Tak trochę okrężną drogą. Mój syn od małego uwielbiał komputery. Mój ojciec, w pracy, usłyszał od któregoś ze współpracowników, że jakaś jego znajoma, będąca nauczycielką w szkole, do której uczęszczał mój syn (wtedy dziewięciolatek), powiedziała, że ma w klasie chłopca, od którego się uczy obsługi komputera. Tak, to był mój syn. To wiele mówi o zasobie wiedzy nauczycieli.
@irekpk: Co prawda czasy się już trochę zmieniły i teraz obsługa komputera jest znacznie powszechniejsza. Jednak nigdy nie zapomnę jak podczas naszych zajęć z ZPT w szkole, nasz nauczyciel techniki, pilnie siedział i studiował podręcznik do podstaw informatyki. Zgadnijcie kto nas potem tej informatyki uczył? Dokładnie, ten sam. Nie miał o tym zielonego pojęcia i często to uczniowie musieli mu pomagać. Ale najlepsza była lekcja o partycjonowaniu dysku - którą poprowadziłem za niego, bop jako jedyny w klasie, z nauczycielem włącznie, potrafiłem użyć fdiska i jeszcze wytłumaczyć co się tam dzieje.
@cassper: Szacun, że miałeś partycjonowanie dysku na informatyce. Formalnie to się dopiero na studiach dowiedziałem czym to się je (choć trochę coś tam wcześniej wiedziałem.
@jedyny360: Byłem pierwszym rocznikiem który zaczynał regularne lekcje informatyki. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział czego nas uczyć a czego nie. A akurat partycjonowanie znałem już wcześniej, bo robiłem to w domu na starym komputerze z dosem
@Zelbet: Chyba, że instalator używanego programu wymaga uprawnień administratora i instaluje usługę systemową również z tymi uprawnieniami. A zainstalować trzeba, bo inaczej dziecko nie zaliczy obecności na lekcji.
@kyllan: Hmmm, wydaje mi się, że to zupełnie nie przeszkadza, żeby utworzyć drugi profil dla dzieciaka. Instalując program podajesz hasło admina jedynie na czas instalacji. Jeśli program trzyma ustawienia gdzie indziej niż w profilu użytkownika, to chyba jest strasznie stary - z czasów, kiedy takie rzeczy jeszcze praktykowano, np. w Win XP...
@Zelbet: Chodzi o przypadek, gdy instalujesz program podając hasło admina, a instalator rejestruje usługę na koncie np. NetworkService - wtedy taka usługa uruchamia się z uprawnieniami admina po starcie Windowsa i nie trzeba już podawać hasła. Jeżeli taka usługa przyjmuje polecenia z sieci, to może zrobić wszystko to co admin, niezależnie kto jest aktualnie zalogowany na komputerze. Tak działa np. TeamViewer.
A gdzie istnieje przepis zabraniający posiadania gier czy filmów na PRYWATNYM komputerze używanym dodatkowo do nauki zdalnej? Powiem więcej, gdzie istnieje przepis pozwalający nauczycielce ingerować w prywatne pliki prywatnej osoby nie związane w żadnej sposób z prowadzonymi przez nią lekcjami?
Gdyby to był komputer będący własnością szkoły czy ministerstwa edukacji, wypożyczony specjalnie do lekcji ok, nie ma problemu.
Ale w takim przypadku jak tutaj na miejscu typa bym się zgadał z rodzicami innych dzieci i walnął do sądu zbiorowy pozew o popełnienie szeregu cyberprzestępstw, tak żeby szmata przez 10 lat spłacała kredyt, który będzie musiała wziąć na wypłacenie odszkodowań.
Tak trochę okrężną drogą. Mój syn od małego uwielbiał komputery. Mój ojciec, w pracy, usłyszał od któregoś ze współpracowników, że jakaś jego znajoma, będąca nauczycielką w szkole, do której uczęszczał mój syn (wtedy dziewięciolatek), powiedziała, że ma w klasie chłopca, od którego się uczy obsługi komputera. Tak, to był mój syn. To wiele mówi o zasobie wiedzy nauczycieli.
