Tutaj raczej nie jest wina urzędu.. To mniej więcej wygląda tak, że złożona zamówienie publiczne na kalendarze. Firmy walczące o "przetarg" wysyłają swoje wersje kalendarzy, które muszę spełniać normy wzięte z głębokiej dupy radnego, który wymyślił sobie kalendarze. Wygrywa ten, który spełnia wszystkie wymagania (musi zostać spełnione choćby nie wiem co by się działo) oraz jest najtańszy.
Później po zaklepaniu zamówienia, firma dosyła/produkuje ileśtam sztuk więcej.
Więc w tej sytuacji wina stoi w większości po stronie firmy, która wygrała przetarg, a następnie na urzędnikach sprawdzających kalendarze.
Powiem tylko tyle, że sporo urzędników nie potrafi nawet zrobić banalnego wniosku na ZP bez popełnienia przynajmniej kilku błędów. I nie mówię tutaj o ortografii. Błędy logiczne, złe wyjaśnienia CO chcą, brak dat... Albo daty na przetarg "na wczoraj".
Kapitanie, co to jest beodes sbm?
Odpowiedzz tego co na necie widzę jakiś raper
OdpowiedzMijacie łąkie, później Biedronkie i już jesteśta przy kościele Bedoesa.
OdpowiedzAle chociaż dobrze przetłumaczyli
OdpowiedzTutaj raczej nie jest wina urzędu.. To mniej więcej wygląda tak, że złożona zamówienie publiczne na kalendarze. Firmy walczące o "przetarg" wysyłają swoje wersje kalendarzy, które muszę spełniać normy wzięte z głębokiej dupy radnego, który wymyślił sobie kalendarze. Wygrywa ten, który spełnia wszystkie wymagania (musi zostać spełnione choćby nie wiem co by się działo) oraz jest najtańszy. Później po zaklepaniu zamówienia, firma dosyła/produkuje ileśtam sztuk więcej. Więc w tej sytuacji wina stoi w większości po stronie firmy, która wygrała przetarg, a następnie na urzędnikach sprawdzających kalendarze. Powiem tylko tyle, że sporo urzędników nie potrafi nawet zrobić banalnego wniosku na ZP bez popełnienia przynajmniej kilku błędów. I nie mówię tutaj o ortografii. Błędy logiczne, złe wyjaśnienia CO chcą, brak dat... Albo daty na przetarg "na wczoraj".
Odpowiedz