Masz sporo roboty i siedzisz po nocach. Idziesz w końcu spać jak już prawie świt i ustawiasz budzik przed 14, żeby zebrać się na spotkanie. Masz problemy z zaśnięciem, ale w końcu się udało. Nagle coś tam dzwoni i wyrywa ze snu. Ignorujesz trochę, w końcu przestało dzwonić. Patrzysz na zegarek ledwo otwartym okiem, no już 14. Zwlekasz się z łóżka i toczysz do kompa, włazisz w maila. Coś nie ma przypomnienia o spotkaniu. Patrzysz w kalendarz. Kminisz. Kminisz. Coś tu nie gra. Patrzysz na zegarek - 7 rano. Masz jeszcze 7 godzin spania żeby wrócić do świata żywych.
Dzwonili o 7 pewnie wcisnąć fotowoltaikę, a zaspany odczytałeś godzinę z innej strefy czasowej.
Ona chyba oszalała. Obudzić się rano, przyszykować się i po wyjściu z domu przypomnieć sobie że dzisiaj wolne, to chyba najlepsza rzecz jakiej doświadczyłem.
Masz sporo roboty i siedzisz po nocach. Idziesz w końcu spać jak już prawie świt i ustawiasz budzik przed 14, żeby zebrać się na spotkanie. Masz problemy z zaśnięciem, ale w końcu się udało. Nagle coś tam dzwoni i wyrywa ze snu. Ignorujesz trochę, w końcu przestało dzwonić. Patrzysz na zegarek ledwo otwartym okiem, no już 14. Zwlekasz się z łóżka i toczysz do kompa, włazisz w maila. Coś nie ma przypomnienia o spotkaniu. Patrzysz w kalendarz. Kminisz. Kminisz. Coś tu nie gra. Patrzysz na zegarek - 7 rano. Masz jeszcze 7 godzin spania żeby wrócić do świata żywych. Dzwonili o 7 pewnie wcisnąć fotowoltaikę, a zaspany odczytałeś godzinę z innej strefy czasowej.
OdpowiedzOna chyba oszalała. Obudzić się rano, przyszykować się i po wyjściu z domu przypomnieć sobie że dzisiaj wolne, to chyba najlepsza rzecz jakiej doświadczyłem.
Odpowiedz