Dodajmy, że chodzi o „mikroprzedsiębiorców”, czyli o ludzi, którzy od pracowników na etacie różnią się tylko i wyłącznie formalną umową, która ich łączy z pracodawcą.
Świadczą pracę w stałym miejscu, pracują na sprzęcie pracodawcy w biurze należącym do niego, otrzymują zwolnienia chorobowe, urlop i okres wypowiedzenia oraz świadczenia przysługujące też pracownikom na etacie.
I jest to trend identyczny z tym na całym świecie poza USA, gdzie pracodawcy nie chcą dawać pracownikom żadnych świadczeń jeśli nie muszą.
Bo w USA liczy się kasa, a nie owocowe wtorki i karnet na siłownię. Chcesz to sobie kupisz. Chcesz urlop, bierz ile chcesz. Jesteś chory też bierz urlop. Nikt nikogo nie uszczęśliwia na siłę. Zarabiasz i wydajesz tak, jak chcesz. Te benefity pracownicze to tylko patologia systemu, w którym drożej jest dać gotówkę pracownikowi niż dać mu w barterze. Sam miałem kiedyś taki wybór. Karta na żarcie lub gotówka, ale gotówki mniej bo wyżej opodatkowana. Albo kupony do empiku warte więcej niż alternatywą w gotówce. W efekcie ludzie brali więcej warte kupony i je sprzedawali aby ominąć podatki.
W sumie tych pomysłów PiSu nie ma nawet co czytać i analizować. Wystarczy pamiętać o złotej zasadzie, że jakikolwiek nowy projekt niezależnie jak nazwany i opisany, oznacza "minimum jeden nowy podatek na cośtam", a co za tym idzie nieodłączną podwyżkę cen.
@yahoo111: Problem jest taki, że odkąd przejęli władzę zawsze to obiecują. Obniżają coś tam, zwalniają z czegoś, ale w międzyczasie równocześnie dodają podatek na to, tamto i siamto.
I jeszcze z pokerową miną kłamią w żywe oczy "to nie jest podatek tylko opłata", "ta zmiana dotyczy pand wielkich, krokodyli różańcowych, marsjan i odwiecznych pradawnych, więc nie odbije się na cenach ani na portfelach zwyczajnych ludzi".
Generalnie te wszystkie zmiany mają na celu ludziom zarabiającym ochłapy rzucić trochę więcej ochłapów, żeby zarobkami gonili rosnące ceny, a kosztami owej zmiany obciążyć lepiej zarabiających.
Takie podejście zabija konkurencyjność i kreatywność na rynku, bo po co mam się starać, po co mam tworzyć własne przedsiębiorstwa i nieustannie podnosić jakość usług, skoro odbiorą mi to, co więcej wypracuję? Lepiej się położyć, mieć kompletną wyjebkę na wszystko wokół i po najniższej linii oporu odklepać swoje za najniższą krajową, a jak braknie to wyciągnąć łapki po socjal.
Dlatego właśnie kraje byłego bloku wschodniego po tylu latach od upadku Związku Radzieckiego nadal odstają od zachodu, bo były wedle takiej myśli zarządzane.
Odpowiedz
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
17 sierpnia 2021 o 12:57
@Trokopotaka:
1. To nie obietnice, ale założenia budżetowe. Coś, w co trzeba się wczytać, czego nie ma w zapowiedziach medialnych, czego nie ma na pierwszej stronie programu, tylko przy analizie wpływów i kosztów.
2. Zmiany w systemie podatkowym mają na celu zmniejszenie klina podatkowego i skończenie z fikcyjnym samozatrudnieniem, które nie ma nic wspólnego z samozatrudnieniem. Coś, z czym wszystkie państwa mają problem i chcą zmienić.
3. Ale przecież nie konkurencyjności i kreatywności to nie zmieni. Przecież osoby przedsiębiorcze nadal będą zarabiać lepiej.
4. My nie odstajemy coraz bardziej od zachodu, ale jak najbardziej gonimy. I wszystko zależy, z czym się porównujesz. W Polsce widzisz przekrój przez wszystkie warstwy społeczne. Emigranci za granicą, nawet ci, którzy mieszkają tam wiele lat, nie widzą wszystkiego. W żadnej polskiej telewizji nie zobaczysz życia codziennego pracownika fabryki czy piekarni w Luksemburgu, ale to nie znaczy, że ich tam nie ma.
