Tak się wszyscy tym filmem zachwycają, a ja do tej pory nie wiem czym właściwie się różnił od każdej innej filmowej adaptacji tego fragmentu Biblii. Oprócz tych hektolitrów juchy.
A Ty to oglądałeś w ogóle???
Choćby tym że był po aramejsku czyli w oryginalnym języku którym posługiwał się Jezus, jego otoczenie i i m współcześni..
Wiernością Biblii i dbałością o szczegóły. A że w oryginale było to trochę bardziej krwawe niż "ugrzecznione" wersję no to masz brutalność w pełnej krasie.
I to tylko za to że mówił prawdę i nie bał się jej..
@robiczek: Tak, oglądałem. I nie zrobił na mnie ŻADNEGO wrażenia, bo właśnie oprócz krwi to był dokładnie taki sam jak wszystkie wielkanocne kreskówki, do oglądania których zmuszali mnie rodzice.
I nie pie*dol mi to o aramejskim, jak to była jedynie nowoczesna odmiana tego języka tłumaczona z angielskiego przez łacinę. Do tego wymowa była celowo niepoprawna, żeby aktorom było łatwiej. Taki sam chwyt marketingowy jak przemoc.
Tak się wszyscy tym filmem zachwycają, a ja do tej pory nie wiem czym właściwie się różnił od każdej innej filmowej adaptacji tego fragmentu Biblii. Oprócz tych hektolitrów juchy.
Odpowiedz@SynJanusza: Właśnie różnił się tymi hektolitrami krwi. Wiele filmów odniosi sukces tylko dlatego, że są krwawe sceny.
OdpowiedzA Ty to oglądałeś w ogóle??? Choćby tym że był po aramejsku czyli w oryginalnym języku którym posługiwał się Jezus, jego otoczenie i i m współcześni.. Wiernością Biblii i dbałością o szczegóły. A że w oryginale było to trochę bardziej krwawe niż "ugrzecznione" wersję no to masz brutalność w pełnej krasie. I to tylko za to że mówił prawdę i nie bał się jej..
Odpowiedz@robiczek: Tak, oglądałem. I nie zrobił na mnie ŻADNEGO wrażenia, bo właśnie oprócz krwi to był dokładnie taki sam jak wszystkie wielkanocne kreskówki, do oglądania których zmuszali mnie rodzice. I nie pie*dol mi to o aramejskim, jak to była jedynie nowoczesna odmiana tego języka tłumaczona z angielskiego przez łacinę. Do tego wymowa była celowo niepoprawna, żeby aktorom było łatwiej. Taki sam chwyt marketingowy jak przemoc.
Odpowiedz