Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Pieniądze

Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar lifter67
8 8

@cerealkiller992: Jeśli bank się da oszukać oszustowi, który bezprawnie posługuje się moimi danymi, to jest to moja wina, czy wina banku? Moim zdaniem - banku, no ale w koprokapitalizmie banki rządzą, więc zwalają winę na klienta. Metoda "na wnuczka" to zupełnie inna para kaloszy - tu oszukiwany jest klient banku, a nie sam bank. Tak że nie, nie usprawiedliwiamy przestępców wykorzystujących dobrą wiarę, łatwowierność, a czasem i demencję osób starszych.

Odpowiedz
avatar wroblitz
-5 9

@lifter67: Zgadzam się co do meritum. Z tym jednak zastrzeżeniem, że jeżeli do banku przychodzi ktoś z Twoim dowodem w ręku i na ten dowód bierze kredyt, to jest to wspólna wina banku i Twoja (banku, że nie dokonał należytej weryfikacji, a Twoja, że Twój dowód znalazł się w rękach osoby niepowołanej, nie zgłosiłeś faktu jego zaginięcia i nie posiadasz jakiejś formy weryfikacji (typu SMS, a najlepiej zastrzezenia w BIK)).

Odpowiedz
avatar Marius
0 2

@wroblitz: Kopiowanie dowodów robi brrr...

Odpowiedz
avatar wroblitz
-1 1

@Marius: Jeżeli ktoś pozwala na skopiowanie swojego dowodu osobistego (lub choćby doprowadza do tego nieumyślnie), to niewątpliwie ponosi tę współodpowiedzialność. A przynajmniej tako rzecze zarówno Kodeks karny, jak i Kodeks cywilny (rozróżniając coś takiego jak lekkomyślność i niedbalstwo. Może kiedyś - gdzieś między "brrr" a "prrr" - słyszałeś o czymś takim?).

Odpowiedz
avatar Marius
0 2

@wroblitz: Czyli to NBP ponosi winę za drukowanie fałszywych banknotów? W jaki sposób mogę się postarać, by fałszerz nie otrzymał moich danych od np. zaprzyjaźnionej pani w urzędzie (prywatnym lub państwowym)?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 stycznia 2022 o 11:27

avatar wroblitz
-1 1

@Marius: Z przyjemnością poznam ten tok myślowy, który doprowadził Cię do tego przykładu z NBP (serio). Jeśli zaś idzie o drugą kwestię, to w tym swoim komentarzu wspominałem o czymś takim jak lekkomyślność i niedbalstwo (z którymi to nie będziemy mieli do czynienia w przytoczonym przez Ciebie przykładzie z urzędnikiem, natomiast już np. w przypadku zostawienia dowodu na ławce w parku, udostępnieniu go na godzinę jakiemuś szemranemu typowi poznanemu w barze mlecznym, czy też publikowaniu jego zdjęć w internecie już tak), więc ten drugi przykład z kolei jest nietrafiony choćby z tego względu. W sumie to nie za bardzo właściwie rozumiem dlaczego w ogóle zmuszony jestem tłumaczyć Ci się z kserowania dowodu, bo - pozostając w temacie słów, które napisałem, a które Tobie najwyraźniej gdzieś umknęły - ja do tej pory napisałem jedynie, że taki delikwent jest współwinny w sytuacji, w której "do banku przychodzi ktoś z jego dowodem w ręku". Proponuję zatem zawrócić tę dysputę na właściwe (pierwotne) tory i poproszę Cię o wypowiedzenia się w kwestii tych słów (Krótko - uważasz, że ktoś taki jest współwinny, czy nie?), miast mnożyć jakieś swoje autorskie przykłady i obsadzając mnie w nich w roli obrońcy poglądu przeciwnego do tego, jaki wyrażasz w nich Ty. Chetnie też dowiem się, jakie to znasz i czym właściwie są te "urzędy prywatne", bo wydaje mi się, że jedynie oksymoronem.

