@cczeslaww: Większą odpowiedzialność ma kierowca autobusu, bo on w przeciwieństwie do pilota samochodu pasażerskiego, faktycznie musi ten autobus prowadzić.
@Ashardon: Jeżeli latasz własnym samolocikiem to oczywiście, musisz wszystko robić sam sam. Jeżeli lecisz wielkim samolotem pasażerskim, polegasz na autopilocie i całej masie drogiej elektroniki, która nadzoruje nawet czy prawidłowo pierdzisz w fotel.
A to dlatego, że każda katastrofa i jej późniejsze konsekwencje to szkody idące w wiele miliardów i obecnie żadne normalne linie lotnicze nie mogą sobie pozwolić, by błąd najmniejszy człowieka do niej doprowadził. Nawet głupie, trochę nieudane lądowanie, które doprowadzi do drobnego uszkodzenia wymagającego serwisowania samolotu, to gigantyczne straty hajsu i jest to po prostu nieakceptowalne.
Pilot owszem łapie za stery w określonych przypadkach do przeprowadzenia konkretnych manewrów (przy których mu pomaga pierdyliard nowoczesnych systemów prowadzących go za rękę), ale przez resztę czasu jest tam w praktyce tylko od nadzorowania i działania w sytuacjach awaryjnych, gdyby jednak coś się spierniczyło.
Więc tak, kierowca autobosu ryzykuje życie swoje i pasażerów znacznie bardziej niż taki pilot, bo wystarczy mu trochę przycisnąć na oblodzonej drodze by zredukować spóźnienie wywołane korkami, albo zderzyć się z TIRem, którego kierowca przysnął i wypadek śmiertelny gotowy.
Tylko współczuć takiej matki, która wstydzi się własnego dziecka.
OdpowiedzTaaa, 20-30k... Szkoda, że mediana to jakieś 12k brutto. Nie jest źle, ale zważywszy na odpowiedzialność to praca nie jest życiem usłanym różami.
Odpowiedz@cczeslaww: Większą odpowiedzialność ma kierowca autobusu, bo on w przeciwieństwie do pilota samochodu pasażerskiego, faktycznie musi ten autobus prowadzić.
Odpowiedz@Trokopotaka: Proponuję zatem, abyś wystartował/a i wylądował/a takim samolotem, który k**a sam się prowadzi...
Odpowiedz@Ashardon: Jeżeli latasz własnym samolocikiem to oczywiście, musisz wszystko robić sam sam. Jeżeli lecisz wielkim samolotem pasażerskim, polegasz na autopilocie i całej masie drogiej elektroniki, która nadzoruje nawet czy prawidłowo pierdzisz w fotel. A to dlatego, że każda katastrofa i jej późniejsze konsekwencje to szkody idące w wiele miliardów i obecnie żadne normalne linie lotnicze nie mogą sobie pozwolić, by błąd najmniejszy człowieka do niej doprowadził. Nawet głupie, trochę nieudane lądowanie, które doprowadzi do drobnego uszkodzenia wymagającego serwisowania samolotu, to gigantyczne straty hajsu i jest to po prostu nieakceptowalne. Pilot owszem łapie za stery w określonych przypadkach do przeprowadzenia konkretnych manewrów (przy których mu pomaga pierdyliard nowoczesnych systemów prowadzących go za rękę), ale przez resztę czasu jest tam w praktyce tylko od nadzorowania i działania w sytuacjach awaryjnych, gdyby jednak coś się spierniczyło. Więc tak, kierowca autobosu ryzykuje życie swoje i pasażerów znacznie bardziej niż taki pilot, bo wystarczy mu trochę przycisnąć na oblodzonej drodze by zredukować spóźnienie wywołane korkami, albo zderzyć się z TIRem, którego kierowca przysnął i wypadek śmiertelny gotowy.
Odpowiedz