@zxcvbnm2: nawet z nimi to tak nie do końca, bo jeżeli były maltretowane, to mogą nagle ni z gruchy, ni pietruchy ciebie zaatakować bez żadnych powodów.
Dobra rada - nie bierz sobie zepsutego partnera. Jak sam nie potrafił naprawić swoich problemów, to do końca życia zostaniesz z kimś, kto wymaga ciągłego wsparcia. I na odwrót, nie szukaj partnera, który naprawi ci życie. Ogarnij swoje problemy, dopiero później szukaj związku. Ludzie mają wystarczająco swoich problemów, nie potrzebują jeszcze twoich.
@ZONTAR: Ciężko nie przyznać ci racji, jednak powiedziałbym, że to jedna z pespektyw. No bo co z przyszłymi problemami? Powiedziałbym, że w ciągu życia będzie się przewijać wiele problemów, są one częścią naszego życia tak jak relacje międzyludzkie. Wstrzymywanie się z budowaniem więzi dopóki nie pozbędziemy się swoich kłopotów wydaje się często nierealne. Często mówi się o tym "na dobre i na złe", jeśli ktoś na samym początku, kiedy jeszcze nie stworzyło się razem związku, już jest przy nas i pomaga nam "na złe", to wiemy, że możemy liczyć na tego kogoś później. Może źle to rozumiem, ale mam wrażenie, że pisząc "Jak sam nie potrafił naprawić swoich problemów, to do końca życia zostaniesz z kimś, kto wymaga ciągłego wsparcia" taka osoba nie dość, że sama nie będzie sobie mogła radzić, to jeszcze sama nie będzie oferować wsparcia dla drugiej osoby. Kwestia tego, że ktoś może "naprawić nas", a my możemy zająć się także tamtą osobą, dawać, a nie tylko brać. Są ludzie, którzy po prostu potrzebują kogoś, kto pchnie ich do działania i uważam, że nie ma w tym nic złego. Na pewno nie znikąd wzięło się powiedzenie, że "za każdym sukcesem wielkiego mężczyzny stoi wyjątkowa, mądra kobieta" i to nie umniejsza sukcesom tych osób. Oczywiście sytuacje są różne, a ja nie lubię generalizować i wrzucać wszystkich do jednego worka, więc rozumiem, że będą też takie sytuacje, gdzie ktoś komuś pomoże, a potem druga osoba będzie tylko żerować na pierwszej, bo "zawsze jej pomoże", a ta druga nie będzie potrafiła odejść i będzie w tym tkwiła, bo "bez niej sobie przecież nie poradzi", ale nie wszystkie relacje będą wyglądać w ten sposób.
Są osoby, które świecą dopiero przy innych, nie możemy od razu stwierdzić jakie to są osoby, ale nikt nie rodzi się w związku, na początku każdy jest sam. Tak jak rzekł gomezvader - "rada, by do końca życia być samemu, jest nieco depresyjna".
@Otoshi: Czy kupiłbyś niesprawny samochód nie wiedząc, jak zachowuje się sprawny? Do tego się to sprowadza. Może się poszczęści, może cały wkład okaże się zmarnowany na coś, co zupełnie nam nie pasuje, może nigdy nie da się naprawić i przez całe życie będziesz tylko w to wkładać swój czas, energię i kasę.
Nie chodzi tu o unikanie ludzi z problemami, każdy ma jakieś problemy. Chodzi o unikanie ludzi, którzy oczekują ich rozwiązania zamiast zrobić to we własnym zakresie. Gdy poznajesz nową osobę, nie możesz od niej oczekiwać, że od samego początku znajomości weźmie na swoje barki to, z czym sobie nie radzisz. Czasem może mieć to formę transakcji wiązanej i wzajemnie sobie pomożecie. Z doświadczenia jednak powiem, że zazwyczaj w tych relacjach jest ta strona dająca i biorąca. Rzadko kiedy spotykają się dwie osoby z dużymi problemami i faktycznie są w stanie sobie wzajemnie pomóc
Nikt też nie mówi, że nie należy pomagać. Warto pomagać ludziom jeśli nam to pasuje. Sęk w tym, że nie należy brać na siebie zobowiązań, szczególnie zobowiązywać się do rozwiązywania cudzych problemów od początku znajomości.
Podchodzisz do tego ze złej strony. Nie pisałem o unikaniu zobowiązań i uciekaniu od odpowiedzialności. Pisałem tylko o unikaniu zbędnych zobowiązań. Naprawić swój samochód to całkiem inna rzecz, niż kupić zepsuty samochód w ciemno aby go sobie naprawić.
"Weź zepsute mleko*, a zjesz je z młodymi ziemniaczkami. Weź zepsuty ser, a zadowolisz nim światłe podniebienia. Weź zepsute pomidory, a zrobisz z nich przecier lub sok. Weź zepsute wędliny, a zrobisz z nich parówki.
Jeśli masz spryt i smykałkę, to i z g... bat ukręcisz. Choć nie będzie ćwikał."
Lao Tsy
*zsiadłe
Niestety, to działa tylko z psami ze schroniska.
Odpowiedz@zxcvbnm2: nawet z nimi to tak nie do końca, bo jeżeli były maltretowane, to mogą nagle ni z gruchy, ni pietruchy ciebie zaatakować bez żadnych powodów.
