Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Informacja zwrotna

Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
5 7

Co ten typ z komentarza pie*doli. Tak trzeba przepracować tydzień, żeby się dowiedzieć ile będę zarabiał. Tego się dowiadujemy na rozmowie kwalifikacyjnej. Fakt, że jakby w ogłoszeniu było napisane ile proponują za daną prace, to oszczędzili by wszystkim czasu.

Odpowiedz
avatar FrozenMind
0 0

@lucky8666: Bo ja wiem? Jak ja zmieniałem pracę pierwszy raz, to po umowie próbnej na 3 miesiące warunki nowej umowy się nie zmieniły. Musiałem zadzwonić z pretensjami i "wynegocjować" należną podwyżkę. Oczywiście, specjalnie rozmowa była prowadzona wcześniej tak, żeby nie było obiecywania, ale na pytanie o oczekiwania i moje zadeklarowanie wyższej pensji była odpowiedź "okej". A nie było powodu, by taką pensję pozostawić niższą (nie zawiodłem w okresie próbnym). W ciągu tygodnia może się okazać np., że są obowiązkowe nadgodziny, które ktoś mógł "wynegocjować" jako niepłatne za 200 zł/msc., bo są tylko raz w tygodniu i nie zawsze. A potem się okazuje, że są co tydzień. W rozmowie ze współpracownikami potem wychodzi prawda. Ja na takie rzeczy się nie zgadzałem, bo to motywuje do braku nadgodziny (które i tak nie są z winy słabej wydajności pracy, jakby niektórzy kierownicy chcieli uzasadniać). Często jest to systematyczne branie za dużej liczby zleceń i wymuszanie pracy za 1,5 lub 2 osoby w normalnych warunkach.

Odpowiedz
avatar MrDeothor
1 1

@lucky8666: tu chyba chodzi, że w ciągu tego pierwszego tygodnia ogarniasz ogólny zarys pracy, twoich funkcji/obowiązków oraz poznajesz pracowników.

Odpowiedz
avatar Kiju
-1 9

To z doświadczenia rekrutera... Na 100 CV co najmniej połowa nie odpisze na maila ani nie odbierze telefonu, kolejne 30+ okazuje się, że nie ma kompetencji opisanych w ogłoszeniu jako absolutnie konieczne, 10 "se tak klikło" albo zarabia tyle samo bez możliwości rozwoju, ale ma w d*** rozwój. Zostaje góra 5-10 osób pasujących na stanowisko i jakoś zainteresowanych. Manager odrzuca 4, 2 w międzyczasie znalazły coś innego. No i w poniedziałek powinny zacząć 2 osoby, gdy w czwartek okazuje się, że jedna jednak nie chce, a druga przestała odbierać telefon... Może gdyby nie te 80 z którymi traci się czas i może gdyby choćby jedna sensowna została to rekruter miałby czas i motywację odpisywać komukolwiek...

Odpowiedz
avatar gomezvader
3 5

@Kiju: Wybacz... ale mam takie wrażenie. Że rekruter to posada. A nie dodatek do np mechanika, pracownika produkcji czy jakiegoś innego stanowiska w pracy. A skoro tak to twoją pracą jest wykonywanie pracy. A nie, że "a bo ten tamto, a tamten sramto". Jeśli ktoś wysłał CV do 15 firm i któraś mu zaproponowała z miejsca dobrą ofertę to nie będzie czekał 2 miesięcy "na was" byście łaskawie się zastanowili.

Odpowiedz
avatar Klemik
-1 1

@Kiju: To nie Ty dostajesz wypłatę za "pracę" 8h dziennie, W TYM odpisywanie na maile, odbieranie telefonów i czytanie CV? Mniej mistrzowie.org itp. a więcej pracy, a jak się wypłata nie podoba to chyba sam wiesz najlepiej co i jak robić.

Odpowiedz
avatar tomangelo2
0 0

Wynagrodzenie podawane jest na umowie. A i przecież masz prawo zapytać o wynagrodzenie, jak zaczną kluczyć to już masz informację zwrotną, że nie warto tracić tego tygodnia. Jak gość podpisuje umowę w ciemno a potem marudzi że go oszukali, to on sam pcha rynek na wschód.

Odpowiedz
avatar Dawid_M
-2 2

Nie podaje się zarobków w ogłoszeniach ze względu na konkurencję między firmami. Te dane są tajne, często w umowie jest podpunkt o zakazie udzielania takich informacji.

Odpowiedz
avatar yahoo111
0 0

@Dawid_M: Dotyczy to tylko rekruterów zewnętrznych.

