Jak zwykle "perfekcyjne" tłumaczenie. Mapka nie pokazuje ogólnej liczby kradzieży na 100k mieszkańców, tylko liczbę kradzieży poprzez napad. Nie znaczy to więc że w Polsce czy Albanii mniej się kradnie. Po prostu rzadziej są ludzie napadani na ulicach i okradani w ten sposób. Chociaż czy faktycznie rzadziej, czy raczej mniej takich spraw jest po prostu zgłaszanych na policję? A może ma to po prostu związek z sytuacją majątkową. W krajach bogatego zachodu, są spore szanse że napadnięta osoba będzie mieć coś wartościowego. W krajach postkomunistycznych, jest całkiem spora szansa ze napadnięty będzie biedniejszy od złodzieja. A ryzyko większe, bo prawo surowo traktuje napaści rabunkowe.
@cassper: "A może ma to po prostu związek z sytuacją majątkową. W krajach bogatego zachodu, są spore szanse że napadnięta osoba będzie mieć coś wartościowego." - pojedź do Los Angeles - najpierw pochodź po Beverly Hills, połaź po Hollywood, a później przejedź się do południowego LA i tam się poszwendaj - zobacz gdzie cię prędzej skroją.
@cassper: Mission Street jak popatrzyłem, to ciągnie się przez całe SF, więc mało precyzyjna lokalizacja.
A południowe LA zaczyna się jak kończy się centrum i dzielnica finansowa - też prawie centrum, ale jest to zbiór biednych dzielnic i tam łatwiej jest zarobić w mordę.
@jedyny360: Owszem ciągnie się, a wzdłuż tej i sąsiednich uliczek, jest największa koncentracja patologii. Chociaż i tak nic nie przebije Oakland, w którym bałem sie chodzić po ulicach w biały dzień a na każdym rogu stał ktoś, wyglądający na lokalnego gangusa.
@cassper: Fenomen alejek jako skupisk narkomanów i innych to swoją drogą - ale sam widzisz, w San Francisco ogółem czułeś się bezpieczniej niż w Oakland, a tak się składa, że Oakland jest sporo biedniejszym miastem niż San Francisco, średnie zarobki są prawie o połowę niższe - i generalnie można zaobserwować odwrotną zależność wysokości średnich zarobków i współczynnika przestępczości.
@jedyny360: Zgadza się ale nawet najbogatsze miasta, mają swoje biedne dzielnice. Dlatego mówienie ze nie mozliwe zeby taki Londyn, Madryt czy Bruksela były bardziej bezpieczne od Warszawy czy Tirany, jest mocno życzeniowe.
Ot, piękno "zachodu".
OdpowiedzJak zwykle "perfekcyjne" tłumaczenie. Mapka nie pokazuje ogólnej liczby kradzieży na 100k mieszkańców, tylko liczbę kradzieży poprzez napad. Nie znaczy to więc że w Polsce czy Albanii mniej się kradnie. Po prostu rzadziej są ludzie napadani na ulicach i okradani w ten sposób. Chociaż czy faktycznie rzadziej, czy raczej mniej takich spraw jest po prostu zgłaszanych na policję? A może ma to po prostu związek z sytuacją majątkową. W krajach bogatego zachodu, są spore szanse że napadnięta osoba będzie mieć coś wartościowego. W krajach postkomunistycznych, jest całkiem spora szansa ze napadnięty będzie biedniejszy od złodzieja. A ryzyko większe, bo prawo surowo traktuje napaści rabunkowe.
Odpowiedz@cassper: Właśnie w krajach biednych było więcej bandytyzmu. Po prostu na bogatym zachodzie se nasprowadzali kolorowych to mają.
Odpowiedz@cassper: "A może ma to po prostu związek z sytuacją majątkową. W krajach bogatego zachodu, są spore szanse że napadnięta osoba będzie mieć coś wartościowego." - pojedź do Los Angeles - najpierw pochodź po Beverly Hills, połaź po Hollywood, a później przejedź się do południowego LA i tam się poszwendaj - zobacz gdzie cię prędzej skroją.
Odpowiedz@jedyny360: Nie wiem, nie byłem w LA. Ale w San Francisco, najprędzej można stracić portfel na Mission Street, czyli w sumie to w środku miasta.
Odpowiedz@cassper: Mission Street jak popatrzyłem, to ciągnie się przez całe SF, więc mało precyzyjna lokalizacja. A południowe LA zaczyna się jak kończy się centrum i dzielnica finansowa - też prawie centrum, ale jest to zbiór biednych dzielnic i tam łatwiej jest zarobić w mordę.
Odpowiedz@jedyny360: Owszem ciągnie się, a wzdłuż tej i sąsiednich uliczek, jest największa koncentracja patologii. Chociaż i tak nic nie przebije Oakland, w którym bałem sie chodzić po ulicach w biały dzień a na każdym rogu stał ktoś, wyglądający na lokalnego gangusa.
Odpowiedz@cassper: Fenomen alejek jako skupisk narkomanów i innych to swoją drogą - ale sam widzisz, w San Francisco ogółem czułeś się bezpieczniej niż w Oakland, a tak się składa, że Oakland jest sporo biedniejszym miastem niż San Francisco, średnie zarobki są prawie o połowę niższe - i generalnie można zaobserwować odwrotną zależność wysokości średnich zarobków i współczynnika przestępczości.
Odpowiedz@jedyny360: Zgadza się ale nawet najbogatsze miasta, mają swoje biedne dzielnice. Dlatego mówienie ze nie mozliwe zeby taki Londyn, Madryt czy Bruksela były bardziej bezpieczne od Warszawy czy Tirany, jest mocno życzeniowe.
Odpowiedz