OdpowiedzDobra rada - nie bierz sobie zepsutego partnera. Jak sam nie potrafił naprawić swoich problemów, to do końca życia zostaniesz z kimś, kto wymaga ciągłego wsparcia. I na odwrót, nie szukaj partnera, który naprawi ci życie. Ogarnij swoje problemy, dopiero później szukaj związku. Ludzie mają wystarczająco swoich problemów, nie potrzebują jeszcze twoich.
Odpowiedz@ZONTAR: Dałbym plusa. Ale rada by do końca życia być samemu jest nieco depresyjna.
Odpowiedz@ZONTAR: Ciężko nie przyznać ci racji, jednak powiedziałbym, że to jedna z pespektyw. No bo co z przyszłymi problemami? Powiedziałbym, że w ciągu życia będzie się przewijać wiele problemów, są one częścią naszego życia tak jak relacje międzyludzkie. Wstrzymywanie się z budowaniem więzi dopóki nie pozbędziemy się swoich kłopotów wydaje się często nierealne. Często mówi się o tym "na dobre i na złe", jeśli ktoś na samym początku, kiedy jeszcze nie stworzyło się razem związku, już jest przy nas i pomaga nam "na złe", to wiemy, że możemy liczyć na tego kogoś później. Może źle to rozumiem, ale mam wrażenie, że pisząc "Jak sam nie potrafił naprawić swoich problemów, to do końca życia zostaniesz z kimś, kto wymaga ciągłego wsparcia" taka osoba nie dość, że sama nie będzie sobie mogła radzić, to jeszcze sama nie będzie oferować wsparcia dla drugiej osoby. Kwestia tego, że ktoś może "naprawić nas", a my możemy zająć się także tamtą osobą, dawać, a nie tylko brać. Są ludzie, którzy po prostu potrzebują kogoś, kto pchnie ich do działania i uważam, że nie ma w tym nic złego. Na pewno nie znikąd wzięło się powiedzenie, że "za każdym sukcesem wielkiego mężczyzny stoi wyjątkowa, mądra kobieta" i to nie umniejsza sukcesom tych osób. Oczywiście sytuacje są różne, a ja nie lubię generalizować i wrzucać wszystkich do jednego worka, więc rozumiem, że będą też takie sytuacje, gdzie ktoś komuś pomoże, a potem druga osoba będzie tylko żerować na pierwszej, bo "zawsze jej pomoże", a ta druga nie będzie potrafiła odejść i będzie w tym tkwiła, bo "bez niej sobie przecież nie poradzi", ale nie wszystkie relacje będą wyglądać w ten sposób. Są osoby, które świecą dopiero przy innych, nie możemy od razu stwierdzić jakie to są osoby, ale nikt nie rodzi się w związku, na początku każdy jest sam. Tak jak rzekł gomezvader - "rada, by do końca życia być samemu, jest nieco depresyjna".
Odpowiedz@Otoshi: Czy kupiłbyś niesprawny samochód nie wiedząc, jak zachowuje się sprawny? Do tego się to sprowadza. Może się poszczęści, może cały wkład okaże się zmarnowany na coś, co zupełnie nam nie pasuje, może nigdy nie da się naprawić i przez całe życie będziesz tylko w to wkładać swój czas, energię i kasę. Nie chodzi tu o unikanie ludzi z problemami, każdy ma jakieś problemy. Chodzi o unikanie ludzi, którzy oczekują ich rozwiązania zamiast zrobić to we własnym zakresie. Gdy poznajesz nową osobę, nie możesz od niej oczekiwać, że od samego początku znajomości weźmie na swoje barki to, z czym sobie nie radzisz. Czasem może mieć to formę transakcji wiązanej i wzajemnie sobie pomożecie. Z doświadczenia jednak powiem, że zazwyczaj w tych relacjach jest ta strona dająca i biorąca. Rzadko kiedy spotykają się dwie osoby z dużymi problemami i faktycznie są w stanie sobie wzajemnie pomóc Nikt też nie mówi, że nie należy pomagać. Warto pomagać ludziom jeśli nam to pasuje. Sęk w tym, że nie należy brać na siebie zobowiązań, szczególnie zobowiązywać się do rozwiązywania cudzych problemów od początku znajomości. Podchodzisz do tego ze złej strony. Nie pisałem o unikaniu zobowiązań i uciekaniu od odpowiedzialności. Pisałem tylko o unikaniu zbędnych zobowiązań. Naprawić swój samochód to całkiem inna rzecz, niż kupić zepsuty samochód w ciemno aby go sobie naprawić.
OdpowiedzSranie w banie.
OdpowiedzWeź zepsuty samochód, napraw go i sprzedaj jako nówkę sztukę, nieśmiganą, Niemiec tylko po paliwo jeździł, a zarobisz majątek.
Odpowiedz"Weź zepsute mleko*, a zjesz je z młodymi ziemniaczkami. Weź zepsuty ser, a zadowolisz nim światłe podniebienia. Weź zepsute pomidory, a zrobisz z nich przecier lub sok. Weź zepsute wędliny, a zrobisz z nich parówki. Jeśli masz spryt i smykałkę, to i z g... bat ukręcisz. Choć nie będzie ćwikał." Lao Tsy *zsiadłe
Odpowiedz