@Slawek18: wywalić ucznia do dyrektora za taki numer to ni mniej ni więcej ponadczasowy argument "nie pyskuj". Za sam fakt, że kobitka punktuje kablowanie powinna ponieść konsekwencje. Chyba, że kablowanie będzie w języku angielskim i będzie można uzasadnić postawienie lepszej oceny.
Sama metoda przepisywania gazet jest... w małych dawkach - świetna. Jak robiona na okrągło, no to już kiepsko.
Edit: chociaż i tak to pewnie fejk.
Odpowiedz
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
17 kwietnia 2021 o 12:56
Nam geografistka kazała kupić pewne podręczniki a na kolejnej lekcji mówiła, że inne kazała kupić. Był oczywiście bulwers. Sprawa trafiła do dyrektora a ten przyznał jej rację.
Bo 40 osób, które nie potrafi się zgrać by zrobić wagary albo gdzie jechać na wycieczkę czy co kupić nauczycielce na prezent, potrafiło się zgadać by celowo kupić błędny podręcznik.
To mi przypomina moją nauczycielkę geografii. Może nie kazała nam przepisywać nic słowo w słowo. Ale za to słowo w słowo na lekcjach dyktowała nam podręcznik. I róbcie z tego notatki. Z czego? Przecież mam to w podręczniku. I to opatrzone obrazkami.
Tak z ciekawości, aż tak się zmieniło szkolnictwo w Polsce, że uczniowie trochę narozrabiają, to są wzywani do dyrektora?
Kiedy ja się uczyłam, w takich sytuacjach wychowawca był powiadamiany. Dyrektor miał inne zadania i nie należało do nich rozmawianie z niesfornymi uczniami.
Czego nie rozumiesz w "nakabluje na innego"?
Odpowiedz@Slawek18: wywalić ucznia do dyrektora za taki numer to ni mniej ni więcej ponadczasowy argument "nie pyskuj". Za sam fakt, że kobitka punktuje kablowanie powinna ponieść konsekwencje. Chyba, że kablowanie będzie w języku angielskim i będzie można uzasadnić postawienie lepszej oceny. Sama metoda przepisywania gazet jest... w małych dawkach - świetna. Jak robiona na okrągło, no to już kiepsko. Edit: chociaż i tak to pewnie fejk.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 kwietnia 2021 o 12:56
@MrDeothor: Chodzi mi o sam zwrot "nakabluje na innego", z naciskiem na ostatnie słowo. No chyba, że autor czuje się "inny" od reszty.
Odpowiedz@Slawek18: Można się zmówić z kolegą, który również nie zrobił zadania i ostatecznie obaj mieliby podniesioną ocenę o 1.
OdpowiedzNam geografistka kazała kupić pewne podręczniki a na kolejnej lekcji mówiła, że inne kazała kupić. Był oczywiście bulwers. Sprawa trafiła do dyrektora a ten przyznał jej rację. Bo 40 osób, które nie potrafi się zgrać by zrobić wagary albo gdzie jechać na wycieczkę czy co kupić nauczycielce na prezent, potrafiło się zgadać by celowo kupić błędny podręcznik.
OdpowiedzTo mi przypomina moją nauczycielkę geografii. Może nie kazała nam przepisywać nic słowo w słowo. Ale za to słowo w słowo na lekcjach dyktowała nam podręcznik. I róbcie z tego notatki. Z czego? Przecież mam to w podręczniku. I to opatrzone obrazkami.
OdpowiedzTak z ciekawości, aż tak się zmieniło szkolnictwo w Polsce, że uczniowie trochę narozrabiają, to są wzywani do dyrektora? Kiedy ja się uczyłam, w takich sytuacjach wychowawca był powiadamiany. Dyrektor miał inne zadania i nie należało do nich rozmawianie z niesfornymi uczniami.
Odpowiedz