@yahoo111 Akurat fikcyjne samozatrudnienie to patologia tego systemu. W normalnym systemie nie musisz tego odróżniać. Każdy wybiera formę taką, jaka jest dla niego najwygodniejsza i nikt nie będzie zakładać firmy bez powodu. Powód jest więc banalnie prosty - różne opodatkowanie. Zrównają podatek od dochodu i wszelkie składki, a zniknie problem. Nie będzie powodu aby sobie i urzędom dodawać pracy jeśli nie ma różnicy. USA ma zupełnie inny system i właśnie dzięki temu nie mają takiego problemu. Usługi praktycznie wszędzie nie mają podatku (VAT), a dochodowy liczysz od dochodu niezależnie od formy jego uzyskania. Nie musisz nic rozróżniać, na koniec roku podsumowuje aż dochód i płacisz podatek. Nie ważne ile z czego. Księgowość masz tylko na wypadek kontroli skarbowej. Jak robisz lemoniadę, sprzedajesz po dwa dolce i wydajesz dolara na wodę, cytryny i lód, to tak sobie zapiszesz. Jak zapytają o szczegóły 1000 dochodu, to pokażesz I'm 2000 przychodu i rozliczenie kosztów. Tyle. Jak komuś ułożysz kafelki, to podatek od kafelków (sales tax) zapłaciłeś biorąc je ze sklepu, a sam płacisz od faktycznego dochodu. Przychodu nawet nie zgłaszasz dopóki nie zapytają. Możesz założyć firmę aby kupować kafelki bez podatku i będziesz podatek doliczać w momencie ich sprzedaży, ale to nie zmienia nic. Jedynie tyle, że podatek płacisz nie w momencie nabycia towaru, a jego zbycia dla konsumenta. Firmę zakładasz głównie wtedy, gdy chcesz sprzedawać/świadczyć usługi innym firmom aby te mogły wpisać to ładnie w koszta i wykazać przychody i dochody. To polski system jest źle zrobiony i zachęca do kombinowania. Zamiast zrobić jednolity system podatkowy, to coraz bardziej się to komplikuje.
Dodajmy, że chodzi o „mikroprzedsiębiorców”, czyli o ludzi, którzy od pracowników na etacie różnią się tylko i wyłącznie formalną umową, która ich łączy z pracodawcą. Świadczą pracę w stałym miejscu, pracują na sprzęcie pracodawcy w biurze należącym do niego, otrzymują zwolnienia chorobowe, urlop i okres wypowiedzenia oraz świadczenia przysługujące też pracownikom na etacie. I jest to trend identyczny z tym na całym świecie poza USA, gdzie pracodawcy nie chcą dawać pracownikom żadnych świadczeń jeśli nie muszą.
OdpowiedzBo w USA liczy się kasa, a nie owocowe wtorki i karnet na siłownię. Chcesz to sobie kupisz. Chcesz urlop, bierz ile chcesz. Jesteś chory też bierz urlop. Nikt nikogo nie uszczęśliwia na siłę. Zarabiasz i wydajesz tak, jak chcesz. Te benefity pracownicze to tylko patologia systemu, w którym drożej jest dać gotówkę pracownikowi niż dać mu w barterze. Sam miałem kiedyś taki wybór. Karta na żarcie lub gotówka, ale gotówki mniej bo wyżej opodatkowana. Albo kupony do empiku warte więcej niż alternatywą w gotówce. W efekcie ludzie brali więcej warte kupony i je sprzedawali aby ominąć podatki.
OdpowiedzW sumie tych pomysłów PiSu nie ma nawet co czytać i analizować. Wystarczy pamiętać o złotej zasadzie, że jakikolwiek nowy projekt niezależnie jak nazwany i opisany, oznacza "minimum jeden nowy podatek na cośtam", a co za tym idzie nieodłączną podwyżkę cen.
Odpowiedz@Trokopotaka: Tylko że nowy ład ma zmniejszyć podatki, bo w założeniach jest obniżenie wpływów do budżetu o 20 mld złotych.
