Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Pracbaza

Dodaj nowy komentarz
avatar cassper
3 3

A dla czego mają pracować, dla prestiżu? Ostatnio miałem niespodziewaną rozmowę o pracę. Nie zgłaszałem się nigdzie, sami mnie gdzieś znaleźli na jakimś linkedzie czy innym goldenlinie. Na pytanie co cenię sobie w pracy najbardziej, odpowiedziałem że elastyczność i wygodę oraz pieniądze, bo to przecież dla nich pracuję. Wcale sie nie obrazili, przeciwnie, zaproponowali stawkę prawie 1,5 raza większą niż mam w obecnej pracy. Poprosiłem jednak zeby odezwali się za jakiś czas, bo na razie nie mam ochoty na zmiany i dobrze mi w bieżącej pracy. Choć nie ukrywam, kaska jest kusząca. Jako że to oni się do mnie zgłosili, to nie miałem oporów przed rzuceniem tekstem że pracuję dla pieniędzy. Jak widać, to nie było złe posunięcie, rekruterzy lubią szczerość.

Odpowiedz
avatar ZONTAR
2 2

Jak firmy aktywnie szukają pracowników, to mają zdrowsze podejście do tematu. U mnie zawsze na początku padały stawki. Czasem pytałem o widełki, zwykle rzucałem swoją stawkę poniżej której nie opłaca mi się poświęcać czasu na rozmowy. Miałem kilka takich januszowych firm, które stwierdziły "ale tyle to nie, u nas są zasady i pensja zależy od stażu". Spoko, niech zatrudniają ludzi "z długim doświadczeniem" i budują przechowalnie talentów nabijając im lata stażu, ja się opieram o faktyczne doświadczenie i wiedzę, lata pracy nie mają znaczenia. W sumie częściej byłem po drugiej stronie weryfikując umiejętności i doświadczenie kandydatów, więc mam dosyć spore pojęcie o tym, jak mało lata pracy mają wspólnego z możliwościami. Jak ktoś do tego jeszcze nie doszedł, to jego problem. No ale tak jest na rynku, gdzie pracodawcy szukają pracowników. Większość jest na odwrót i to ludzie starają się o pracę, więc muszą się liczyć z tym, że pracodawca jest w lepszej pozycji. Ja mogę rzucić sporą stawkę i warunki, a i tak trudno im będzie znaleźć kogoś innego do tej samej roboty. Inni muszą się zgadzać na to, co wpadnie, bo za drzwiami stoi cała kolejka gotowych na większe poświęcenia. Prawa rynku. Nie możesz wejść na nasycony rynek i liczyć na to, że odniesiesz sukces. Jakby teraz chociażby wszedł na rynek nowy producent kart graficznych o mocy i cenach zbliżonych do RTX 3070 , to może liczyć na sport kawał ciastka - są spore braki i wielu ludzi rozważy nieznany produkt skoro za znany trzeba dopłacić sporo za niedostępność. Jakby to samo zrobić z CPU, to by się nie przyjęło. Są dostępne od ręki w dobrych cenach i musiałbyś dawać dużo lepsza relacje cena/moc aby skusić do siebie ludzi. Dlatego dobry specjalista na deficytowym rynku ma całkiem inne doświadczenia od pracowników nasyconego rynku. I nie ma to też dużego związku z wykształceniem, dobrzy spawacze czy operatorzy są bardziej potrzebni niż ekonomiści czy filolodzy, więc mają więcej do gadania przy zatrudnieniu.

Odpowiedz
avatar gomezvader
0 0

To może niech następnym razem nie zgłosi się nikt?

Odpowiedz
avatar panisko
2 2

zdaje sie, ze w PL obowiazuja nadgodziny?

Odpowiedz
avatar zerco
0 0

Jak nam szef płacił więcej za pracę w weekend to przed weekendem musieliśmy podpisać papierek, który o tym mówił. Właśnie na wypadek jakby ktoś się burzył, że zły szef zmusza do pracy w weekend oraz gdyby były pomówienia, że trzeba było pracować ale nie zapłacił a on by twierdził, że nic takiego nie miało miejsca. Nie ma papierka to sorry. Z opowieści wynika, że ten dodatkowy dzień jest normalnie w grafiku czyli w umowie. Szef wykiwał i to sprytnie.

Odpowiedz
avatar ZONTAR
1 1

Ja miałem kiedyś tak, że dostawaliśmy zlecenie pracy w weekend lub nadgodziny. Zgodnie z prawem była to prośba, bo nie mieliśmy tego w umowach. Pracując tak wpisywało się do rozliczenia ile czasu kiedy się pracowało. Wyjątkowo dyżury były wpisywane z góry, w weekendy czy w tygodniu po godzinach mieliśmy ileś dyżurnych, którzy byli pod telefonem w razie czego. Kiedyś jeden managier wciskał swoim podwładnym, że mają pracę weekendową wpisywać w tygodniu. Ileś ciołków tak zrobiło i robili smutne żaby jak dostali wypłaty adekwatne do nadgodzin w tygodniu (bodajże 50%). W weekend było 100% i 300zł za samo przyjście. Tak mu się to spodobało, że zaczął wymagać tego od wszystkich. Nie przewidział, ze starych wyjadaczy tak łatwo nie oszuka jak jakich studentów i prawie ściągnął na firmę inspekcję pracy.

Odpowiedz
Udostępnij