnego sklepikarza (podanie konkretnego produktu z półki), czy wymaga wiedzy medycznej (dobranie leku lub jego przygotowanie). Co do doradzania, to jak najbardziej tak można mówić. W sklepach elektronicznych często mamy do czynienia z wszelkimi doradcami, którzy służą jakąś wiedzą czy poradą. Nie widzę powodu aby tak nie nazwać sprzedawcy w sklepie z narzędziami czy nawet na stacji benzynowej jeśli faktycznie potrafi klientowi doradzić na podstawie jego potrzeb. Różnica nadal jest w tym, że u farmaceuty jest to zakres jego kompetencji, a sprzedawca na stacji benzynowej niekoniecznie musi znać się na olejach ;)

Odpowiedz
avatar wroblitz
0 0

@ZONTAR: Możemy się kiedyś umówić na wspólne koczowanie w aptece i sprawdzić to w praktyce. Przy odrobinie szczęścia i właściwej aparycji (ja posiadam) wyjdziemy nie tylko z twardymi danymi, ale i z porcją twardego metadonu. A tak na serio, to wygląda na to, że w 2019 roku przeprowadzono badania, z których wyszło, że po poradę przychodzi 13% klientów aptek, więc ten komentarz muszę zacząć od posypania głowy popiołem ze spalonych tych "blisko 0%" które naskrobałem wcześniej. "Jeśli pacjentem jest jedynie osoba badana osobiście, to faktycznie nie są pacjentami" - z tym stwierdzeniem jeszcze byłbym w stanie się zgodzić... problem w tym, że definicja nie mówi nic o wymogu osobistego badania (tylko o "zwracaniu się osoby chorej do lekarza / byciu pod opieką lekarza"), a niewątpliwie zadzwonienie do lekarza na Skypie jest formą zwrócenia się do niego, jak również dowodzi bycia pod jego opieką (zwłaszcza jeżeli są to cykliczne rozmowy / jest to kontakt z lekarzem prowadzącym). Zresztą nawet jeśli wówczas nie mielibyśmy do czynienia z pacjentem, to przecież nie sprawia to, że mamy z nim do czynienia w sytuacji, w której ktoś przychodzi kupić jakiś lek do apteki, więc to żaden argument w dyskusji, którą prowadzimy. Jeśli zaś idzie o sporządzanie leków, to dla mnie jest to typowa praca produkcyjna - i tak, jak z budowlańca fakt stawiania budynku nie czyni architekta, tak z farmaceuty mieszanie leków nie czyni lekarza (oczywiście to pewna hiperbola, bo w poście nie pada słowo "lekarz", a jedynie "pacjent", którego to definicja "jedynie" nierozerwalnie łączy się z lekarzem). Poza tym, wówczas tym bardziej za "lekarzy" musielibyśmy uznać pracowników fabryk farmaceutycznych. Zgadzam się natomiast z tym, że jest różnica pomiędzy farmaceutą i pracownikiem stacji i jest ona dokładnie taka, jak piszesz, tylko że ja nie napisałem, że jej nie ma, a jedynie to, że z faktu, iż ktoś od czasu do czasu robi w pracy coś, co jest odstępstwem od jego zwyczajowych obowiązków, nie sprawia, że przestaje być przedstawicielem swojego zawodu na rzecz tej sporadycznie wykonywanej profesji (a jeżeli tak, to niechaj tak będzie wobec wszystkich zawodów, a nie ograniczone jedynie do zawodu farmaceuty).

Odpowiedz
avatar jaczuro
0 0

Mnie zastanawia jedno-czemu te zrypane i paskudne buty sa tak popularne w sluzbie zdrowia? Po szpitalach, przychodnoach nawet aptekach no z polowa ludzi biega w crocksach albo crocsopodobnych podrobkach. Ta taniocha za 15 ziko z promocji w lidlu to jakis podkreslajacy status medyczny ficzer, jak kitel czy co? Bo o ile w Polsce bym zrozumial jeszcze, ze pracownikow sluzby zdrowia nie stac na inne ale w UK jest to samo. Lekarze i pielegniarki tez tu w tych smiesznych klapkach poginają wtf

Odpowiedz
avatar Dawid_M
1 1

@jaczuro: To najwygodniejsze buty przy wielogodzinnej pracy. Podobnie jak kiedyś chodaki. Dużo miejsca na stopy, przepływ powietrza, nie uciskają.

Odpowiedz
avatar pert
0 0

@Dawid_M: Czy ja wiem, chodziłem po domu w takich butach, ale na oddziale zdecydowanie wygodniej mi w "Kapciach dziecięcych". Jest pełno różnego rodzaju obuwia i corcsy widzę głównie u młodych/jeszcze studentów jak ja. A już starszy lekarze chodzą w innych butach. Moim zdaniem to kwestia samych wymogów 1 roku, na anatomie trzeba mieć "lekarskie buty" i większość idzie za tym co popularne. Co do chodaków to u mnie był zakaz noszenia drewnianej podeszwy

Odpowiedz
avatar Dawid_M
0 0

A czosnek to świetny antybiotyk. Czyli wszystko gra.

Odpowiedz
Udostępnij