Odpowiedz
avatar Marius
-1 1

@wroblitz: Fałszerz uzyskuje, w sposób od ofiary niezależny (włamanie fizyczne, hakerstwo, dostarczenie przez osoby trzecie), dostęp do jej danych i kopiuje dowód osobisty ofiary. Wytłumacz, w jaki sposób doszło do zaniedbania ze strony ofiary. A skoro nigdy nie słyszałeś o prywatnych urzędach, to zapewne nie miałeś styczności z urzędnikiem w: prywatnym banku, prywatnej spółdzielni itp. Gdyby urzędnik mógł być tylko państwowy, to stwierdzenie "urzędnik państwowy" byłoby błędem ("masło maślane", "cofnąć się do tyłu").

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 stycznia 2022 o 10:30

avatar wroblitz
0 0

@Marius: Nie za bardzo rozumiem, dlaczego miałbym Ci tłumaczyć, w jaki sposób doszło do zawinienia po stronie ofiary w tym (kolejnym) wymyślonym przez Ciebie przypadku. Myślę, że powinienem Ci raczej (raz jeszcze) wytłumaczyć to, co pisałem już powyżej. Mianowicie - w tych podawanych przez Ciebie przykładach takie zawinienie nie ma miejsca, zaś ja napisałem jedynie (co w tej chwili wybrzmiewa już trzeci raz), że takie zawinienie ma miejsce w sytuacji, w której ktoś przychodzi do banku z dowodem takiej ofiary w ręku. Myślę, że tak długo, jak ustawicznie będziesz to ignorował i nie odnosił się do tej sytuacji, tylko do jakichś innych, które sam sobie tworzysz, tak długo ta dysputa nie ma sensu. W tym miejscu raz jeszcze ponawiam apel o przeczytanie tego mojego pierwszego komentarza i krótkie i rzeczowe opowiedzenie się, czy w opisanej w nim sytuacji (Ktoś przychodzi do banku z czyimś dowodem w ręku) ofiara jest współwinna (wraz z bankiem, no i oczywiście samym sprawcą wyłudzenia) tego, że do takiej sytuacji dochodzi, czy też nie? Jeśli zaś idzie o drugą kwestię, to owszem - nie słyszałem o prywatnych urzędach (również od Ciebie, mimo że wyraźnie dopraszałem się podania jakichś ich przykładów). Z tego jednak co piszesz w ostatnim komentarzu rozumiem, że takim prywatnym urzędem jest bank, czy choćby spółdzielnia mieszkaniowa? Jeśli zaś idzie o urzędnika, to generalnie na tym polu funkcjonują dwie definicje: potoczna - oznaczająca pracownika administracyjnego (również w instytucji prywatnej) oraz prawna - oznaczająca osobę pracującą w urzędzie (te zaś są wyłącznie państwowe). Stąd też pojęcie "urzędnik państwowy", które to nie tylko nie jest pleonazmem, ale też nie dowodzi istnienia prywatnych urzędów (termin "urzędnik państwowy" stoi tutaj w kontrze do "urzędnika prywatnego" / "urzędnika administracyjnego zatrudnionego w instytucji prywatnej") jest jak najbardziej słuszne i poprawne.

Odpowiedz
avatar Marius
0 0

@wroblitz: "że takie zawinienie ma miejsce w sytuacji, w której ktoś przychodzi do banku z dowodem takiej ofiary w ręku." No bo na 100% oszust zdobył ten dowód za zgodą ofiary, a nie np. na drodze wymuszenia, kradzieży, lub nielegalnego kopiowania. Pierwsi urzędnicy byli po prostu pracownikami prywatnego właściciela ziemskiego (np. hrabiego), stąd potem ten domysł, że urząd musi być "państwowy" (gminny, miejski itp.).

Odpowiedz
Udostępnij