Wy się śmiejecie ale tak wygląda życie w stanach. Wszędzie daleko a jak blisko to zbyt drogo żeby mieszkać. Dlatego praktycznie każdy bez wyjątku, wstaje tam o 5:30-6:00 rano, żeby na 8 być w pracy. Do tego, wszystkie szkoły itp zaczynają się o tej samej godzinie. Nie ma jak u nas ze jedno dziecko ma na 8, drugie na 10 - tam wszyscy zaczynają o tej samej godzinie. Od małego sa tak tresowani żeby wstawać skoro świt, dlatego z czasem organizm się przyzwyczaja i sam się budzi o 6, dlatego mają tyle czasu z rana przed pracą. Pracuję z amerykanami i to co piszę opieram na własnych obserwacjach, nie z żadnych filmów. Kiedy u nas jest godzina 16, u nich jest dopiero 6 rano. Połowa z moich współpracowników po tamtej stronie jest już o takiej godzinie w pracy lub się właśnie do niej szykuje.
@cassper: Czekaj czekaj. Mówisz o wstawaniu 5-6 jakby to było coś dziwnego i niezwykłego... Przecież w polsce też się tak wstaje. Jak masz na 6 do roboty to wstajesz co najmniej o 5 rano. Szkoły też zawsze zaczynają się o tej samej godzinie czyli 8(przynajmniej tak było jak ja się uczyłem). I o ile gnój chodzi do podstawówki do luz bo te są co 15 metrów. Ale gdzieś wyżej to się celuje w dobre szkoły. A to już zwiększa dystans. Jak ja chodziłem do najlepszego technikum w okolicy to musiałem 3 autobusami przejechać przez półtora miasta. A więc jakieś 15km. I wstawałem przed 6.
@gomezvader: "Szkoły też zawsze zaczynają się o tej samej godzinie czyli 8(przynajmniej tak było jak ja się uczyłem)" - to ty chyba jeszcze w prl'u sie uczyłeś. U mnie w rodzinie, każde z dzieci miało na inną godzinę zajęcia. Oczywiście, szkoły zaczynają pracę o 8 ale nie wszystkie klasy zaczynają o tej godzinie lekcje. Zdarzało sie że i na 12 miałem do szkoły a wracałem o 18 do domu. A co do wstawania do pracy - tu się trochę mylisz. U nas na 6 do pracy to chodzą grypy zawodowe typu budowlańcy czy pracownicy fabryk ale już w pracach biurowych, zazwyczaj obowiązuje elastyczny system pracy, pozwalający zaczynać pracę w różnych godzinach, zazwyczaj w widełkach 8-10. Ja dla przykładu, zaczynam pracę o 12, ale w moim przypadku to akurat jest spowodowane współpracą ze stanami. Natomiast moi "koledzy" po drugiej stronie oceanu, zaczynają wszyscy równo o 7 pracę i nei mają elastycznych godzin. Z resztą, byłem u nich na delegacji na parę tygodni i o 8 rano już wszyscy byli w biurze - nawet jeśli mieli mozliwość zaczynania później, to woleli przychodzić na rano, bo takie tam panują standardy. Ja nie mówię że u nas jest taka straszna różnica w tym aspekcie ale jednak trochę różnice kulturową widać. Większość amerykanów nie wyobraża sobie pracy na popołudniową czy wieczorną zmianę. A od prac typowo wieczorowych, typu kelnerowanie czy barmanowanie, są studenci i jest to mocno rozróżnione. Dość powszechna w stanach jest praca po szkole, natomiast "dorośli" pracują zazwyczaj od rana do popołudnia. NMie mówię że nie ma wyjątków, chodzi mi tylko o to że jednak większa część społeczeństwa jest bardzo mocno osadzona w ramach systemu, znacznie większa część niż u nas.
@cassper:
To właśnie w PRL była nauka zmianowa, przeciążone szkoły, zwłaszcza w okolicy szybko powstających osiedli z wielkiej płyty. W 1979 gdy zaczynałem naukę był jeszcze system "wszyscy na 8", a już w 1981 szkoła hulała na trzy zmiany - niektóre lekcje zaczynały się bodajże o 15:20. Pewnie po PRL zostało trochę tego w spadku. A teraz nie lepiej przez ciągłe nieprzemyślane reformy - skoro już były gimnazja działające jako tako to zaraz zostały zlikwidowane, dzięki czemu uczniowie mają ciągły bałagan.
@Egghead: Może być jak mówisz. Ja do szkoły chodziłem w latach '90-'00 i przez cały okres naukio miałem zmienne godziny rozpoczęcia zajęć. Na studiach również.
"Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za piętnaście trzecia. Latem to już widno..."