Odpowiedz
avatar yahoo111
0 0

Komentarz idiotyczny. Nie ma widełek w ogłoszeniach? Ok. Zdarza się. Dość często. Jeśli nie masz wyjścia i w żadnej ofercie, na którą odpowiadasz, nie ma widełek, to faktycznie źle, bo nawet nie wiesz, ile twoja praca jest warta. Ale jak przynajmniej w kilku miejscach są widełki, to wiesz, na ile się cenić. Po paru rozmowach można się zorientować, czy wołasz za dużo, czy za mało. CV wysyłasz w ciemno? No nie do końca. W końcu masz przed sobą ofertę pracy. Zakładam, że sprawa dotyczy rekruterów zewnętrznych. Wtedy rzeczywiście wysyłając CV nie wiesz jeszcze, co to za firma, chyba że potrafisz użyć gugla, wkleić treść oferty i znaleźć ją bezpośrednio na stronie firmy zatrudnioającej. A rekrutera trzeba wprost zapytać, co to za firma, a jak nie powie, to chociaż gdzie jest siedziba i, jeśli to ważne, czy mają wolny parking dla kandydatów i dla pracowników. Jak mam jechać na rozmowę na drugi koniec miasta, to nie będę tłukł się zbiorkomem, tylko pojadę samochodem i chcę normalnie stanąć przed biurem, a nie w jakimś błocie dwa kilometry dalej. Już kiedyś dzwoniłem do firmy rekrutującej, że przed ich biurem nie ma jak stanąć i że portier mi mówi, że nie mają miejsc parkingowych, a po potwierdzeniu, że tak rzeczywiście jest, odwołałem rozmowę o pracę, bo zostałem już raz okłamany. Od firmy informacji nie wyciągniesz? No dobrze, ale jak już jesteś tam na rozmowie, to przecież masz gębę i pytasz. Jak nie chcą mówić, to wstajesz i dziękujesz. — „Ile wynosi wynagrodzenie?” — „Oferujemy konkurencyjny poziom wynagrodzenia.” ... — „Jak bardzo angażuje się pan w pracę?” — „Oferuję konkurencyjny poziom zaangażowania.” Podejmujesz pracę i dopiero po tygodniu wiesz, że jest tam źle? COOOO? Zakładam, że to kontynuacja wcześniejszych zarzutów. Czyli nie znasz wynagrodzenia, nie wiesz, kto zatrudnia i nie masz żadnych informacji o stanowisku??? Podpisując umowę o pracę nie masz tam wpisanego pracodawcy, nie masz wpisanej nazwy stanowiska, zakresu obowiązków i wynagrodzenia? To taka umowa o pracę jest nieważna. Serio, jeśli ktoś idzie pracować na mocy takiego bezwartościowego świstka, to sam jest sobie winien.

Odpowiedz
avatar parkinson
0 0

Rekruterzy nie dają info zwrotnego albo bardzo rzadko. To dodatkowa robota dla nich, nie chce im się dla człowieka, którego już nie zobaczą. Kiedyś byłem na takich rozmowach, dziesiątkach, parę lat temu, kiedy szukałem pracy. Zaprosił mnie koleś, język angielski, wielka pompa, tym zajmuje się nasza firma, tu masz pan co do niej materiały, przygotuj się na rozmowę. Tak też zrobiłem. Pojechałem na rozmowę, kolo dobrze skrojony garnitur, elegancka, świeża fryzura, tu masz pan wodę czy było trudno dojechać i takie duperele. To pani Karolina, która już pracuje na tym stanowisku, a to pani Daria, ona też będzie uczestniczyła w rozmowie (oczywiście jakaś psycholog). Gadanina, bzdety, wszystkie podpunkty "nowoczesnego" rekrutingu i byłem przemielony. Pan elegancki garnitur obiecał "Odezwiemy się do Pana". Po 2 dniach dowiaduję się z maila po angielsku, szablonowy aż zęby bolą, że niestety szukają pracownika o innym profilu i w ogóle blebleble i to mogło znaczyć WSZYSTKO. Wkurzyłem się, bo się dobrze przygotowałem do tej rozmowy i napisałem po polsku coś w stylu: Po tym jak tak elegancko i z zawijasami zostałem zaproszony do państwa biura i z jakim rozmachem przepytany spodziewałęm się czegoś więcej po wyniku tej rozmowy, nawet nie zakończonej zatrudnieniem, niż ogólny mail, bezosobowy i bez wyrazu." Jakież było moje zdziwienie, kiedy ze 20 minut po wysłaniu, przy piciu porannej kawy, dostaję połączenie z nieznanego numeru i po odebraniu telefonu ten sam koleś zadaje pytanie prostackim tonem: Czego więcej się pan od nas chciał dowiedzieć?! I tak z pana o świetnie skrojonym garniturze i ładnej fryzurze, przy wymaganiu od niego nieco więcej, wyszedł niezły buraczek, który na szczęście przez czas trwania rozmowy trochę spuścił z tonu. Ale wyjątki są, sam takie spotkałem.

Odpowiedz
Udostępnij