Odpowiedz@irekpk: nie widzę nic rażącego ani zaskakującego w Twojej historii.
Odpowiedz@irekpk: Co prawda czasy się już trochę zmieniły i teraz obsługa komputera jest znacznie powszechniejsza. Jednak nigdy nie zapomnę jak podczas naszych zajęć z ZPT w szkole, nasz nauczyciel techniki, pilnie siedział i studiował podręcznik do podstaw informatyki. Zgadnijcie kto nas potem tej informatyki uczył? Dokładnie, ten sam. Nie miał o tym zielonego pojęcia i często to uczniowie musieli mu pomagać. Ale najlepsza była lekcja o partycjonowaniu dysku - którą poprowadziłem za niego, bop jako jedyny w klasie, z nauczycielem włącznie, potrafiłem użyć fdiska i jeszcze wytłumaczyć co się tam dzieje.
Odpowiedz@cassper: Szacun, że miałeś partycjonowanie dysku na informatyce. Formalnie to się dopiero na studiach dowiedziałem czym to się je (choć trochę coś tam wcześniej wiedziałem.
Odpowiedz@jedyny360: Byłem pierwszym rocznikiem który zaczynał regularne lekcje informatyki. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział czego nas uczyć a czego nie. A akurat partycjonowanie znałem już wcześniej, bo robiłem to w domu na starym komputerze z dosem
OdpowiedzTo jest chyba nielegalne działanie.
OdpowiedzTylko się dziwię, jak można nie założyć dziecku drugiego profilu i kazać mu pracować na swoim... Przecież to grozi utratą danych ;-)
Odpowiedz@Zelbet: Chyba, że instalator używanego programu wymaga uprawnień administratora i instaluje usługę systemową również z tymi uprawnieniami. A zainstalować trzeba, bo inaczej dziecko nie zaliczy obecności na lekcji.
Odpowiedz@kyllan: Hmmm, wydaje mi się, że to zupełnie nie przeszkadza, żeby utworzyć drugi profil dla dzieciaka. Instalując program podajesz hasło admina jedynie na czas instalacji. Jeśli program trzyma ustawienia gdzie indziej niż w profilu użytkownika, to chyba jest strasznie stary - z czasów, kiedy takie rzeczy jeszcze praktykowano, np. w Win XP...
Odpowiedz@Zelbet: Chodzi o przypadek, gdy instalujesz program podając hasło admina, a instalator rejestruje usługę na koncie np. NetworkService - wtedy taka usługa uruchamia się z uprawnieniami admina po starcie Windowsa i nie trzeba już podawać hasła. Jeżeli taka usługa przyjmuje polecenia z sieci, to może zrobić wszystko to co admin, niezależnie kto jest aktualnie zalogowany na komputerze. Tak działa np. TeamViewer.
Odpowiedz@kyllan: Rozumiem. AnyDesk w takim razie jest lepszy w tym względzie od TeamViewera.
OdpowiedzNa pewno tylko skróty... Zwłaszcza że używała aplikacji zdalnego sterowania. Na bank nie potrafi odinstalować gry.
OdpowiedzA gdzie istnieje przepis zabraniający posiadania gier czy filmów na PRYWATNYM komputerze używanym dodatkowo do nauki zdalnej? Powiem więcej, gdzie istnieje przepis pozwalający nauczycielce ingerować w prywatne pliki prywatnej osoby nie związane w żadnej sposób z prowadzonymi przez nią lekcjami? Gdyby to był komputer będący własnością szkoły czy ministerstwa edukacji, wypożyczony specjalnie do lekcji ok, nie ma problemu. Ale w takim przypadku jak tutaj na miejscu typa bym się zgadał z rodzicami innych dzieci i walnął do sądu zbiorowy pozew o popełnienie szeregu cyberprzestępstw, tak żeby szmata przez 10 lat spłacała kredyt, który będzie musiała wziąć na wypłacenie odszkodowań.
Odpowiedz