Odpowiedz@yahoo111: Problem jest taki, że odkąd przejęli władzę zawsze to obiecują. Obniżają coś tam, zwalniają z czegoś, ale w międzyczasie równocześnie dodają podatek na to, tamto i siamto. I jeszcze z pokerową miną kłamią w żywe oczy "to nie jest podatek tylko opłata", "ta zmiana dotyczy pand wielkich, krokodyli różańcowych, marsjan i odwiecznych pradawnych, więc nie odbije się na cenach ani na portfelach zwyczajnych ludzi". Generalnie te wszystkie zmiany mają na celu ludziom zarabiającym ochłapy rzucić trochę więcej ochłapów, żeby zarobkami gonili rosnące ceny, a kosztami owej zmiany obciążyć lepiej zarabiających. Takie podejście zabija konkurencyjność i kreatywność na rynku, bo po co mam się starać, po co mam tworzyć własne przedsiębiorstwa i nieustannie podnosić jakość usług, skoro odbiorą mi to, co więcej wypracuję? Lepiej się położyć, mieć kompletną wyjebkę na wszystko wokół i po najniższej linii oporu odklepać swoje za najniższą krajową, a jak braknie to wyciągnąć łapki po socjal. Dlatego właśnie kraje byłego bloku wschodniego po tylu latach od upadku Związku Radzieckiego nadal odstają od zachodu, bo były wedle takiej myśli zarządzane.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 sierpnia 2021 o 12:57
@Trokopotaka: 1. To nie obietnice, ale założenia budżetowe. Coś, w co trzeba się wczytać, czego nie ma w zapowiedziach medialnych, czego nie ma na pierwszej stronie programu, tylko przy analizie wpływów i kosztów. 2. Zmiany w systemie podatkowym mają na celu zmniejszenie klina podatkowego i skończenie z fikcyjnym samozatrudnieniem, które nie ma nic wspólnego z samozatrudnieniem. Coś, z czym wszystkie państwa mają problem i chcą zmienić. 3. Ale przecież nie konkurencyjności i kreatywności to nie zmieni. Przecież osoby przedsiębiorcze nadal będą zarabiać lepiej. 4. My nie odstajemy coraz bardziej od zachodu, ale jak najbardziej gonimy. I wszystko zależy, z czym się porównujesz. W Polsce widzisz przekrój przez wszystkie warstwy społeczne. Emigranci za granicą, nawet ci, którzy mieszkają tam wiele lat, nie widzą wszystkiego. W żadnej polskiej telewizji nie zobaczysz życia codziennego pracownika fabryki czy piekarni w Luksemburgu, ale to nie znaczy, że ich tam nie ma.
Odpowiedz@yahoo111: od kiedy to zalozenia PiS sie sprawdzaja? 500 plus tez mialo zwiekszyc ilosc urodzin.
OdpowiedzTo wszystko prawda i w ogóle... Ale dlaczego to jest na mistrzach?
Odpowiedz@yahoo111 Akurat fikcyjne samozatrudnienie to patologia tego systemu. W normalnym systemie nie musisz tego odróżniać. Każdy wybiera formę taką, jaka jest dla niego najwygodniejsza i nikt nie będzie zakładać firmy bez powodu. Powód jest więc banalnie prosty - różne opodatkowanie. Zrównają podatek od dochodu i wszelkie składki, a zniknie problem. Nie będzie powodu aby sobie i urzędom dodawać pracy jeśli nie ma różnicy. USA ma zupełnie inny system i właśnie dzięki temu nie mają takiego problemu. Usługi praktycznie wszędzie nie mają podatku (VAT), a dochodowy liczysz od dochodu niezależnie od formy jego uzyskania. Nie musisz nic rozróżniać, na koniec roku podsumowuje aż dochód i płacisz podatek. Nie ważne ile z czego. Księgowość masz tylko na wypadek kontroli skarbowej. Jak robisz lemoniadę, sprzedajesz po dwa dolce i wydajesz dolara na wodę, cytryny i lód, to tak sobie zapiszesz. Jak zapytają o szczegóły 1000 dochodu, to pokażesz I'm 2000 przychodu i rozliczenie kosztów. Tyle. Jak komuś ułożysz kafelki, to podatek od kafelków (sales tax) zapłaciłeś biorąc je ze sklepu, a sam płacisz od faktycznego dochodu. Przychodu nawet nie zgłaszasz dopóki nie zapytają. Możesz założyć firmę aby kupować kafelki bez podatku i będziesz podatek doliczać w momencie ich sprzedaży, ale to nie zmienia nic. Jedynie tyle, że podatek płacisz nie w momencie nabycia towaru, a jego zbycia dla konsumenta. Firmę zakładasz głównie wtedy, gdy chcesz sprzedawać/świadczyć usługi innym firmom aby te mogły wpisać to ładnie w koszta i wykazać przychody i dochody. To polski system jest źle zrobiony i zachęca do kombinowania. Zamiast zrobić jednolity system podatkowy, to coraz bardziej się to komplikuje.
OdpowiedzA gdzie mistrzowski komentarz? To są mistrzowie czy reklama polityka niszowej partii?
Odpowiedz