OdpowiedzWy się śmiejecie ale tak wygląda życie w stanach. Wszędzie daleko a jak blisko to zbyt drogo żeby mieszkać. Dlatego praktycznie każdy bez wyjątku, wstaje tam o 5:30-6:00 rano, żeby na 8 być w pracy. Do tego, wszystkie szkoły itp zaczynają się o tej samej godzinie. Nie ma jak u nas ze jedno dziecko ma na 8, drugie na 10 - tam wszyscy zaczynają o tej samej godzinie. Od małego sa tak tresowani żeby wstawać skoro świt, dlatego z czasem organizm się przyzwyczaja i sam się budzi o 6, dlatego mają tyle czasu z rana przed pracą. Pracuję z amerykanami i to co piszę opieram na własnych obserwacjach, nie z żadnych filmów. Kiedy u nas jest godzina 16, u nich jest dopiero 6 rano. Połowa z moich współpracowników po tamtej stronie jest już o takiej godzinie w pracy lub się właśnie do niej szykuje.
Odpowiedz@cassper: Czekaj czekaj. Mówisz o wstawaniu 5-6 jakby to było coś dziwnego i niezwykłego... Przecież w polsce też się tak wstaje. Jak masz na 6 do roboty to wstajesz co najmniej o 5 rano. Szkoły też zawsze zaczynają się o tej samej godzinie czyli 8(przynajmniej tak było jak ja się uczyłem). I o ile gnój chodzi do podstawówki do luz bo te są co 15 metrów. Ale gdzieś wyżej to się celuje w dobre szkoły. A to już zwiększa dystans. Jak ja chodziłem do najlepszego technikum w okolicy to musiałem 3 autobusami przejechać przez półtora miasta. A więc jakieś 15km. I wstawałem przed 6.
Odpowiedz@gomezvader: "Szkoły też zawsze zaczynają się o tej samej godzinie czyli 8(przynajmniej tak było jak ja się uczyłem)" - to ty chyba jeszcze w prl'u sie uczyłeś. U mnie w rodzinie, każde z dzieci miało na inną godzinę zajęcia. Oczywiście, szkoły zaczynają pracę o 8 ale nie wszystkie klasy zaczynają o tej godzinie lekcje. Zdarzało sie że i na 12 miałem do szkoły a wracałem o 18 do domu. A co do wstawania do pracy - tu się trochę mylisz. U nas na 6 do pracy to chodzą grypy zawodowe typu budowlańcy czy pracownicy fabryk ale już w pracach biurowych, zazwyczaj obowiązuje elastyczny system pracy, pozwalający zaczynać pracę w różnych godzinach, zazwyczaj w widełkach 8-10. Ja dla przykładu, zaczynam pracę o 12, ale w moim przypadku to akurat jest spowodowane współpracą ze stanami. Natomiast moi "koledzy" po drugiej stronie oceanu, zaczynają wszyscy równo o 7 pracę i nei mają elastycznych godzin. Z resztą, byłem u nich na delegacji na parę tygodni i o 8 rano już wszyscy byli w biurze - nawet jeśli mieli mozliwość zaczynania później, to woleli przychodzić na rano, bo takie tam panują standardy. Ja nie mówię że u nas jest taka straszna różnica w tym aspekcie ale jednak trochę różnice kulturową widać. Większość amerykanów nie wyobraża sobie pracy na popołudniową czy wieczorną zmianę. A od prac typowo wieczorowych, typu kelnerowanie czy barmanowanie, są studenci i jest to mocno rozróżnione. Dość powszechna w stanach jest praca po szkole, natomiast "dorośli" pracują zazwyczaj od rana do popołudnia. NMie mówię że nie ma wyjątków, chodzi mi tylko o to że jednak większa część społeczeństwa jest bardzo mocno osadzona w ramach systemu, znacznie większa część niż u nas.
Odpowiedz@cassper: To właśnie w PRL była nauka zmianowa, przeciążone szkoły, zwłaszcza w okolicy szybko powstających osiedli z wielkiej płyty. W 1979 gdy zaczynałem naukę był jeszcze system "wszyscy na 8", a już w 1981 szkoła hulała na trzy zmiany - niektóre lekcje zaczynały się bodajże o 15:20. Pewnie po PRL zostało trochę tego w spadku. A teraz nie lepiej przez ciągłe nieprzemyślane reformy - skoro już były gimnazja działające jako tako to zaraz zostały zlikwidowane, dzięki czemu uczniowie mają ciągły bałagan.
Odpowiedz@Egghead: Może być jak mówisz. Ja do szkoły chodziłem w latach '90-'00 i przez cały okres naukio miałem zmienne godziny rozpoczęcia zajęć. Na studiach również.
Odpowiedz